Ten koncert pozostanie w pamięci słuchaczy jako jeden z najradośniejszych pod batutą Maestro Rozbickiego. Jego dyrygentura zawsze niesie w sobie taki potencjał niezwykłej energii, że artysta porywa swym entuzjazmem publiczność. Ale tym razem słuchacze opuszczali salę koncertową jakoś szczególnie rozmarzeni, jakby jeszcze zasłuchani w echa arii i przebojów, a nawet trochę rozbawieni, bo było miejsce i na humor.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/2225-koncert-golden-voices#sigProIdda6c03b9bb
A gala była niecodzienna! Na scenie koncertowej w Centre of the Arts w Toronto stanęło 150 osób: 48-osobowa Celebrity Symphony Orchestra, 70-osobowy chór ukraiński, a właściwie dwa chóry, męski i żeński: Levada i Orion pod dyrekcją Ihora Mahehy, plus 30 studentów Rozbickiego, no i oczywiście soliści z Polski, Ukrainy, Kanady...
A przede wszystkim światowej sławy mezzosopran, Małgorzata Walewska, występująca w największych operach i salach koncertowych świata, m.in. w Coven Garden, San Francisco Opera, Metropolitan Opera, Vienna State Opera, Deutsche Oper Berlin... Artystka władająca pięcioma językami, stale zajęta, na scenie będąca prawdziwą królową wśród "złotych głosów"...
Dr Andrzej Rozbicki powiedział mi, że umawiał się z nią pięć lat, nim znalazła czas, by wystąpić w Toronto.
Zaczęto porywającą uwerturą młodego kompozytora pochodzenia argentyńskiego z Toronto, Isaiasa Garcii, studenta Rozbickiego, który Polonię kanadyjską wzruszył już w 2010 r. jako autor "Tribute to President" – pięknego utworu powstałego w związku z tragiczną śmiercią prezydenta Lecha Kaczyńskiego w katastrofie smoleńskiej. Potem był duet z "Don Giovaniego" Mozarta w wykonaniu Walewskiej i basa, Macieja Miecznikowskiego, wokalisty, kompozytora, lidera grupy "Leszcze".
Jednym słowem, Miecznikowski – to znana w Polsce telewizyjna osobowość, pamiętamy go choćby z popularnej audycji "Jaka to melodia?". Lubi wcielać się w postać showmana, czego dawał urocze przykłady podczas omawianego koncertu, uwielbia też różne style muzyczne, m.in. jazz i blues, stąd w jego wykonaniu usłyszeliśmy słynny przebój Armstronga "What a Wonderful World", ale i dawne polskie: "O mój rozmarynie" w opracowaniu Bernarda Chmielarza.
Nie zabrakło pięknego tenoru – i tu swój talent wokalny zaprezentował Vasyl Grokholsky – urodzony w Kijowie, znający jednak biegle język polski, jest bowiem pierwszym tenorem Krakowa, a w Kanadzie wystąpił już po raz czwarty. Podbił słuchaczy zarówno "Granadą" Lary, "Nessum dorma" z opery "Turandot" Pucciniego, jak i tęskną ukraińską tradycyjną pieśnią "Czorny browi, kary oczi". Jak widać, program koncertu wypełniała nie tylko klasyka w wykonaniu "złotych głosów"...
Quartetto z "Rigoletta" Verdiego śpiewali pięknie czterej soliści: Walewska, Grokholsky, Miecznikowski, a także młodziutka 21-letnia Kanadyjka, Holly Chaplin, której koloraturowy sopran współbrzmiał harmonijnie z tymi doświadczonymi artystami, a na scenie koncertowej wystąpiła ona po raz pierwszy. Przemiły był w wykonaniu Walewskiej i Holly żart muzyczny Rossiniego pt. "Cats Duet", gdzie wokalistki przekomarzają się uroczo pięknymi głosami, naśladującymi miauczenie kotów...
W końcu sam dyrygent, Maestro Rozbicki, jednym "warknięciem" "przepędził" te miauczące "koty" ze sceny... Zabawny był też "The Doll Song" Offenbacha: Holly Chaplin wykonywała swój śpiew sugestywnie, udając marionetkę, z której co pewien czas ucieka energia i ktoś musiał "nakręcić" jej mechanizm, by śpiewała dalej... Sam Maestro czynił to parokrotnie...
Małgorzata Walewska królowała oczywiście w "Habanerze" z opery "Carmen" Bizeta, w Czardaszu z "Hrabiny Marizy" Lehara, w utworach Piotra Rubika, oczarowując publiczność nieskalanym pięknem swego mezzosopranu. Na koniec wystąpiła wraz ze wszystkimi czterema solistami, dwoma chórami, fortepianami, orkiestrą w "Góralu czy ci nie żal" według Włodzimierza Korcza – i to ona przed zaczęciem utworu krótko wytłumaczyła publiczności, iż jest on tak trudny, że soliści trzymać będą nuty w ręku. My, słuchacze, byliśmy zdumieni, znamy bowiem wszyscy "Górala..." i w jakich okolicznościach ta pieśń jest śpiewana... Okazało się jednak, że w aranżacji Korcza jest to ambitna muzyka w stylu gospel, bardzo piękna i skomplikowana. W USA ten utwór stanowił trzon wielkiego galowego koncertu w Chicago, który poruszył serca polonijnej publiczności, bowiem na emigracji wydźwięk tej pieśni jest inny, porusza struny tęsknoty za ojczyzną, zaś aranżacja Korcza jest po prostu rewelacyjna! W Toronto "Góral" też wywołał wielkie wrażenie i na zakończenie został powtórzony na bis przy ogromnym aplauzie publiczności.
Mówiliśmy o pięknych głosach, ale też trzeba wspomnieć w związku z omawianym koncertem o pięknych kontaktach między obu nacjami w Kanadzie: polską i ukraińską, do czego Maestro Rozbicki niewątpliwie się przyczynia. Ma on też rzesze entuzjastów swojej muzycznej działalności. Podczas przerwy podeszła do mnie pewna nieznana mi bliżej młoda osoba i powiedziała: "Nie opuszczam żadnego koncertu Rozbickiego – żyję od koncertu do koncertu!".
Krystyna Starczak-Kozłowska
Toronto