W czwartek, 3 maja, w Konsulacie Generalnym Rzeczpospolitej Polskiej w Toronto odbyło się spotkanie z okazji 227. rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja, pomyślane jako część obchodów, w tym rocznicowym roku, 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.
W tym roku na obchody konsulat zaprosił, jak słyszeliśmy, około 400 osób, przeważnie pochodzących z Polonii, ale również przedstawicieli innych konsulatów i polityków kanadyjskich. Niestety, pogoda nie dopisała. Deszcz przeganiał tam i z powrotem gości z ogrodu do budynku konsulatu, ale i tak przyszło dużo osób. Oczywiście ozdobą tego czwartkowego wydarzenia był przyjazd minister Anny Marii Anders. Pani Anders jest córką generała Władysława Andersa, jest senatorem, i jako minister jest odpowiedzialna za dialog międzynarodowy. Pani minister Anders wygłosiła krótkie przemówienie, w którym podkreśliła, jak ważna jest dla niej Polonia, weterani i młodzież: „Nie możemy zapominać o naszych bohaterach”. Powiedziała również, że jej marzeniem jest wzniesienie pomnika upamiętniającego jej ojca.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/10464-w-najpi%c4%99kniejszym-konsulacie-w-toronto#sigProId2f448a630d
Po odśpiewaniu hymnu, po krótkich przemówieniach, które zostały wygłoszone przez konsula generalnego Krzysztofa Grzelczyka, pana Wrześniewskiego, panią Kusendovą, kandydatkę do sejmu prowincji Ontario, chór Novi Singers wykonał pieśń „Gaude Mater Polonia” oraz inne pieśni patriotyczne. Szkoda jednak, że osoby obecne w głównej sali konsulatu nie znalazły się i nie zaśpiewały dla pani minister Anders pieśni „Czerwone maki na Monte Cassino”. To na pewno sprawiłoby jej wielką przyjemność. No ale zawsze jest przecież następny raz.
Pani minister Anders wspomniała o pomniku dla upamiętnienia postaci swojego ojca. Myślę, że zrobiła to z namysłem. Jej ojciec uratował od pewnej śmierci głodowej czy w innej formie z rąk Sowietów ponad 200.000 Polaków, Ukraińców i Żydów, obywateli II Rzeczpospolitej. Generał Anders prowadził politykę trochę niezależną od oficjalnego stanowiska rządu polskiego. Po umowie, jaką zawarł premier rządu na obczyźnie generał Władysław Sikorski z przedstawicielem rządu ZSRS ambasadorem Majskim, która pozwalała na zwolnienie Polaków z rosyjskich obozów koncentracyjnych i na tworzenie polskiej armii, i po mianowaniu go głównodowodzącym polskiej armii na terenie ZSRS, w trakcie swoich służbowych wyjazdów do Egiptu dogadał się z generałami angielskimi w sprawie opuszczenia przez polską armię terytorium ZSRS. Chodziło o to, że na terenie ówczesnego Iraku i Iranu nie było jednostek wojskowych do ochrony pól naftowych. Lukę tę mogły wypełnić jednostki Wojska Polskiego. Dzięki tej umowie z generałami brytyjskimi, Stalin, któremu z kolei zależało na pomocy materialnej ze strony USA i Wielkiej Brytanii, wypuścił ponad 200.000 Polaków, Ukraińców i Żydów, posiadających ówczesne polskie obywatelstwo.
No więc ojcu minister Anders ci ludzie zawdzięczają uratowanie im życia. Duża część tych, którzy wyszli z ZSRS, znalazła się później właśnie w Kanadzie. Z około 3000 Żydów, którzy byli żołnierzami w armii generała Andersa i którzy złożyli przysięgę na wierność państwu polskiemu, ponad 2000 zdezerterowało w Palestynie. Niejednokrotnie opuszczali oni swoje oddziały z bronią i sprzętem. Zdezerterował też między innymi Menahem Begin (Mieczysław Biegun), późniejszy szef oddziałów terrorystycznych podkładających bomby sprawującym kontrolę nad ówczesną Palestyną Brytyjczykom i późniejszy premier Izraela. Generał Anders nie ukarał żadnego z Żydów, którzy z polskiej armii wówczas zdezerterowali. Ci dezerterzy stanowili później podstawę partyzantki żydowskiej walczącej z Brytyjczykami na terenie Palestyny.
Ale nie tylko im gen. Anders uratował życie. W związku z tym, że zarządzający światową iluzją Hollywood może jutro zmienić sposób postrzegania historii niemalże każdej osoby na świecie, zdecydowałem się podejść do pani minister Anders i zadać jej pytanie o uratowanie życia przez generała Andersa kilkudziesięciu tysiącom innych Ukraińców już po zakończeniu II w.św.
– Pani minister, chcę zadać Pani pytanie w imieniu pisma „Goniec”. Pani tato po zakończeniu II w.św. uratował życie kilkudziesięciu tysiącom Ukraińców, a przede wszystkim żołnierzom ukraińskiej dywizji Hałyczyna, walczącej u boku Niemców. Czy Pani mogłaby coś na temat tego wydarzenia powiedzieć?
Minister Anders: Ja wówczas byłam bardzo młoda i mój tato na temat tego wydarzenia ze mną nie rozmawiał, więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć.
– Pani minister, w czasie swojego przemówienia powiedziała Pani, że pragnie wznieść pomnik upamiętniający osobę Pani ojca. Pani oczywiście ma na myśli wzniesienie tego pomnika na terenie Polski?
Minister Anders: Tak, oczywiście, chcę, aby ten pomnik został wzniesiony na terenie Polski.
Miałem jeszcze trzecie pytanie do pani minister, które już miałem jej zadać, związane z jej pracą jako sekretarza stanu do spraw dialogu międzynarodowego, a mianowicie chciałem zapytać się o to, czy nie jest czas na to, żeby powstało niezależne państwo Kurdów, którzy liczą przecież około 40 milionów ludzi i nie mają swojego państwa. Państwo takie mogłoby wpływać stabilizująco i pokojowo na waśnie i konflikty na terenie Bliskiego Wschodu. Polska powinna wspierać tę inicjatywę. Niestety, w tej chwili podszedł do nas pan przydzielony do ochrony minister Anders i wskazał na kolejkę ludzi, którzy ustawili się, żeby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z panią minister. Musiałem przerwać, ale będzie przecież zawsze ta następna okazja.
No to teraz coś trzeba przekąsić? Poszliśmy na taras, a tam firma Teresa Catering przygotowała różne torontońskie, i nie tylko, potrawy. Były więc chicken souvlaki, i potato dumplings, i wursty. No ale czego brakuje Polakowi? Bigosu z grzybami brakuje! W razie czego może być on i bez grzybów, bo wiosna przecież. Z tym bigosem to jest tak, że tu Amerykanie to swoje GMO doprawiają saletrą, tak żeby przy zmartwychwstaniu jedzenie jeszcze świeże było, później, żeby zabić goryczkę, sypią po tym cukier bez umiaru. No więc każdemu wschodniemu Europejczykowi chodzi po głowie bigos organiczny, bigos podlany winem białym. I tak było. Ach, była też i inna dobra polska potrawa, czyli zimne nóżki. Tylko musi być jakiś „unterofficer” pomylił sznaps z octem, bo tego ostatniego ani na stole, ani pod stołem znaleźć nie mogłem. No cóż, wielokulturowość kosztuje.
Dużo było na tym spotkaniu pozytywnej energii i wibracji. Młodsi, oprócz przyjścia do konsulatu z obowiązku patriotycznego, przyszli zdaje się także w celach matrymonialnych. Architekci i salesmani przebrani za górali śpiewali na tarasie pieśni zbójeckie. A wszystko to w estetycznych wnętrzach i specjalnej atmosferze konsulatu. Ambience, tak się teraz o tym mówi. Nikt nie ma takiego ładnego konsulatu w Toronto, jaki ma Polska. Włosi też mają ładny konsulat, ale jednak brakuje im tam widoku na „morze ontaryjskie”. Słyszę, jak młoda kobieta mówi: I can see that is good to be Polish now. Dużo pozytywnej energii i wibracji. Ponieważ zabrakło mleka do kawy, to na drugą szychtę poszliśmy do irlandzkiego pubu.
Janusz Niemczyk