***
Wspomnienia i korespondencja posła Królestwa Węgier w Warszawie 1935–1939
Nakładem Instytutu Pamięci Narodowej ukazała się 424-stronicowa praca Andràsa Horyego „Martwa placówka. Wspomnienia i korespondencja posła Królestwa Węgier w Warszawie 1935–1939”.
Według wydawców, „dzięki wydaniu po polsku wspomnień Andrása Horyego pozyskujemy bardzo cenny obraz dziejów polskiej dyplomacji, polityki równowagi prowadzonej przez Józefa Becka i stosunków polsko-węgierskich w dobie międzywojennej”.
Zdaniem IPN, „nie ma wątpliwości, że prezentowane w niniejszym tomie wspomnienia węgierskiego posła z jego misji w Warszawie są pierwszą tak ważną pozycją węgierską na polu historii dyplomacji, wydaną po polsku. Obszerny wybór raportów Horyego dopełnia jej wartość”.
W opinii Instytutu Pamięci Narodowej, „Martwa placówka” „przynosi zwięzłą relację węgierskiego dyplomaty z jego misji w Warszawie w latach 1935–1939. Wspomnienia zostały spisane po II wojnie światowej i są podporządkowane opowieści o tym, jak doszło do jej wybuchu. Tragiczne dla Polski dni września 1939 r. opisuje dziennik Horyego, a więc zapiski codzienne – wkomponowane w relację pamiętnikarską – dla historyka dyplomacji nader cenne. Całość dopełnia wybór raportów posła, kierowanych do budapeszteńskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych”.
Jak informuje IPN, „András Hory po siedmiu latach kierowania węgierskim poselstwem w Rzymie został odwołany do Budapesztu na stanowisko stałego zastępcy ministra spraw zagranicznych, czyli został secrétaire général, tzn. głową całego aparatu administracyjnego ministerstwa. Z politycznych raportów niemieckiego poselstwa do Berlina wynika, że András Hory cieszył się wielkim uznaniem władz włoskich i całego korpusu dyplomatycznego w Rzymie. „Pielęgnowanie stosunków włosko-węgierskich było w najlepszych rękach dyplomaty mądrego, doświadczonego, znającego świat i potrafiącego obchodzić się z ludźmi. A zacieśnienie tych stosunków jest głównie jego dziełem”. Jednak jego błyskotliwa kariera w Budapeszcie dość szybko zakończyła się niepowodzeniem. Pod koniec marca 1935 r. został wyznaczony do kierowania poselstwem w Warszawie. Sam wspomina, że stał się ofiarą brzydkich intryg, ale bardzo prawdopodobna jest inna przyczyna – musiał wyjechać do Warszawy, bo dążył do zajęcia stanowiska ministra spraw zagranicznych Kálmána Kányi. Niezależnie od powodów przeniesienia jedno jest pewne – wiele istotnych spraw András Hory widział inaczej niż jego przełożony, a antagonizmy między nimi pogłębiała także odmienna orientacja polityczna. Były to sprzeczności, które nie tylko obecnie, ale długo jeszcze będą charakterystyczne dla polityki węgierskiej”.
Jak przypomina wydawca, „András Hory w swoich wspomnieniach przytacza słowa, których użył Kálmán Kánya, wysyłając go z misją do Polski: »Drogi mój Andrzeju, znajdziesz się teraz na placówce, gdzie nic nie możesz osiągnąć. Warszawa z punktu widzenia węgierskiej polityki zagranicznej jest martwą placówką. Tam przynajmniej będziesz mógł przemyśleć słuszność swoich poglądów w sprawie polityki zagranicznej«”.
Zdaniem IPN, podczas lektury „tekstów Andrása Horyego – czy to sprawnie napisanych raportów politycznych, czy też listów prywatnych i wspomnień wzbogaconych osobistymi szczegółami, zwłaszcza w części określonej jako dziennik (z opisami wstrząsających historii), to zwracamy uwagę nie tylko na potoczysty język, lecz także na świadome i efektowne podkreślanie i konfrontowanie wydarzeń. Jeśli w słowach pożegnania autor zaznacza wyrażenie »martwa placówka«, to możemy być pewni, że w dalszej narracji jeszcze je wykorzysta”.
Jak informuje IPN, „kilka dni po złożeniu listów uwierzytelniających prezydentowi Ignacemu Mościckiemu przy okazji pierwszej ważnej rozmowy z polskim ministrem spraw zagranicznych Józefem Beckiem Hory powiedział: »Czuję, że pan minister i ja jesteśmy przeznaczeni do obudzenia tej śpiącej przyjaźni i ujmiemy ją w realne ramy polityczne«. Wiosną 1935 r. ani misja posła węgierskiego w Warszawie nie była martwym stanowiskiem, ani nie trzeba było ożywiać przyjaźni węgiersko-polskiej – nadal była żywą, a nie śpiącą przyjaźnią”.
Według wydawcy książki, jej największą zaletą „jest zestawienie postawy aktywnego dyplomaty, wysyłającego raporty do kraju, z piszącym wspomnienia byłym dyplomatą. Nie dlatego, że między tymi dwoma podejściami istnieje wiele sprzeczności. Chociaż występuje między nimi wiele różnic, to w wielu wypadkach się wspierają i uzupełniają, dając różne odcienie narracji”.
***
Poznaj Polskę, podążając szlakami wędrówek świętego Jana Pawła II
Święty Jan Paweł II w swoim nauczaniu wielokrotnie odwoływał się do polskiej kultury i historii. Papież Polak był też znany ze swej miłości do polskiej przyrody. Kiedy w naszych sercach dalej rozbrzmiewa echo słów Ojca Świętego, warto podążyć przez naszą ojczyznę jego śladem. Na pewno pomoże w tym album „Polska. Na szlakach św. Jana Pawła II” wydany staraniem wydawnictwa Jedność.
Jak deklarują autorzy publikacji, album powstał z chęci „odkrywania szlaków, które przemierzał Karol Wojtyła (...) z myślą o tych, którzy chcieliby spojrzeć na Polskę przez pryzmat ścieżek, jakimi podążał Święty, będąc jeszcze chłopcem, a później klerykiem, księdzem, biskupem i w końcu kardynałem”.
Z publikacji czytelnicy poznają: Wadowice, Kraków, Tatry, Bieszczady, Beskidy, Pieniny, Gorce, Sudety, Małopolskę, Dolny Śląsk, Mazury, Suwalszczyznę, Bory Tucholskie, Pojezierze Drawskie.
Jak informuje wydawca, „autorzy pracy Mirek i Magda Osip-Pokrywka tworzą zespół dziennikarsko-fotograficzny. Podróżują po świecie i publikują materiały o ciekawych miejscach, krajach i kulturach w magazynach podróżniczych, pismach popularnonaukowych i periodykach krajoznawczych. Są autorami kilku przewodników turystycznych po krajach europejskich, a także leksykonów zabytków architektury kresowej”.
Publikacja zawiera wiele wyjątkowych zdjęć ukazujących piękno miejsc, z którymi związany był Papież Polak. Szczegółowo przedstawia dwadzieścia jeden szlaków, które miały szczególne znaczenie dla Jana Pawła II. Ukazane w publikacji trasy zostały dobrane z uwzględnieniem różnorodności geograficznej i co za tym idzie, krajobrazowej, a także aktywności, jakiej wymagają, każda jest opatrzona poglądową mapką.
Na łamach portalu historycznego Histmag.org Wojciech Sobański zwrócił uwagę, że „Każdy z dwudziestu jeden rozdziałów poprzedzony jest krótkim wstępem. Autorzy podają nam najważniejsze informacje o konkretnym miejscu. Z jednej strony podpowiadają, na co powinniśmy zwrócić uwagę, z drugiej zaś wskazują, które miejsca były szczególnie bliskie sercu Karola Wojtyły. Na niewielkich mapkach przedstawione zostały trasy, którymi wędrował. Właściwą treść każdego rozdziału stanowią przepiękne zdjęcia”.
***
Kształt wody – Kino rozrywkowe jako doskonała forma propagandy
Wyświetlany w kinach film „Kształt wody” to nie tylko doskonałe kino rozrywkowe, ale także przykład tego, jak się powinno robić propagandę z politycznym przesłaniem. Przykład tego jak lewica wykorzystuje rozrywkę do promowania pożądanych przed siebie postaw, wzór dla prawicy, jak powinna wykorzystywać do swojej propagandy popkulturę.
Reżyserem filmu jest Guillermo del Toro. W rolach głównych wystąpili: Sally Hawkins, Michael Shannon, Richard Jenkins, Doug Jones, Michael Stuhlbarg, Octavia Spencer. Film można obejrzeć w kinach w całej Polsce. Obraz ma już 13 nominacji do Oscara, 7 nominacji do Złotych Globów, 12 nominacjami do nagród Brytyjskiej Akademii Filmowej (BAFTA) oraz nagrodę Złotego Lwa na festiwalu w Wenecji 2017.
Akcja filmu rozgrywa się w USA z 1962 roku. Bohaterka Elisa jest niemą i niezbyt atrakcyjną kobietą. Elisa pracuje jako sprzątaczka w tajnym ośrodku badawczym armii amerykańskiej (ośrodek nosi nazwę T4 jak nazistowski program eugeniki, w ramach którego późniejsze kadry Auschwitz eksterminowały osoby chore psychicznie i niepełnosprawne – co ma podkreślać, że amerykański imperializm kontynuuje tradycje nazizmu). W ośrodku tym przetrzymywana jest humanoidalna istota z Amazonki, której kobieta postanawia pomóc (co zaś odwołuje się do klimatów antykolonialnych i krytyki amerykańskiego imperializmu).
Propagandowe przesłanie filmu polega na tym, że pozytywnymi bohaterami są: kaleka kobieta, pomagająca jej koleżanka Afroamerykanka, sąsiad homoseksualista, naukowiec dobry komunista (szpieg Rosji sowieckiej, który nie pozwala skrzywdzić potwora ani amerykańskim militarystom, ani swoim sowieckim przełożonym). Negatywnymi bohaterami filmu są biali Amerykanie (prymitywy, sadyści, zboczeńcy, militaryści, deklarujący swoje chrześcijaństwo). To, że kino rozrywkowe z przesłaniem propagandowym daje lepsze efekty niż nudna poważna propaganda, głosili już niemieccy narodowi socjaliści, którzy produkowali wiele filmów rozrywkowych, w których negatywnymi postaciami byli Żydzi. Swoje sympatie lewicowe reżyser manifestował już wcześniej w filmie „Labirynt fauna”.
„Kształt wody” to klasyczna fantastyka z happy endem, cytująca wiele klasycznych produkcji dla amerykańskiej popkultury i odwołująca się do nich, ukazująca początek lat 60. (wspomniany przez Amerykanów z wielkim sentymentem). Film ogląda się z ogromną przyjemnością, akcja jest dynamiczna i wciągająca, główni bohaterowie wzbudzają ogromną sympatię, atmosfera przełomu lat 50. i 60. jest oddana z ogromnym pietyzmem (w tym ekspansja telewizji, pojawienie się fast foodów). Film warto zobaczyć, choć jest to dzieło z przesłaniem propagandowym (nazistowska i sowiecka propaganda wielokrotnie ma wielki poziom artystyczny, by wymienić tylko Siergieja Eisensteina czy Leni Riefenstahl). Zobaczyć, by wiedzieć, jak powinno się robić propagandę i jak w doskonałych warsztatowo obrazach umiejętnie zawiera się szkodliwą propagandę.
Jan Bodakowski