farolwebad1

A+ A A-
Inne działy

Inne działy

Kategorie potomne

Okładki

Okładki (362)

Na pierwszych stronach naszego tygodnika.  W poprzednich wydaniach Gońca.

Zobacz artykuły...
Poczta Gońca

Poczta Gońca (382)

Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.

Zobacz artykuły...

Przedstawiamy Państwu wspomnienia Zbigniewa Bieniawskiego z Wasaga Beach, polskiego lotnika, strzelca pokładowego z 300. Dywizjonu Bombowego, ofiarę wywózek sowieckich, potomka starożytnego polskiego rodu. 

bieniawskiPpor. Zbigniew Bieniawski jest absolwentem Szkoły Junaków w Barbarze i Quastinie. Został strzelcem pokładowym w 300. Dywizjonie Bombowym w Anglii. Pełnił służbę wojskową do 1948 r., kiedy to zostały rozwiązane Polskiego Siły Zbrojne na Zachodzie.

– Nazywam się Zbigniew Bieniawski, urodziłem się w miejscowości Bieniawa w Tarnopolskiem. Uczęszczałem do powszechnej szkoły do piątej klasy. W 1940 roku zostałem wywieziony do Rosji w głąb Komi, koło miasteczka zwanego Noszul.

– Razem z rodziną Pana wywieziono?

– Tak. Mama i dzieci, ojca zabrano osobno. Nic o nim nie wiedzieliśmy, dopiero po amnestii spotkaliśmy się w Uzbekistanie.

– A czym się zajmował Pana ojciec, co robiła Pana rodzina przed wojną?

– Myśmy mieli dużą farmę w Polsce.

– Majątek?

– Tak, majątek. To taka rodzinna farma była.

– Był dwór?

– Tak, dwór był. Rosjanie przyszli w nocy – każdy ma taką samą historię – trzeba było wszystko zostawić, ubierać się i wychodzić na sanki, potem do stacji kolejowej, może kilka kilometrów. Na wagony kolejowe, potem do Tarnopola, przesiadka do osobowego pociągu i prosto do Rosji.

I był spokój. Drugą część HHH Farm stanowi wielkie pole uprawne kukurydzy, które ciągnie się wzdłuż szosy do Acton, granicząc poprzez zrobioną przez Tymińskiego drogę z trzecią częścią farmy, czyli zwartą ścianą świerkowego lasu. Tymiński za niewielką opłatą wydzierżawia pole lokalnemu farmerowi, który co roku obsiewa je kukurydzą. Stary farmer wraz z synem uprawiają w ten sposób kukurydzę na kilkunastu dzierżawionych polach i poletkach w okolicy. Główną korzyścią tej dzierżawy dla farmy jest to, że przy okazji uprawy kukurydzy trzeba pole oczyszczać co roku z potężnych kamieni, które ta ziemia też co wiosnę rodzi. Pod kamieniami zalegającymi w ziemi, gromadzi się jesienią woda, która zimą zamarza i wysadza je na powierzchnię. I tak co roku trzeba je zbierać podnośnikiem i wywozić z pola.

Przed laty było to sławne na całe Acton, a nawet Mississaugę, pole truskawkowe, a jego farmę nazywano Strawberry Hills Farm. Tymiński sadził swoje truskawki odmianami dojrzewającymi kolejno przez cały sezon letni. Truskawkami pachniało aż pod Acton. Na truskawki przyjeżdżały samochodami całe rodziny z Acton, a także aż z Mississaugi.

piątek, 05 wrzesień 2014 15:07

Zobowiązania dzieci w stosunku do rodziców

Napisane przez

Curyk M 9264Zarówno prawodawcy, jak i media w Kanadzie dużo uwagi poświęcają zobowiązaniom rodziców w stosunku do swoich dzieci. Prawo dyktuje, że rodzice są zobowiązani do utrzymywania dzieci zgodnie ze swoim poziomem dochodów. Jeżeli rodzice nie mieszkają razem, to rodzic niemieszkający z dziećmi musi na nie łożyć proporcjonalnie do swoich zarobków. Wysokość płatności wyznaczają, z dużą dokładnością, odpowiednie tabele. Ponadto od rodziców oczekuje się, że finansować będą koszty edukacji dzieci, ich leczenia, o ile zajdzie taka potrzeba, i opieki nad nimi tak długo, jak jej potrzebują. 

Równie wiele uwagi poświęca się kwestii alimentacji byłych partnerów i współmałżonków. Mimo że kwestie prawne związane z alimentacją współmałżonków są nieco bardziej zagmatwane, ilość uwagi poświęcana temu zagadnieniu oraz istniejących decyzji sądowych na ten temat jest olbrzymia.

W odróżnieniu od powyższych problemów, zarówno media, jak i prawodawcy stosunkowo zdawkowo traktują kwestię zobowiązań prawnych dorosłych dzieci w stosunku do starzejących się rodziców.

piątek, 05 wrzesień 2014 15:05

Zobowiązania dzieci w stosunku do rodziców

Napisane przez

Curyk M 9264Zarówno prawodawcy, jak i media w Kanadzie dużo uwagi poświęcają zobowiązaniom rodziców w stosunku do swoich dzieci. Prawo dyktuje, że rodzice są zobowiązani do utrzymywania dzieci zgodnie ze swoim poziomem dochodów. Jeżeli rodzice nie mieszkają razem, to rodzic niemieszkający z dziećmi musi na nie łożyć proporcjonalnie do swoich zarobków. Wysokość płatności wyznaczają, z dużą dokładnością, odpowiednie tabele. Ponadto od rodziców oczekuje się, że finansować będą koszty edukacji dzieci, ich leczenia, o ile zajdzie taka potrzeba, i opieki nad nimi tak długo, jak jej potrzebują. 

Równie wiele uwagi poświęca się kwestii alimentacji byłych partnerów i współmałżonków. Mimo że kwestie prawne związane z alimentacją współmałżonków są nieco bardziej zagmatwane, ilość uwagi poświęcana temu zagadnieniu oraz istniejących decyzji sądowych na ten temat jest olbrzymia.

piątek, 05 wrzesień 2014 05:02

Na ryby by

Napisane przez

To, że Kanada jest rajem dla wędkarzy, nie trzeba udowadniać. Może w akwenach miejskich i w pobliżu dużych miast już trochę ryby zostały przetrzebione, ale nawet tam, kiedy łososie idą na tarło, wędkarze, stojąc w wodzie po kolana, łowią okazałe sztuki.

Metody łowienia są przeróżne: klasycznie na wędkę, ale już z różnoraką przynętą, ale dość specyficzną metodą jest łowienie przy pomocy długiego, wijącego się węża plastikowego, na którego końcu zaczepiona jest sztuczna przynęta. Jest to wyższa szkoła jazdy wędkowania, bardzo dynamiczna i wprawionym w tym dająca spore efekty.

Zapalonym wędkarzem był Roman, 30-letni Cygan z Polski, który jako nastolatek przyleciał z rodzicami do Kanady i uzyskał wraz z nimi tutaj prawo stałego pobytu. Jako motyw skorzystania przez nich z prawa azylanta było jakoby prześladowanie tej grupy etnicznej w Polsce. Rodzice Romana argumentowali również, że sami byli prześladowani, bo nigdy nie pracowali, co było, według nich, elementem tej dyskryminacji, a ich syn nie chodził do szkoły, bojąc się, jakoby, prześladowań. Bajki te, dobrze sklecone, spodobały się któremuś z pracowników imigracji, który przyznał tej rodzinie status stałych mieszkańców Kanady.

piątek, 05 wrzesień 2014 14:50

GMC Terrain - czyli tak wygląda Amerykanin

Napisane przez

Z internetem w kabinie

Kiedyś, kiedy na naszym torontońskim podwórku pojawiła się pierwsza codzienna internetowa rozgłośnia radiowa, wyraziłem skromnie opinię, że jest to inwestycja dalekiego rzutu – dopóki radio internetowe nie trafi pod strzechy naszych samochodów, dopóty skazane jest na syzyfowe prace.

Rozgłośnia wkrótce zawiesiła działalność, a tymczasem langsam aber sicher nadchodzi moto-internetowa rewolucja – coraz więcej samochodów wyposażanych jest w łatwy dostęp do szybkich sieci LTE i 4G, co przynajmniej w obrębie naszych metropolii (bo przecież na północy trzeba słuchać szumu drzew, a nie wygłupiać się z fejsbukiem), pozwala na swobodne korzystanie z netu, czyli podpięcie do sieci różnych swojskich urządzeń – tabletu, netbooka czy co tam nam się zamani.

Coraz więcej modeli ma fabrycznie zainstalowaną możliwość wytwarzania hot-spotu wi-fi – czyli nasz gadżet możemy połączyć szybką siecią wi-fi z samochodowym odbiornikiem LTE czy 4G, pozwala to na oglądanie filmów YouTube, no i oczywiście słuchanie radia via Internet. Zatem jadąc do pracy możemy sobie słuchać w aucie np. Radia Maryja czy jakiejkolwiek innej polskiej rozgłośni – no bo wszystkie nadają w sieci Internet. To jest nowa jakość – co tu dużo mówić.

I takie właśnie mecyje mamy do dyspozycji w wersji standardowej modelu rocznik 2015, GMC terrain – kompaktowego SUV-a, który od kilku lat jeździ po kanadyjskich drogach. Co prawda GM cierpi na wyjątkowo wysoką liczbę zbiorczych napraw gwarancyjnych, ale szczęśliwie nie są to jakieś straszne historie. W ubiegłym tygodniu odprowadziłem swego HHR-a do dilera na wymianę stacyjki i muszę powiedzieć, że doświadczenie było miłe – samochód zrobiono w kilka godzin, odwieziono mnie i przywieziono – naprawdę było bezboleśnie.

Jak zwykle, w modelach GMC możemy przebierać w licznych wersjach SLT-1, SLE-2, SLT-1, SLT-2 i denali. Ta ostatnia ma wszystkie wodotryski i reklamowana jest jako luksusowa. Już na poziomie SLE-2, czyli o jeden szczebel ponad podstawowym, mamy obciągniętą skórą kierownicę i elektrycznie ustawiany w 8 położeniach fotel kierowcy, także automatyczną kontrolę temperatury i szyny bagażnikowe na dachu. Od SLT-1 firma oferuje skórzane siedzenia, elektrycznie otwieraną tylną klapę, szyberdach i 18-calowe koła oraz zdalne uruchamianie silnika.

Oczywiście, modele z wyższej półki mają instalowane wszystkie współczesne gadżety bezpieczeństwa – jak ostrzeżenie przed zderzeniem czołowym czy wyjeżdżaniem z pasa ruchu. Jeśli jesteśmy wielkimi snobami – w końcu co to szkodzi – możemy sobie zaordynować do naszego terraina drewnianą kierownicę. Oczywiście za luksus trzeba płacić, przez co cena rośnie o kilka ładnych tysięcy w stosunku do wyjściowych dwudziestu ośmiu.

Co pod maską?

Dwa silniki do wyboru. Standardowy ma 182 KM i oszczędne cztery cylindry o łącznej pojemności 2,4 litra. Osoby z cięższą stopą powinny zastanowić się nad opcją w postaci 301-konnego sześciocylindrowego motoru o pojemności 3,6 litra. Oczywiście różnica w spalaniu jest zasadnicza. Obydwa silniki obejmuje darmowy program serwisowania przez dwa lata lub 40 tys. km.

W wersji podstawowej mamy 6-biegową automatyczną przekładnię, napędzającą przednie koła. Możemy jednak zamówić napęd na cztery koła, przy tak dużym aucie jest to rzecz, którą trudno uznać za zbyteczną – zwłaszcza zimą. Oczywiście – znów – napęd na cztery koła oznacza pogorszenie spalania.

Wspomniany serwis 4G LTE WiFi jest darmowy przez pierwsze trzy miesiące lub 3 gigabajty transferu danych. Tu, rada partyzancka, w każdym samochodzie możemy sobie uruchomić hot-spot wi-fi z dowolnego smartfonu – trzeba się jednak liczyć z ograniczeniami danego konta telefonii komórkowej, bo korzystanie z radia czy telewizji via telefoniczny hot-spot to transfer dość dużych pakietów danych. Na wszystko jest jednak rada...

W ramach systemu GMC IntelliLink montowanego w terrainach dostaniemy możliwość skorzystania z internetowego radia czy poradnika głosowego Siri Eyes Free.

Tak więc, do wyboru do koloru – terrain jest całkiem ciekawą alternatywą do popularnych SUV-ów z importu i warto wybrać się do salonu GM, by przynajmniej popatrzeć i pooglądać, a ewentualnie przejechać się na próbę, o czym zapewnia

Wasz Sobiesław.

piątek, 05 wrzesień 2014 14:48

Niezbity dowód na rekord

National Freshwater Fishing Hall of Fame w Hayward w Wisconsin uznaje za rekord świata muskie – szczupak amerykański – rybę złowioną przez Louie Spraya w 1949 r., rzekomo o wymiarach 63,5 cala i wadze 69 funtów 11 uncji. Wiarygodność tego rekordu została wielokrotnie zakwestionowana. International Game Fish Association również nie uznaje jednak tego rekordu. IGFA uznaje muskie Cala Johnsona, złowionego również w 1949 r., w Lac Court Oreilles w Minnesocie. Ten muskie długości 5 stóp i pół cala, obwód 33 cale, ważył 67 funtów i 8 uncji. 

Niewiarygodne, ale pomiędzy 1939 a 1949 rekord świata muskie zmienił ręce aż dziewięć razy. Sam Spray twierdził, że aż trzy z tych ryb były złowione przez niego. Są wędkarze, którzy tylko polują na muskie i zdarza się, że nigdy nie łowią ryby tego gatunku, która miałaby ponad 50 cali (127 cm). Dlatego też trzy rekordowe muskie Spraya porównuje się czasami jak do wygrania w loterii trzy razy.

Czyś zauważył, że nie latały ptaki i nie biegały imurany i szczury?

Wszystko się zatrzymało, wszystko słuchało w trwodze... Powietrze zlekka drgało i niosło z daleka pieśń dźwięczną a przenikającą do duszy człowieka, zwierza i ptaka. Niebo i ziemia przestały oddychać. Wiatr ustał nagle i słońce zatrzymało się w swym biegu. W takiej chwili zatrzymują się skradający się do stada wilk i ryś; przerywa swój szybki bieg stado wystraszonych "dżerom" (antylop); wypada nóż z rąk pastucha, zamierzającego zarżnąć barana lub wołu; świstaki nie ryją swych nor; krwiożerczy gronostaj nie napada na śpiącą salgę (kuropatwa); nie płyną na firmamencie zasłuchane księżyc i gwiazdy. Wszystko w zachwycie i trwodze modli się, oczekując wyroku. Tak było przed chwilą. W swojej dalekiej, skrytej pod ziemią świątyni "Władca Świata" modlił się i pytał Boga o losy wszystkich ludów ziemi...

Tak opowiadał mi stary Mongoł, prosty pastuch, przewodnik i myśliwy...

piątek, 05 wrzesień 2014 14:43

Property tax

Napisane przez

maciekczaplinskiWysokość podatków od nieruchomości, które płacimy w Ontario, bazuje na wartości rynkowej nieruchomości, którą posiadamy. W 1997 roku został wprowadzony w życie "fair assessment system", który stworzył podstawy do ujednoliconej wyceny wartości rynkowej nieruchomości. W tym celu powstała instytucja pod nazwą Municipal Property Assessment Corporation (MPAC), której specjalnie przeszkoleni pracownicy ustalają teoretyczną wartość rynkową każdej nieruchomości. Po angielsku nazywa się to "current value assessment". Termin ten określa, za jaką sumę dana nieruchomość mogłaby być sprzedana na wolnym rynku.

Dzięki nowym wycenom od podobnych nieruchomości w obrębie tego samego miasta pobierane są (w teorii) podobne podatki. Dlatego nowy sposób ustalania podatków nazywany jest "fair assessment system". By zapewnić aktualność systemu, wszystkie wyceny nieruchomości są obecnie uaktualniane corocznie. Jak wspomniałem, zajmuje się tym specjalna firma MPAC (Municipal Property Assessment Corporation). Od tej firmy właśnie otrzymujemy uaktualnianą wycenę rynkową raz w roku (current value assessment). Niestety, co roku jest ona coraz wyższa!

System ten ma również kilka możliwości:
• osobom o niskim dochodzie (emeryci i osoby niepełnosprawne) pozwala ubiegać się o obniżenie lub rozłożenie należnych podatków w czasie (niestety nie jest to takie proste);
• stworzono łatwiejszy proces odwołań w sprawie określania wartości nieruchomości,
• poszczególne miasta mają większy wpływ na ustalanie wysokości podatków płaconych przez właścicieli nieruchomości w zależności od ich lokalnego budżetu. Władze miejskie mogą obecnie wyznaczyć podatki, bazując na uaktualnionych wskaźnikach.

Warto wiedzieć, jak wyliczane są podatki w oparciu o "current value assessment". Otóż każdy region (na przykład Peel) opracowuje swój doroczny budżet na przewidywane wydatki związane z utrzymaniem służb miejskich i usług, takich jak: policja, straż pożarna, wywożenie śmieci, odśnieżanie dróg, szkolnictwo i wiele innych elementów. Suma wszystkich wydatków (budżet miejski) rozłożona jest następnie na wszystkie nieruchomości w obrębie miasta proporcjonalnie do ich aktualnej wyceny wartości (current value assessment).

Oprócz władz miejskich, również władze prowincyjne mają swój budżet (w tym przypadku głównie związany ze szkolnictwem), który również rozłożony jest proporcjonalnie na wszystkie nieruchomości w obrębie prowincji. Część podatku pobierana przez miasto i część pobierana przez prowincję składają się na całkowity podatek od nieruchomości.

Zrozumiałe jest, że im wyższy jest "current value assessment" danej nieruchomości, tym płacimy wyższy podatek. W obrębie każdego miasta są tereny, które szybciej poszły w górę niż inne. W tych okolicach wzrost podatków może być bardziej odczuwalny.

Czy moim zdaniem obecny system jest sprawiedliwy? Osobiście uważam, że nie!

• Podatek ten jest naliczany liniowo – czyli ktoś, kto mieszka w małym domu, ale ma na przykład pięcioro dzieci w szkole, płaci mały podatek. Ktoś, kto mieszka w drogim domu i może nawet nie mieć dzieci w wieku szkolnym, płaci zdecydowanie wyższy podatek – korzystając ze znacznie mniejszej ilości usług! Podatek ten powinien być paraboliczny. Co to oznacza – wszyscy powinni płacić podatek liniowy do na przykład 750.000 dol., ale powyżej tej sumy powinien on powoli spadać.
• Często urzędnicy MPAC w sposób niefrasobliwy zawyżają wartość nieruchomości – co oczywiście prowadzi do zawyżonych podatków. Urzędnik, który ma określić "market value", często nawet nie widzi wycenianego domu i dlatego ważne jest, by te wyceny kontrolować.
• Płacimy ten podatek z tak zwanych "after tax money". Czyli płacimy podatek z pieniędzy, od których już musieliśmy zapłacić podatki. Moim zdaniem, podatki od nieruchomości powinny być uwzględniane jako wydatek w naszych personalnych zeznaniach podatkowych. Wówczas przynajmniej miałoby to sens. Tak jest robione w USA.

Jak być może Państwo wiedzą – różne miasta mają różne "mill rate" – w rejonie Peel podatki są zbliżone do 1 proc. wartości rynkowej nieruchomości (dokładnie 0,98 proc.). Na przykład w rejonie Durham – "mill rate" jest znacznie wyższy i wynosi około 1,7 proc. Oznacza to, że w różnych miejscach Ontario za nieruchomość wycenioną na taką samą sumę podatki mogą być znacznie wyższe.

Często oglądając domy z klientami, widzę, jak porównują oni wydruki z MLS (Multiple Listing System), zwracając szczególną uwagą na aktualne podatki. Zdarza się często, że nieruchomości wystawione za podobną sumę mają bardzo różne podatki. Często jest to znaczna różnica. Załóżmy, że nieruchomość była wyceniona przez MPAC na 400.000 dol. – ale została sprzedana na przykład za 500.000 dol. W takiej sytuacji należy spodziewać się wzrostu podatków. Tak jak wspomniałem w pierwszej części – podatki bazują na "market value" – w związku z tym jak ktoś zapłaci za dom 500.000 dol., to MPAC będzie bazowało następną jego wycenę na tej wartości. Trudno będzie w takim przypadku odwoływać się i twierdzić, że dom jest wart tylko 400.000 dol., skoro zapłaciliśmy za niego 500.000 dol. Spotkałem się z takimi przypadkami wielokrotnie i jeśli podwyżka nie następuje natychmiast – to nastąpi w miarę szybko. Tak więc nie należy się za bardzo sugerować podatkiem pokazywanym na wydruku MLS – gdyż i tak zostanie on "skorygowany" przez miasto.

Jeszcze kilka uwag na zakończenie.

• Płacenie "property tax" jest niestety obowiązkowe i jeśli zaczynamy za nie zalegać, to po upływie trzech lat miasto ma prawo wystąpić o przejęcie nieruchomości i sprzedaż jej za zaległe podatki. To jest bolesne.
• Istnieje wiele firm, które pomagają w walczeniu i odwoływaniu się od wyceny nieruchomości przez MPAC. Nie zawsze jest to skuteczne, ale zawsze warto spróbować. Dobrą rzeczą jest to, że najczęściej takie firmy pobierają opłatę tylko wtedy, jeśli wygrają naszą sprawę, i jest to zwykle połowa zaoszczędzonych pieniędzy. Zawsze to coś.
Firma, z której usług czasem korzystam, jest prowadzona przez dwóch panów – Roberta Baranowskiego i Romana Andrzejewskiego, nosi nazwę After Tax. Mieści się ona w centrum Mississaugi, a telefon do niej to 905-273-4855.

W przepięknie słoneczny sierpniowy poranek wyruszył wypełniony autobus na kolejną wycieczkę-pielgrzymkę do francuskiej prowincji Quebec.Jest ona powtarzana od wielu lat na życzenie stałych uczestników i przypadkowych gości. Jest to połączenie pięknej wycieczki z podziwianiem fantastycznych krajobrazów prowincji Quebec, z pielgrzymką do świętych miejsc i zarazem pielgrzymką w głąb naszych dusz. 

Wycieczka, jak zwykle, odbyła się pod przewodnictwem pani prezes Haliny Drożdżal. Jest ona nie tylko wspaniałą organizatorką, ale jej serdeczność, talenty opiekuńcze i ten ujmujący uśmiech, który jej zawsze towarzyszy, czyni ją WSPANIAŁĄ! Dzięki Pani Prezes klimat każdej wycieczki, nie tylko tej, jest nie do zapomnienia. Modlitwy są przeplatane czytaniem poezji, wspólnym śpiewem, opowieściami o charytatywnej działalności "Koła Pań Nadzieja". Dlatego te wycieczki cieszą się taką popularnością, bo takiego klimatu nie ma nigdzie! Ciekawostki geograficzno-historyczne są przekazywane przez pilota naszych wycieczek, panią Alę Dragunowską, która jest "spichlerzem wiadomości" i czyni to w bardzo ciepły, przystępny sposób. I tyle się od niej uczymy! Nasz "Torontoński Słowik" – pani Tereska Klimuszko, upiększa nam czas nie tylko swym anielskim głosem, ale też swoimi zdolnościami kabaretowymi. Zawsze ma ona do pomocy parę etatowych błaznów wycieczkowych i uśmiechom, radościom i zabawom nie ma końca! WYJĄTKOWY I ZACZAROWANY AUTOBUS!

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.