Nic nie zapowiadało, owego pochmurnego poranka, wydarzeń mających nastąpić popołudniu. Od dziewiątej rano powoli zjeżdżali się do Parku Paderewskiego w Vaughan zaproszeni prominentni goście na uroczystości sadzenia Dębów Katyńskich. Przyjechali harcerze ze sztandarami, dzieci ze szkoły Polskiej im. Jana Pawła II, Rodziny Katyńskie, delegacje różnych organizacji polonijnych oraz księża.
Uroczystości zorganizowane były przez Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce, Placówka nr. 114 w Toronto oraz Radę Programową Sadzenia Dębów Pamięci w Toronto i rozpoczęły się już w piątek, 1 czerwca, wieczorem. Piątkowy bankiet był niejako wstępem do głównych uroczystości w niedzielę, na które wszyscy z niecierpliwością czekali. Wysłuchując niezwykle patriotycznych i głębokich w swoim przekazie pieśni Makowieckich, w tym pieśni dotyczących powolnego upadku naszej Ojczyzny w czasach teraźniejszych nie można było przypuszczać, iż uroczystości, w których udział wezmą tacy artyści mogą zostać zakłócone poprzez skandal wywołany przez organizatorów.
To wspaniałe, że po tylu latach mamy wreszcie możliwość głośno mówić o ludobójstwie w Katyniu. Mamy możliwość oddawać hołd tam pomordowanym. Mamy możliwość organizować akcje upamiętniające naszych Bohaterów i możemy swobodnie przekazywać wiedzę o tamtych tragicznych dla Narodu Polskiego wydarzeniach następnym pokoleniom.
Tak właśnie myśleli wszyscy Ci, którzy lecieli 10 kwietnia 2010 roku do Katynia, aby uczcić Ich pamięć. Czy będzie powtórka z historii? Czy będziemy znowu czekać kilkadziesiąt lat, aby móc bez przeszkód mówić o tych naszych wspaniałych Rodakach, którzy zginęli w Smoleńsku tamtego dnia?
Wydawało by się, że Tragedia Smoleńska jest nierozerwalnie związana z Tragedią Katyńską. Mimo, iż nie należy tych dwóch wydarzeń do siebie porównywać, gdyż miały one inny wymiar, inny charakter i zaistniały w innych realiach to jednak łączą się i wydaje się, że jedno bez drugiego istnieć już nie może. Kiedy dziesiątego kwietnia zginęła Elita Narodu Polskiego w drodze na groby Tych, którzy stracili swe życie siedemdziesiąt lat wcześniej Ich śmierć połączyła się na zawsze ze śmiercią Tych drugich. Oni na pewno się już spotkali i wpadli sobie w objęcia w tym wytęsknionym przez nas świecie Boga, który Ich do siebie wezwał.
Dlatego nie ma tu miejsca na żadne dyskusje. Jest oczywiste, że każda uroczystość Katyńska jest uroczystością Smoleńską i każda Smoleńska jest też Katyńską. Niestety nie sposób nie zauważyć, że w wielu środowiskach i w kraju i za granicą działa to tylko w jedną stronę. Przy każdej uroczystości poświęconej Ofiarom Smoleńskim wspomina się o Katyniu, ale nie przy każdej uroczystości poświęconej Ofiarom Katynia można wspomnieć o Ofiarach Smoleńskich. Kiedy się o tym myśli to wydaje się to być tak nieprawdopodobne, że aż nierealne, a jednak ma miejsce.
Tego doświadczyliśmy w niedzielę, 3 czerwca w miejscowości Vaughan w Kanadzie podczas podniosłych uroczystości sadzenia Dębów Katyńskich. Przynajmniej, tak sądziliśmy udając się na te uroczystości, że właśnie będą one podniosłe, godne Tych dla których są poświęcone. I choć początek ceremonii, z licznymi przemowami o tym, że "zgoda buduje", odznaczeniami dla "zasłużonych", listami z Polski od Prezydenta i tymi podobnymi akcentami kojarzyły się trochę z dawniejszymi czasami i wydawały się być trochę jakby "rączka, buźka, goździk" to nic jeszcze nie wskazywało na to co się wydarzy później. I choć jedna z moich znajomych nazwała całe wydarzenie "parodią uroczystości katyńskich" to jednak nie spodziewaliśmy się takiego zwrotu wypadków.To fakt, że nagrodzeni medalami dla "zasłużonych" zostali wszyscy organizatorzy z Rady Programowej i to fakt, że te nagrody, otrzymane od samego Prezydenta RP zobowiązują do posiadania określonych poglądów i również fakt, że nie wszyscy w pełni we Mszy Świętej mogli lub chcieli uczestniczyć, ale to jakby ma mniejsze znaczenie, bo do tego już kiedyś musieliśmy przywyknąć. Ale czy tu i treaz, w Polonii Kanadyjskiej, w 2012 roku istnieją tematy "tabu"?
Otóż stało się właśnie to co niewyobrażalne. Ani podczas oficjalnych przemówień, w tym przemówienia Konsula Generalnego RP Marka Ciesielczuka, ani podczas kazania księdza w trakcie Mszy Świętej ani podczas licznych przemówień wielu osób podczas sadzenia dębów nie padło ani jedno zdanie o Tych, którzy lecieli na groby pomordowanych w Katyniu, a nie dane Im było tam dolecieć. Nie padło ani jedno słowo. Czy "Smoleńsk" obecnie to dawny "Katyń"? Czy wspominanie o Ofiarach Smoleńskich to zamach na własne zaistnienie? Czy ksiądz, który w modlitwie wiernych myląc się i mówiąc "módlmy się za Ofiary Smole.." przepraszam "za poległych w Katyniu" to zjawisko, którego powinniśmy nie zauważyć? Czy fakt, że taki artysta jak Lech Makowiecki, który decyduje się na niezaśpiewanie swojej pieśni czołowej "Patriotyzm" to jest wynik wywierania presji i ograniczania wolności słowa?
Jednak najbardziej bulwersująca sytuacja miała miejsce przy Dębie Kapitana Józefa Mańczaka podczas przemówienia Prezesa Stowarzyszenia Józefa Piłsudskiego "Orzeł Strzelecki" Grzegorza Waśniewskiego. Pan Grzegorz, tak jak każdy przedstawiciel organizacji opiekującej się i sponsorującej dane drzewo poświęcone jednej Katyńskiej Ofierze, chciał zabrać głos. Jednak nie dane mu było w całości wypowiedzieć się. Kiedy podczas swojej przemowy doszedł do punku nawiązania do sytuacji obecnej w Polsce mikrofon został mu odebrany. Mimo prostestów różnych tam zgromadzonych osób, mimo apeli o pozwolenie na dokończenie tego co miał do powiedzenia, mimo argumentów, iż on ma prawo powiedzieć co uzna za stosowne, a my mamy prawo usłyszeć co ma nam do powiedzenia, organizatorzy zarządzili przejście do następnego Dębu i kontynuowali uroczystości wykluczając z nich Stowarzyszenie Józefa Piłsudskiego.
Koło Sympatyków PiS głośno wyraziło swój pogląd na temat tego skandalicznego zachowania organizatorów. Przewodnicząca Barbara Rode została wezwana przez organizatorów na "dywanik" i poinformowana, że: "to oni są organizatorami i decydują co się dzieje i co kto ma mówić i że oni nie będą pozwalać na politykę oraz że to nie Radio Maryja". Zostało również zasugerowane, że obecność pani Barbary oraz Koła Sympatyków PiS nie będzie już mile widziana w parku w przyszłości, gdyż "to jest park weteranów".
Nasuwa się tutaj pytanie: "czy to, że ktoś zaprotestuje przeciwko ograniczaniu wolności słowa i zwyczajnemu chamstwu (bo jak nazwać inaczej przerwanie komuś przemówienia i wyrwanie mikrofonu) jest równoznaczne z zakazem wstępu do parku, który de facto należy do całej Polonii gdyż jest przez nią finansowany i wspierany? Gdyby park był tylko własnością weteranów, a Polonia nie miałaby do niego wstępu to parku by poprostu już nie było.
Jak połączyć ze sobą te wszystkie fakty? Jak to możliwe, że tak patriotyczna uroczystość podczas której wspominamy Ofiary sowieckiej okupacji i zamordyzmu może powodować jednocześnie celowe pomijanie Ofiar Smoleńskich, cenzurowanie wypowiedzi na temat obecnej sytuacji w Polsce, odbieranie głosu szanowanemu człowiekowi stojącemu na czele wartościowej organizacji, a nawet wpływanie na kazanie księdza czy ograniczanie repertuaru podczas koncertu? Jak można to wszystko wytłumaczyć? I czy właśnie takie sytuacje nie mają znamion politycznych: jeżeli wiemy, że coś nam nie odpowiada i nie będzie odpowiadać niektórym naszym gościom to musimy tego zakazać. Skąd my to znamy i czy pamiętamy? Czy to ta zgoda na tzw. współpracę właśnie buduje i co ma zbudować?
Nie wiem, które z polonijnych gazet zdecydują się na opublikowanie tego tekstu i jakie czekają mnie reperkusje. Nie wiem, ale również nie interesuje mnie to. Nie można biernie patrzeć na zło i niesprawiedliwość. Nie wolno pozwalać na chamstwo i organiczanie wolności słowa. Nie wolno w imię spokoju ignorować zauważalnych zjawisk mających miejsce również tu w Polonii. I nie wolno też wmawiać sobie i innym, a zwłaszcza gościom z Polski, że cała Polonia to patrioci. Powiedzmy to głośno Polonia to taka mała Polska, ze wszystkimi jej problemami i wartościami. Są wśród nas agenci, zdrajcy i oportuniści. Jest też wielu, wielu wspaniałych Polaków. Bądźmy jednak uważni, nie dajmy się oszukać, nie dajmy sobie wmawiać, że zło nie całkiem takie złe, że dobro sobie poradzi, że lepiej w zgodzie... i tym podobne propagandowe brednie. Zło jest złem, a dobro dobrem. Nie reagowanie na zło czyni nas współwinnymi. Milczenie dla własnych korzyści, w imię rzekomej "zgody" czyni nas oportunistami. Pamiętajmy, że my też kiedyś będziemy osądzeni i nasze obowiązki względem naszej Ojczyny – Polski są takie same jak tych, którzy w tej ojczyźnie żyją na co dzień, jeżeli oczywiście czujemy się Polakami.
Tekst, zdjęcia i filmy BARBARA RODE
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/559-cenzura-podczas-sadzenia-d%c4%99b%c3%b3w-katy%c5%84skich-w-kanadzie#sigProId9955d05554