– Czy to nie było tak, że ten Majdan sfinansowali ci inni oligarchowie?
– Finansowali. To jest bardzo niepokojące, bo myślę, że została wykorzystana dobra wola narodu do tego, żeby obalić jednych oligarchów, a w to miejsce wchodzą inni.
Takim żelaznym przykładem dla mnie jest obecny prezydent Petro Poroszenko zwany królem czekolady, bo on w ciągu zaledwie kilkunastu lat dorobił się półtora miliarda dolarów.
To są gigantyczne kwoty. Twierdzi, że na przemyśle spożywczym, między innymi produkował czekoladę – oczywiście można to między bajki włożyć. Natomiast on, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie pozbył się tego majątku. Co więcej, ten majątek pomnaża, tworzy nowe fabryki, między innymi w Polsce, w Jarosławiu, także w Rosji, z którą prowadzi wojnę. No więc jaki to może być prezydent obiektywny czy nieuwikłany w żadne interesy gospodarcze, jeżeli sam prowadzi takie ogromne przedsiębiorstwo. I on pomnaża sobie ten majątek. Takich przykładów jest bardzo wiele i ten podstawowy postulat Majdanu, żeby odsunąć oligarchów od władzy, nie został spełniony – to jest pierwsza sprawa.
Druga sprawa to jest, oczywiście, konflikt z mniejszością rosyjską, dlatego że znaczna część Ukrainy jest zamieszkana przez ludzi mówiących po rosyjsku. To są etniczni Rosjanie bądź ludzie zrusyfikowani, którzy nie utożsamiają się z Ukrainą, a których prawa zostały naruszone. Stąd tak łatwo było prezydentowi Rosji Putinowi przejąć Krym, który nigdy nie był ukraiński, on został sztucznie do Ukrainy przyłączony w 1954 roku, i zająć Donbas.
To jest wojna, w której Rosja rozgrywa swoją kartę, miesza w tym wszystkim, podpala ten konflikt, natomiast to jest autentyczny konflikt wewnętrzny i ten konflikt na razie nie widać, żeby zmierzał w dobrym kierunku.
Kolejna sprawa to jest ingerencja obcych mocarstw, które też, tak jak Rosja, widzą na Ukrainie swoje interesy. Przykładem tego jest to, że rozmowy w sprawie przyszłości Ukrainy odbywają się między prezydentem Ukrainy i Rosji, ale równocześnie przy udziale kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji, czyli te kraje ewidentnie próbują ustawiać te sprawy na swoją korzyść.
Równocześnie Amerykanie też wtrącają się w te sprawy, mają swoje koncepcje wykorzystania Ukrainy.
Również niepokoi to, że obecny rząd Ukrainy jest praktycznie międzynarodowy. Są tam ludzie, którzy nic nie mają wspólnego z Ukrainą. Przykładem jest prezydent Gruzji Saakaszwili, który jest gubernatorem Odessy i nie umie ani jednego słowa po ukraińsku.
W rządzie Ukrainy też są ludzie, którzy nie znają ukraińskiego; są obywatelami Stanów Zjednoczonych, Litwy, Gruzji. To wszystko niepokoi rodzimych Ukraińców, że tworzy się taka grupa międzynarodowa, która kosztem wielu Ukraińców rozgrywa te interesy.
Kolejna sprawa to ogromna bieda, która tam w tej chwili panuje. Zawsze było źle, ale już tak jak jest – ja mam rodzinę, mam wielu przyjaciół w różnych częściach Ukrainy i mówią, że takiej biedy nie było w ostatnich latach. Więc widać wyraźnie, że bogaci są coraz bogatsi, a biedni są coraz biedniejsi.
Natomiast to, co powinno Polaków zawsze niepokoić, to jest to, że ideologię komunistyczną, która oczywiście jest złą ideologią, zbrodniczą, która jest odpowiedzialna za wiele zbrodni, zastępuje się inną ideologią, która jest też zbrodnicza. To jest ideologia banderowska, nacjonalizm ukraiński wzorowany na narodowym socjalizmie niemieckim.
Jest bardzo niebezpieczny dla Polski, bo on jest zawsze antypolski, antysemicki, a równocześnie proniemiecki. Dzisiaj ten kult Ukraińskiej Powstańczej Armii, jak i zbrodniarzy z SS Galizien, z zachodniej Ukrainy został decyzjami prezydenta Poroszenki przeniesiony na cały kraj.
Więc to nie jest już lokalna sprawa, ale sytuacja, kiedy w obecnym rządzie, jak i w parlamencie w Kijowie są ludzie, którzy bezpośrednio się odwołują do ideologii zbrodniarzy. Należy się obawiać, w wyniku właśnie tego konfliktu z Rosją, jakichś podziałów na Ukrainie – nie wiadomo, czy Ukraina przetrwa w tym kształcie – może dojść do wybuchu jakichś bardzo niebezpiecznych tendencji.
http://www.goniec24.com/wywiady-gonca/item/5780-ten-rz%c4%85d-ma-z%c5%82oty-r%c3%b3g-o-kresach-polityce-wschodniej-i-pomocy-dla-potrzebuj%c4%85cych-rozmowa-z-ksi%c4%99dzem-isakowiczem-zaleskim#sigProIda271581765
– Jak wobec tego powinna zachowywać się Polska, która popiera obecne władze w Kijowie, udzielając pożyczek, i nie stawia żadnych warunków, jeśli chodzi i interesy chociażby Polaków mieszkających na Ukrainie, nie mówiąc o historii.
– Tak. Polityka III Rzeczpospolitej od 1989 roku jest oparta na błędnych założeniach.
Przede wszystkim to jest ta już nieaktualna, przestarzała teoria Jerzego Giedroycia, który uważał, że najważniejsza dla bezpieczeństwa Polski jest współpraca z Litwą, Białorusią i Ukrainą i że w imię tej współpracy trzeba zapomnieć o pewnych sprawach, m.in. o ludobójstwie na Kresach, i nie upominać się o mniejszość polską, która jest bardzo liczna. Na Litwie, Białoruś to są okolice Grodna, Mińska, Ukraina w różnych częściach, także centralnej, Żytomierz, Kamieniec Podolski, Winnica – więc Polaków jest tam dużo. To jest ten błąd, bo właśnie odwrotnie, trzeba się upominać o Polaków tam mieszkających. To nie jest Polonia, bo to nie są emigranci w tym znaczeniu, to ludzie, którzy tam mieszkają od wieków, to od nich Polska wyemigrowała przez przesunięcie granic.
Druga sprawa – ludobójstwo. Nie można myśleć o żadnych pozytywnych relacjach polsko-ukraińskich, jeśli się nie powie prawdy o ludobójstwie dokonanym przez UPA i SS Galizien.
Tu nie chodzi o rozrywanie starych ran, tylko o to, żeby powiedzieć, że to właśnie było ludobójstwo, że za to są odpowiedzialne konkretne organizacje i równocześnie uczcić tych Ukraińców, którzy nie brali w tym udziału.
Dramat polega na tym, że w imię tej teorii Giedroycia, jak i poprawności politycznej, czy takich wizji, że za wszelką cenę trzeba Ukrainę wciągnąć do Unii Europejskiej, nie pamięta się o tym. Żelaznym przykładem były wydarzenia dwa lata temu, kiedy w lipcu 2013 roku przygotowano uchwałę w polskim Sejmie o potępieniu ludobójstwa i dzień wcześniej, pod naciskami prezydenta ówczesnego Bronisława Komorowskiego, jak i szefa "Gazety Wyborczej" Adama Michnika, dwa kluby parlamentarne, Platforma Obywatelska i Ruch Palikota, słowo ludobójstwo zastąpiły takim potworkiem językowym "czystki etniczne o znamionach ludobójstwa", taki klituś-bajduś. Za prawdą głosowały wszystkie pozostałe kluby, czyli cały PiS, Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry, grupa Jarosława Gowina, SLD i PSL, niestety zabrakło dziesięciu głosów i Platforma z Ruchem Palikota to przeforsowały. Dzisiaj nie ma Ruchu Palikota w Sejmie, na szczęście, Platforma się na naszych oczach rozpada, więc jest ogromna szansa, żeby w 2016 przyjąć taką uchwałę. To powinien być w ogóle wstęp do dalszych dyskusji.
– Chciałem zapytać o to nowe rozdanie polityczne w Polsce. PiS ma większość parlamentarną, prezydent też jest przychylny zmianom, więc można rządzić. Już teraz nie można narzekać na koalicjanta, nie można narzekać, że to czy tamto przeszkadza. Jak powinna wyglądać polska polityka wschodnia, co powinny w pierwszych krokach podjąć nowe władze, jeśli chodzi o byłe ziemie Rzeczypospolitej?
– Przede wszystkim trzeba zapomnieć o teorii Jerzego Giedroycia. Giedroyć umarł 40 lat temu, więc nie można wracać do przeszłości w tym znaczeniu, że świat tak gwałtownie się zmienia, co miesiąc mamy nowe wydarzenia w Europie Wschodniej czy na Bałkanach, czy na Bliskim Wschodzie, więc trzeba się dostosować do rzeczywistości, a nie żyć ciągle wspomnieniami, że Józef Piłsudski coś powiedział czy Jerzy Giedroyć. Trzeba zbudować nową politykę wschodnią.
Moim zdaniem, na pierwszym planie powinna być pomoc dla Polaków mieszkających na Kresach Wschodnich, którzy czują się porzuceni przez swoją ojczyznę.
Niemcy dbają o swoją mniejszość, Izrael dba o mniejszość żydowską, a Litwini o mniejszość litewską w Polsce, a o mniejszość polską za wschodnią granicą praktycznie nikt nie dba.
To jest podstawa dalszego funkcjonowania. Oczywiście, ja tutaj z satysfakcją przyjmuję wypowiedź pana prezydenta Andrzeja Dudy, który o tych sprawach mówił w swoim pierwszym wystąpieniu w Sejmie, powołał nawet specjalną komórkę w Kancelarii Prezydenta do kontaktów i z Polonią, czyli z emigracją, i z Polakami na Wschodzie. To jest pierwszy punkt.
Druga sprawa, bardzo ważna, to jest rewizja tych relacji polsko-ukraińskich, które polegają – przepraszam, że powiem – na bezmyślnym wspieraniu Ukrainy, która wcale nie jest przychylnie do Polski jest nastawiona.
Oczywiście, oni chętnie biorą pieniądze i broń, ale nic w zamian za to Polska nie otrzymuje.
No więc poprzednia ekipa, pani Ewa Kopacz, premier, dała lekką ręką, mając gigantyczne potrzeby w polskiej służbie zdrowia, 100 mln euro na Ukrainę jako pożyczkę, ale wiadomo, że Ukraina jest praktycznie niewypłacalna, że tych pieniędzy nie zobaczymy.
Ale nic w zamian za to Polska nie otrzymała. Tutaj zrobię taką dygresję, że może ona ma takie osobiste relacje do Ukrainy, bo jej jedyna córka wyszła za Ukraińca, który zresztą tutaj mieszka, w Kanadzie.
I też było takie bardzo szokujące, że w ostatnim dniu prezydentury Bronisław Komorowski przyjął wniosek od zięcia pani Kopacz o nadanie obywatelstwa polskiego i na drugi dzień, w ciągu 24 godzin, uczynił z niego obywatela Polski. To jest absurd. Polacy na Wschodzie czekają dziesiątkami lat na to obywatelstwo.
– No właśnie, stąd pytania. Jedno, czy powinniśmy Polakom na Wschodzie po prostu przyznać obywatelstwo, tym którzy mają tzw. Kartę Polaka, która nie wiadomo czym do końca jest?
A druga rzecz, jak Ksiądz ocenia wpływy mniejszości ukraińskiej w Polsce, bo w końcu Ukraińców w Polsce jest dużo i są na wielu różnych stanowiskach władzy i ich wpływ na politykę polską może być wydatny, nie tylko ten oficjalny?
– Ten przykład z zięciem pani Ewy Kopacz jest po prostu patologią. Jak w ciągu jednego dnia, tylko dlatego, że jego teściowa jest premierem, on nagle dostaje to obywatelstwo. Natomiast kto powinien dostać obywatelstwo? Przede wszystkim powinna być weryfikacja Karty Polaka, bo były ogromne nadużycia, korupcja i wiele innych rzeczy.
Pomysł jest taki, żeby ci Polacy, którzy przed wojną byli obywatelami polskimi, otrzymali obywatelstwo, czyli przywrócono im obywatelstwo, czy ich potomkom, ale musi być weryfikacja. To się musi odbyć w cywilizowany sposób, czyli stwierdzenie, że człowiek nie zagraża bezpieczeństwu Polski, jest zaangażowany w działalność tamtejszych środowisk, więc musi być jakiś system, który pozwoli stwierdzić, że ten Polak rzeczywiście jest godzien tego – niezależnie czy ma korzenie – żeby być obywatelem Polski. To pozwoliłoby tym ludziom rzeczywiście podjąć pracę w Polsce. Jest ogromna emigracja Polaków na Zachód, a tutaj nam grozi kolejna fala imigracji muzułmańskiej, to jest wielki problem obecnego rządu. Dobrze, sprowadzajmy, ale Polaków, prawdziwych Polaków, którzy chcą być, utożsamiają się z państwem polskim, nawet jeżeli nie znają dobrze języka polskiego, to się czują Polakami, i nie zagrażają bezpieczeństwu Polski. Więc tu musiałoby być rzeczywiście zrobione wiele kroków. Niestety, tego nie zrobiono do tej pory.
Natomiast jeśli chodzi o mniejszość ukraińską, to ja nie jestem oczywiście przeciwny wspieraniu przez rząd Polski mniejszości. Przez cztery lata byłem w komisji wspólnej rządu i mniejszości narodowych i tam reprezentowałem mniejszość ormiańską, natomiast byłem zaskoczony, że tak łatwo daje się pieniądze tym mniejszościom, które jakby z założenia są wrogie do państwa polskiego. Ja tam usłyszałem rzeczy nieprawdopodobne, jak przedstawicielka jednej z mniejszości mówi, że Polacy kolonizują jakieś tereny. To są rzeczy skandaliczne. Jeżeli chodzi o mniejszość ukraińską, to szef tego stowarzyszenia, Piotr Tyma, jest przeciwko uznaniu prawdy o ludobójstwie. Miałem wspólny z nim wywiad, taki panel dyskusyjny w Telewizji Polskiej Historia, i kiedy go zapytałem przy kamerach telewizyjnych: Panie przewodniczący, czy to, co się stało na Wołyniu w 43 roku, było ludobójstwem, czy nie? – to on powiedział, że nie było. Jeżeliby ktoś zaprzeczał holokaustowi Żydów albo mówił, że nie było zbrodni katyńskiej czy KL Auschwitz, to moim zdaniem, takie organizacje nie powinny dostawać dofinansowywania. I tu jest bardzo dziwna polityka dotychczasowa władz polskich.
– W dzisiejszej Polsce jest wielka nadzieja na zmianę i między innymi ta nadzieja spowodowała, że jest taki układ polityczny, a nie inny. Ksiądz bardzo ostrożnie wypowiada się na temat PiS-u, mówił, że głosował na Pawła Kukiza. Chciałem zapytać, jak w ocenie Księdza – który był przecież zaangażowany z wieloma ludźmi, którzy teraz rząd tworzą i tę formację tworzą – w walkę polityczną dawniej, jak Ksiądz ocenia tych ludzi i ten czas teraz, czy rzeczywiście jest ta szansa na zrobienie prawdziwej Polski?
– Szansa jest, na pewno, bo doszło do wydarzeń, moim zdaniem, historycznych – po raz pierwszy jedna partia przejęła wszystko, Sejm, Senat, prezydenta, struktury itd. To jest ten złoty róg, tak jak pisał Wyspiański w "Weselu", partia otrzymała złoty róg. Skąd wynika moja ostrożność? Ja pamiętam, co było osiem lat temu, kiedy jeden z braci Kaczyńskich był prezydentem, drugi premierem, też była wielka nadzieja, ale właśnie w sprawach polsko-ukraińskich świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński popełniał, moim zdaniem, ewidentne błędy. Nie chciał uznania prawdy o ludobójstwie, nie przyjął patronatu, z kolei przyjął patronat nad festiwalem kultury ukraińskiej, popierał ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę, który się okazał człowiekiem skompromitowanym. Więc ta cała seria błędów, które popełnił PiS, każe mi być ostrożnym. Oczywiście, znam wiele pozytywnych postaci, choćby w obecnym składzie rządu na pewno taką kryształową osobą jest pani Beata Szydło, którą miałem okazję znać jeszcze jako burmistrza Brzeszcz.
Fundacja, którą prowadzę, miała podpisaną umowę o utworzeniu ośrodka dla niepełnosprawnych w Brzeszczach, znam ją z innych wystąpień, kiedy broniła spraw osób niepełnosprawnych, rodzin z dziećmi niepełnosprawnymi. Jest to na pewno osoba bardzo pozytywna. Jeżeli ona się okaże też twarda w tej polityce zagranicznej, w sprawach choćby konfliktu na Ukrainie czy w sprawach migrantów z Bliskiego Wschodu, to myślę, że ma ogromną szansę. Ja jestem troszeczkę z dystansem, bo też znam inne osoby w PiS-ie, które, moim zdaniem, bujają w obłokach, ciągle im się wydaje, że jest Polska od morza do morza, że tam tylko wystarczy w Warszawie coś krzyknąć, to się wszystkie narody pod sztandarem z białym orłem zgrupują. Ta cała koncepcja Międzymorza, moim zdaniem, to jest utopia. Niemniej jednak, jakiś kredyt zaufania chciałbym dać i myślę, że najbliższe wydarzenia to pokażą.
Ja na przykład oczekuję, co powie pan prezydent Andrzej Duda, którego oceniam pozytywnie – chociaż jak pan wspomniał, głosowałem na Pawła Kukiza – kiedy będzie 15 grudnia w Kijowie. Czy on wyraźnie upomni się o prawdę o ludobójstwie na Kresach Wschodnich i czy powie też o Polakach tam mieszkających, że należą się im prawa? Bo gdyby to przemilczał i mówił tylko "a, fajnie jest, wesoło jest itd., kochajmy się", to moim zdaniem, to jest krok do tyłu. A dlaczego jestem na to wrażliwy? Bo w tym roku, 9 kwietnia, był w Kijowie poprzedni prezydent, pan Bronisław Komorowski. Spotkał się w parlamencie z prezydentem Petro Poroszenką, była feta, wiwaty, oklaski. Obaj prezydenci obejmowali się za szyję, robili tak zwanego misia jak dawniej pierwsi sekretarze z krajów komunistycznych – i dwie godziny później, w tym samym parlamencie, gdy tylko prezydent Komorowski zszedł z trybuny, ten sam parlament przyjął uchwałę o gloryfikacji zbrodniarzy z UPA.
Co więcej, w tej uchwale zaznaczył, że każdy, który się sprzeciwia tej gloryfikacji, w tym też cudzoziemcy, a więc i Polacy, może być skazany przez sąd ukraiński. Więc jeżeli tak ośmieszono Komorowskiego, no to też prezydent Andrzej Duda powinien mieć na tyle rozwagi, żeby się nie wpuścić w maliny, mówiąc kolokwialnie.
– Ksiądz zawsze kwestuje na wszystkie dzieła, które w Polsce się dzieją za sprawą Księdza, m.in. Fundację Brata Alberta. Jak Ksiądz ocenia tę sytuację socjalną Polski; od strony polskiej biedy, od strony ludzi potrzebujących, jest ich więcej, mniej, czy dobrobyt, PKB, które w Polsce rośnie, czy to dociera do tych ludzi, którzy najbardziej potrzebują?
– Przede wszystkim jest ogromna dysproporcja między wąską grupą dobrze zarabiających a tym przeciętnym obywatelem, zwłaszcza jeśli chodzi o rodziny z dziećmi chorymi, niepełnosprawnymi czy w ogóle z ludźmi potrzebującymi pomocy.
Po drugie, jest ogromna emigracja Polaków. To jest nieprawdopodobne. Ja rozumiem, że jest zawsze emigracja. Polska jest krajem, gdzie od wieków ludzie emigrowali, czy do Stanów Zjednoczonych, czy do Kanady. To jest normalne i nawet powiedziałbym, nie budzi wątpliwości. Natomiast jeżeli w ciągu paru lat wyjeżdża dwa miliony młodych ludzi i oni niby są dalej w Polsce, bo mają obywatelstwo polskie, ale pracują cały czas albo po kilka miesięcy w roku w Norwegii, w Irlandii, Hiszpanii, Pan Bóg raczy wiedzieć gdzie jeszcze, to jest nienormalne.
Bo rzeczywiście wtedy jest zaburzona cała struktura. Byłem w Anglii i widziałem w kościele pełno młodych małżeństw z dziećmi, które już nie wiadomo, czy wrócą do Polski. Ja rozumiem, jedzie ktoś, dorobi się, wraca, zakłada biznesy – to jest wszystko normalne. Więc to jest ogromne niebezpieczeństwo.
Co do troski o niepełnosprawnych, to rok temu brałem udział w strajku rodziców w Sejmie. To było też wydarzenie bez precedensu, po prostu rodzice nie chcieli z tego Sejmu wyjść i zostali. Ja tam do nich dołączyłem, byłem dziewięć dni, no i byłem zszokowany tą pseudodemokracją w Sejmie, bo kiedy była najważniejsza debata o rodzicach, o dotacji dla dzieci niepełnosprawnych, która, moim zdaniem, się słusznie należała tym ludziom, na 460 posłów, na sali było zaledwie 23. A jak później było głosowanie, to pod dyktando Donalda Tuska klub PO i PSL głosował jak automat – 230 rąk do góry, niezależnie jaki wniosek.
To automaty, tam nie ma w ogóle żadnej dyskusji, żadnej troski nie widać było. Później zrobiono niby okrągły stół, i to wszystko zostało rozmyte. Chwała Bogu, że ta cała ekipa upadła, bo ona się już, moim zdaniem, kompletnie oderwała od rzeczywistości.
Jak wspomniałem, pani Beata Szydło jako poseł broniła tych naszych praw. Mam nadzieję, że zmieni się stosunek do organizacji pozarządowych, do różnych społeczników, którzy przecież nie oczekują tylko pieniędzy. Oni oczekują zmiany ustaw, ułatwienia pewnych rzeczy, jakichś logicznych procedur, a nie takiej biurokracji i bezduszności, jaka obecnie jest.
Nasza fundacja ma 32 ośrodki na terenie całej Polski. W zeszłym roku kwestowałem na Ośrodek w Łodzi. Szczęśliwie został w tym roku ukończony, otwarty, poświęcony i już mamy tam kolejnych kilkunastu podopiecznych, to jest pobyt stały, a więc dla sierot.
W tym roku kwestuję na Dom imienia Dzieci Kresów w Lubinie koło Legnicy na Dolnym Śląsku, który już funkcjonuje, ale jeszcze musimy tam szereg prac wykonać, wyposażyć, dokonać jeszcze adaptacji strychu. Te pieniądze idą na konkretny cel.
Przy tej okazji chciałem podziękować wszystkim tutaj Polakom, z Toronto, Hamilton, Ottawy, Montrealu, Guelph i wielu innych miejscowości, gdzie mam okazję być co roku, za wszystkie wpłaty. Tak że w tym roku rozprowadzamy, zaprojektowane przez osoby niepełnosprawne, bombki na choinkę – to jest taki nowy pomysł, no i jest rozprowadzana moja najnowsza książka pod tytułem "Żywa historia", z której dochód w całości idzie na fundację, to są cegiełki na rzecz fundacji, w której to książce poruszam szereg tematów, nie tylko dotyczących Kresów, ale bieżących spraw politycznych, także społecznych, ale też piszę o setnej rocznicy ludobójstwa Ormian, która wypadła w tym roku (bo jestem proboszczem parafii ormiańskiej). Więc książka jest bardzo wielowątkowa, to są moje felietony, reportaże z różnych wydarzeń.
Cieszę się bardzo, że mogę tu być co roku. Widzę, że niektóre osoby wpłacają też czy w ciągu roku przekazują datki, że one wiedzą, widzą fundację, dużo osób teraz przyjeżdża do naszych placówek. Tak że ta więź polsko-kanadyjska jest bardzo silna.
– Ja bym powiedział polsko-polska.
– Może polsko-polonijna, ma pan rację, polsko-polonijna tu, w Kanadzie. Natomiast chcę się zrewanżować, że w przyszłym roku będzie moja kolejna książka pod tytułem "Na ścieżkach historii", gdzie będzie kilka reportaży moich z Kanady. Między innymi opisuję cmentarz hallerczyków i postawę pani Ascher, opiekunki chorych żołnierzy. To jest nieznane kompletnie w Polsce. Opisuję piękną postać pana Wiktora Poliszczuka, Ukraińca, który urodził się na Wołyniu, wykształcił się w Polsce, przyjechał do Kanady i tutaj napisał szereg bardzo dobrych książek o ludobójstwie. To jest właśnie przykład pozytywnego Ukraińca, który chce tego pojednania, ale w oparciu o prawdę. I ja gdzie tylko mogę, mówię, że tu oprócz na pewno wspaniałych postaci polskich są także bardzo ładne postacie ukraińskie w Kanadzie. Tutaj można to pokazać. Więc w przyszłym roku będzie ta książka właśnie z tymi wieloma wątkami, także kanadyjskimi, między innymi także o pomniku lotników kanadyjskich w Ottawie, którzy latali nad Polskę i zginęli. O tym się nie wie w Polsce, więc myślę, że spełnię trochę taką misję, że przy okazji opiszę wiele sytuacji pozytywnych z życia Polonii tutaj, w Kanadzie.
– Czy nie powinniśmy myśleć o sobie, my, Polacy, jako o narodzie, który jest ponad granicami, że właśnie mówiąc o Kresach, mówimy o ludziach, którzy zostali wywiezieni, nadal czują się Polakami, i mówimy o tych milionach ludzi, którzy mieszkają w Europie Zachodniej czy mieszkają na różnych kontynentach, Australia, obie Ameryki, którzy mimo wszystko czują gdzieś tam nie tylko sentyment do Polski, ale czują się Polakami po prostu?
– Tak. Ja dam tutaj taki przykład właśnie z mojego podwórka ormiańskiego, bo jestem duszpasterzem Ormian katolików w Polsce, jest i stara, i nowa emigracja, ale Ormianie są narodem ogromnie rozproszonym, jeszcze bardziej niż Polacy, bo trzy czwarte narodu mieszka na emigracji. Tylko niewielka część Armenii, po ogromnym ludobójstwie, gdzie wymordowano półtora miliona Ormian, Ormianie się rozprzestrzenili po całym świecie, ale bardzo się wspierają. I kiedy była ta setna rocznica ludobójstwa, to ja byłem zaskoczony, że nawet w najbardziej odległym zakątku świata wystarczyło, że dwie – trzy rodziny ormiańskie były, to już organizowały uroczystość.
Więc trzeba też właśnie mówić o narodzie w znaczeniu ponad granicami. Taka jest historia Polski, że bez przerwy były emigracje, były też zsyłki na Sybir, były zmiany granic. Jeszcze nie tylko Kresy – w najnowszej książce piszę o Zaolziu, o Polakach mieszkających na terenie Republiki Czeskiej. Pokazuję wiele takich wątków, że nawet jeżeli są Polacy, którzy już nie mówią po polsku, bo z różnych powodów nie mieli możliwości nauczenia się, to jeżeli się czują Polakami czy mają trochę kropli krwi, więcej, mniej, to jest bardzo ważne, żeby współpracować.
To jest ważne i w tych relacjach z Kresami Wschodnimi – ja mam tam rodzinę, więc wiem, jak oni na to bardzo czekają – i kiedy emigracja polska jest wszędzie, w Islandii, w Afryce, w Republice Południowej Afryki, w Nowej Zelandii. Jest to ważne, żeby się czuć razem jako Polacy i nawet nieważne, jaki kto tam w danym momencie posiada paszport.
– Proszę Księdza, dziękuję bardzo. Życzę zdrowia, siły ducha, no i błogosławieństwa Bożego.
– Bardzo dziękuję i zawsze zapraszam, jeżeli ktoś z Państwa będzie chciał zwiedzić nasz ośrodek w Radwanowicach pod Krakowem – tam jest centrala, ale mamy placówki w Toruniu, w Łodzi, na Dolnym Śląsku, na Górnym, w wielu różnych miejscach – to chętnie oczywiście zapraszam. Najłatwiej w wyszukiwarce wstukać albo moje nazwisko, albo Fundacja im. Brata Alberta, to się te strony otworzą i można nawiązać kontakt.