farolwebad1

A+ A A-
Inne działy

Inne działy

Kategorie potomne

Okładki

Okładki (362)

Na pierwszych stronach naszego tygodnika.  W poprzednich wydaniach Gońca.

Zobacz artykuły...
Poczta Gońca

Poczta Gońca (382)

Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.

Zobacz artykuły...
piątek, 04 wrzesień 2015 21:23

"Jak z Moskwy do Madrytu"

Napisane przez

W ciągu ostatnich dwóch lat, bo mniej więcej tyle czasu upłynęło od publikacji mojego ostatniego tekstu, niejednokrotnie sięgałem po pióro (czytaj: zasiadałem do klawiatury), tylko po to by wkrótce porzucić myśl o napisaniu czegokolwiek. Zabawnym znajduję to, jak różne były tego przyczyny w zeszłym roku i jak różne są one dzisiaj.

Miniony rok spędziłem w odizolowanej od świata indiańskiej wiosce w północnym Ontario. Wierni czytelnicy "Gońca" z pewnością pamiętają moje opisy podróży do tego miejsca (z Toronto nie mniej niż trzema samolotami) i pobytu tam. Pomimo przymusowej izolacji od tak zwanej cywilizacji (co łączyło się też z przymusową prohibicją), parszywie niskiej pensji i przerażająco mroźnej i koszmarnie długiej zimy, miniony rok był jednym z najlepszych lat mojego życia.

piątek, 04 wrzesień 2015 14:47

CYCLONE - największa firma polonijna

Napisane przez

Zazwyczaj, gdy mówimy "firma polonijna", mamy na myśli jakiś mały zakład rodzinny, założony przez polskich imigrantów. No bo takich małych przedsiębiorstw jest tu większość. Dlatego przez chwilę zastanawiałem się, czy Cyclone Manufacturing to "firma polonijna"?

Ale przecież Cyclone w całości należy do rodziny polskich imigrantów, państwa Sochajów, która w niej również pracuje, a ponad połowa pracowników to polscy imigranci... Jedyny "problem" – skala!

Cyclone to przedsiębiorstwo o obrotach ponad 70 mln dol. rocznie, zatrudniające w czterech halach o łącznej powierzchni 26 tys. m kw. w Mississaudze i w Milton blisko 600 pracowników; jeden z wielkich kooperantów przemysłu lotniczego, produkujący części do prawie wszystkiego, czym latamy – samolotów Bombardiera, Embraera, Airbusa, Boeinga, jak również samolotów wojskowych Lockheed Martin.

piątek, 04 wrzesień 2015 14:41

Dobrowolny nakaz opuszczenia Kanady

Napisane przez

Izabela EmbaloPrzedłużając pobyt turystyczny, należy liczyć się z tym, że urząd imigracyjny ma prawo wydać decyzję negatywną. Jeśli podanie o przedłużenie wizy przygotuje się starannie z odpowiednią argumentacją, decyzja jest najczęściej pozytywna, choć są powody, jakie mogą na niej zaważyć.

Na przykład brak funduszy na pobyt lub brak gwarantora w Kanadzie, niekompletne podanie. Odmowną decyzję wizową można także otrzymać, jeśli nie załączy się kopii ważnego paszportu.

Decyzję negatywną można dostać w różnej postaci - albo listu, albo e-maila. Jeśli do decyzji dołączona jest kartka, jaką należy oddać na lotnisku, o nazwie Voluntary Departure Order, oznacza to, że rząd kanadyjski prosi o dobrowolny, nieprzymusowy wylot lub wyjazd z kraju.

Urząd wyznacza także datę opuszczenia Kanady. Jeśli turysta nie pojawi się na lotnisku i nie opuści Kanady, może zostać wezwany w późniejszym czasie na rozmowę z oficerem straży granicznej, który wydaje decyzje deportacyjne, ewentualnie wręcza zakupiony bilet lotniczy.

W przypadku otrzymania decyzji odmownej, można jeszcze zastosować prawną procedurę odnowienia wizy. Jednak należy pamiętać, by wysłać odpowiednią dokumentację w terminie do 90 dni od daty otrzymania listu lub przed datą wyznaczoną na opuszczenie terenu Kanady. To bardzo istotne, ponieważ straż graniczna wstrzymuje wówczas proces deportacyjny, widząc dokumentację złożenia podania o przywrócenie imigracyjnego statusu. I jeśli podanie to zostanie rozpatrzone pozytywnie, osoba taka podtrzymuje legalny status, może pozostać w Kanadzie, w dodatku ma prawo do ponownego złożenia podania imigracyjnego.

W sytuacji otrzymania odmowy przedłużenia wizy lub dobrowolnego nakazu opuszczenia Kanady warto skonsultować się z licencjonowanym specjalistą prawa. Proszę także pamiętać, że niestawienie się na wezwanie urzędu imigracyjnego lub straży granicznej może zakończyć się wystawieniem listu gończego i nakazem aresztowania.

Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny
TEL.
416-515-2022 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
www.emigracjakanada.net

NOWA DOGODNA LOKALIZACJA BIURA W MISSISSAUDZE!
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ PROSIMY O KONTAKT.

POSIADAMY 18 LAT DOŚWIADCZENIA. POMOGLIŚMY SETKOM POLSKICH IMIGRANTÓW OSIEDLIĆ SIĘ NA STAŁE W KANADZIE.

Wolność słowa nie dla wszystkich

Toronto W środę tuż po 11 przed kliniką Morgentalera w Hillsdale aresztowano Lindę Gibbons. Gibbons od 9 rano stała w ciszy i modliła się. Trzymała swój plakat z płaczącym dzieckiem i hasłem: "Dlaczego, mamo? Przecież mogę tyle dać". W tym czasie kilka kobiet weszło do kliniki.

Co ciekawe, Linda została aresztowana, pomimo tego że wprowadzona wokół przychodni aborcyjnej strefa "ochronna" dotyczyła w pierwotnym orzeczeniu sądowym jedynie pięciu konkretnych osób, a nie wszystkich, i została wprowadzona "doraźnie" w latach 90. Po raz pierwszy też przypadkiem Lindy, która w więzieniach przesiedziała łącznie za swe pokojowe protesty ponad 10 lat, zajęła się prasa głównego nurtu. Christie Blatchord poświęciła Lindzie obszerny tekst w "National Post".

Linda Gibbons liczyła się z zatrzymaniem, o czym pisała w liście do "Gońca" wysłanym dwa dni wcześniej wraz z kartką sporządzoną w USA na podstawie polskiego znaczka pocztowego. Linda Gibbons pozostała w areszcie i w najbliższy wtorek stanie przed sądem.

Ostatnio zmieniany czwartek, 10 wrzesień 2015 17:31

Spis treści numeru 36 (4-10 września 2015)

piątek, 28 sierpień 2015 16:35

Ludzie, którzy nie patrzą w oczy (Odc. 32)

Napisane przez

ludzie ktorzy nie patrza oklNastawił ekspres do kawy, otworzył puszkę z zupą grzybową i zrobił dużą kanapkę z salami i serem. Zanim zupa zagrzała się na kuchence, zdążył wypić ogromnego drinka. Sporo ponad setkę szkockiej wlał do pierwszej z brzegu szklanki do piwa, bez lodu i bez większej celebracji. Poczuł znajomy przyjemny dreszcz w okolicach miejsca, gdzie głowa została zamontowana na szyi. Po zjedzeniu obiadu zawahał się jeszcze raz, nalewając kawę do kubka. "Nie należy wykazywać słabości" – pomyślał – "to tylko niepotrzebnie przedłuży tę całą bzdurną sytuację." Zabrał butelkę wody i swojego starego winchestera. Po drodze do domku Dębowego twarz Karola zmieniła się w chłodną skałę bez emocji. Nogą otworzył drzwi i wszedł do środka. Darek leżał na łóżku, tak jak go zostawił kilka godzin wcześniej. Spięte nogi i rozkrzyżowane ręce musiały dokuczać drętwieniem. Postawił butelkę z wodą na stoliku przed łóżkiem, oparł karabin o ścianę i bez słowa usiadł na swoim poprzednim miejscu, naprzeciw leżącego. Derek uniósł głowę i popatrzył na swojego wczorajszego towarzysza pracy i zabawy przeistoczonego w dzisiejszego prześladowcę o zimnej filmowej twarzy mordercy. Derek zdążył już poznać zdolności aktorskie Karola, wiedział, co tamten potrafi i jak dobrze jest w stanie odegrać każdą rolę. Nie dawało to jednak przekonania o poziomie bezpieczeństwa. Tak jak przedtem siedział bez ruchu i patrzył.

Pojedynek milczenia trwał kilka długich minut i w końcowej rozgrywce Derek przegrał.

piątek, 28 sierpień 2015 13:32

Opowieści z aresztu deportacyjnego: Wdowi grosz

Napisane przez

O tym pojęciu pierwszy raz usłyszałem, kiedy mój szef, na mój wniosek, przyznał nagrodę dla podległego mi pracownika, tuż po jego śmierci. Oczywiście pieniądze miały trafić do wdowy po zmarłym. Podpisując decyzję, szef powiedział, "przekaż ten wdowi grosz żonie zmarłego". Później okazało się, o czym nie wiedzieliśmy, że zmarły pracownik od kilku lat był rozwiedziony, ale pieniędzy już nie wypadało cofnąć do kasy i trafiły do byłej żony zmarłego.

Ta historia przypomniała mi się, kiedy do aresztu imigracyjnego trafiła Luba, Żydówka z Gruzji, która miała przy sobie 25 000 dolarów. Trzymała setki i pięćdziesiątki w woreczku plastikowym, umieszczonym w dość pokaźnej damskiej torebce. Torebka prawie ocierała o ziemię, kiedy Luba trzymała ją w ręce. Bo była ona niskiego wzrostu i o zaokrąglonych kształtach. Wyglądała jak mała baryłeczka. Sprawiała wrażenie osoby sympatycznej, miłej, zagubionej. Ale pozory mylą.

Ostatnio zmieniany piątek, 28 sierpień 2015 16:35
piątek, 28 sierpień 2015 16:16

Wnuczek babci celiki - Scion tC

Napisane przez

Scion to marka, która wśród wielu 50-60-latków wywołuje wzruszenie ramion. Tymczasem jest to dziecko Toyoty powołane w celu odmłodzenia wizerunku. Toyota to samochód tak niezawodny, że aż przestaje się kojarzyć z jakimikolwiek ekscesami.

Scion ma być więc agresywny, dynamiczny, młodzieżowy; ma być cool. Toyota Motor Corporation w 2002 roku wykreowała markę scion głównie z myślą o rynku USA. W 2002 r. na salonie w Nowym Jorku ukazały się pierwsze prototypy bbX i ccX. W 2003 roku na salonie w Los Angeles zadebiutowały modele seryjne xA i xB, których sprzedaż ruszyła w czerwcu tego samego roku. Na salonie w Detroit 2004 r. swoją premiere miał właśnie model tC.

piątek, 28 sierpień 2015 16:13

Puchar zarządu PKZW 2015

Wyniki zawodów o puchar zarządu Polsko-Kanadyjskiego Związku Wędkarskiego, które odbyły się 23 sierpnia 2015 r. w Bayfront Park w Hamilton.

1. Krzysztof Arsiuta 3,14 kg, karp – 2,68 kg, sum – 0,46 kg
2. Waldemar Weselak 0,56 kg, sum – 0,44 kg, okoń - 0,08 kg, silver bass – 0,04 kg
3. Stanisław Zapała 0,52 kg, sum – 0,52 kg
4. Henryk Wywiał 0,32 kg, sum – 0,24 kg, okoń - 0,08 kg

Wyspa Mccan

Wiele miejsc i wysp na jeziorze Esnagami ma swoją historię.

W sierpniu 2013 r. ośrodek Esnagami Wilderness Lodge odwiedził Dan McCarthy. Przyjechał połowić na Esnagami wraz z synem Mitchem. Dan miał też inny ważny powód, aby odwiedzić to jezioro w północno-zachodnim Ontario.

Esnagami po raz pierwszy pokazał mu jego wuj Bob McCan, który był długoletnim klientem ośrodka i na wyprawy do Kanady zaczął przyjeżdżać jeszcze w latach 70. Wraz z kolegami docierał do jeziora O'Sullivan, skąd przeprawiał się na Esnagami. Bob McCan zaprzyjaźnił się ze starym Indianinem z plemienia Odżibuejów – Baptiste, który był przewodnikiem w Esnagami Lodge, kiedy w 1989 r. ośrodek kupił jego obecny właściciel, Eric Lund.

Bob pochodził z Karoliny Północnej. Był pilotem myśliwca w czasie II wojny światowej. Bob McCan zmarł w 2011 r.

W 2013 r. Dan McCarthy przywiózł na Esnagami prochy wuja Boba, aby rozsypać je na jednej z 200 wysp jeziora Esnagami. Ostatecznie prochy zostały rozrzucone wokół dwóch wysp w pobliżu Skały Wilka. Bob uwielbiał obserwować wilki. Tylko one widziały w oddali Dana i jego pożegnanie z wujem Bobem.

Eric zasugerował, aby jedną anonimową wyspę Esnagami nazwać właśnie wyspą Mccan.

piątek, 28 sierpień 2015 16:13

Oferty (35/2015)

Napisane przez

maciekczaplinskiW ten poniedziałek na jeden z moich listingów miałem aż siedem ofert. Oznacza to, że rynek jest ciągle bardzo aktywny pomimo złych informacji dotyczących rynku papierów wartościowych. Zresztą dziś, słuchając informacji giełdowych, okazuje się, że wszystko idzie ponownie w górę. Powstaje pytanie, czy chwilowe wahania rynku mają wpływ na aktywność rynku real estate?

Zacznę od tego, że mieszkania są podstawową koniecznością w naszym klimacie i szczególnie w niższej kategorii cenowej popyt na nie nie jest aż tak bardzo zależny od sytuacji na giełdzie. Szczególnie kiedy mamy takie niskie oprocentowanie oraz brak lepszych alternatyw inwestycyjnych niż domy. Jeśli dołożymy ciągle stabilną sytuację ekonomiczną i ogromny napływ imigrantów do GTA, to zdecydowanie nie ma powodów do obaw przy zakupie domów. Trzeba przyznać, że rynek nieruchomości w zakresie cenowym poniżej 500 tysięcy jest bardzo gorący i zdecydowanie ma mało do czynienia z giełdą. No może tyle, że przez lata inwestycja w real estate okazała się często dużo lepsza niż inwestycja w giełdę. Kto dziś pamięta świetność Nortell czy Blackberry? A domy podwoiły lub potroiły swoją wartość na przestrzeni 10 lat. To zabawne, bo pamiętam, jak zaczynałem w real estate 24 lata temu, za 500 tysięcy można było kupić ładny dom w Lorne Park! Dziś to często cena za townhouse.

Wszelkie prawa zastrzeżone @Goniec Inc.
Design © Newspaper Website Design Triton Pro. All rights reserved.