Formalnie Gimnazjum Wołyńskie powstało w roku 1805, głównie dzięki staraniom księcia Adama Czartoryskiego i innych. Założyciele mieli zamiar utworzyć tu wyższą uczelnię, która byłaby dla Wołynia tym samym co Uniwersytet Wileński czy Uniwersytet w Kijowie dla swoich regionów. Wymagało to nie tylko zgody władz carskich, ale i wielu wysiłków w zdobyciu funduszy na założenie szkoły. Książę Adam Czartoryski mógł dostać skromne dotacje rządowe, ponieważ w tym czasie był kuratorem Litwy i Rusi. Zdobycie innych funduszy było zasługą Tadeusza Czackiego i wielu okolicznych ziemian. Hrabia Tadeusz Czacki był wizytatorem Guberni Wołyńskiej, Podolskiej i Kijowskiej, a mimo to napotykał wiele trudności przy organizacji szkoły. Programy przygotował ks. Hugo Kołłątaj. Zatrudniono wielu wybitnych nauczycieli z Wilna i z Krakowa, którzy przywieźli wiele cennych zbiorów naukowych. Wykładali tam między innymi Joachim Lelewel, Antoni Malczewski, dr Karol Kaczkowski – wybitny lekarz, później naczelny lekarz wojsk w okresie Powstania Listopadowego. Prawo rzymskie i litewskie wykładał nie kto inny tylko Aleksander Mickiewicz – brat słynnego Adama.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/6831-liceum-krzemienieckie#sigProIdbb1c962e0e
Gimnazjum Wołyńskie obejmowało wiele placówek szkoleniowych, bo oprócz głównego gimnazjum było w Krzemieńcu i w okolicach wiele szkół zawodowych. W głównym gimnazjum wykładano szereg przedmiotów nieznanych w szkołach średnich, jak prawo, ekonomia, statystyka, matematyka wyższa, logika oraz pięć języków obcych. W zespole szkół zawodowych była Szkoła Ogrodnicza, dwuletnie Kursy Geometrów, Kursy Mechaników, Kursy Chirurgów, Kursy Weterynarzy, Kursy Anatomii i Położnictwa, a nawet jak na te czasy niezwykła dla młodych kobiet Szkoła Guwernantek. Zarząd szkoły kładł duży nacisk na kształcenie kobiet. Było to praktyczne szkolenie na potrzeby kraju
Przy gimnazjum powstała wspaniała biblioteka, której trzon stanowiły zbiory Augusta Poniatowskiego, jak również obserwatorium astronomiczne, galeria obrazów, zbiory numizmatyczne i jeden z największych ogrodów botanicznych.
Miasto i gimnazjum tworzyło jedną całość, mieszkańcy i właściciele prywatnych kwater byli bardzo związani z życiem szkoły. Kultura w Krzemieńcu rozwijała się bardzo intensywnie. Organizowano szereg odczytów naukowych i powstało Towarzystwo Muzyczne, które zapraszało na występy znakomitych artystów.
Szkoła rozrastała się do tego stopnia, że w chwili założenia miała 280 uczniów, a w roku 1812 już 700. Liceum przyjmowało uczniów wszystkich narodowości, również Ukraińców i Żydów. Wszyscy byli traktowani jednakowo, jednak wykłady odbywały się tylko w języku polskim. Zakładano, że uczniowie pochodzący z niższych klas obejmą w przyszłości służbę publiczną. Dlatego trzeba było im dać nie tylko wykształcenie, ale i ogładę towarzyską. Dla tych, którzy byli kształceni bezpłatnie były specjalne tzw. konwikty, w których poziom nauczania był równie wysoki. Sława Liceum szła na inne miasta i zabory, które zaczęły zdawać sobie sprawę z konieczności kształcenia młodzieży w języku polskim w tak trudnych warunkach. Tak wykształcone pokolenie miało być elitą w odrodzonej Polsce. Takie podejście hrabiego Tadeusza Czackiego i ks. Adama Czartoryskiego spotykało się ze złośliwościami i krytyką zarówno ze strony członków ich klasy, jak i ze strony pisarzy rosyjskich.
W roku 1818 Gimnazjum Wołyńskie podniesiono do rangi liceum, czyli praktycznie do rangi szkoły wyższej. W roku 1832, po upadku Powstania Listopadowego, zlikwidowano to świetnie prosperujące Liceum Krzemienieckie. Kadrę profesorską zaangażowano do pracy na Uniwersytecie Kijowskim im. św. Włodzimierza. Wywieziono tam również słynną bibliotekę Liceum składającą się wtedy z ok. 25 tysięcy tomów, prywatne biblioteki, gabinet fizyczny, mineralogiczny i zoologiczny oraz wiele cennych zbiorów. Nie można było wywieźć słynnego ogrodu botanicznego, który dzisiaj wygląda marnie. Z miasta odeszli nie tylko uczniowie i profesorowie, ale również magnateria i szlachta, a domy sprzedawano po bardzo niskich cenach.
Po latach ponad stuletniej niewoli i przywróceniu niepodległości już 27 maja 1920 ukazał się rozkaz 162. Naczelnego Wodza Wojsk Polskich Józefa Piłsudskiego o ponownym powołaniu do życia Liceum Krzemienieckiego:
„Odrodzona Rzeczpospolita Polska szuka dróg własnych, by wychować pokolenie dzielnych obywateli, którzy by Jej wielkość i chwałę szerzyć i utrwalić zdołali. Chcąc te drogi odnaleźć, musi sięgnąć do tradycji wielkich przodków i oprzeć się na powołanych przez nich instytucjach wychowawczych, które ongiś, po politycznym naszej Ojczyzny upadku, zdrowego ducha polskiego zachować umiały. W tej wielkiej pracy, która do odrodzenia Ojczyzny doprowadziła, niemałą rolę odegrało Liceum Krzemienieckie, utworzone wysiłkiem wiekopomnej pamięci Tadeusza Czackiego i kresowej ludności polskiej. Słynną tę uczelnię powołuję niniejszym do nowego życia, by snuła dalej wielką myśl swych założycieli i pełniła w nowych warunkach , z tą samą gorliwością, co przed laty, tę samą służbę na pożytek ojczyzny, nauki i cnoty”.
Józef Piłsudski, Warszawa, Belweder, 27 maja 1920. Również Naczelnik wydał rozkaz 163. przywracający Liceum dawne majątki, które do niego należały poprzez zapisy testamentowe. „Powołane do życia rozkazem moim z dnia 27 maja 1920 Liceum Krzemienieckie posiadać winno dostateczne środki materialne, by sprostać mogło włożonym nań szerokim zadaniom. Przeto na własność Liceum przekazuję cały majątek ruchomy i nieruchomy, kapitały, prawa itd., które należały do tegoż Liceum w chwili zamknięcia go przez rząd rosyjski. Liceum powinno podjąć kroki w celu wyświetlenia stanu praktycznego i prawnego, w jakim ten majątek się znajduje, oraz celem jego rewindykacji. Liceum Krzemienieckiemu nie służy prawo alijenowania nieruchomości”.
Można sobie tylko wyobrazić, z jaką trudnością te majątki odzyskiwano. Te pierwsze lata w nowym Liceum były bardzo trudne. Do szkoły zgłaszała się młodzież z terenów objętych rewolucją bolszewicką. Uczniowie często byli głodni, obdarci i chorzy. Tę młodzież trzeba było najpierw nakarmić, a potem uczyć. Wokół Krzemieńca grasowało wiele różnych band. Uczniowie musieli się szybko nauczyć samoobrony i od czasu do czasu bronić szkoły. Zamiast byłych prywatnych kwater założono internaty. Pierwszym wychowawcą internatów i dowódcą samoobrony był major wojsk carskich Dąbrowa-Laskowski, a pierwszym dyrektorem odnowionego Liceum polonista dr Marek Piekarski.
Szybki rozwój Liceum nastąpił, kiedy kuratorem szkoły został Juliusz Poniatowski. Jego osobowość i mądrość i bardzo dobry sposób zarządzania spowodowały, że w roku 1928 dekretem Prezydenta Rzeczpospolitej Liceum zostało uznane za samodzielne kuratorium podlegające bezpośrednio ministrowi oświaty. Juliusz Poniatowski przeprowadził Liceum przez kryzys ekonomiczny, korzystając z obfitości drzewa w powierzonych Liceum majątkach leśnych.
Liceum, oprócz szkoły głównej, to był zespól szkół zawodowych rozrzuconych po całym Wołyniu. Główne Liceum w Krzemieńcu dzieliło się na Liceum Humanistyczne i na Liceum Matematyczno-Fizyczne. Oprócz nich istniało Liceum Handlowe, dwa uniwersytety ludowe ośrodki doskonalenia zawodowych nauczycieli, szkoły rzemieślnicza, stolarska, murarska i ogrodnicza, oraz szereg kursów, jak pedagogiczny. Oprócz tego założono własną piekarnię, łaźnię i elektrownię. W Krzemieńcu istniała również duża biblioteka i Muzeum im. Juliusza Słowackiego.
Szkoła kładła duży nacisk na rozwój sportu. Przy szkole istniało kilka boisk i korty tenisowe, z których bezpłatnie mogli korzystać uczniowie innych szkół. Tak samo inni uczniowie mogli korzystać w zimie ze ślizgawki i lodowiska do hokeja na lodzie. Nie było wypadków niszczenia sprzętu sportowego wypożyczanego za darmo i złego zachowania. Istniał też bardzo zaawansowany ośrodek szybowcowy, w którym szkoliła się córka marszałka Józefa Piłsudskiego – Jadwiga, która później była pilotem RAF-u.
W mieście wyremontowano salę teatralną na 400 miejsc, z której korzystali nie tylko mieszkańcy Krzemieńca i uczniowie Liceum, ale również bezpłatnie różne organizacje, niekoniecznie polskie.
Często utalentowani muzycznie uczniowie z Ukrainy organizowali próby i występy chórów w swoim języku. Krzemieniec odwiedzały znane teatry, jak Teatr Wołyński, znana „Reduta” z Juliuszem Osterwą czy Opera Lwowska. W lecie organizowano słynne letnie obozy artystyczne, np. dawano stypendia dla malarzy. Malarze później pozostawiali swoje prace dla Liceum. Działała też organizacja Ruchu Muzycznego „Ormuz”. W jej ramach organizowano to, co dzisiaj nazywamy klasami mistrzowskimi. Jednym z nauczycieli był słynny pianista Witold Małcużyński. Nie brakowało chętnych znanych profesorów i artystów do prowadzenia wakacyjnych ognisk. Liceum wypracowało własny system nauczania, obecnie zwany „krzemienieckim”. Polegał on na indywidualnym podejściu do zadawanego materiału. Oprócz ogólnych obowiązkowych zajęć uczniowie mogli indywidualnie przygotowywać się z wybranych przedmiotów i zdawać miesięczne egzaminy. Mieli do dyspozycji laboratoria i pracownie przez pierwsze trzy poranne godziny. Taki system zapewniał im o wiele lepszy kontakt z profesorami niż w innych szkołach w systemie ściśle lekcyjnym. Na przykład pracownia polonistyczna posiadała dużą bibliotekę, słowniki i encyklopedie. Po lekcjach uczniowie mogli korzystać z wielu specjalistycznych kółek zainteresowań, jak modelarskie czy fotograficzne. Założono też Towarzystwo Miłośników Fotografii, w którym udzielali porad znani artyści, jak Stanisław Sheybal czy Henryk Hermanowicz.
Przy Liceum istniało szereg internatów, w których często młodzi uczniowie przebywali za darmo dzięki stypendiom. W nich było wielu wychowanków pochodzenia ukraińskiego, którzy nie ponosili opłat i którzy często uczyli się bardzo dobrze.
Krzemieniec. W okresie międzywojennym był tanim eleganckim miastem. Miasto posiadało dobrą infrastrukturę turystyczną, sieć hoteli i pensjonatów, kilka bardzo dobrych restauracji, kawiarnie, cukiernie, w których podawano serwowaną obecnie w Starbucks kawę mrożoną. W sklepach można było kupić wszystko, zachodnie ubrania i środki przemysłowe oraz wschodnie delikatesy i towary. Oczywiście istniały w Krzemieńcu problemy narodowościowe, ale dobre wychowanie, a później związki koleżeńskie pozwoliły dyrekcji szkoły wychodzić z nich obronną ręką.
Wszyscy wiemy, co stało się we wrześniu w 1939 roku. Najpierw NKWD, a potem Niemcy wymordowali wiele tysięcy mieszkańców Krzemieńca, zaś później, w okresie od 28 do 30 lipca 1941, Niemcy, odpowiednio poinformowani, rozstrzelali w Krzemieńcu 30 osób, głównie nauczycieli Liceum Krzemienieckiego.
Również zmarł na zesłaniu w Kazachstanie ostatni dyrektor szkoły, Stefan Czarnocki. W Polsce powstawały Koła Krzemieńczan, a nawet w Muzeum Niepodległości w Warszawie znajduje się Kolekcja Krzemieniecka, którą utworzyło Koło Krzemieńczan przy Towarzystwie Przyjaciół Warszawy. Były również podejmowane próby odzyskania zbiorów i ustanowienia szkoły w oparciu o tradycje Liceum Krzemienieckiego. Małą część zbiorów udało się odzyskać, ale co z resztą?
Mam wielką nadzieję, że w Polsce odrodzi się duch i idea Liceum Krzemienieckiego. Może tego ducha przejmie Liceum Polonijne im. św. Stanisława Kostki w Warszawie, które już ma wspaniałą kadrę nauczycieli i uczniów z byłych terenów ZSRS. A może jeszcze żyjący absolwenci tego Liceum będą mieli jakąś ideę.
Jednym z uczniów Liceum jest znany inżynier i malarz torontoński Marian Ziołowski. Innym uczniem był znany inżynier Stefan Szałwiński. Na pewno jest ich więcej w Kanadzie, gdyby tylko zechcieli opowiedzieć nam o tej niezwykłej szkole.
Nie ma już dawnego Krzemieńca, a ten obecny jest w innym kraju. Smutno było nam oglądać mury dawnego Liceum i zniszczone domy w Krzemieńcu. Gdzie są teraz te wspaniałe zbiory, ten ogród botaniczny, a przede wszystkim ten patriotyczny duch Liceum promieniejący na Wołyń, Podole i na Polskę. Teraz jakby życie uciekło z Krzemieńca. Mieszka tam kilkuset rodaków, którzy skupiają się wokół kościoła św. Stanisława i dbają o zachowanie polskich tradycji.
W przygotowaniu tego tekstu korzystałam z wielu opracowań internetowych oraz z pięknej książki „Krzemieniec jakiego już nie ma” Kazimierza Sheybala.
Anna Alwast