W tym czasie było w Danii ponad 14 tys. Polaków. Ci, którzy zostali, uzyskiwali z czasem lepszą płacę. Nic więc dziwnego, że wielu z nich zdecydowało się na stały pobyt. Pracowali więc i zakładali rodziny z dala od najbliższych, daleko od Polski. Zaczęli się więc organizować. Początkowo gromadzili się na polskich nabożeństwach odprawianych przez duńskiego księdza Edvarda Ortveda mówiącego po polsku. Był to duchowny, który woził ze sobą ołtarz przenośny na rowerze. Nabożeństwa były odprawiane w barakach, magazynach, hotelach, a nawet na dworcach kolejowych pod gołym niebem. Polacy nie odcięli się od swoich narodowych korzeni, chociaż posługiwanie się językiem polskim zaczęło sprawiać im trudności. W trosce więc o zachowanie języka polskiego i tradycji oraz o świadomość narodową zaczęli się spotykać razem. Tak doszło do założenia pierwszej organizacji Polaków w Danii, która powstała w roku 1925 i nazywała się: Związek Robotników Polskich.
– Co było później?
– Zaczęły powstawać polskie kościoły, szkółki przykościelne, w których polskie dzieci mogły się uczyć w języku narodowym. Szkoła katolicka w naszym Naestved istnieje do dziś i ma bardzo dobrą opinię. W roku 1933 Związek Robotników Polskich zmienił nazwę na Związek Polaków w Danii. Była to pierwsza organizacja krajowa, która zaczęła tworzyć swoje oddziały w różnych miastach.
Proces organizowania się Polonii w Naestved rozpoczął się spotkaniem w Hotelu Axelhus w roku 1926 i trwał do 1 stycznia roku 1928. Związek zrzeszał członków pochodzenia polskiego, jak też rodowitych Duńczyków z małżeństw mieszanych.
– Jakie cele i założenia statutowe stawiał sobie Wasz Związek?
– Program działania Związku Polaków w Naestved zmierzał zawsze do utrwalania więzi z Ojczyzną przez pielęgnowanie języka polskiego, krzewienie wiedzy o kraju, jego historii i dorobku kultury i sztuki. Bardzo ważna była też zawsze pamięć o świętach narodowych i pielęgnowanie tradycji polskich – takich jak: polska wigilia z opłatkiem i śpiewaniem kolęd czy Wielkanoc ze święceniem jajek. To zawsze łączyło ludzi i łączy do dnia dzisiejszego. Od samego początku Związek nasz miał swój sztandar z napisem: Królowo Korony Polskiej Miej Nas w Opiece – na jednej stronie i Związek Robotników 1928 Naestved – na drugiej. Ten sztandar, do którego nadal żywimy duży respekt, był świadkiem wielu ważnych wydarzeń – m.in. 1 czerwca br. 85-lecia powstania naszego związku w Naestved.
– Tegoroczny Wasz jubileusz jest okazją do podsumowań…
– Na początku Związek nasz rozwijał się powoli, współpracując blisko z Kościołem katolickim. W roku 1938 liczył już 79 członków oraz 27 w sekcji młodzieżowej. Polacy w Danii mówią, że wojna przyszła do nich dwa razy: 1 września 1939, kiedy Polska, ich ojczyzna, została napadnięta, i 9 kwietnia 1940 roku, kiedy Dania została zaatakowana przez Niemców. Wielu też naszych członków walczyło w duńskim ruchu oporu.
My z Polsko-Duńskiego Związku w Naestved upamiętniamy ten czas poprzez coroczne oddanie hołdu polskim pilotom poległym pod Slaglille oraz rodzinie Christensenów, której członkowie zginęli po zestrzeleniu samolotu, który w wyniku ataku niemieckiego myśliwca rozbił się następnie nad ich domem. W tym roku mija 70. rocznica katastrofy pod Slaglille. W duńskiej prasie katastrofa ta jest omawiana zawsze jako katastrofa stulecia.
Związek jest w trakcie przygotowań do ceremonii, która odbędzie się 14 września br. na cmentarzu w Slaglille koło Sore. W małym kościółku w Slaglille mieć będzie ekumeniczne nabożeństwo z udziałem biskupa z katedry Roskilde Petera Fischera-Mullera oraz ze strony katolickiej generalnego wikariusza ks. Larsa Messerschmidta. Będzie też reprezentowana ambasada RP i ambasada Wielkiej Brytanii. Planowany jest także, jak co roku, udział Gwardii Ludowej, która czynić będzie honory gospodarza. Rozlegnie się ponadto tradycyjne: śpij kolego w wykonaniu trębacza Erlinga Skovdala.
Na mogile w Slaglille leży kamień położony tam w roku 1945 przez Związek Polaków w Ringsted. Oprócz nazwisk pilotów widnieje na nim napis "Nikt nie jest większy od tego, kto daje swoje życie za drugiego". Stoi tam też pomnik ufundowany przez Duńczyków z inicjatywy tych, którzy przeżyli obóz koncentracyjny w Stutthofie, a wykonany 25 lat po wojnie przez polskiego rzeźbiarza z warszawskiego Żoliborza Kazimierza Danilewicza. Napis na pomniku jest w języku duńskim i polskim For jeres frihed og vores – Za wolność waszą i naszą.
– Wróćmy może, z okazji waszego Jubileuszu, do historii Związku…
– Podczas ostatniej wojny nie było żadnej aktywności w Związku, a wszystkie protokoły zostały zniszczone ze względów bezpieczeństwa. Po wojnie Związek działał przez krótki okres. To był trudny czas dla nas wielu. Działalność Związku udało się ożywić dopiero w roku 1973. Za szczególne wysiłki w tej sprawie chcemy podziękować: Piotrowi Drewniakowi, Ivanowi Knudsenowi, Józefowi Opiole, Stanisławowi Słobodziukowi i Kazimierze Winnickiej.
Jesteśmy bardzo dumni, jako Polsko-Duński Związek w Naestved, że istniejemy już 85 lat i że odcisnęliśmy swój ślad, poprzez naszą działalność, w naszym mieście. Będąc jednym z najstarszych związków etnicznych w Naestved, jesteśmy częścią historii tego miasta.
Związek nasz zawsze miał dobre stosunki z władzami lokalnymi. Byliśmy do dyspozycji gminy w wielu sytuacjach. Nasi członkowie pomagali miastu jako tłumacze – w czasie trwania kursów demokracji i odwiedzin gości z Polski.
W roku 1990, dzięki aktywności naszych członków, doszło do podpisania umowy partnerskiej pomiędzy Naestved i Sopotem. Zostały nawiązane cenne kontakty w wielu dziedzinach życia społecznego – w tym biznesu, edukacji, kultury, sportu i młodzieży. Przez kilka lat przyjeżdżał z Sopotu do Danii nauczyciel rysunku Józef Golec. Był on zapraszany przez Gminę Naestved i prowadził godziny rysunku z dziećmi w przedszkolach. Rysunki te następnie wysyłał na konkurs międzynarodowy do Japonii. Ten projekt przyniósł medale i radość dla wielu duńskich dzieci. Medale zostały wręczone w ratuszu, w obecności dumnych rodziców. Gościliśmy też w Naestved wiele razy zespół Pieśni i Tańca Kaszuby z Kartuz, piękny Zespół Folklorystyczny z Lublina oraz Zespół Góralski z Łopusznej – towarzyszy przygód ks. prof. Józefa Tischnera. Zespoły zwiedzały Danię, a my i Duńczycy podziwialiśmy piękne występy folklorystyczne. Często także występy polskich zespołów towarzyszyły obchodom Dni Naestved. Polskie zespoły folklorystyczne, szczególnie Kaszuby, zapraszaliśmy również do Naestved z okazji Zlotów Polonii. Regularnie, przez szereg lat, organizowaliśmy wieczorki o nazwie Cafe Polski. Były to imprezy otwarte dla wszystkich. Oprócz polskiego bigosu i polskich kiełbas oferowaliśmy program artystyczny, propagując polską kulturę.
– A jak wygląda Wasz obecny kontakt ze starą Ojczyzną?
– Związek nasz w ramach swojej działalności organizował autobusowe wycieczki do Polski dla rodaków i dla Duńczyków. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej wzrosło zainteresowanie Duńczyków Polską. Jeździliśmy do kraju jako tłumacze i osoby kontaktowe z duńskimi grupami. Dużym zadowoleniem dla nas była obserwacja reakcji Duńczyków pozytywnie zaskoczonych naszym krajem. Okazywało się, że Polska wcale nie jest tak zacofana, jak się myślało.
Nie jesteśmy obecnie liczną organizacją, ale wciąż staramy się być aktywni.
Nasze zadania nie są takie same, jak pierwszych polskich emigrantów. Nie musimy już walczyć o szkoły dla naszych dzieci czy o kościoły itp. Nadal jednak chcemy być punktem centralnym, miejscem spotkań dla Polaków i naszych duńskich przyjaciół. Łączą nas przecież wspólne korzenie, o których nie powinniśmy zapominać. Możemy wzbogacać Duńczyków, opowiadając im o naszej kulturze, i nowo przybyłym rodakom z kraju o duńskiej kulturze i duńskich tradycjach. Jest bardzo ważne, aby znać i szanować nasze wspólne tradycje w życiu codziennym. Chcemy pomagać nowej emigracji w procesie integracji. Trudne to zadanie, bo nowa emigracja nie chce wstępować do naszych związków.
Pragniemy też w dalszym ciągu zachęcać Duńczyków do odwiedzania Polski i poznawania jej osobiście. Będą potem do niej wracać, bo Polska ma wiele do zaoferowania. Będą też o niej opowiadać swoim przyjaciołom. Chcemy być dobrymi ambasadorami kraju, z którego pochodzimy, promować go, troszczyć się o dobre imię jego mieszkańców, o przestrzeganie prawd historycznych. To bardzo ważne dla nas.
Z okazji 65. rocznicy powstania naszego Związku, w roku 1993, nasz ówczesny burmistrz Henning Jensen powiedział w swoim przemówieniu o nas, Polakach: Tu jest mowa o grupie imigrantów, która wniosła do naszego kraju bardzo cenne elementy.
Polscy imigranci kochali swoją ojczyznę, ale także Danię. Cechowała ich pracowitość, radość i satysfakcja z pracy, muzyka, taniec, śpiew, wierność, prawdziwa miłość i smutek. Te właściwości my Duńczycy mamy także, ale jesteśmy powściągliwi w ich okazywaniu. Dlatego tak lubimy Polaków.
To były chlubne słowa i chcielibyśmy, aby taka opinia o nas utrzymywała się jeszcze jak najdłużej.
W tym roku obchodziliśmy 85. rocznicę powstania naszego Związku. Obchody tej rocznicy połączyliśmy z obchodami 120. rocznicy przybycia pierwszych Polaków do Danii. Zorganizowaliśmy to w formie Zlotu Polonii. Przyjechali przedstawiciele wielu związków polskich i organizacji oraz sympatyc
Mieliśmy przyjemność gościć tak szacowne osoby, jak ambasador RP Rafał Wiśniewski, prezes Stowarzyszenia "Wspólnota Polska" Longin Komołowski oraz dyrektor Iwona Borowska-Popławska, burmistrz Naestved Carsten Rasmussen czy wielu innych.