Zakończenie koncertu. Stoję i patrzę, co się wokół mnie dzieje... pięć utworów na bis. Pięć razy ludzie wstali i bili brawa na stojąco. Ludzie wstają i klaszczą, i krzyczą, i są podnieceni! Podczas jednego z bisów, w czasie którego wykonywany był szczególnie udany utwór pod tytułem „Po to Bóg stworzył z prochu człowieka”, publiczność spontanicznie wyciągnęła telefony komórkowe i zaczęła nimi machać w stronę chóru, a chór z kolei odpowiedział tym samym i chórzyści też wyciągnęli komórki i świecili nimi w kierunku sali. światła w sali koncertowej były zgaszone, co dodawało uroku tej spontanicznie stworzonej choreografii.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/7555-%e2%80%9ez-powodu-mojego-imienia%e2%80%9d-koncert-w-living-art-centre-w-mississaudze#sigProId0645832df2
Oglądam się za siebie i chcę zobaczyć, jak reaguje obsługa sali koncertowej. Robię to, żeby zobaczyć, czy widzącej przecież dziesiątki koncertów obsłudze też udzielił się zachwyt na tym koncercie. Oni, obsługa sali, przecież powinni oglądać to, co się dzieje na sali, bardziej na chłodno, z większym sceptycyzmem. Ale i oni też śmieją się i są zadowoleni. A przecież ci ostatni to Kanadyjczycy. Nie rozumieją pieśni śpiewanych w obcym dla nich języku. No, ich reakcja to jest jakiś sprawdzian tego, co oglądam na scenie, i sprawdzian reakcji publiczności. A więc koncert trafił w uczucia ludzi! Wszystkich ludzi na sali! Później, po koncercie, pytam się znajomej, która była na wcześniejszym występie, czy taki był też odbiór tego koncertu, który odbył się parę godzin wcześniej. Tak, tak, ludzie też bisowali, a później pchali się do stolika, gdzie Piotr Rubik z towarzyszącymi mu artystami rozdawali autografy.
Z kolei kolega, który rozmawiał z muzykami, którzy przyjechali do Mississaugi z Ziem Odzyskanych, z Jeleniej Góry, usłyszał, że w Mississaudze jest bardziej wyrobiona publiczność niż w Chicago i że tu lepiej ten koncert został przyjęty. Ciekawe, bo Chicago to znacznie większe skupisko Polaków.
Myślę, że duża część sukcesu tego koncertu w Mississaudze została uzyskana dzięki pracy połączonych chórów. To znaczy były tu dwa chóry. Jeden „Chór Wrocławski”, liczący 12 śpiewaków przywiezionych z Polski przez Piotra Rubika, i drugi chór, nasz tutejszy, to „Novi Singers” pod dyrekcją Macieja Jaśkiewicza. Na tym koncercie „Novi Singers” wystąpili w składzie liczącym 63 śpiewaków. Razem więc 75 śpiewaków towarzyszyło zespołowi Orkiestry Filharmonii Dolnośląskiej z Jeleniej Góry i pięciu wokalistom.
Tak się złożyło, że wszystkie wykonane utwory były wybitnie napisane z myślą o tym, by były wykonywane przy akompaniamencie większego chóru. I chórzyści wykonali swoje zadanie na piątkę! Z tego co wiem, to Piotr Rubik i towarzyszący mu muzycy oraz członkowie „Chóru Wrocławskiego” przyjechali z Nowego Jorku do Mississaugi w niedzielę rano i prosto udali się na wspólne z chórem „Novi Singers” próby. Więc czasu na zgranie się nie było dużo. A chórzyści i muzycy mieli do przećwiczenia 19 utworów. No więc w tym koncercie pokazano wysokiej klasy profesjonalizm. Myślę, że to jeden z lepszych koncertów chóru „Novi Singers”.
Jeśli chodzi o myśl koncertu, to tutaj było jakby za dużo pomysłów do przekazania. Tytuł koncertu był: „Z powodu mojego imienia. Oratorium prześladowanych za wiarę”. Mamy już w tytule dwie myśli. Do tego doszło libretto, które powstało w oparciu o przemówienia i kazania błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. A więc następny element przesłania koncertu. Myślę, że w układanie tytułu koncertu wdarł się pewien barokowy eklektyzm. Według mnie, wystarczyło po prostu powiedzieć: „Oratorium do kazań Jerzego Popiełuszki”. Taki tytuł by wystarczył. Tak się bowiem złożyło, że z okresu Solidarności i później, z okresu stanu wojennego i po stanie wojennym, to, co się ostało w pamięci ludzkiej, co zostało bez skazy, to właśnie postawa księży, w tym i takich księży, jak ksiądz Popiełuszko, i w ogóle mądra postawa Kościoła w Polsce. W konfrontacji z wieloma działaczami Solidarności, z którymi mamy i mieliśmy do czynienia już po upadku komunizmu, polscy księża w Polsce i ci poza Polską wypadają dużo, dużo lepiej. Tytuł koncertu powinien więc być krótszy. Resztę niech ludzie sobie dopowiedzą sami na podstawie usłyszanych utworów.
Kiedyś do Kanady przyjeżdżały z Polski zespoły folklorystyczne i dawały koncerty, reprezentując polski folklor. Polska muzyka klasyczna nie próbowała uzupełniać, czy też konkurować z muzyką klasyczną i muzykami klasycznymi w Kanadzie. Dziś przyjeżdżają z Polski muzycy klasyczni i dają koncerty, które są artystycznym wydarzeniem. Te koncerty wzbogacają Kanadę w kategorii najtrudniejszej, w kategorii muzyki klasycznej. Można tu dodać odważne posunięcie w postaci umieszczenia w programie koncertu występu 13-letniej wokalistki Olivii Wieczorek. Co prawda śpiewała ona w towarzystwie doświadczonych śpiewaków, ale element ryzyka związany z bardzo młodym wiekiem zawsze istnieje.
Możemy być z Piotra Rubika, wokalistów, muzyków i członków chóru dumni. Możemy, my osoby polskiego pochodzenia mieszkający w Kanadzie być z siebie dumni, bo wnosimy tu ze sobą do tego kraju nowe, wyższe wartości.
I niech żałują ci, co na koncercie nie byli.