http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/7934-dowiedzie%c4%87-si%c4%99-czego%c5%9b-ciekawego#sigProId8a72ef811e
Mijają lata i zmieniają się potrzeby i cele organizacji polonijnych w Kanadzie. Myślę, że tak niepostrzeżenie wiele organizacji za motto swojej działalności powinno przyjąć takie słowa: „Spotkać miłych ludzi i czegoś nowego i ciekawego się dowiedzieć”.
W takim kierunku idzie jakoś tak samoistnie wiele organizacji polonijnych. Być może członkowie Stowarzyszenia Inżynierów Polskich idą w tym kierunku również.
9 stycznia odbyło się kolejne spotkanie SIP Oddziału Mississauga. Dzięki gościnności pana Andrzeja Sochaja odbyło się ono w jego zakładzie Cyclone MFG Inc. Tym razem pan Michał Kiełb był duszą i głównym mówcą spotkania.
Michał Kiełb, z powołania myśliwy i gawędziarz, ale również myśliwy polujący z aparatem, z pasją opowiadał ciekawostki myśliwskie i ciekawostki o różnych zwierzakach żyjących w Ontario.
Na tym spotkaniu opowiadał o swoich polowaniach na zwierzęta za pomocą aparatów fotograficznych i całej przemyślnej konstrukcji wabików, które miały przyciągnąć zwierzęta pod te aparaty fotograficzne. Przy czym nie było prosto zamocować aparat tylko do jakiegoś drzewa. Chodziło o to, by dany zwierzak tak podszedł, by czujnik ruchu w aparacie zareagował i żeby aparat zrobił zdjęcie. Od strony technologicznej trzeba było również rozwiązać problem zasilania, gdyż ze względu na niskie temperatury baterie szybko się rozładowują. Tu przyszedł z pomocą kolega Hieronim Teresiński, który pomógł rozwiązać technicznie problem zasilania aparatów.
Koledze Kiełbowi udało się sfotografować między innymi okaz czarnego niedźwiedzia, który miał tak na oko z 300 kilogramów wagi. Sfotografował wiele łosi, w tym i łosia z wydłubanym okiem. Kolega Kiełb wyjaśnił, że temu łosiowi oko wydłubał najprawdopodobniej czarny niedźwiedź. Zdumionym słuchaczom kolega Kiełb wytłumaczył, że czarne niedźwiedzie nie boją się atakować nawet dużych okazów łosi.
{gallery}niemczyk0317{gallery}
Koledze Kiełbowi udało się również zwabić i sfotografować wilki. Ale wydarzeniem w trakcie polowań z aparatem było złowienie rosomaka. Rosomaka jest bardzo trudno zobaczyć, gdyż na jednego rosomaka przypada około 400 kilometrów kwadratowych powierzchni lasów. Rosomak jest niezwykle trudny do zobaczenia, nie mówiąc o zrobieniu mu zdjęcia.
Kolega Kiełb wytłumaczył również, że na robienie zdjęć zwierzętom w Kanadzie trzeba mieć licencję. Taka licencja niedużo kosztuje. 9 lat temu kolega Kiełb zapłacił za nią 60 dolarów. Co 10 lat trzeba taką licencję odnawiać. Zwierzęta w Kanadzie uważane są przez rząd kanadyjski za dobro narodowe i za robienie zdjęć dobru narodowemu w Kanadzie trzeba po prostu płacić.
Kolega Kiełb zorganizował prelekcję jako próbę pewnego szerszego swojego przedsięwzięcia. Zamierza on chodzić po szkołach i opowiadać młodym uczniom o swoich doświadczeniach i przygodach ze zwierzętami. No więc byliśmy tutaj na tym spotkaniu „widzami doświadczalnymi”. Ale warto było! To dobry pomysł, żeby dzieci w takim dużym mieście jak Toronto wprowadzić w świat przyrody kanadyjskiej!
Janusz Niemczyk