Porady
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Los kobiety
Napisane przez Aleksander ŁośLosy niektórych ludzi są tak bogate w wydarzenia, nawet jeśli nie żyją w czasach wojny, że mogłyby stanowić dobry scenariusz filmowy. Zwykle nie są to losy ludzi osiadłych przez całe życie w jakiejś zapadłej dziurze. Zwykle też takie bogate życiorysy mają ludzie nieprzeciętni.
Matka Racheli przeżyła obóz koncentracyjny w Baden-Baden w Niemczech. Wkrótce poznała obywatela Szwajcarii i wyszła za niego za mąż. Pochodził z dobrze sytuowanej rodziny osiadłej od pokoleń w Zurychu, czyli centrum niemieckojęzycznej części Szwajcarii. Rodzina ta miała poglądy antysemickie. Ojciec Racheli wiedział więc, że po ożenku z Żydówką nie ma co pokazywać się w rodzinnych stronach. Dopiero tuż przed śmiercią jej matka została zaakceptowana przez rodzinę swojego zmarłego już męża.
Wyjechali do Hiszpanii i zamieszkali w Katalonii, z tego przez znaczną część życia mieszkali w stolicy tej prowincji, Barcelonie. Rachela z rozrzewnieniem wspominała to piękne miasto jej młodości. Była ona najmłodszą z ośmiorga dzieci, przy czym miała tylko samych braci.
Słyszy się o różnych pomysłach inwestycyjnych bazujących na "equity", czyli wartości spłaconego domu. Co mógłbyś na ten temat powiedzieć?
Jest to bardzo obszerny i bardzo ważny temat, dlatego podzielę go na dwa odcinki. Za tydzień porozmawiamy o tak zwanych "second mortgages", dziś chciałbym powiedzieć o inwestycjach w następną nieruchomość, w której wykorzystujemy nasz kapitał z pierwszego domu.
Większość ludzi, kiedy kupuje nieruchomość, pożycza pieniądze z banku. Kiedy po jakimś czasie nastąpi taki moment, że dom jest spłacony, typowe zachowanie jest takie, że mieszkamy w takim domu i cieszymy się naszą "wolnością" od pożyczki hipotecznej. I nie ma w tym nic złego, ale czy możemy zrobić coś, co nam przyniesie bez dużego wysiłku jakiś dochód teraz i w przyszłości.
Część ludzi inwestuje zgromadzone "equity" na giełdzie, część ludzi kupuje cottage'e, czasami pożycza pieniądze na procent. To są jedne z dostępnych opcji. Ale dziś chciałbym zasugerować coś, co moim zdaniem niesie minimum ryzyka i jednocześnie jest to inwestycja, nad którą mamy pełną kontrolę.
Ale zacznijmy od wyjaśnienia pojęcia "equity". Na tak zwany chłopski rozum – jeśli mamy dom, który jest wart 700.000 dol. (typowa obecnie cena za domy w Mississaudze) i jest on całkowicie spłacony, to mimo że możemy nie mieć innych oszczędności, to nasza gotówka, którą w razie konieczności będziemy mogli dysponować, jest równa w przybliżeniu wartości domu. To jest właśnie "equity".
Według obecnych przepisów, banki mogą pożyczyć właścicielom domów bez potrzeby sprzedaży domu, a tylko pod jego zastaw, aż do 65 proc. jego wartości. Oczywiście pod warunkiem, że mamy dobry kredyt i dochód, który możemy wykazać w ilości pozwalającej na obsługę zadłużenia. Czyli w tym przypadku, jeśli założymy wartość domu jako 700.000 dol., to 65 proc. wartości wyniesie 455.000 dol., które możemy zaciągnąć jako pożyczkę w formie "mortgage'u" albo w formie "secured line of credit". Mortgage zwykle będzie pożyczką na niższy procent, ale też mającą mniejszą elastyczność spłat, natomiast linia kredytowa będzie zwykle na tak zwany "prime rate" i będzie praktycznie tak jak mortgage otwarty, czyli który można spłacić w każdej chwili bez kary.
Otóż jeśli wyciągniemy 455.000 dol. z domu, w którym mieszkamy, to możemy zainwestować te pieniądze w następną nieruchomość. Część ludzi kupuje nowe condominia, licząc na przyrost wartości od zakupu do sprzedaży zaraz po przejęciu. Z tym że taka inwestycja trwa od zadatku do sprzedaży około trzech lat.
Ja osobiście radziłbym kupno tak zwanego bliźniaka, w którym już są albo mogą być zrobione dwa apartamenty do wynajmowania. Najlepsze typy domów do tego celu to domy parterowe ("bungalows") lub "back splits". Dochód z takiego domu przy obecnych cenach zwykle wynosi około 1400-1500 dolarów miesięcznie za górny apartament i około 900-1000 dol. za dolny apartament plus lokatorzy zwykle płacą za utilites. Czyli możemy założyć, że dochód wyniesie około 2400 – 2500 dol. miesięcznie.
Wydatki kształtują się następująco. Spłata pożyczki od 455.000 dol. przy amortyzacji 25-letniej oraz 2,8 proc. oprocentowaniu wynosi 2106 dol. na miesiąc. Ubezpieczenie nieruchomości około 50 dol./mies., podatek od nieruchomości około 330 dol./mies. W praktyce dom powinien się całkowicie spłacać. Warto również pamiętać, że z sumy, która wpływa na mortgage, prawie połowa to jest principal, a połowa to oprocentowanie. Oznacza to, że praktycznie kupno drugiego domu nie zmienia naszych obciążeń finansowych i nie tylko to, że dom się sam utrzymuje, to jednocześnie co roku nasze zaciągnięte zadłużenie pod zastaw naszego własnego domu spłacane jest o 12.000 dol.
Czy wiecie, ile przyniosłoby Państwu umieszczenie 455.000 dol. na procent w banku? Mniej niż 2000 dol. na rok. Warto również pamiętać, że w ostatnich 10 latach domy wzrastały średnio minimalnie o 5 proc., czyli jest to dodatkowy profit około 22.000 dol. Czy można coś takiego powiedzieć o gotówce w banku? Wręcz przeciwnie – inflacja zwykle zabija cały profit. W przeciwieństwie – domy w naturalny sposób drożeją wraz z inflacją.
Słyszy się ostatnio uwagi, że domy są bardzo drogie (co jest prawdą) i że na pewno lada moment ceny spadną. Oczywiście, że taki moment może nastąpić, ale jeśli traktujemy inwestycję w nieruchomości długoterminowo, a nie jako spekulację, to nie mamy powodów do obaw. Nawet jeśli nastąpi korekta cen, to po pewnym czasie i tak ceny pójdą w górę i przewyższą cenę, którą płaciliśmy. Historycznie, nigdy nie było inaczej (oprócz ekstremalnych sytuacji).
Posiadanie tak zwanej rental property ma jeszcze wiele innych zalet. Dochód z wynajmu możemy uwzględniać w podatkach, ale wówczas możemy odpisywać remonty, oprocentowanie, podatki itd. To jest naszym wydatkiem na utrzymanie. Często remonty, które robimy w głównym domu, można podzielić na rental też. Inwestycja w nieruchomości ma też ogromną zaletę bezpieczeństwa. W przeciwieństwie do giełdy czy innych ryzykownych inwestycji, mamy pełne zabezpieczenie zainwestowanego kapitału oraz pełną swobodę nad tym, kiedy możemy czy musimy się z takiej inwestycji wycofać. A z drugiej strony, po co się wycofywać. Jeśli taki dom nam się spłaci, to będzie przynosił nam około 2400 dol. miesięcznie stałego dochodu w chwili, kiedy będziemy chcieli trochę zwolnić. Jeśli na przykład dopłacalibyśmy do każdej spłaty 500 dol. z własnej kieszeni, to – dom będzie spłacony po 20 latach.
Jako anegdotę, mogę powiedzieć, że jeden z naszych klientów, który zaczął 20 lat temu od jednego takiego domu, dziś ma ich 5, praktycznie spłaconych i praktycznie będąc w wieku 55 lat ma pełną niezależność finansową.
Jest jeszcze inny aspekt takiej inwestycji. Otóż mieszkając w naszym pierwszym domu, który jest naszą "prime residence", po pewnym czasie na pewno pomyślimy o zmianie dużego domu na mniejszy. Wówczas można sprzedać ten pierwszy dom, a przenieść się do domu znacznie mniejszego, nawet pozostawiając lokatorów z dolnego poziomu. Nagle może się okazać, że nie tylko mamy sporo gotówki, ale jednocześnie ktoś, mieszkając w basemencie płaci nam za wszelkie świadczenia, a w chwili kiedy zamarzy nam się spędzenie zimy na Florydzie – dopilnuje naszego domu tak przy okazji.
Ten ruch również pozwoli nam w ogromnym stopniu zminimalizować podatki, które moglibyśmy zapłacić, gdybyśmy sprzedawali "rental property" bo nagle drugi dom staje się naszą "prime residence", co otwiera wiele opcji podatkowych. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do dzwonienia po porady lub pomoc w przeprowadzeniu tego pomysłu. My naprawdę mamy czas dla klientów i doceniamy wasz biznes.
Za tydzień powiem o innym sposobie robienia pieniędzy na real estate, wykorzystując "equity" w naszym domu. Będzie to temat dotyczący "drugich pożyczek hipotecznych", czyli "second mortgages".
Maciek Czapliński
Co się dzieje w przypadku, jeśli ktoś – turysta w Kanadzie – straci swój imigracyjny status? Powody mogą być różne, na przykład przeoczenie daty wygaśnięcia wizy, zmiana decyzji opuszczenia Kanady w ostatniej chwili, odmowna decyzja ws. podania o przedłużenie pobytu czasowego (pobyt turystyczny, wiza pracy, wiza studencka).
Czy należy natychmiast opuścić Kanadę, by nie złamać kanadyjskich przepisów? Czy grozi to osobie bez ważnego statusu deportacją?
Wiele pytań nasuwa się osobie, która właśnie w takiej sytuacji się znajduje.
Jeśli turysta złożył podanie o przedłużenie pobytu i otrzymał decyzję odmowną, list z urzędu informuje, że należy opuścić Kanadę natychmiast, a jeśli nie, akcja porządkowo-deportacyjna może zostać wszczęta.
W rzeczywistości nie wygląda to tak groźnie. Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala bowiem, by poprosić o przywrócenie utraconego statusu w ciągu 90 dni. Dotyczy to także osób, które posiadały ważną wizę pracy lub studiów. A zatem nie trzeba panikować, jeśli są powody, by pozostać, warto wykorzystać imigracyjne przepisy na swoją korzyść.
Ważne jest, by nie złożyć podania zbyt późno. Jak wyliczyć 90 dni? Czy jest to czas dany od momentu wygaśnięcia wizy?
Otóż liczy się data pisma urzędowego, które informuje o decyzji odmownej. Właśnie od daty pisma należy policzyć 90 dni, by złożyć podanie o przywrócenie legalnego statusu czasowego.
Ponadto, od momentu wysłania podania, osoba jest nadal legalnie w Kanadzie i do momentu otrzymania decyzji. Pozytywna decyzja kończy się otrzymaniem specjalnego dokumentu, potwierdzającego status rezydenta czasowego w Kanadzie.
Opłata imigracyjna wynosi 200 dol. Formularz imigracyjny można złożyć w wersji klasycznej – podanie papierowe, lub podanie elektroniczne.
Uwaga, bardzo ważne jest, by załączyć kopię ważnego paszportu. Urząd wyda decyzję negatywną, jeśli nie otrzyma dokumentu ważnego paszportu.
Podanie należy odpowiednio umotywować, wyjaśniając przyczynę utraty statusu w Kanadzie. Większość dobrze przygotowanych podań kończy się pozytywną decyzją, neutralizującą pobyt bez ważnej wizy imigracyjnej.
IZABELA EMBALO
DORADCA IMIGRACYJNY
KANADA
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY – SPONSORSTWEM RODZINNYM, POBYTEM STAŁYM, WIZĄ PRACY, STUDIÓW LUB INNĄ PROCEDURĄ IMIGRACYJNĄ, NA PRZYKŁAD ODDALENIEM DEPORTACJI CZY PRZEDŁUŻENIEM POBYTU CZASOWEGO, PROSIMY O KONTAKT.
TEL. 416 5152022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Specjalizujemy się w imigracji polskich obywateli od 1998 roku.
Pomogliśmy setkom imigrantów osiedlić się w Kanadzie.
Jak postąpić z otrzymanym spadkiem – na gruncie prawa polskiego
Napisane przez Monika Skrzypek-PaliwodaSzanowni Czytelnicy, przedstawiam Państwu kolejny artykuł z cyklu "POWROTY" – cyklu dobrze przyjętego przez Czytelników "Gońca". W dzisiejszym artykule omówię dopuszczalne prawnie sposoby zachowań związane z otrzymanym spadkiem.
Zgodnie z polskim prawem, spadek otwiera się z chwilą śmierci spadkodawcy. W momencie otrzymania wiadomości o śmierci bliskiej osoby i znalezieniu się w kręgu potencjalnych spadkobierców, musimy działać, gdyż czas działa na naszą niekorzyść. Na początek powinniśmy szczegółowo przeanalizować sytuację majątkową zmarłego. Zanim spadkobierca przyjmie spadek, powinien ocenić, czy długi spadkodawcy nie przewyższą jego majątku. Gdy tak się zdarzy, spadkobierca może spłacać długi zmarłego, chyba że odrzuci spadek w ustawowym terminie.
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Lenie i pracoholicy
Napisane przez Aleksander ŁośW życiu, w tym życiu imigranckim, dominuje przeciętność, czyli szara rzeczywistość związana z warunkami życia czy pracą. Występują jednak również sytuacje ekstremalne. Spojrzenie na te problemy na zasadzie: białe-czarne, duże-małe, pozwala na wyraźne ukazanie i dostrzeżenie tego, co jest dychotomiczne, rozdzielne, ekstremalne.
Pewnego dnia w areszcie imigracyjnym znalazło się trzech panów, obywateli byłego Związku Sowieckiego. Grisza nawet trafił tam z żoną i 31-letnią córką. Ten około 55-letni człowiek był niezwykle gadatliwy, z miejsca dzielił się swoimi przeżyciami, poczynając od prapoczątków, aż do dnia zatrzymania go przez oficerów imigracyjnych.
Co było jeszcze wspólne dla tych panów, to to, że po wybyciu z kraju rodzinnego wszyscy zamieszkiwali najpierw po dziesięć lat w Izraelu, a następnie po sześć lat w Kanadzie. Wszyscy też oczekiwali na deportację z Kanady do Izraela.
Wśród nich jedynie Grisza był Żydem, podobnie jak jego żona i w konsekwencji córka. Dwaj pozostali panowie mieli żony Żydówki i to spowodowało, że znaleźli się w Izraelu.
Grisza nie był szczęśliwy w kraju swojego urodzenia. Zamieszkiwał w Leningradzie i tej nazwy miasta, które już dość dawno zmieniło nazwę na St. Petersburg, ciągle używał. Jego ojciec urodził się i mieszkał do czasów wojny w Baranowiczach w Polsce, a matka we Lwowie, również w Polsce. Najpierw tereny te w 1939 roku zostały zajęte przez armię sowiecką, z kolei w 1941 roku przez nazistowskie Niemcy, a w 1945 roku ponownie zostały zagrabione przez Sowietów. Szczęśliwie dla obu tych rodzin zdołały się one ewakuować przed przybyciem tam Niemców i uniknęły tragicznego losu współplemieńców w obozach zagłady.
Grisza powoli dochodził do swojego apogeum zamożności, żyjąc w Leningradzie. Ukończył najpierw 10-latkę, wcielony został do wojsk rakietowych, zaczął pracował w zakładach metalurgicznych, ukończył zaocznie technikum mechaniczne, a później, też zaocznie, studia inżynierskie. Jak mówił, miał wszystko. Pokazywał to wyrazistym gestem, przesuwając ręką po szyi, co wskazywało, że był syty jeśli chodzi o dobra materialne. Ale nie miał zadowolenia w pracy. Zwierzchnicy, według niego, domagali się od niego zbyt wiele, w tym przenoszenia na własnych plecach części maszyn, kiedy trzeba było którąś z nich naprawić. To urażało jego ambicje. Nadto z uwagi na to, że był raczej wątłej postury, przerastało to jego siły. Uważał, że była to forma dyskryminacji z uwagi na jego żydowskie pochodzenie.
Kiedy zaistniała pierwsza możliwość wyjazdu z "kraju szczęśliwości", Grisza natychmiast z tego skorzystał. W Izraelu jego rodzina przyjęta została jak należy: dostali pomoc rządową i przez rok żyli jak na wakacjach. Zaczęli naukę języka hebrajskiego. Pomagała im dość dobra znajomość jidysz, w którym to języku porozumiewali się z innymi. Po roku, kiedy normalny program pomocy rządowej się skończył, Grisza i jego żona zaczęli poszukiwać pracy. Ona była z zawodu nauczycielką. Ich starania okazały się bezowocne. Jak to ocenił Grisza, w Izraelu nie było dużych firm, gdzie jego wiedza inżynierska byłaby przydatna. Dominowały małe zakładziki, gdzie głównie potrzebowano pracowników fizycznych.
Następne dziewięć lat rodzina Griszy żyła z zasiłku rządowego. Aby go otrzymywać, Grisza i jego żona musieli się co tydzień meldować w urzędzie zatrudnienia. Raz spóźnił się z postawieniem haczyka przy swoim nazwisku. "Naczalnik", jak go określił Grisza, powiedział, że nie dostanie zasiłku. Grisza porozmawiał z innymi "welfrowcami" i już następnym razem przybył z podarunkiem dla tego nieustępliwego urzędnika. Łapówka została przyjęta i już później Grisza meldował się tylko raz w miesiącu w tym urzędzie, ale zawsze z jakimś podarunkiem.
Na fali propagandy, że dopiero w Kanadzie można żyć szczęśliwie, Grisza wraz z rodziną pewnego dnia wylądował w Montrealu. Wypełnione zostały odpowiednie dokumenty i rodzina dostała zasiłek rządowy. Grisza z żoną otrzymywał około 750 dolarów miesięcznie, a ich córka około 550 dolarów.
Wynajmowali jeden pokój, płacąc 250 dolarów miesięcznie. Potrafili jeszcze z tych pieniędzy odłożyć trochę na adwokatów, którzy prowadzili ich sprawy.
Trwało to pięć lat. W końcu w urzędzie imigracyjnym powiedziano im, że mają wracać do Izraela. Rodzina Griszy przeniosła się do Toronto i zamieszkała w suterenie domu ich ostatniej agentki imigracyjnej. Ona też po jakimś czasie powiadomiła urząd imigracyjny o tym, że zamierza w imieniu swoich klientów wnieść odwołanie do sądu federalnego, a w kolejnym piśmie podała ich nowy adres zamieszkania. Dopiero jednak po kilku miesiącach na progu pokoju rodziny Griszy stanęło dwóch oficerów imigracyjnych, którzy zatrzymali ich i zawieźli do aresztu.
Łącznie cała ta rodzina żyła przez szesnaście lat z zasiłków rządowych, najpierw w Izraelu, a później w Kanadzie. Grisza, jego ciesząca się dobrym zdrowiem żona i dorosła córka ani dnia w tym okresie nie pracowali. Jak twierdził, każdy dzień mieli wypełniony spaniem, wstawaniem, przyrządzaniem posiłków, zakupami, czytaniem, oglądaniem telewizji i uczeniem się języków. Mówili dość dobrze po francusku i córka zaczęła uczyć się angielskiego.
Grisza trafił w areszcie do pokoju, w którym przebywał już od kilku dni jego ziomek. Przez godzinę wspominali Leningrad, a później Grisza jak katarynka toczył monolog, opisując swoje trudne dzieje. Jura prawie się nie odzywał. On przybył do Izraela z żoną Żydówką, założył tam warsztat samochodowy, bo z zawodu był mechanikiem samochodowym, urodziło im się dwoje dzieci, a trzecie już później w Kanadzie. Wiodło mu się nieźle, ale klimat dosłownie i atmosfera społeczno-polityczna w Izraelu mu nie odpowiadały.
Przeniósł się z rodziną do Kanady. Tutaj, po wypełnieniu dokumentów imigracyjnych, natychmiast zabrał się do roboty. Wspólnie z drugim imigrantem z Rosji, który miał stały pobyt w Kanadzie, założył warsztat samochodowy, w którym pracował przeciętnie 12 godzin dziennie, z wyłączeniem niedziel. Był to człowiek autentycznie spracowany. Jak twierdził, te kilka dni w areszcie to był jego pierwszy dłuższy urlop w Kanadzie. Być możne narzucił sobie zbyt ambitny plan. Miał dom wart około pół miliona dolarów, który częściowo wynajmował. Kiedy dostał ostateczną decyzję odmowną, z rozmysłem zaplanował powrót do Izraela. Najpierw wysłał tam żonę z dziećmi, z kolei wyremontował dom tak, aby nadawał się do sprzedaży, i zaangażował agenta, który miał się tym zająć. Kiedy został zatrzymany przez oficerów imigracyjnych w swoim warsztacie, nie było to dla niego tragedią. Pozostawił warsztat w rękach wspólnika, z którym dogadał się wcześniej co do odkupienia przez niego swoich udziałów. Wracał do Izraela z kilkoma tysiącami dolarów w kieszeni zarobionymi w ostatnim miesiącu. Pieniądze z konta kanadyjskiego przelał na konto w Izraelu.
Nawet podobny do niego z wyglądu, będący w podobnym wieku około 45 lat, był inny aresztant, Bohdan. On z kolei pochodził ze Lwowa. Mówił dobrze po polsku, bo, jak twierdził, w tym mieście co drugi mówi w tym języku. Jego matka i babka były Polkami. On był z zawodu spawaczem. Po zmianach ustrojowych i utworzeniu niezależnej Ukrainy zaczął się kryzys gospodarczy i było krucho z pracą. Namówiony przez żonę Żydówkę przeniósł się z nią do Izraela. Mieli małą córeczkę. Bohdan dawał sobie radę. Pracował w małej firmie rosyjskiego Żyda. Zaczął się jednak kryzys małżeński, bo żona szybko adaptowała się w nowym środowisku, które dla niego było obce. W końcu żona go opuściła i zamieszkała z jakimś osiadłym od lat w Izraelu Żydem.
Bohdan przyleciał do Kanady. Wypełnił dokumenty imigracyjne i czekał. Od decyzji odmownych odwoływał się. Robił to za niego adwokat, na którego Bohdana było stać. Pracował jako spawacz po 10-12 godzin dziennie. Nie było to tylko spawanie klasyczne: acetylenowe czy elektryczne, ale głównie polegające na zgrzewaniu elementów metalowych. Zarobki miał dobre i patrzył z nadzieją w przyszłość. Tym bardziej że poznał uroczą imigrantkę z Ukrainy, która miała stały pobyt w Kanadzie. Była z zawodu higienistką. Problem tylko polegał na tym, że nie mogła znaleźć dobrego miejsca pracy w Toronto i okolicy i wyleciała do Vancouveru, gdzie dostała bardzo dobre warunki pracy. Oboje zdecydowali, że kiedy tam się rozejrzy i znajdzie interesującą propozycję pracy dla Bohdana, to on natychmiast się tam przeniesie. Zamierzali się pobrać. Ale został zatrzymany przez policjanta, kiedy jechał samochodem, i ten sprawdził, że Bohdan jest poszukiwany przez urząd imigracyjny.
Wzorem dla dwóch ostatnich był ich pierwowzór z czasów sowieckich Stachanow, który wyrabiał kilkaset procent normy dziennie. Ich spracowane ręce i ogólny wygląd wskazywały, że chyba trochę przesadzili w dążeniu do wyrwania ile się da dla siebie i swoich rodzin przez okres niepewnego pobytu w Kanadzie. Na ich tle "welfrowiec" tryskał humorem i zdrowiem fizycznym. Ale z jego głową było chyba jednak nie najlepiej. Dla niego, Żyda, powrót do "ziemi obiecanej" był największą tragedią, gdy pracowici "goje" lecieli tam z powrotem, wiedząc, że nawet w tamtym niezbyt przychylnym klimacie dadzą sobie radę.
Aleksander Łoś
Myślę, że warto przypomnieć o specjalnym programie dla kupujących po raz pierwszy, pozwalającym wykorzystać środki zgromadzone na RRSP na down payment.
Istnieje specjalny program, który pozwala wykorzystać pieniądze z RRSP na zakup domu. Maksymalna suma, którą możemy wyjąć na zakup pierwszego domu, to 25.000 dol. na osobę. Oznacza to, że jeśli dwie osoby kwalifikują się na to, by być zaliczone jako "first time buyers", to mogą wyjąć z RRSP aż 50.000 dol. (oczywiście jeśli mają taką sumę).
Wycofane pieniądze mogą być użyte nie tylko na down payment, ale również na koszty zamknięcia transakcji czy na pierwsze remonty domowe. Wycofane z planu RRSP pieniądze wpływają na Państwa konto i nikt nie sprawdza, jak zostały wykorzystane, jak długo zadeklarowane zostało to do Revenue Canada.
Z programu tego mogą skorzystać tylko kupujący nieruchomość po raz pierwszy czyli tzw. "first time home buyers". Kupujący po raz pierwszy musi być legalnym mieszkańcem Kanady. W chwili korzystania z tego programu kupujący nie mógł być posiadaczem nieruchomości w Kanadzie w ciągu ostatnich pięciu lat kalendarzowych. Jeśli jeden ze współmałżonków był właścicielem nieruchomości w ciągu ostatnich pięciu lat, nie będzie mógł on skorzystać z tego programu.
Obowiązują pewne warunki, jakie trzeba spełnić, by skorzystać z tego planu, tzn. by wycofać pieniądze z RRSP bez kary:
1. Potrzebny jest pisemny kontrakt na zakup nieruchomości – nowej lub używanej.
2. Kupowany dom musi być traktowany jako "principal residence", czyli dom, w którym będą Państwo mieszkali – może to być dom wolno stojący, bliźniak, townhouse, condo, freehold. Nie kwalifikują się na ten cel duplexy, triplexy itd.
3. Wycofywane z planu RRSP fundusze muszą być zdeponowane w systemie przez minimum 90 dni.
4. Pożyczone z RRSP środki muszą być spłacone w ciągu 15 lat, oznacza to, że co roku muszą wpłacić Państwo 1/15 pożyczonej sumy z powrotem na fundusz RRSP. Jeśli nie wpłacą Państwo tej sumy na plan, to w konkretnym roku 1/15 sumy zostanie doliczona do podatków jako zarobek.
Dlaczego wspominam o tym planie? Trwa okres RRSP. Wielu słuchaczy ma pieniądze przeznaczone na down payment przy zakupie domu, ale niewykorzystane limity na zakup RRSP. Jest to znakomita okazja, by szybko i łatwo pomnożyć Państwa pieniądze. Jeśli na przykład wpłacą Państwo 20.000 dol. na RRSP, wykorzystując zaległe limity, mogą się Państwo spodziewać ponad 5000 dol. zwrotu podatkowego, które to środki można na przykład przeznaczyć na "closing cost".
Jest jeszcze jeden ważny powód, dlaczego warto przypomnieć o tym programie, umożliwiającym wykorzystanie RRSP na down payment.
Jest bardzo ważne, by ci wszyscy, którzy kwalifikują się jako kupujący po raz pierwszy i myślą o zakupie, ale nie mają pieniędzy na down payment, skorzystali z tego sposobu, by mieć down payment.
Jak zapewne słuchacze pamiętają, jakiś czas temu istniała możliwość zakupu nieruchomości bez down payment. Obecnie wymagany jest minimalny 5-procentowy down payment przy zakupie. Skąd go wziąć, jeśli nie mamy oszczędności? Otóż z pomocą może przyjść właśnie plan, o którym dziś rozmawiamy.
Jak zawsze wspominałem, by móc skorzystać z pewnych benefitów finansowania, należy mieć dobry kredyt personalny. Jeśli go mamy, w okresie RRSP (zwykle do końca lutego), wiele banków jest gotowych pożyczyć swoim klientom pieniądze na zainwestowanie w plan RRSP. Jest to zwykle oferowane na bardzo korzystnych warunkach – czyli dość niskim oprocentowaniu oraz okres spłaty może być rozłożony w czasie. I ta właśnie sytuacja może być warta wykorzystania. Wystarczy wystąpić o pożyczkę na RRSP, zdeponować pożyczone środki na planie na minimum 90 dni. Po tym okresie możemy wyjąć pieniądze i wykorzystać je na down payment.
Jak wspomniałem, z planu RRSP możemy wyjąć do 25.000 dol. na osobę, czyli para może wyjąć do 50.000 dol. Taka suma na down payment jest wystarczająca w zdecydowanej liczbie przypadków.
By włożyć 25.000 dol. w RRSP, nie zawsze mamy tyle limitów za jeden rok, ale dla przypomnienia, niewykorzystane limity z poprzednich lat kumulują się i warto je wykorzystać.
Warto na marginesie wspomnieć, jakie jeszcze inne programy "pomocy" istnieją dla kupujących po raz pierwszy. Otóż wszyscy, którzy się kwalifikują, mogą otrzymać do 2000 dolarów redukcji w przypadku opłat związanych z Land Transfer Tax płaconym prowincji. A ci, co mieszkają w obrębie GTA, mają do 3725 dol. zwolnienia z miejskiego LTT.
A na zakończenie przypomnę, że wszyscy kupujący z Domator Team – mają szansę skorzystania z jeszcze jednego specjalnego i ekskluzywnego programu. Otóż wszyscy, którzy kupują nieruchomości przy pomocy Domator Team, nie tylko mają szansę wygrania Mercedesa B250, ale również otrzymują specjalny bonus do maksymalnej wysokości 1500 dol. na zakupy w znanym salonie meblowym "Smart Furnitures".
Od zaledwie kilku lat młodzi polscy obywatele mają możliwość przyjazdu do Kanady do pracy na program International Experience Canada. Program jest bardzo popularny wśród młodych polskich obywateli, z tym jedynie, że liczba miejsc jest ograniczona. W tym roku młodzi Polacy czekają na komunikat o otwarciu programu. W zeszłym roku informacje na ten temat były dość klarownie przedstawione na rządowych stronach Kanady, w tym roku szczegółowe informacje zostały zawieszone, choć obwieszczono, że program zostanie otwarty nie wcześniej niż w połowie tego miesiąca. Bardzo trudno dostać się z powodu limitu miejsc, choć wiele osób pozostaje na liście oczekujących i dostaje wizę w terminie późniejszym, nawet pod koniec roku. Program IEC, jak wcześniej pisaliśmy, daje szanse na pobyt stały w programie Canadian Experience Class lub w programie nominacji.
Kandydat musi przepracować określoną liczbę godzin w okresie rocznym, a wykonywany zawód nie może być niewykwalifikowany w tak zwanej kanadyjskiej kategorii zawodowej O A B. Prawo wymaga także, by kandydat zdał egzamin językowy na odpowiednim poziomie i w zależności od wykonywanego zawodu, najczęściej wymagany jest poziom 5 (średnio zaawansowany), jednak egzamin to nie tylko mówienie, należy znać na tym poziomie gramatykę, także pisownię. Wiele osób nawet nieźle radzi sobie z językiem mówionym, zdanie gramatyki czy napisanie wypracowania stwarza jednak już problem. Warto tematem egzaminu językowego zająć się zaraz po przylocie i jeśli wymagane jest, by trochę podszlifować język, wybrać odpowiedni kurs przygotowujący. Zaniedbanie nauki języka angielskiego, jeśli jest ona potrzebna, może być jedyną przyczyną niemożności załatwienia pobytu. Podanie pobytowe nie musi być złożone zaraz po roku.
Niestety, wielu młodych Polaków, przyjeżdżających na program IEC, nie wykorzystuje benefitu posiadania rocznej otwartej wizy pracy, a szkoda, i nie może starać się o pobyt po rocznym okresie pracy i pobycie w Kanadzie. Oczywiście nie zawsze dzieje się to z winy tych osób, czasami nie mogą od razu znaleźć odpowiedniego zatrudnienia, niekiedy nie mają jeszcze konkretnego zawodu i wykonują pracę pomocniczą, są zatrudnione w sprzedaży, przy sprzątaniu itp. Proszę pamiętać, że by mieć szansę pobytową w programie CEC (Canadian Experience Class), należy PRZEPRACOWAĆ W ZAWODZIE WYKWALIFIKOWANYM, NALEŻY TAKŻE SPEŁNIĆ WYMÓG ZATRUDNIENIA, NIE MOŻE TO BYĆ PRACA NA ZLECENIE (SUBCONTRACT). Wiele osób zaprzepaściło szanse na pobyt, ponieważ jedyne zatrudnienie, jakie w Kanadzie było możliwe do udowodnienia, to samozatrudnienie (self-employment).
W tym roku doszła następna przeszkoda. Kandydat chcący skorzystać z niektórych programów ekonomicznych, musi być wybrany jako atrakcyjny kandydat w systemie Express Entry. Artykuł ten nie opisuje wszystkich możliwości uzyskania pobytu stałego, podjęłam jedynie temat programu "klasy doświadczonych", gdyż był to jeden z najbardziej popularnych programów imigracyjnych w ostatnich latach.
Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY – SPONSORSTWEM RODZINNYM, POBYTEM STAŁYM, WIZĄ PRACY, STUDIÓW LUB INNĄ PROCEDURĄ, PROSIMY O KONTAKT.
TEL. 416 5152022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. www.emigracjakanada.net
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Siła mediów
Napisane przez Aleksander ŁośW krajach demokratycznych media tworzą czwartą władzę, obok ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Ukształtowało się w nich dziennikarstwo śledzące, patrzące na ręce i opisujące korupcję polityków czy biznesmenów.
Są jednak kraje, gdzie rola mediów jest marginalna, głównie przez dyktatorskie rządy, panującą anarchię, zastraszanie dziennikarzy. Ale bywa też tak, że nawet w krajach, gdzie istnieje pełna wolność mediów, ważny, z punktu widzenia indywidualnej osoby temat, nawet przy udziale mediów, nie znajduje posłuchu u władz.
Albania przez kilka wieków była pod okupacją muzułmańskiej dynastii otomańskiej. Z upływem czasu prawie cała ludność tego pierwotnie chrześcijańskiego regionu, najczęściej na skutek różnych form przymusu, przyjęła wiarę tureckich władców.
Zwolniono Cię z pracy i nie wiesz, czy dano właściwą odprawę - jak ocenić
Napisane przez Janusz PuźniakW piątek pod koniec dnia pracy około 4.30 po południu poproszono Cię do biura menedżera przedsiębiorstwa, w którym pracowałeś, i powiedziano, że był to Twój ostatni dzień pracy. Wręczono Ci krótkie pismo i powiedziano, że końcowy czek otrzymasz niebawem pocztą wraz z tzw. Record of Employment (ROE), czyli dokumentem przedstawiającym Twoje zarobki w ostatnich miesiącach i pozostałą należność za wypracowany urlop. Być może również otrzymałeś jeszcze jeden dokument, tzw. Release, którego treści nie rozumiałeś (i pomimo najlepszych chęci w dalszym ciągu nie rozumiesz) i powiedziano, że możesz go wziąć do domu i przestudiować, lecz podkreślono, że podpisanie go warunkuje otrzymanie przez Ciebie wyżej wspomnianego czeku. Dano Ci termin kilku dni na dostarczenie podpisanego dokumentu, lecz nie radzono dokonywać w nim żadnych zmian, gdyż jest to standardowy tekst niegroźny do podpisania.
Opuściłeś zakład pracy, często w eskorcie wyznaczonego do tego celu pracownika, aby uniknąć możliwości, że zabłądzisz, zmierzając do wyjścia. Ochłonąłeś i zacząłeś zastanawiać się, co dalej, włącznie z tym, czy to się zdarzyło, było zgodne z prawem, i czy po wielu latach pracy to jest wszystko, co Ci się należy.
Jak przygotować dom do sprzedaży (7/2015)
Napisane przez Maciek CzaplińskiZnane jest powiedzenie: pierwsze wrażenie jest najważniejsze! Większość kupujących podejmuje decyzję, czy lubi oglądany dom, czy nie, w ciągu pierwszych 5-10 minut po wejściu do niego. Jeśli od początku dom nie robi dobrego wrażenia, to natychmiast jest on wymazywany z pamięci i przestaje być obiektem zainteresowania. Jeśli na odwrót – dom wywoła dobre wrażenie – to zostaje długo na liście potencjalnych domów do kupna i wszystkie następne nieruchomości są z nim porównywane.
Każdy dom powinien być przygotowany do sprzedaży, z tym że oczywiście przygotowania będą w dużej mierze zależały od tego, co sprzedajemy i dlaczego. Jeśli ktoś sprzedaje mieszkanie w budynku apartamentowym lub zespole townhouse'ów – to nie ma wielkiego wpływu na ogólny wygląd zespołu. W tej sytuacji koncentracja będzie głównie na wnętrzu i bezpośredniej okolicy sprzedawanego unitu.
Jeśli ktoś sprzedaje dom jako "land value", czyli dom do zburzenia lub kapitalnego remontu – nie będzie inwestował w poprawę wnętrz, by podnieść jego wartość. Tu pomocne mogą być informacje na temat potencjalnej wartości lokalizacji – czyli co można wybudować i za ile się sprzedają "custom homes" w tej okolicy.
Natomiast jeśli ktoś sprzedaje dom wolno stojący czy połówkę i chce uzyskać najlepszą cenę, naprawdę powinien zadbać o to, by pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Niekoniecznie rzeczy, o których będziemy mówić, wymagają dużych inwestycji finansowych. Często czysty dom jest najlepszą odpowiedzią na sukces. Oczywiście inny element niezwykle istotny to aktywność rynku nieruchomości. Niestety dla kupujących – domy są bardzo poszukiwane i często jeśli cena jest właściwa, mają nawet kilku chętnych.
Zacznijmy po kolei. Pierwszy zauważalny element dla oglądających to – ogród i otoczenie domu. Skoszona trawa latem czy przycięte krzewy; uprzątnięty śnieg zimą, posprzątane liście jesienią dają pierwsze korzystne wrażenie.
Urządzenia gospodarcze oraz odpadki usunięte z widoku to są ważne kroki. Odwrotnie – zaniedbany dom z tonami śmieci wokół niego czy zaśmiecony garaż – nie wywołają miłego pierwszego wrażenia.
Frontowa elewacja jest ogromnie ważna. Powinna być w dobrym stanie technicznym. Wybite okna, oberwane rury spustowe, sypiąca się farba, stare odrapane drzwi garażowe – muszą być naprawione. Stary dach sugerujący konieczność wymiany – jest jednym z bardziej odstraszających elementów.
Oznaczenie domu oraz łatwość dostępu wieczorem jest następnym elementem. Numer domu powinien być widoczny, a wieczorem podświetlony; w Kanadzie domy na ogół są bardzo źle oznakowane – jest to ogólny problem. Poszukiwanie właściwego domu wieczorem często powoduje, że klienci rezygnują z jego oglądania. Dzwonek do drzwi powinien działać. Wieczorem dom, a szczególnie strefa wejściowa do domu, muszą być oświetlone.
Strefa wejściowa. Wszelka zbędna odzież oraz obuwie muszą być schowane. Warto przygotować specjalną matę na buty poszukiwaczy domów.
Podłoga powinna być czysta i niebudząca obrzydzenia kupujących – często chodząc po domach, zastanawiam się, czy naprawdę zdjąć buty – gdyż podłoga jest brudna – to robi bardzo złe wrażenie.
Dom powinien być właściwie oświetlony do pokazów – możliwie jak najwięcej światła, kupujący nie powinni tracić czasu na szukanie wyłączników.
Obficie oświetlony dom robi zawsze lepsze wrażenie. Jeśli w domu jest kominek – szczególnie zimą powinien być on włączony. Zimą – ciepły dom bardziej przyciąga niż zimny; latem odwrotnie – dom bez właściwej klimatyzacji – zniechęca do oglądania.
Muzyka potrafi wprowadzić miły nastrój do oglądania domu. Jeśli już jest, to musi być dyskretna i bardzo stonowana. Heavy rock – nie każdemu odpowiada! Zapach potrafi bardzo zniechęcać. Kilka kropli olejku waniliowego na podgrzany palnik kuchenki może uczynić cuda!
Kuchnia. Element najbardziej sprzedający dom – warto tu zainwestować. Musi być uprzątnięta i atrakcyjna. Brzydka, brudna kuchnia najszybciej zniechęca panie do zakupu domu.
Białe kuchnie są obecnie coraz mniej modne. Kuchnie w dziwnych kolorach też nie są zachęcające – na przykład drewno malowane na niebiesko czy zielono – zwykle źle się sprzedaje.
Łazienki, drugi najważniejszy statystycznie element domu. Warto inwestować w ich dobry wygląd.
Piwnica (basement) – dla większości klientów istotne rozróżnienie jest, czy jest to basement "wykończony", czy nie! Tak zwany wykończony basement z ogromną liczbą drobnych i często bez sensu podzielonych pomieszczeń – nie jest tym, czego większość klientów poszukuje. Kupujący wolą "open concept". Natomiast jak sprzedajemy dom z niewykończonym basementem – to warto zadbać, by był w nim porządek!
Kolory. Ciemne kolory, takie jak ciemna zieleń czy granat, zniechęcają do zakupu. Jasne kolory, szczególnie w ciepłych odcieniach, są bardzo pożądane. Dom pomalowany całkowicie na biało jest popularny w naszej kulturze, ale dla wielu innych kupujących nie jest kolorem – kojarzy się z podkładem pod malowanie. Dobry "paint job" jest często najlepszą inwestycją przy sprzedaży. Nowo pomalowany dom – daje wrażenie świeżości i to zachęca do akcji.
Podłogi. Najbardziej pożądane są ponownie podłogi z prawdziwego drewna. Podłogi z dębu, klonu lub wiśni są drogie, ale naprawdę zachęcają do zakupu. Natomiast coraz bardziej popularne podłogi z laminatu – szczególnie te tanie i wyglądające jak plastyk – są moim zdaniem stratą pieniędzy.
Większość klientów ich nie lubi i wolałaby dobry dywan niż zimny i śliski plastyk.
Umeblowanie – jest bardzo istotne. Zatłoczony meblami mały dom wydaje się jeszcze mniejszy, niż jest w rzeczywistości. Często radzimy naszym klientom, by jeśli jest to możliwe i potrzebne, wynająć na czas sprzedaży "storage" i wywieść nadmiar mebli i innych sprzętów, by wprowadzić więcej oddechu!