Pani Małgorzata, w rodzinie znana jako Truda, urodziła się 3 lipca 1915 roku w Tucholi w województwie pomorskim, a właściwie w zaborze pruskim, jako piąte dziecko i pierwsza córka. W wyniku sporu między rodzicami – mama chciała, aby miała na imię Gertruda, a ojciec – Małgorzata, otrzymała imiona Małgorzata, Gertruda. Jak podkreślali kuzyni i kuzynki, pani Podkowicz jako pierwsza w rodzinie dożyła tak pięknego wieku, a pochodzi z rodziny długowiecznej – rodzeństwo żyło ponad 90 lat, a mama – 92 lata.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/5270-setne-urodziny-ma%c5%82gorzaty-podkowicz-w-wawel-villa#sigProId227d38bcea
Po pani Podkowicz w rodzinie przyszły na świat jeszcze dwie dziewczynki.
Rodzina była bardzo patriotyczna, religijna. Rodzice mieli sklep kolonialny i dzieciństwo upłynęło dzieciom bardzo szczęśliwie. Ojciec miał plany wobec dzieci – jedno miało zostać lekarzem, dwóch synów księżmi, a dziewczynki nauczycielką, księgową i farmaceutką. Wojna te plany zmieniła.
Pani Małgorzata Podkowicz wspominała ten okres bardzo dobrze, matka dbała o dzieci, a ojciec zapewniał byt rodzinie.
Jeszcze przed wojną Jubilatka spotkała miłość swojego życia, Jerzego, i wyszła za niego za mąż. Był inżynierem elektrykiem, który pracował w Gdyni dla Polskich Kolei Państwowych. Wkrótce po ślubie urodził się ich jedyny syn – Zbyszek. Wojna rozdzieliła młodych małżonków, a ich dziecko zmarło w wieku 4 lat. W czasie okupacji p. Podkowicz utrzymywała całą rodzinę – młodsze siostry i rodziców. Ojciec poważnie się rozchorował i zmarł. Pani Małgorzata pracowała w fabryce pierników toruńskich jako księgowa.
Po wojnie, po siedmiu latach, przez Czerwony Krzyż odnalazła męża i rodzeństwo. Dwaj bracia, księża, po wojnie znaleźli się w Kanadzie, odnalazł się również najmłodszy brat, który walczył pod Monte Cassino i Tobrukiem, wszyscy po wojnie wyjechali do Ameryki, ponieważ walczyli nie o taką Polskę, jaka była wówczas. Pani Podkowicz dotarła do męża do Wielkiej Brytanii, gdzie wspólnie prowadzili w Walii pieczarkarnię.
Państwo Podkowiczowie w 1949 roku osiedlili się w Toronto, gdzie Jerzy otrzymał zatrudnienie w Canada Hydro jako inżynier. Mieli wspaniałe, dobre życie, podróżowali po świecie, polubili zwłaszcza Hiszpanię. Mąż odszedł w 1980 roku, a pani Podkowicz nadal podróżowała. Jubilatka była zawsze osobą o rozległych zainteresowaniach, od polityki, poprzez finanse, po sztukę piękną. Kochała młodych ludzi, lubiła elegancję i szyk, kochała taniec i śpiew. Była zawsze młoda duchem. Swoich bratanków i siostrzenice traktowała jak własne dzieci.
W środowej uroczystości uczestniczyła również najmłodsza członkini rodziny, 10-miesięczna Emilia.
Pani Podkowicz ostatnie lata życia spędza w Wawel Villa, gdzie jest bardzo szanowana i lubiana. Jak podkreślają pracownicy Wawel Villa, pani Podkowicz jest wzorem dystyngowanego zachowania i kultury, jaka cechować powinna każdą kobietę.
Część oficjalną zakończył toast szampanem i gromkie "Dwieście lat niech żyje, żyje nam!". Do których to życzeń my też się dołączamy!
(ak)