Poznałem Zdzisława Mercika ponad 15 lat temu w trakcie pozwu grupowego. Razem byliśmy członkami pozwu. Często pytałem się Zdzisława o jego opinie w sprawach związanych z pozwem. Przeważnie zaczynał swoją odpowiedź mówiąc powoli: "No chłopie"... Miał dużo cierpliwości. Później spotkałem Zdzisława z okazji obchodów, jakiejś polskiej organizacji rocznicowej już ubranego w stroju harcerskim.
Miał już wówczas ponad 70 lat. Tak sobie pomyślałem, że oddał swoją cierpliwość i umiejętności nabyte jeszcze w szkole oficerskiej, młodym harcerzom. W mowie pogrzebowej członek rodziny powiedział, że Zdzisław lubił wyszukiwać bardzo oddalone miejsca dla wypraw rodzinnych. Z kolei przedstawiciele harcerzy powiedzieli, że planował ich wyprawy bardzo starannie i zawsze się one udawały.
Czego dzisiaj młodym ludziom potrzeba? Przyglądałem się w czasie mojej krótkiej pracy w szkole kanadyjskiej, jak tutejsi nauczyciele rozmawiają z rodzicami lub uczniami. Te rozmowy były inne niż zapamiętane z Polski. W Polsce było to mniej więcej tak: "jak się nie weźmiesz za naukę to nie zdasz do następnej klasy". Lub tak: "jak się nie weźmiesz za naukę to nie dasz sobie rady w życiu". Lub tak: "Jak się nie weźmiesz za matematykę, to będziesz wykonywał byle jaką pracę.
Tu, w Kanadzie nigdy nie słyszałem, by nauczyciel wyrażał się tak bezpośrednio i tak bezceremonialnie, jak nauczyciel w Polsce. Tutaj nauczyciel mówi do rodziców: "wszystko będzie dobrze, da sobie radę, nie ma się co martwić, musi tylko troszeczkę więcej popracować w tym przedmiocie. Wie pani co, przesuniemy go (ją) z programu dla zaawansowanych do innego programu, żeby nabrał pewności siebie. Później zobaczymy.
Wszechobecne jest w Kanadzie zagłaskiwanie rodziców i uczniów. Tak dla ich dobra, ale przede wszystkim, by nauczyciele odepchnęli od siebie odpowiedzialność za wykształcenie i wychowanie młodego człowieka. Dla nieostrożnych i niezbyt podejrzliwych rodziców takie uwagi nauczycieli kończyły się tym, że ich dziecko nieświadomie dla siebie, ale i dla jego rodziców spychane było na tor, w którym rzeczywiście życie było łatwiejsze, bo pozbawione wyzwań. Do momentu oczywiście aż nadszedł czas ukończenia 16 roku życia, i kiedy młody człowiek zaczynał być traktowany, jak dorosły. Wówczas pojawiały się trudniejsze przedmioty. Nawał nauki był znacznie większy. Wówczas nauczyciele kanadyjscy przeskakiwali z tonu głaskania i mówili mniej więcej w taki sposób, "a co to, przecież jesteś już dorosły, ty już powinieneś wiedzieć, że należy znać matematykę". Lub tak:" ja ci nie będę tłumaczył, bo ty już jesteś dorosły".
Na studiach kanadyjskich jest jeszcze gorzej, bo nie ma tutaj tak zwanych ćwiczeń tak, jak to było na studiach w Polsce. Są wykłady. Tutaj, student jest zupełnie zdany na siebie. Jeśli student nigdy nie uczył się pokonywania trudności, jeśli nie umiał zdobyć sobie szybko znajomych, nagle studia zaczynają być tutaj horrorem. Trzeba być na wszystkich zajęciach, trzeba mieć ze wszystkich zajęć notatki.
Dlatego najwięcej młodych ludzi odpada na pierwszym roku studiów. Zdzisław obserwując tutaj w Kanadzie młodych ludzi i mając doświadczenie z wojska widział słabości i braki systemu wychowawczego. Nie wiem czy powrócił do harcerstwa, czy zaczął być tu harcerzem, by te braki w wychowaniu młodych ludzi w jakimś małym choćby stopniu nadrobić, żeby przygotować młodych do pokonywania trudności, nauczyć współżycia w grupie, by później było im łatwiej w życiu.
Zdzisław widział, że dzieci żyją tu w Kanadzie w elektronicznym matriksie, w świecie gier komputerowych, które przecież są tylko namiastką i iluzją prawdziwego pokonywania trudności. Młodzi nigdy w pełni nie nauczą się życia w grupie, współżycia z rówieśnikami spędzając czas na smartfonach i grając w gry komputerowe.
Kiedy zginął druh Zdzisław Mercik miał 80 lat. Jego żona Bożena miała lat 58. Jak powiedziano na pogrzebie zginął w przypadkowym (freak accident) wypadku. Zdzisław Mercik był z żoną Bożeną na swojej pierwszej przejażdżce nowo kupionym rowerem wodnym; człowiek który uderzył w nich swoją 22-stopową motorówką miał w niej czworo dzieci. Na linie holował jeszcze jedną osobę na dinghy.
Boże, czemu zabrałeś tym młodym harcerzom tak wcześnie druha Zdzisława i jego żonę!
Janusz Niemczyk