Porady
Osoby zawierające związek małżeński nie muszą dokonywać formalnej, legalnej zmiany nazwiska w prowincji Ontario, co oznacza otrzymanie nowego, zmienionego dokumentu aktu urodzenia.
Po zawarciu związku małżeńskiego, bez wprowadzenia zmian na dokumencie aktu urodzenia, można prawnie posługiwać się nazwiskiem współmałżonka. Niektórzy wybierają opcję używania dwóch nazwisk (hyphenated last name).
Ponadto wystarczy okazać się prawidłowym aktem małżeństwa, by dokonać zmian na kanadyjskich dokumentach tożsamości: numerek socjalny (SIN), karty bankowe, prawo jazdy, karta ubezpieczenia zdrowotnego OHIP).
Większość osób korzysta z tej prawnej możliwości, gdyż jest ona dogodna, osoba zmieniająca nazwisko nie musi wypełniać i składać żadnych podań, w dodatku można także powrócić bez większych komplikacji do poprzedniego nazwiska, np. w sytuacji rozwodu.
Nie ma obowiązkowych opłat dla osób zmieniających nazwisko po współmałżonku na podstawie aktu małżeńskiego. Dokumenty ze zmienionym nazwiskiem można otrzymać w terminie 4 – 6 tygodni.
W przypadku podań imigracyjnych, warto zmienić nazwisko w paszporcie oraz innych dokumentach tożsamości przed uzyskaniem wizy stałego pobytu. Urząd imigracyjny wyda wówczas kartę rezydenta z nazwiskiem preferowanym (współmałżonka).
Jednak w przypadku formalnej procedury zmiany nazwiska (bez zawarcia małżeństwa), o jaką mogą wystąpić osoby powyżej 16. roku życia, które rezydują od roku w Ontario, wnioskodawca otrzyma specjalny certyfikat zmiany nazwiska oraz nowy akt urodzenia (jeśli osoba urodziła się w Ontario).
Osoby urodzone poza naszą prowincją lub poza Kanadą, by formalnie zmienić nazwisko, powinny złożyć specjalny wniosek o wydanie zmienionego aktu urodzenia do odpowiednich instytucji prowincji lub innego kraju na podstawie certyfikatu wydanego w Ontario. Procedura wymaga zazwyczaj niewielkich opłat administracyjnych (w zależności od wydającej dokument instytucji).
Osoby zainteresowane procedurą formalnej zmiany nazwiska mogą kontaktować się z Office of the Registrar General, tel. 1 800 4612165 lub w Toronto 416 325 8305.
Izabela Embalo
Licencjonowany Doradca
Prawa Imigracyjnego
Commissioner of Oath
UWAGA! Oferujemy również usługi notarialne (Commission of Oath)
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY PROSIMT O KONTAKT:
416-515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript." style="margin: 0px; padding: 0px; border: 0px; outline: 0px; vertical-align: baseline; background-color: transparent; text-decoration: none; ">Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY:
www.emigracjakanada.net
Czasami oglądając telewizję, widzę reklamę, która zachęca do zaciągania pożyczki pod zastaw domów. Wyraźnie widać, że jest ta reklama skierowana do ludzi w pewnym wieku i o ile pamiętam, nazywa się to CHIP Home Plan. Czy możesz wyjaśnić, o co tu chodzi?
Zacznijmy od rozszyfrowania skrótu CHIP. Rozwinięcie jest następujące: Canadian Home Income Plan. Jest to plan, który jest dostępny w większości miejsc w Kanadzie, dla ludzi powyżej 60. roku życia (są wyjątki – nawet 55-latkowie mogą się kwalifikować) i jest oferowany jest przez Home Equity Trust. Plan ten pozwala właścicielom kwalifikujących się nieruchomości na pożyczenie pod ich zastaw do 40 proc. ich wartości, z tym że maksymalna zaaprobowana pożyczka nie może przekroczyć 500.000 dol. Krótko mówiąc, jest to coś, co jest określane po angielsku jako "reverse mortgage".
By zakwalifikować się na tę pożyczkę, nie potrzeba dokumentować swojego dochodu, ale musi to być nieruchomość, w której mieszkamy (principal residence), musi być ona wyceniona i zaaprobowana przez Home Equity Trust (na koszt aplikanta). Na ten rodzaj pożyczek kwalifikują się wszelkiego rodzaju domy określane jako freehold i condominia. Natomiast kooperatywy, domy modularne oraz farmy nie są objęte tym programem.
Suma, na którą zostaniemy zakwalifikowani do pożyczenia, zależy oczywiście od wyceny nieruchomości i jej lokalizacji, ale również od naszego wieku, płci oraz stanu małżeńskiego aplikanta. Procent, który płacimy, jest niestety wyższy niż obowiązujące w tym samym czasie pożyczki hipoteczne zwykle o 1 do 3 procent.
Hasło reklamowe, które na pewno utkwiło państwu w pamięci, "Wouldn't it be nice?" – promuje podstawowy koncept tego planu, który pozwala seniorom mieszkać we własnym domu, korzystając z pożyczanych pod jego zastaw pieniędzy bez potrzeby "kiedykolwiek" ich spłaty do momentu, kiedy sprzedamy dom, przeprowadzimy się w inne miejsce albo, co się niestety zdarza czasami – przeniesiemy się do "krainy wiecznych łowów".
Jedynym obowiązkiem ludzi, którzy korzystają z tego planu, jest płacenie podatków od nieruchomości, opłat związanych z utrzymaniem nieruchomości oraz utrzymywaniem nieruchomości w dobrym stanie technicznym.
Sumę, na którą zostaliśmy zaakceptowani, możemy wybrać jako jednorazowy "zastrzyk" finansowy albo rozłożyć na miesięczne wypłaty. Możemy z tych pieniędzy nie tylko "żyć", ale również poczynić inwestycje lub poważne zakupy (samochód na przykład).
Wydaje się, że jest to ciekawy plan, ale czy rzeczywiście tak jest, twoim zdaniem? Czy warto z niego korzystać?
Moim zdaniem, absolutnie nie! W pewnych sytuacjach, kiedy mamy do czynienia z ludźmi, którzy nie mają rodziny albo nie mają wyobraźni, plan ten może zadziałać, ale jak się nad tym zastanowimy, to niestety, moim zdaniem, jest to "skok na kasę w białych rękawiczkach".
Owszem, w ramach planu dostajemy pewną sumę pieniędzy do dyspozycji pod zastaw naszej nieruchomości. Plan przewiduje, że możemy całość zadłużenia spłacić w każdej chwili. Ale skąd "normalny" człowiek na emeryturze ma wziąć na to środki? W praktyce, jak zaczniemy z tego planu korzystać, to owszem, nie musimy spłacać przyznanej sumy, ale również moim zdaniem tracimy naszą niezależność.
Jak wspomniałem na początku, pod zastaw domu możemy otrzymać maksimum 40 proc. jego wartości. Jeśli jest to dom wart w chwili wypełniania aplikacji na CHIP – 500.000 dol., to możemy otrzymać 200.000 dol. kredytu do wykorzystania. Według planu CHIP, nie musimy spłacać kredytu, ale wszelki procent jest naliczany dwa razy w roku i dokładany do tego, co jesteśmy dłużni. W efekcie po 15 latach nasz dług wobec Home Equity Trust będzie wynosił około 600.000 dol., pomimo że pożyczyliśmy tylko 200.000 dol. Oczywiście na normalnym rynku dom, który posiadamy, też nabierze wartości, ale może się okazać, że jak przeżyjemy te 15 lat i sprzedamy dom, by na przykład pójść do domu starców, tak naprawdę pozostanie nam bardzo mało pieniędzy.
Co wobec tego radzisz robić? Jakie są inne sposoby zabezpieczenia się w okresie emerytalnym?
To jest bardzo obszerny temat i wszystkich zainteresowanych zapraszam do indywidualnych spotkań, bo każda sytuacja jest inna i indywidualna. Natomiast zdecydowanie sugerowałbym na przykład zamiast CHIP pomyśleć o "down sizing" lub skorzystaniu z "secured line of credit".
Najpierw kilka słów o "down sizing". Ludzka natura jest taka, że przywiązujemy się do miejsca i nie chcemy się przeprowadzać. Dlatego często widzę ludzi starszych, którzy żyją w ogromnych (zdecydowanie za dużych dla nich) domach. Owszem, domy te są spłacone (najczęściej) – ale ciągle wymagają znacznych opłat, by je utrzymać. Niestety, skromne zazwyczaj emerytury powodują, że musimy żyć skromnie i bardzo oszczędnie.
Moim zdaniem, należy pomyśleć o sprzedaży domu i kupieniu znacznie mniejszej posiadłości – być może nawet poza Metro Toronto. Patrzyłem na przykład w ten weekend na domy w Guelph i widziałem szereg dobrych domów na poziomie 250.000 dol., które kosztowałyby w Mississaudze dwa razy tyle. Jeśli mamy dom wart 500.000 dol. (tak jak podawałem w przykładzie) i kupimy dom za połowę, to inwestując pozostałe 250 tys. dol., możemy zapewnić sobie niezły dochód i nie utonąć w długach jak w przypadku programu CHIP.
"Secured Line of Credit" może nam z kolei pozwolić na psychiczny komfort. Może być ona przyznana do 80 proc. wartości domu i normalnie jeśli jej nie używamy – to nic nie musimy spłacać, natomiast w sytuacjach nagłych może nas ona poratować.
Jak wspomniałem, jest cały szereg innych rozwiązań, które pozwalają seniorom spokojniej i godniej pozostać we "własnym domu" – ale te rozwiązania chętnie przedyskutuję z każdym zainteresowanym indywidualnie.
opowieści z aresztu imigracyjnego: Z dawnej Polski
Napisane przez Aleksander ŁośNie tylko w starszym, polskim pokoleniu pozostały dobre wspomnienia po dawnych ziemiach Rzeczypospolitej. Ta świadomość tkwi również wśród obecnych mieszkańcach tych ziem, czyli Ukraińcach i Białorusinach. W odróżnieniu od Litwinów, zdecydowanie nastawionych nacjonalistycznie i często wrogo do Polski, pozostali często wyrażają dobre opinie o czasach przedwojennych, kiedy znaleźli się w granicach odrodzonej Rzeczpospolitej. Szczególnie kiedy wspominają czasy sowieckie, to czasy "polskie" wypadają w ich opinii znacznie korzystniej.
Pewnego dnia na lotnisku torontońskim stawiły się dwie panie: matka i córka. Po matce widać było ciągle dawną urodę, a córka, około 40-letnia kobieta, była prawdziwą "krasawicą". Pochodziły z Tarnopola, czyli jak to określiła starsza pani "z dawnej Polski". Mówiła trochę po polsku, ze śpiewnym kresowym akcentem, ale jej ojczystym językiem był ukraiński.
Matka dzieliła się chętnie dobrymi wspomnieniami, przekazanymi jej przez rodziców i ich rówieśników, z czasów wspólnej z Polską państwowości. Jej rodzina bardzo ucierpiała w czasach sowieckich, kilku członków rodziny zmarło z głodu, wyczerpania, chorób, których nikt nie leczył, bo nie było lekarstw. Część rodziny znalazła się na wschodzie, albo wywiezieni przez Sowietów, albo sami uciekając przed Niemcami.
Rodzice Marii poznali się w Ufie na Uralu, gdzie pracowali w fabryce zbrojeniowej. Później jej ojciec został powołany do wojska w ostatniej fazie wojny, z której nigdy nie wrócił. Ale tuż przed jego wyjazdem poczęta została Maria. Jej matka podążała za frontem, aż dotarła do rodzinnego Tarnopola. Tu odszukała jakichś krewnych, którzy przeżyli wojnę, tu urodziła córeczkę, której dała na imię Maria. Została ona, mimo agresywnej sowietyzacji, do końca życia wierną wyznaniu unickiemu, czyli prawosławiu uznającemu zwierzchnictwo Watykanu.
Sama wychowywała córkę, która wyrastała na piękną pannę. I oto pewnego dnia ta wychuchana córka przyprowadziła do domu kawalera, który poprosił o jej rękę. Matce też ten młodzian się podobał. Kiedy zapytała o jego imię i nazwisko, to natychmiast zrozumiała, że będą kłopoty. Było to tak imię, jak i nazwisko typowo żydowskie. Maria, mimo perswazji matki, nie zmieniła swojego zdania i wyszła za mąż za ukochanego.
Okazał się ona dobrym, zaradnym człowiekiem. Swojego pochodzenia nie eksponował i był ateistą. Uchował się dzięki temu, że wraz z rodzicami i rodzeństwem, jeszcze przed wkroczeniem Niemców, wyjechali do Kazachstanu, a po zakończeniu wojny cała rodzina wróciła do Tarnopola.
Ze związku tego urodziła się córeczka, dali jej na imię Tania, która odziedziczyła po matce urodę. Była nawet jeszcze piękniejsza, tak więc, kiedy dorosła i poszła na studia, miała wokół siebie krąg wielbicieli. Wybrankiem jej został inżynier, kilka lat od niej starszy, który już się usamodzielnił, tak więc państwo młodzi nie musieli koczować u jednych lub drugich rodziców.
Ale tuż po tym nastąpiły zmiany ustrojowe. Stary porządek się walił, a co do nowego nie było jasnych perspektyw. Mąż Marii wydobył wówczas swoje dokumenty i zdecydował, że lepsze warunki cała rodzina będzie miała w Izraelu. I znowu, syn Tani został poczęty jeszcze w Tarnopolu, ale urodził się już w Izraelu. Mieszkali razem w Tel Awiwie. Na początku było ciężko, ale potem jakoś się ułożyło.
Po dziesięciu latach pobytu w Izraelu zmarł mąż Marii. Mimo, początkowo, braku znajomości języka, dzięki swojej zaradności, dość dobrze zabezpieczył rodzinę. Mąż Tani też dostosował się do nowych warunków. Ich syn po ukończeniu szkoły średniej musiał odbyć trzyletnią, obowiązkową służbę wojskową. W tym czasie rozpadł się związek małżeński Tani. Jej mąż, po śmierci teścia, poczuł się panem sytuacji i się rozpił i roztrwonił częściowo zgromadzony majątek. Tania miała dość. Nawiązała kontakt z koleżanką, która osiedliła się w Kanadzie, i na jej zaproszenie przyleciała wraz z synem na rekonesans.
Już po kilku tygodniach zamieszkiwania w North York w Toronto wiedziała, że tu jest jej miejsce i z niego się nie ruszy. To nie tylko rozpad związku z mężem, ale trzy lata bojaźni o życie syna, odczuwana odrębność od osiadłych Żydów, szczególnie wobec braku związków religijnych z nimi, spowodowały, że Tania rozpoczęła kilkuletnią walkę o pozostanie na stałe w Kanadzie. Najłatwiej byłoby, przy jej urodzie, załatwić to przez związek małżeński ze stałym rezydentem Kanady, ale ona była ciągle mężatką. Wprawdzie złożyła wniosek rozwodowy, ale mąż tworzył trudności, deklarując poprawę i chęć kontynuacji ich związku. Tania postanowiła wyzwolić się od wszelkiej bojaźni, konfliktów, niepewności.
I dopięła swego. Wynajęła adwokata, poświęcając na jego gażę ostatnie pieniądze, które zostały jej po ojcu. Adwokat tak zgrabnie poprowadził jej sprawę, że wraz synem dostali oni prawo stałego pobytu w Kanadzie. Syn już po pół roku tutaj pobytu rozpoczął studia na York University. Studiował biznes i był już na ostatnim roku, kiedy matka z babcią wylatywały do Izraela.
Ostatnim bowiem poważnym problemem Tani był los jej matki. Po śmierci swojego męża prowadziła ona dom Tani i jej rodziny. Kiedy została sama, korzystając z emerytury po mężu i mając jeszcze oszczędności z okresu, kiedy mąż żył, nie miała problemów finansowych. Ale Tania pragnęła mieć matkę przy sobie. Zaprosiła ją do odwiedzenia Kanady. I tutaj ponownie rozpoczęła walkę, tym razem o prawo stałego pobytu matki przy niej.
Niestety, nie miała już środków finansowych na dobrego adwokata. Powierzyła sprawę tańszemu agentowi imigracyjnemu i ten nie dał sobie rady z tą sprawą. Zaistniała też okoliczność negatywna po stronie Tani. Ona nie miała przez jakiś czas pracy, korzystała z zasiłków, a później, kiedy już pracę uzyskała, to była ona nie na tyle dobrze płatna, aby według kalkulacji oficera imigracyjnego, mogła sama utrzymać swoją matkę. Tak więc, po dwóch latach walki i pobytu matki u niej Tania musiała przyjąć do wiadomości, że jej matka musi opuścić Kanadę. Nie chciała dopuścić do tego, aby matka była aresztowana i pod przymusem odstawiona na lotnisko.
Kupiła dwa bilety do Tel Awiwu, spakowała matkę i razem z nią przybyła na lotnisko. W roztargnieniu zapomniała leków i ciśnieniomierza matki. W ostatniej chwili zadzwoniła do koleżanki, która jej odwiozła na lotnisko, aby pojechała szybko do ich mieszkania i przywiozła zapomniane rzeczy. Udało się. Obie, po sprawdzeniu przez oficerów bezpieczeństwa El Al, udały się w drogę powrotną do Izraela: matka jako deportowana, a córka dla jej bezpieczeństwa i załatwienia spraw życiowych starszej matki, która, mimo wieloletniego pobytu w Izraelu, języka hebrajskiego się nie nauczyła. Nie czuła ona związku z tym krajem. Nie była Żydówką, chodziła do kościoła unickiego w Tel Awiwie. Tania leciała z matką, aby głównie usadowić ją w pokoju w domu spokojnej starości. Emerytura Marii powinna była wystarczać na opłacenie pobytu w tym domu.
Plany Tani sięgały dalej. Teraz już była mądrzejsza. Wiedziała, że będąc jedynym dzieckiem swojej matki, która była wdową, miała duże szanse uzyskać zgodę od władz imigracyjnym Kanady na sprowadzenie matki do siebie. Tania dostała też lepiej płatną pracę. Syn jej już kończył studia. Nadto jej serdeczna koleżanka deklarowała pomoc, gdyby trzeba było złożyć się na sponsorstwo dla Marii.
Tak więc dwie eleganckie panie urodzone w Tarnopolu i mające sentymentalne wspomnienia z tego miasta, leciały w przymusową podróż do Izraela z nadzieją, że po roku Maria już na stałe przyleci do Tani. Wiedziała też ona, że Tania, po zarzekaniu się, że nie zwiąże się łatwo z mężczyzną, aby nie być od niego uzależnioną, poznała pana w swoim wieku, bez obciążeń, kawalera, dobrze sytuowanego, który poważnie się nią interesował, a i ona, co zaobserwowała Maria, "odtajała" i była gotowa na nowy rozdział swojego życia.
Aleksander Łoś
Toronto
Konwencjonalne rady doradców finansowych i wszelkiego rodzaju ekspertów od gospodarowania pieniędzmi przeznaczonymi na inwestycje sugerują od dziesiątków lat, iż najbezpieczniejszy i optymalny dla wzrostu majątku skład rodzajów inwestycji w portfelu inwestycyjnym to około 60 proc. papierów wartościowych ulokowanych w akcjach przedsiębiorstw (equity) oraz 40 proc. kapitału zainwestowanego w różnego rodzaju obligacje (bonds). To mieszanka w miarę bezpieczna, bo chroni ją owa "kotwica" rynku obligacji, a jednocześnie wykazująca nieco odwagi inwestora, bo najlepiej zarabia się (nie licząc spekulacji) na aktywności gospodarczej firm i przedsiębiorstw.
Tak brzmią dobre rady w "normalnym" okresie gospodarczej koniunktury. Od kilku jednak lat rynek nie zachowuje się normalnie i w trosce o własne finansowe dobro w chwili obecnej specjaliści radzą nieco zmodyfikować ową regułę. Inwestorzy pragną zarówno wyższych dochodów, jak i zwiększonego bezpieczeństwa inwestycji w niepewny rynek. Co więc radzą eksperci?
Przede wszystkim – skorzystać z nowych możliwości otwierających się w miarę dywersyfikacji rynku papierów wartościowych. Konwencjonalne akcje przedsiębiorstw (equity investment) dobrze jest ograniczyć do 25 proc. ogółu wartości portfela, podobnie jak udział obligacji (bonds). To wystarczy, by skorzystać na konwencjonalnych mechanizmach rynkowych, a jednocześnie zapewnić minimum bezpieczeństwa przy pomocy owej obligacyjnej "kotwicy". Wiadomo, że przy rekordowo niskich stopach oprocentowania, papiery typu "bonds" nie dadzą zbytniego dochodu, ale i nie są one narażone na wahania, więc nie przyniosą strat.
To połowa wartości portfela; a co z drugą? Zdaniem specjalistów (jak na przykład David Pett z dziennika "The Financial Post"), należy zwrócić uwagę na rynek "real estate". Liczne fundusze powiernicze przeznaczają coraz więcej swoich pieniędzy na ten sektor i indywidualny inwestor powinien także uwzględnić ten rodzaj inwestycji w swoich decyzjach. To sektor w miarę bezpieczny, nieco tylko bardziej ryzykowny niż obligacje, ale przede wszystkim przy inwestycjach na dłuższą metę. Kolejne około 10 procent przeznaczonego na inwestycje kapitału eksperci radzą przeznaczyć na rozwiązania alternatywne w rodzaju "hedge funds". To może nieco bardziej ryzykowne, ale perspektywa zysku jest tu lepsza – jeżeli wszystko pójdzie dobrze. A jeśli nie – do stracenia mamy tylko 10 proc. zainwestowanych pieniędzy.
Pozostałe 20 procent należy (podobno) włożyć w papiery wartościowe oparte na infrastrukturze oraz inne rodzaje inwestycji. To raz jeszcze – źródło stosunkowo wysokich dochodów (do 15 proc.), jeżeli wszystko pójdzie dobrze, a tylko 10 procent ryzyka porażki.
Tak podsumowuje swoje zalecenia David Pett na łamach "The Financial Post". Do jego rad należy jeszcze – moim zdaniem – dołożyć jedną albo dwie: po pierwsze – każdy przypadek jest inny, każdy z inwestujących ma swoje indywidualne cele i potrzeby, więc najlepszym rozwiązaniem jest zawsze konsultacja z doradcą finansowym, którego zawodowym obowiązkiem jest trzymać rękę na pulsie najbardziej aktualnych zmian. A po drugie – pańskie oko konia tuczy, jak mawiało stare przysłowie. Nie wystarczy zainwestować pieniądze i zapomnieć o sprawie. Trzeba inwestycji w miarę regularnie doglądać. Samo nie urośnie.
Magda nie widziała swojego ojca przez kilka lat, była jeszcze dość małą dziewczynką, kiedy ich trudna sytuacja materialna zmusiła ojca do emigracji. Jakimś sposobem udało mu się zdobyć kanadyjską turystyczną wizę wjazdową, zapłacił komuś za zaproszenie, nie znając nawet zapraszającej osoby, i tak pozostał za oceanem latami. Do Polski nie podróżował, ponieważ nigdy nie uregulował swojego statusu w Kanadzie.
Gdyby opuścił Kanadę, może nigdy by do niej nie mógł ponownie wrócić, dlatego że złamał kanadyjskie prawo, bał się zaryzykować. Z pracy ojca w Kanadzie rodzina jakoś egzystowała, więc wszyscy doceniali jego poświęcenie i ciężki emigracyjny los.
Zniesienie wiz dla polskich obywateli dało Magdzie szansę odwiedzin ojca. Naradzali się, jak to najlepiej zrobić, by nie ujawniać nielegalnego zamieszkania taty w Kanadzie. Nie posiadali tam żadnych krewnych, więc wspólnie doszli do wniosku, że Magda przyleci jedynie jako turystka w celu zwiedzenia Toronto i jego okolic. Ojciec wykupił jej bilet na trzy miesiące, zarezerwowano hotel na dwa tygodnie, niezmierna była ich radość na myśl o spotkaniu po latach.
Na lotnisku zatrzymali Magdę urzędnicy. Od razu nie spodobało się oficerowi to, że młoda Polka prosi o wizę pobytu czasowego na trzy miesiące. Wzbudziło to wielkie podejrzenie intencji nielegalnego zatrudnienia. Młoda dziewczyna, która praktycznie nic nie zostawiła w Polsce – nie studiuje, nie ma dobrej pracy, męża, dzieci, w dodatku posiada dość skromne oszczędności jak na trzymiesięczny pobyt turystyczny. Nie przekonała urzędnika co do celów wizyty, no bo jak się jedzie na wakacje turystycznie do jakiegoś kraju, to zazwyczaj na 1–2 tygodnie... W dodatku w Kanadzie nikt z jej bliskich krewnych nie zamieszkuje. Natychmiast Magdę aresztowano. Dziewczyna, zupełnie zaskoczona sytuacją, spędziła kilka dni w areszcie. Jej ojciec szukał osoby, która wystawiłaby za Magdę kaucję, ponieważ bez kaucji uwolnienie nie było możliwe, ale nikt ze znajomych nie chciał poręczyć, w grę wchodziło 5000 dolarów. Ponadto, jak wytłumaczyłby się poręczyciel z tego, że zakłada za Magdę kaucję, skoro na granicy oświadczyła ona, że nikogo w Kanadzie nie zna.
Po kilku dniach Magda odleciała z aresztu imigracyjnego do Polski, podpisała dobrowolną zgodę na opuszczenie Kanady. Nigdy się z ojcem nie widziała, nawet przez chwilę. Obawiali się nawet rozmawiać przez telefon, ktoś im podpowiedział, że rozmowy są tam nagrywane. Przebywający bez ważnego statusu ojciec nie odwiedził nawet córki w imigracyjnym więzieniu, obawiał się deportacji.
Jak określić wiek domu, który oglądamy? Wiem, że przez wiele lat zajmowałeś się inspekcją domów i na pewno wiesz, gdzie szukać takich informacji.
Osoba z doświadczeniem potrafi ocenić wiek domu z dużym przybliżeniem prawie na pierwszy rzut oka. Często jednak określenie wieku domu wymaga trochę pracy detektywa.
W określeniu wieku oglądanego domu może pomóc nam:
• Znajomość konstrukcji i sposobu budowania w różnych okresach,
• Data instalacji pieca gazowego – jeśli jest on od nowości w danym domu,
• Data instalacji Hot Water Tank,
• Data wybita na uszczelkach aluminiowych w oknach i drzwiach,
• Data na liczniku elektrycznym oraz rodzaj przewodów elektrycznych,
• Naklejka z New Home Warranty Program,
• Data na denku od toalety,
• Data na płytach chodnikowych,
• Data na elementach drewnianych domu,
• Data na survey – jeśli mamy do niego dostęp,
• Czasami można sprawdzić datę produkcji sprzętów domowych – zakładając, że nie były wymieniane.
Wiek można określić również poprzez styl budowania, rodzaj cegły oraz cały szereg składników budowlanych. Agent z doświadczeniem będzie orientował się również, kiedy było budowane dane osiedle, a zwykle domy na tym samym osiedlu są w tym samym wieku.
Kiedy kupujemy nowy dom, wiemy, że przez kilka najbliższych lat nie musimy się zasadniczo martwić o naprawy ani związane bezpośrednio z domem, ani ze sprzętami gospodarstwa domowego. Jednak wielu z nas kupuje domy używane i wówczas sytuacja jest inna – im starszy dom, tym więcej potencjalnie może być do "roboty". Czy mógłbyś naświetlić, jaka jest żywotność poszczególnych składników domu, by nasi słuchacze mogli być ewentualnie przygotowani na być może czekające ich wydatki?
Należy pamiętać, że często na żywotność poszczególnych elementów domu ma wpływ ich właściwa instalacja i przede wszystkim pielęgnacja! Znajomość żywotności niektórych elementów domu jest istotna, bo pozwala nam zaplanować wydatki.
Zacznijmy od pieców. Piec gazowy – zakłada się, że wytrzymuje 15 – 25 lat, a cena nowego pieca wynosi od 2000 do 4000 dol. Piec olejowy odpowiednio wytrzymuje 15 – 30 lat, a cena waha się od 2500 do 4500 dol.
Następnym ważnym składnikiem są pokrycia dachowe.
Standardowe dachówki asfaltowe wytrzymują od 12 do 15 lat; lepszej jakości mogą wytrzymać od 15 do 25 lat, a najwyższej jakości – nawet do 35 – 40 lat. Są to nominalne wytrzymałości i czasami praktyka odbiega od teorii. Na żywotnosć dachówek wpływa bardzo wiele czynników, jak wentylacja dachu, kąt nachylenia, kolor, ilość drzew itd. Dachówki drewniane zwykle wytrzymują 15 – 20 lat, choć nominalnie zakłada się, że wytrzymują dłużej. Dachówki cementowe wytrzymują 40 – 50 lat, a ceramiczne nawet dłużej. Pokrycie z łupku może wytrzymać nawet 100 lat i równie żywotne jest pokrycie z miedzi. Trudno się jednak spodziewać w Kanadzie, gdzie ludzie przeciętnie żyją w jednym domu nie dłużej niż 5 – 10 lat, by ktoś inwestował w pokrycie z miedzi, dlatego większość domów ma "tanie" pokrycie z papy.
Żywotnosć okien i ich trwałość zależy od konstrukcji. Wiele okien po 20 – 30 latach nadaje się do wymiany. Okna drewniane, jeśli nie są odpowiednio zabezpieczane, potrafią popsuć się nawet szybciej! Popularne obecnie okna z plastiku (winyl) powinny wytrzymać dłużej i ich nominalna wytrzymałość może nawet sięgać 30 – 50 lat.
Rynny spustowe – często jeśli są z normalnej blachy – po 20 latach zaczynają mieć dziury. Obecnie coraz częściej mamy rury spustowe robione z aluminium oraz plastiku. Elementy zewnętrzne, na przykład drewniane, siding, jeśli nie są pielęgnowane – po 20 latach mogą być do wymiany.
Kuchnie zwykle po 15 latach nadają się do wymiany, to samo dotyczy łazienek.
Domy do 5 lat zasadniczo powinny być bez problemów technicznych. Jest to w dużej mierze prawda, jeśli chodzi o żywotność poszczególnych składników domów. Niestety, w tym też czasie wychodzi najwięcej usterek wynikających z błędów wykonawczych lub z prostej grawitacji. Budynek zwykle osiada i potrafią w tym czasie pękać na przykład ściany w piwnicach. W domach, w których piwnice były wylewane w okresie wiosny i jesieni – problem ten jest rzadszy niż w tych, które były kopane i wylewane w czasie mrozów.
Domy od 5 do 10 lat zwykle mają również mało problemów.
W domach od 10 lat wzwyż spotykamy się coraz częściej z potrzebą wymiany i napraw różnych składników.
W domach ponad 15-letnich musimy liczyć się z takimi naprawami, jak dach, piec, okna itd.
Jeśli planujemy w jakimś domu pozostać na dłużej, wiele sensu ma wymiana oryginalnych elementów na nowe – warto poważnie zastanowić się nad ich jakością. Często mała różnica w cenie daje nam znacznie wyższą jakość.
Maciek Czapliński
Mississauga
Czego możesz się spodziewać, gdy twoja sprawa rodzinna trafi do sądu? cz. III
Napisane przez Monika CurykJestem wielkim zwolennikiem porozumień wynegocjowanych przez rozstające się pary, bez uciekania się do drogi sądowej. Rozwiązują one wszystkie kwestie sporne, związane z separacją bądź rozwodem. Są nie tylko mniej stresujące dla stron i dzieci, ale nie zaostrzają konfliktu, są lepiej dostosowane do potrzeb stron, są poufne, mogą być zakończone dużo szybciej niż uzyskanie orzeczenia sądowego i bez wątpienia są dużo tańsze. Niestety, nie zawsze są one możliwe.
część trzecia i ostatnia
Long motions
Long motions zazwyczaj wiążą się ze skomplikowanymi kwestiami prawnymi i okolicznościami sprawy. Dość często, za zgodą sądu, strony mogą zeznawać przed sędzią w czasie trwania long motion. Strony są nadal zobowiązane do przedstawienia swoich dowodów w postaci affidavits, a w czasie trwania long motion mogą odpowiadać, pod przysięgą, na pytania prawnika przeciwnej strony, związane z informacjami zawartymi w ich affidavit. Oprócz przedstawienia swoich argumentów prawnych w formie ustnej, przed long motion prawnicy stron przygotowują osobny dokument, zwany factum, w którym prezentują swoje stanowisko.
Przygotowanie do long motion jest bardzo skomplikowane, a tym samym bardzo czasochłonne. Z reguły wymaga też dłuższego spędzenia czasu w sądzie, czasami trwającego więcej niż jeden dzień. Ponieważ rachunki za usługi prawne rosną proporcjonalnie do czasu spędzonego przez prawnika, koszty long motion są zawsze wysokie, z reguły przekraczają dziesięć tysięcy dolarów.
Każda osoba będąca stroną w procesie sądowym, powinna zdać sobie sprawę z podstawowych różnic pomiędzy konferencjami i motions. Skutkiem motion jest decyzja sędziego wiążąca dla stron i podjęta przez sędziego po zaznajomieniu się z dokumentami przedstawionymi przez strony, wysłuchaniu prawników reprezentujących strony, a w przypadku long motion, po usłyszeniu tego, co strony zeznały przed sędzią. Na skutek motion, choć nie zawsze na końcu motion, sędzia podejmuje decyzje o rozpatrywanych kwestiach. Z pewnymi wyjątkami, kwestie zostają rozstrzygnięte na zasadzie tymczasowej. Na przykład, jeśli strony nie mogą uzgodnić, kto będzie opiekował się dzieckiem, zanim podjęta zostanie ostateczna decyzja w tej kwestii po motion, sędzia wyda tymczasowe orzeczenie (order), które pozostanie prawomocne do czasu rozprawy. Zdarza się, że strony nie decydują się na doprowadzenie do rozprawy sądowej i tymczasowa decyzja podjęta po motion staje się ostateczna. Ponieważ proces sądowy jest powolny, nawet ponad rok może upłynąć od złożenia aplikacji do rozprawy sądowej, strony często wnoszą motions, aby zadecydować o kwestiach związanych z alimentami dla dzieci czy współmałżonka lub z ustaleniem warunków opieki nad dziećmi na okres pomiędzy rozpoczęciem a zakończeniem procesu sądowego.
W przeciwieństwie do motions, które kończą się decyzją sędziego, konferencje mają na celu stworzenie stronom okazji do osiągnięcia porozumienia i upewnienie się, że proces sądowy jest fair i przebiega bez niepotrzebnych przestojów. Dlatego sędzia podczas konferencji nie podejmuje decyzji na temat tego, jak strony powinny rozwiązać swoje kwestie sporne (oprócz sytuacji, w których strony osiągnęły porozumienie). Niemniej jednak, po konferencji sędzia wydaje decyzje proceduralne, np. nakaz ujawnienia informacji finansowych, dostarczenia dokumentów finansowych lub wycenienia majątku. Prawie zawsze pod koniec konferencji, sędzia wyznacza termin następnego etapu postępowania.
Questioning
Prawo rodzinne opiera się na pełnym ujawnieniu informacji finansowych. Dlatego każda ze stron może zadawać stronie przeciwnej pytania i oczekiwać wyczerpującej odpowiedzi. Takie zadawanie pytań odbywa się pod przysięgą i nosi nazwę questioning. Daje ono stronom możliwość zadawania sobie wzajemnie pytań, które są istotne dla rozstrzygnięcia kwestii spornych, i może nastąpić za zgodą stron lub za sprawą nakazu sądowego. Questioning odbywa się ustnie, pod przysięgą i w obecności protokolanta sądowego. Świadkowie stron mogą również być wezwani na questioning.
Questioning wymaga od prawnika przygotowań i obecności. Prawnicy nie tylko zadają pytania stronie przeciwnej oraz jej świadkom, ale są również obecni, gdy ich klienci odpowiadają na pytania. Koszty questioning są znaczne. Oprócz płacenia swoim prawnikom za czas poświęcony na przygotowanie oraz uczestnictwo w questioning, strony muszą zarezerwować salę oraz opłacić protokolanta sądowego. Po questioning zamawia się protokół zawierający wszystkie pytania i odpowiedzi. Strony muszą zapłacić za każdą stronę zamówionego przez siebie protokołu. Ponieważ questioning jest kosztownym etapem w sporze, ma ono miejsce jedynie wtedy, gdy w opinii sędziego koszt jest uzasadniony brakiem ujawnienia informacji i złożonością kwestii, jak również gdy koszt questioning jest proporcjonalny do wartości majątku stron lub wysokości roszczeń alimentacyjnych wnoszonych przez strony. Zapis pytań i odpowiedzi (protokół) może stać się dowodem w motion lub podczas rozprawy.
The Office of the Children's Lawyer (OCL) Disclosure Meeting jest etapem procesu sądowego w sytuacjach, gdy przedmiotem sporu są opieka i prawo do spotkań z dziećmi i gdy Office of the Children's Lawyer (OCL) jest zaangażowane w sprawę. OCL jest instytucją państwową, której rolą jest reprezentowanie interesów dzieci w sporach rodzinnych przez zbieranie informacji o warunkach panujących w danej rodzinie, ustalenie, co leży w najlepszym interesie dziecka i/lub zapewnienie dzieciom reprezentacji prawnej. OCL Disclosure Meeting umożliwia pracownikowi OCL (prawnikowi lub pracownikowi socjalnemu) przedstawienie wniosków i zaleceń, które mimo że nie są wiążące, mają znaczny wpływ na decyzje sędziego i znaczny wpływ na to, czy i na jakich warunkach strony są skłonne osiągnąć porozumienie.
Po ostatniej konferencji (trial management conference), jeżeli strony nie zdołały rozstrzygnąć swoich kwestii, zazwyczaj ustalony zostaje termin rozprawy. Zdecydowana większość spraw z zakresu prawa rodzinnego (ponad 95 proc.) zostaje rozstrzygnięta przed rozprawą, a większość z nich zostaje rozstrzygnięta na wczesnym etapie procesu sądowego, czasami już w trakcie case conference. Stres, niedogodności i koszty postępowania sądowego odgrywają wielką rolę w zniechęceniu stron do jego przedłużania. Jeśli strony zdecydują się przystąpić do rozprawy, muszą liczyć się z bardzo znacznymi kosztami. Szacuje się, że łącznie z czasem przygotowań, jeden dzień rozprawy może kosztować od 10.000 do 20.000 dolarów. W większości przypadków, prawnicy stron wymagają od swoich klientów honorarium za usługi prawne podczas rozprawy ze znacznym wyprzedzeniem.
Assignment court ma miejsce wkrótce przed zaplanowanym terminem rozprawy. Jego celem jest przedstawienie sędziemu aktualnego stanu sprawy oraz danie stronom kolejnej możliwości rozstrzygnięcia swoich kwestii spornych.
Rozprawa (tzw. trial) jest ostatnim krokiem w postępowaniu sądowym w prawie rodzinnym. Po rozprawie, sędzia podejmuje decyzje o wszystkich kwestiach prawnych, których strony nie rozstrzygnęły przed rozprawą. Decyzja sędziego jest ostateczna i prawomocna. Podczas rozprawy obie strony i ich świadkowie mają możliwość osobistego, ustnego przedstawienia dowodów wspierających ich roszczenia i udostępnienia sądowi stosownych dokumentów.
Przygotowanie się do procesu jest niezwykle pracochłonne dla prawników stron. Obowiązuje zasada, że każdy dokument lub inny dowód rzeczowy, którego strona zamierza użyć w trakcie rozprawy, musi być przedstawiony stronie przeciwnej przed rozprawą. Dlatego rozliczne dokumenty muszą być przygotowane i dostarczone stronie przeciwnej. Między innymi stronny muszą dostarczyć sobie requests to admit, przygotować dokumentację finansową (nieraz tysiące stron) oraz przygotować protokoły z questioning i złożyć w sądzie trail record. Każdy prawnik musi przygotować do rozprawy świadków swojego klienta i starannie opracować strategię przesłuchiwania w sądzie świadków strony przeciwnej . Świadkowie, którzy nie chcą zeznawać, otrzymują nakaz stawienia się w sądzie. Raporty, takie jak raport z OCL, raporty psychologiczne, raporty finansowe i wyceny wartości majątku, muszą zostać zweryfikowane i dokładnie przeanalizowane. Jeśli potrzebni są biegli sądowi (expert witnesses), to trzeba ich znaleźć, opłacić, poznać ich opinię i przygotować do zeznawania w sądzie. Opłacenie biegłych sądowych bardzo znacznie zwiększa koszty stron. Prawnicy muszą także przygotować to, co mają zakomunikować sędziemu na początku i na końcu rozprawy (opening and closing arguments), wyszukać i przeanalizować istniejące decyzje sądowe, które zapadły w podobnych sprawach. Decyzje te muszą być przygotowane do udostępnienia sędziemu i stronie przeciwnej. W trakcie przygotowań do rozprawy z reguły trwają intensywne negocjacje pomiędzy stronami i strony wymieniają propozycje ugody (offers to settle).
Czas trwania rozprawy zależy od wielu czynników, takich jak ilość kwestii prawnych, które muszą być rozwiązane, stopnia skomplikowania przedstawianych dowodów i dokumentów, liczby świadków i konieczności prezentowania zeznań stron i świadków przez tłumacza. Nawet stosunkowo prosta rozprawa z reguły trwa dzień lub dwa. Skomplikowane rozprawy mogą trwać przez tydzień lub dłużej.
Po rozprawie sędzia podejmuje decyzję, opierając się wyłącznie na tym, co zostało przedstawione na rozprawie przez strony, ich świadków oraz prawników.
Większość ludzi oczekuje, że po rozprawie sąd natychmiast ogłosi swoją decyzję. Jednakże w większości przypadków decyzja zostaje udostępniona jakiś czas po zakończeniu rozprawy. W sprawach prawa rodzinnego zwykle nie ma wyraźnych zwycięzców lub przegranych. Najczęściej każda ze stron trochę przegrywa i trochę wygrywa. Na przykład, jedna strona może wygrać w kwestii alimentów na dzieci, ale przegrać w kwestii alimentów na małżonka; wygrać w kwestii podziału własności, ale przegrać w kwestii opieki i dostępu do dziecka.
W Kanadzie praktykowany jest "no fault divorce", czyli rozwód bez orzekania o winie. Osoby, które decydują się na wniesienie sprawy do sądu w nadziei, że jakimś sposobem sąd obwini ich byłego partnera lub małżonka za rozpad związku, muszą być przygotowane na rozczarowanie. Ponadto postępowanie stron podczas trwania ich związku w większości przypadków nie ma wpływu na to, jak rozstrzygnięte zostaną kwestie finansowe. Innymi słowy, sam fakt, że współmałżonek Cię zdradził, nie zmienia zasad podziału majątku czy alimentacji.
Więc co się stanie, jeśli przegrasz? Lub, jak to częściej bywa, co się stanie, jeśli przegrasz bardziej niż wygrasz?
Jeśli przegrasz motion, możesz spodziewać się, że zostaniesz obciążony częścią (czasem dużą częścią) kosztów prawnych zwycięskiej strony. To samo będzie mieć miejsce, gdy przegrasz rozprawę. Jeśli wygrasz lub wygrasz w większości kwestii spornych, z reguły przegrana strona będzie musiała zapłacić część Twoich kosztów prawnych. Jeżeli zwycięska strona zachowywała się nieracjonalnie, może zostać pozbawiona możliwości odzyskania całości lub części poniesionych przez nią kosztów, a nawet może zostać obciążona kosztami przegranej strony, mimo że wygrała.
Oferty przedstawiające warunki osiągnięcia ugody (offers to settle) odgrywają olbrzymią rolę przy ustaleniu tego, w jakim stopniu strona, która przegrała, musi pokryć koszty poniesione przez stronę, która wygrała. Jeżeli jesteś stroną wygraną i po rozprawie decyzja sędziego jest dla Ciebie tak samo korzystna lub korzystniejsza niż warunki ugody zaoferowane przez Ciebie w offer to settle (na przykład, jeśli byłeś gotowy przyjąć alimenty od współmałżonka o wysokości 1000 dolarów miesięcznie, ale sąd przyznał Ci 1200 dolarów), możesz oczekiwać, że przegrana strona będzie musiała zapłacić sporą część Twoich kosztów prawnych. Mimo to, całkowite odzyskanie poniesionych kosztów sądowych przez zwycięzcę jest praktycznie niespotykane.
Jeżeli jesteś stroną przegraną, to możesz spodziewać się, że sąd obciąży Cię częścią kosztów prawnych strony przeciwnej. Jak duża będzie to część, zależy od wielu czynników. Jeżeli strona przegrana odrzuciła warunki ugody, które były dla niej korzystniejsze niż decyzja sędziego, odmawiała ujawnienia informacji finansowych lub zajmowała stanowisko nieuzasadnione przez istniejący stan prawny i nieuzasadnione przez fakty, to musi spodziewać się, że oprócz płacenia swojemu prawnikowi, zostanie obciążona znacznym procentem kosztów prawnych zwycięzcy.
Biorąc pod uwagę wszystkie przykre, bolesne i kosztowne aspekty procesu sądowego, należy stwierdzić, że w najlepszym interesie stron leży rozwiązanie swoich sporów bez uciekania się do drogi sądowej. W idealnym świecie tylko sprawy dotyczące nowych kwestii prawnych powinny być rozstrzygane sądownie. W realnym świecie jednak sprawy trafiają do sądu, ponieważ strony zajmują sztywne stanowiska, sprzeczne z istniejącym stanem prawnym, nie chcą zgodzić się na kompromis i tracą z oczu to, co jest najlepsze dla ich dzieci.
Monika Curyk M.A., M.Ed., J.D.
Barrister & Solicitor, Notary Public
Tel. 289-232-6166
Czy warto tracić czas i energię na rozmowę z doradcą finansowym? Rozważmy w szczegółach.
Jeżeli nie jesteś właścicielem żadnych poważniejszych dóbr w rodzaju domu, pakietu akcji, konta inwestycyjnego, walorów itp., jeżeli nie masz dosłownie nic i nie masz problemu z pozostawieniem ostatecznych wydatków i rozliczeń krewnym czy potomstwu – testament i plan finansowy rozdysponowania majątku jest ci niepotrzebny. Ponad połowa Kanadyjczyków tak uważa; aż 56 proc. mieszkańców kraju nie zajmuje się rozdysponowaniem pozostawionego majątku i jakoś to idzie. Zawsze można odejść z tego świata, zostawiając wszelkie problemy tym, którzy jeszcze tu zostają, i nie suszyć sobie głowy konsekwencjami.
"A co mnie to obchodzi! Ktoś się sprawami zajmie…" I faktycznie.
Jeżeli nie przejmujesz się faktem, iż pozostawisz po sobie długi – nie musisz troszczyć się o uregulowanie swojej sytuacji finansowej. I to nawet nie tylko w perspektywie pożegnania się z tym światem. Wbrew ostrzeżeniom i apelom Bank of Canada, Kanadyjczycy beztrosko spłacają minima na rachunkach za korzystanie z karty kredytowej i wydają kolejne dziesiątki, setki czy tysiące dolarów. Ile plastik wytrzyma.
A plastik jest wytrzymały. Banki i firmy wystawiające karty kredytowe kochają takich beztroskich klientów. Wszak to jedyna legalna forma lichwy w tym kraju. Pożyczyć komuś – dajmy na to – dwa tysiące dolarów i wiedzieć, że przez siedem lat zainkasujemy ponad $4000 w oprocentowaniu długu – czyż można zrobić lepszy interes?
Jeżeli wierzysz w swoją nieśmiertelność i odporność na wszelkie nieszczęśliwe przypadki, po co ci polisa ubezpieczeniowa? Wprawdzie, jak dowodzą kroniki historyczne, każdy z nas ma stuprocentową gwarancję, iż w końcu któregoś dnia pożegna się z tym światem; każdy prawie ma gwarancję, iż w końcówce żywota jego dochody będą w najlepszym wypadku skromne – można jednak zlekceważyć dobre rady doradców finansowych. Można na przykład wyjechać na wycieczkę do USA, nie wykupując polisy ubezpieczenia medycznego. Jakoś to będzie; w ostatecznym rozrachunku – jakoś się dowlokę do samolotu wracającego do Toronto.
No, chyba że jednak zabraknie sił. Wówczas lądujemy w amerykańskim szpitalu, a na naszej liście obligacji finansowych ląduje rachunek na jakieś 10 tysięcy dolarów. Ot, kłopot.
Małżonka lub małżonek oraz dzieci to zazwyczaj skuteczna motywacja, by coś z tym problemem zrobić. Jeżeli jednak jesteś człowiekiem samotnym, nie masz dzieci…
Najlepszą ilustracją wartości polisy ubezpieczeniowej jest wypożyczanie samochodu. Większość klientów nie przyjmuje oferty firm sugerującej wykupienie dodatkowego ubezpieczenia od wypadku. Większość wychodzi na tym korzystnie, oszczędzając kilkadziesiąt dolarów. Większość, ale nie wszyscy. Pechowcy spłacają rozbity samochód bywa że i do końca życia.
Jeżeli słabujesz na zdrowiu i palisz paczkę papierosów dziennie, jeżeli sądzisz, że tak czy inaczej długo już nie będziesz się męczył – po co ci plan finansowy na okres emerytalny? Po co rozkładać skromne dochody emerytalne na długie lata? Są sposoby, by przehulać to wszystko w rok czy dwa. I potem już tylko czekać na ostatni dzwonek.
Tak naprawdę, to faktycznie – można na koniec żyć niemalże w biedzie. Jakoś to zwykle bywa i na skromne potrzeby emeryta zazwyczaj wystarcza. Wypłaty Canada Pension Plan i Old Age Security nie są imponujące, ale nie pozwolą umrzeć z głodu.
Tak więc – można bez. Pod warunkiem jednak, że…
Opowieści z aresztu imigracyjnego: Ucieczki i powroty
Napisane przez Aleksander ŁośTa siedząca przed gabinetem lekarskim młoda, 23-letnia kobieta, cierpiała nie tylko fizycznie, ale głównie psychicznie. Jej ładna buzia była cała w czerwonych wypryskach. Był to efekt jakiegoś schorzenia wewnętrznego, które objawiało się wypryskami na całym ciele, ale głównie na twarzy. Wcześniej już była badana przez tego samego lekarza, którzy przepisał jej maść, ale Tania jej nie wykupiła, bo nie miała czterdziestu dolarów na ten lek.
Bo wszystko to działo się w kanadyjskim areszcie imigracyjnym. W czasie drugiej wizyty lekarz polecił pielęgniarce, aby dała Tani zestaw leków, które miały być powtarzane przez kolejne dni. Wcześniej schorzenie to mogło być usunięte przez oddziaływanie zewnętrzne maścią, a wobec braku zastosowania tej terapii musiała być zastosowana ostrzejsza, mniej korzystna dla organizmu, ale za to skuteczna i prowadzona na koszt podatnika kanadyjskiego. Skąd ta ładna, zgrabna kobieta znalazła się w tej trudnej dla niej sytuacji?
Pochodziła z małego miasteczka koło Kijowa. Była Ukrainką, ale zruszczoną. Nie mówiła w ogóle po ukraińsku ani nie czuła jakiegoś silnego związku ze swoim krajem rodzinnym. Raczej, mimo młodego wieku i upływu pewnego okresu od usamodzielnienie się Ukrainy, po rozpadzie Związku Sowieckiego, czuła silniejsze związki z kulturą i obyczajami rosyjskimi niż ukraińskimi. Ale w areszcie zarejestrowana była jako Ukrainka, bo i paszport tego kraju posłużył jej do dostania się do Kanady.
Ale prześledźmy kilka lat z dość krótkiego, ale już dość bogatego życiorysu Tani. Była jedynym dzieckiem jej rodziców, którzy rozwiedli się, kiedy miała pięć lat. Po dalszych pięciu latach matka jej wyszła ponownie za mąż, a po dalszych pięciu Tania została zgwałcona przez pijanego ojczyma. Powtarzało się to jeszcze kilkakrotnie, i to chyba w końcu za wiedzą matki Tani.
Po dwóch latach Tania uciekła z domu. Znalazła się w kręgu podobnych do niej dziewcząt, które szybko wprowadziły ją w nowy nurt życia. Sprzedawała się, aby żyć. Szczęśliwie nie spotkało jej nic bardzo złego w tym okresie, poza kilkoma przypadkami pobicia przez klientów i przez "opiekuna", który traktował ją jak swoją własność i korzystał z jej usług seksualnych, kiedy chciał. Oczywiście gros dochodów z nierządu trafiało do rąk tegoż opiekuna.
Po roku Tania została namówiona przez trochę starszą koleżankę po fachu do ucieczki i spróbowania szczęścia w Polsce. Myślały o znalezieniu porządnej pracy, czy to w szklarniach, czy przy pracach domowych. Kiedy jednak znalazły się na terenie Polski, szybko zostały odkryte przez rodzimych alfonsów. Trafiły obie w ręce jednego z nich, który nawet zachowywał się wobec nich dość przyzwoicie. Traktował to profesjonalnie. Grupę trzech kobiet (dodatkowo jeszcze jedną Rumunkę) wywoził codziennie w pobliże szosy warszawsko-katowickiej i tam świadczyły one usługi według cennika. Podział dochodu też był dość uczciwy: po pięćdziesiąt procent. To już stawiało Tanię, jak i pozostałe dziewczęta, finansowo na nogi.
Pracowała w tym zespole przez jeden sezon letnio-jesienny. Zimą dochody były marniejsze, choć opiekun starał się znajdować swoim podopiecznym klientów w ich ciepłych domach. W kolejnym sezonie Tania została wymieniona na Bułgarkę i znalazła się w zespole innego opiekuna. Tym razem jej partnerkami była Rumunka i Rosjanka. Tania w tym zespole grała rolę jakby jeszcze nastolatki, bo i fizycznie nie dorównywała dojrzałym i dobrze rozwiniętym koleżankom, a i doświadczenie w zawodzie też miała z nich najkrótsze. Jednak nie narzekała na brak powodzenia. Różni byli klienci: jedni wybierali bardziej biuściaste jej koleżanki, a inni gustowali w jej młodzieńczej figurze. Pracowała w tym zespole cały sezon.
Z kolei w następnym została sprzedana nabywcy z Niemiec. Był to Turek – właściciel taniego domu publicznego w Hamburgu. Mieścił się on nie w ekskluzywnym St. Paulo, ale w dzielnicy portowej, gdzie swoje potrzeby seksualne załatwiali głównie wygłodzeni marynarze różnej maści. Tania nie narzekała na złe traktowanie. Twierdziła, że opowieści niektórych dziewcząt o porwaniach, trzymaniu jakby w więzieniu może się zdarzają, ale to zupełny margines. Każda z jej współtowarzyszek życia wiedziała, w jakim celu jest zatrudniana i gdzie jest jej miejsce. Po kilku miesiącach intensywnej pracy Tania miała dość i postanowiła wrócić do ojczyzny. Dowiedziała się nadto, że jej ojczym zapił się na śmierć i jej matka jest sama.
Wróciła do swojego zapyziałego miasteczka. Wydało się jej jeszcze biedniejsze niż przed kilkoma laty, kiedy je opuszczała. Wróciła wprawdzie z jakby złą sławą (choć nikt nie wiedział dokładnie o uprawianiu przez nią prostytucji w Polsce i w Niemczech), ale też uzyskała status osoby raczej dobrze sytuowanej. Niejeden próbował uzyskać od niej pożyczkę, niejeden też próbował zawrzeć z nią bliższą znajomość z propozycją małżeństwa włącznie. Tania jednak była ostrożna. Jej ziomkowie płci odmiennej wydali się jej jeszcze mniej atrakcyjni niż w jej czasach szkolnych, a większość z nich piła w nadmiarze.
Tania wyremontowała mieszkanie matki, kupiła meble, nowy telewizor i zaczęła rozglądać się za normalną pracą.
Było to prawie niemożliwe wobec 30-proc. bezrobocia. W końcu jednak uzyskała pracę sprzedawczyni. Spodobała się właścicielowi sklepu, który przejął na własność były sklep państwowy. Miał on wpływy i pozycję w miasteczku. Był żonaty i miał dwoje dzieci, ale już po tygodniu zaczął czynić Tani niedwuznaczne propozycje. Oganiała się przez miesiąc, aż w końcu uległa. Pracowała i była kochanką właściciela sklepu przez kilka miesięcy. Rzecz stała się publiczną tajemnicą. Matka czyniła jej wyrzuty. Mimo szczególnej pozycji w sklepie, to jednak dochody Tani nie były zbyt duże w porównaniu z tymi, które uzyskiwała wcześniej, wykonując inny zawód. Zaczęło jej brzydnąć życie w tych warunkach. Przyschły trochę w pamięci problemy z pobytem w Polsce i Niemczech i "dusza rwała się do wolności". Chociaż Tania przyrzekła sobie, że już nie będzie wykonywała zawodu prostytutki.
Postanowiła dokonać skoku przez Atlantyk. Odświeżyła znajomość z koleżanką z czasów szkolnych, która wysłała jej list zapraszający. Tania załatwiła sobie nowy paszport i wizę kanadyjską i pewnego dnia wylądowała na lotnisku torontońskim. Koleżanka przywitała ją serdecznie. Ugościła, pokazała okolice, wzięła na kilka spotkań towarzyskich. Tania dostała wizę na dwa miesiące. Ale już po kilku dniach pobytu oświadczyła koleżance, że nie ma zamiaru wracać do kraju. Opisała jej warunki życia w ich rodzinnym miasteczku i koleżanka zadeklarowała pomoc Tani. Ta opowiedziała częściowo koleżance o dotychczasowych swoich losach, nie ukrywając, że trudniła się przez pewien czas prostytucją. Oświadczyła jednak, że nie chciałaby wracać do tego zawodu.
Powstał problem załatwienia pracy dla Tani. Koleżanka jej uzyskała w Kanadzie dyplom masażystki i pracowała w swoim zawodzie. Rozejrzała się wokoło i poleciła Tanię w jednym z gabinetów masażu. Tania została przyjęta na próbę. Już po pierwszym dniu pracy zorientowała się, że jest to gabinet masażu erotycznego. Klientami byli głównie mężczyźni, którzy przychodzili tam dla relaksu. Tania wyraziła zgodę na wykonywanie tej pracy. Wydawało się, że wszystko ułoży się pomyślnie.
Po dwóch miesiącach jednak na gabinet, w którym pracowała Tania, został dokonany nalot policyjny. Wylegitymowane zostały wszystkie pracownice i będący wówczas w gabinecie dwaj klienci. Okazało się, że kilka dni wcześniej do gabinetu nasłany został agent policyjny, który skorzystał w pełni z usług erotycznych gabinetu. Tak więc policja działała bez pudła, organizując akcję nakrycia właścicielki na gorącym uczynku świadczenia niedozwolonych prawem usług.
Tania została aresztowana, kiedy wyszło na jaw, że przebywa nielegalnie w Kanadzie. Prawie nic nie rozumiała po angielsku. Jedynym jej kontaktem ze światem była koleżanka, która jak mogła ją pocieszała, ale cóż mogła zrobić. Tania kilkakrotnie stawała przed sędzią imigracyjnym, który ciągle odmawiał wypuszczenia jej na wolność za kaucją. Rozważała możliwość starania się o pobyt stały w oparciu o przepisy o uciekinierach, ale dość szybko straciła nadzieję na możliwość stałego pozostania w Kanadzie.
Po kilku dniach leczenia wypryski na twarzy zeszły, twarz uzyskała dawną gładkość, wróciło też lepsze samopoczucie i pragnienie powrotu do domu rodzinnego. Wracała do matki na wschodnią Ukrainę z nadzieją, że jeszcze nie wszystko stracone, że znajdzie gdzieś swoje miejsce, choć nie wiązała tego z miejscem swojego urodzenia.
Aleksander Łoś
Toronto
Istnieje tendencja wśród polskich emigrantów, by przybywać do Kanady i dopiero potem myśleć o rozwiązaniu problemu imigracyjnego – otrzymaniu wizy pracy czy pobytu. Jednak na terenie Kanady można skorzystać tylko z nielicznych programów – podania o łączenie rodzin, azylu czy humanitarnego.
Program humanitarny (nie mylić z azylem), z którego skorzystało wiele osób w trudnych sytuacjach imigracyjnych, bardzo często już nieposiadających ważnego statusu imigracyjnego, jest dość popularnym rozwiązaniem, zwłaszcza dla osób, które w Kanadzie się zasiedziały. Osoby te pokazują wkład w gospodarkę i społeczeństwo lub mogą przedstawić dość poważne powody humanitarne pozostania.
Prawo humanitarne pozwala na otrzymanie pobytu w różnych okolicznościach, na przykład posiadania rekordu kryminalnego czy niespełnienia warunków sponsorstwa, ale pod warunkiem, że osoba starająca się o pobyt przekona urzędnika o istniejącym cierpieniu, które będzie rezultatem opuszczenia Kanady (hardship). W sprawach humanitarnych powinna być przede wszystkim brana pod uwagę sytuacja osoby ubiegającej się o rezydencję.
Nadal jednak podstawą przyznania pobytu ze względów humanitarnych jest dobro dziecka. Jednak samo posiadanie i wychowywanie dzieci nie jest wystarczające, należy jeszcze przekonać, że w najlepszym interesie dziecka jest jego pozostanie w Kanadzie.
Ogólna zasada ubiegania się o pobyt stały to prawny nakaz, by złożenie podania odbyło się poza Kanadą, według artykułu 11 kodeksu prawa imigracyjnego Kanady.
Liczni imigranci, którym udało się do Kanady wjechać, nie chcą opuszczać jej granic w obawie, że ponownie nie będzie możliwy ich wjazd. Dotyczy to także obywateli krajów bez wymogu wizowego, czyli Polaków, licznie obecnie zawracanych z kanadyjskiej granicy. Niektórzy podejmują ryzyko wylotu z Kanady, składając podania niezależne (punktowe) oraz wnioski o pracę i "sponsorstwo" pracodawcy, umożliwiające pozostanie na stałe. Zależy to jednak od wyboru odpowiedniego programu imigracyjnego i intencji imigranta.
Domyślam się, że jednym z powodów trudności uzyskania pobytu stałego jest popularność emigracyjna Kanady, rząd nie może zatwierdzić pozytywnie i przyjąć zbyt wielu podań. Ponadto decyzje humanitarne są w dużej mierze zależne od samego urzędnika, który ma dużą swobodę decydowania i wybiera jego zdaniem zasługujące na pobyt aplikacje.
Największe jednak szanse mają, z mojego doświadczenia i analiz prawnych, osoby wychowujące w Kanadzie dzieci, nie tylko urodzone w Kanadzie. Warto zatem w ich przypadku rozważyć opcję podania humanitarnego, może to być jedyna szansa rozwiązania problemu pobytowego.
Izabela Embalo
Licencjonowany Doradca
Prawa Imigracyjnego
Commissioner of Oath
UWAGA! Oferujemy również usługi notarialne (Commission of Oath)
OSOBY ZAINTERESOWANE IMIGRACJĄ DO KANADY PROSIMT O KONTAKT:
416-515-2022, Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
ZAPRASZAMY DO ODWIEDZENIA NASZEJ STRONY:
www.emigracjakanada.net
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…