Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...SPALENI SKRZYDŁEM ANTYCHRYSTA (29)
Napisane przez Wojciech J. AntczakTym razem zostali zepchnięci aż na teren byłego getta. Niemcy wściekle atakowali Wolę, ulica po ulicy. Od Ulrychowa nacierały doborowe oddziały dywizji „Hermann Göring”, a posuwające się od stronu Okęcia oddziały pułku „Dirlewanger” – składające się głównie z kryminalistów i wykolejeńców z całej Rzeszy, po spacyfikowaniu dzielnicy Ochota, teraz z kolei przystąpiły do rzezi mieszkańców Woli. Ciągle jeszcze wśród Niemców panował chaos spowodowany sprzecznymi rozkazami wydawanymi przez samego Reichsfuehrera Heinricha Himmlera. Dopiero przejęcie funkcji głównodowodzącego sił niemieckich w Warszawie i wokół niej przez Obergruppenfuehrera Erica von dem Bacha, przybyłego do Warszawy w sobotę, 5 sierpnia około 7. wieczorem, zaraz następnego dnia pozwoliło Niemcom opanować sytuację. Nastał jaki taki porządek. Człowiek ten otrzymał wśród Polaków przydomek kata Warszawy, mimo iż to nie on, a Himmler wydał rozkaz zabijania każdego, bez wyjątku, napotkanego mieszkańca Warszawy, każdego Polaka.
Od świtu, w sobotę, 5 sierpnia, toczyły się zacięte walki w okolicach więzienia „Pawiak” i obozu pracy przymusowej – „Gęsiówka”, gdzie przetrzymywanych było około czterystu Żydów pochodzących z różnych państw zachodniej Europy, a także powstańców żydowskich walczących na terenie warszawskiego getta w 43 roku. Obecnie, naczelnym zadaniem sił powstańczych w tej części miasta, wobec niemieckiego ataku od zachodnich krańców Woli, było przebicie szlaku na Stare Miasto, które wciąż jeszcze walczyło. Zadanie to powierzone zostało Batalionowi „Zośka”. To oni zdobyli nie tylko „Gęsiówkę”, ale także ocalili życie wszystkim czterystu żydowskim jeńcom. „Pawiak” był więzieniem Gestapo, a jego główna kwatera mieściła się po przeciwnej stronie miasta, w alei Szucha 25. Z kolei niemieckim celem było jak najszybsze przebicie się z Woli do Śródmieścia i uwolnienie dowódcy wojsk warszawskiego garnizonu, generała lotnictwa Reinera Stahela, otoczonego przez powstańców w pałacu Bruhla przy ulicy Wierzbowej, tuż za północno-wschodnią częścią Ogrodu Saskiego.
Po zwolnieniu „Janeczki”, po wcześniejszym upewnieniu się, że sobie poradzi w drodze powrotnej do swojego macierzystego oddziału zgrupowania pana majora „Tarnawy”, zrobiło się im trochę smutno, a zwłaszcza „Waligóra” był niepocieszony. Na pożegnanie podniósł ją, niczym małą dziewczynkę, uściskał i obiecał, że jak tylko „się to wszystko skończy”, odnajdzie ją, żeby nie wiem co! Odnajdzie ją „na mur-beton”! Tak jej obiecał.
Wrócili z powrotem do swojej kryjówki w na wpół ocalałym budynku. Z ostatniego piętra rozciągał się widok na coraz bardziej niszczoną Warszawę, a szczególnie Wolę. Niebo zasnute było dymami płonących zabudowań. Paliła się prawie cała zachodnia część miasta. Tylko gdzieniegdzie słychać było sporadyczne wystrzały. Powstańcy nie dawali za wygraną, mimo miażdżącej przewagi przeciwnika pacyfikującego Wolę, z germańską dokładnością, dom po domu, ulica po ulicy...
A oni ciągle jeszcze czekali na odpowiedni moment, aż z nastaniem wieczoru będą mogli ponowić próbę przejścia do Komendy Głównej. Ciągle nie tracili nadziei, że się im to uda!
„Virtus”, stojąc zamyślony, patrzył w stronę Pragi. Tu, z najwyższego piętra widać było także wyraźnie Dworzec Gdański i dalej, bardziej na wschód, patrząc ku Wiśle spoglądał na fortyfikacje Cytadeli z Dziesiątym Pawilonem. Nagle odwrócił się ku drzwiom w których stał w milczeniu „Orkan”.
– Czy coś się stało?
– A nie, nic. Melduję tylko, że „Waligóra” chciałby prosić pana porucznika o pozwolenie wyjścia...
– Dokąd?!
– Mówi, że w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
– Przyślij go tu do mnie.
– Rozkaz! – odkrzyknął i zbiegł na dół.
Tak, to było też piątego sierpnia, dokładnie osiemdziesiąt lat temu został stracony tam, na stokach Cytadeli, ostatni dyktator Powstania Styczniowego, generał Romuald Traugutt... – myślał „Virtus”. – O, Boże, czy kiedyś skończy się wreszcie to ciągłe składanie ofiar spośród najlepszych Polaków? Czy skończy się ta udręka Ojczyzny? – pytał sam siebie, nie spodziewając się wcale uzyskać odpowiedzi. – A może ty, mądra bogini Klio, ty jedna znasz na to odpowiedź?
– Melduję się na rozkaz, panie poruczniku!
– A gdzie to was tak gna, starszy strzelcu „Waligóra”?
– Melduję, że w poszukiwaniu prowiantu...
Listy z nr 36/2017
Opowieści z aresztu deportacyjnego: Zdesperowany
Napisane przez Aleksander ŁośTen około 50-letni Litwin, o szpakowatej brodzie, ale ciągle kruczoczarnych, gęstych włosach na głowie, kiedy pojawił się w areszcie imigracyjnym, po prostu śmierdział. Strażnicy starali się go przekonać, że powinien wziąć prysznic, a robocze ubranie, w którym przybył, po prostu wyprać. W końcu to zrobił i już wyglądał przyzwoiciej, mimo że ciągle miał na nogach robociarskie, brudne buty.
Po dwóch dniach od przybycia do aresztu miał pierwszą rozprawę imigracyjną, w trakcie której powiedział, że chce jak najszybciej wracać do swojego rodzinnego kraju. Miał już dość ośmioletniego pobytu w Kanadzie.
Przybył tutaj jako turysta do swojej siostry, która wcześniej uzyskała w Kanadzie status stałego rezydenta. Zaprosiła więc jedynego brata w odwiedziny. Tym bardziej że był on właśnie po rozwodzie, a córką zajmowała się jego była żona.
Artitchkonis był człowiekiem otrzaskanym w świecie, a w każdym razie w Europie. Jeszcze za czasów sowieckich zajmował się handelkiem. Ale kiedy Litwa uzyskała niepodległość, wrota otworzyły się szerzej dla tego przedsiębiorczego człowieka. Najpierw uprawiał on handel, jeżdżąc między republikami sowieckimi. Później zaczął jeździć systematycznie do Polski. Poznał prawie wszystkie większe jej miasta, gdzie handlował na bazarach, a później nawiązał kontakty z hurtownikami i im sprzedawał towary, jednocześnie zaopatrując się w towar, który wiózł z powrotem do swojego kraju. Nie narzekał na polskich celników. Mówił, że byli w porządku.
Najgorzej wyrażał się o celnikach rumuńskich. Ci, jak twierdził, jak nie dał łapówki, potrafili oskubać ze wszystkiego. Ludność tego kraju też dawała mu się we znaki. Kilkakrotnie został okradziony lub oszukany przy sprzedaży towarów, czy też wymianie pieniędzy. Sam tego nie doświadczył, ale widział ludzi zrozpaczonych, którzy zostali kompletnie ograbieni z pieniędzy na zasadzie tzw. przewałki.
Polegało to na tym, że Rumun (najczęściej Cygan rumuński) przekazywał walutę zachodnią jako zapłatę za walutę rumuńską. Klient kwestionował, że brakuje jakiejś drobnej kwoty. Wówczas handlarz brał te pieniądze z powrotem, ale kiedy kończył przeliczanie i dodawał brakujący banknot, któryś z jego kumpli krzyczał: „policja, policja!”. Wówczas wszyscy się rozbiegali. Klient, kiedy wpadł gdzieś do bramy, aby się ukryć, zaczął ponownie przeliczać otrzymane od handlarza pieniądze, a wówczas okazywało się, że tylko na wierzchu były dobre banknoty. W środku były pocięte gazety.
Już po uzyskaniu niepodległości przez Litwę Artitchkonis jeździł głównie do Niemiec przez Polskę, ale dotarł też do Francji i Holandii. Wiedział, jaki towar gdzie idzie, gdzie i za ile wymieniać poszczególne waluty. Był on zawodowym handlarzem, ale detalistą. Nigdy nie dorósł do roli hurtownika lub posiadacza samochodu, którym mógłby przemycać większą ilość towaru.
Mówił dość dobrze po polsku. Ukończył w rodzinnym Kownie szkołę średnią. Dobrze znał historię Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Wiedział, kto to był Mickiewicz, i potrafił zacytować z „Pana Tadeusza” początek Inwokacji: „Litwo, ojczyzno moja”. Uważał się za Litwina, ale jednocześnie nie miałby nic przeciwko temu, aby została odtworzona dawna Rzeczpospolita.
Wyleciał z Warszawy do Toronto, gdzie odebrała go siostra z małą córeczką na ręku. W mieszkaniu poznał jej męża. Mieszkał u nich przez pierwsze trzy miesiące. Szwagier pomógł mu znaleźć pracę. Były to na początek prace dorywcze przy rozbiórkach, porządkowaniu, malowaniu itp. Artitchkonis kompletnie nie znał angielskiego, tak więc był zdany na pomoc siostry i jej męża. Ale po pewnym czasie zaczął dogadywać się, głównie z Polakami. To oni z kolei byli jego przewodnikami po lewych robotach.
Artitchkonis nie miał zezwolenia na pracę. Po trzech miesiącach skończyła mu się wiza turystyczna i od tego czasu żył już nielegalnie w Kanadzie. Zmienił wielu pracodawców, ale żaden z nich nie zapytał go o SIN. Wypłacano mu wynagrodzenie czasami czekiem, a często gotówką. Miał swoje konto w banku, tak więc nie miał problemów z wymianą czeków na gotówkę.
Po trzech latach tułaczki po różnych budowach i firmach dostał stałą pracę w firmie budowlanej, której właścicielem był Kanadyjczyk irlandzkiego pochodzenia. Miał przez dziewięć miesięcy w roku pełen pakiet zamówień remontowo-budowlanych. Artitchkonis był jego stałym pracownikiem w okresie trwania sezonu budowlanego.
Zimą zwykle nie było pracy w tej firmie, więc Artitchkonis albo w ogóle nie pracował, albo zajmował się dorywczo malowaniem mieszkań lub biur. Te prace zwykle załatwiali mu koledzy – Polacy, z którymi najczęściej pracował. To pozwalało mu na doskonalenie znajomości języka polskiego.
Artitchkonis wyprowadził się od siostry po roku. Wynajął wraz z kolegą dwusypialniowy apartament, ze wspólną używalnością kuchni i łazienki. Płacili oni po połowie czynsz wynoszący miesięcznie 850 dolarów. Zarobki jego pozwalały mu na pokrywanie tych kosztów bez problemów. W ostatnich dwóch latach Artitchkonis głównie zajmował się remontowaniem starych domów. Zwykle właściciele zlecali poprawę murarki i pokrycie frontonów domów kamieniem lub jego imitacją. Nadawało to tym domom lepszy wygląd, a cena ich natychmiast rosła. Artitchkonis lubił tę pracę i uważał się w tym zakresie za dobrego fachowca. Zarabiał dobrze, ale sporo z tego przelewało się, tak że nie miał jakichś większych oszczędności.
Poszukiwał jakichś sposobów zalegalizowania swojego pobytu w Kanadzie. Z rozmów z innymi, a szczególnie Polakami, będącymi w podobnej jak on sytuacji, dowiedział się, że w zasadzie nie ma szans na uzyskanie statusu uciekiniera politycznego. Jedyną szansą było zawarcie małżeństwa z kobietą mającą stały pobyt w Kanadzie. Czynił w tej sprawie rozeznanie. Naturalnych związków z kobietami, które nadawałyby się do tego, nie miał spotkał. Wprawdzie miewał jednorazowe kontakty seksualne z kobietami, ale zwykle było to związane z pobytami w knajpach. Lądowały one u niego, lub też on u nich. Zabawa się kończyła i znajomość również.
Po pięciu latach pobytu w Kanadzie poznał w końcu pewną Polkę, która robiła mu nadzieje. Miała ona jednego syna w wieku sześciu lat. Była rozwiedziona. Pracowała ciężko jako sprzątaczka w jakiejś firmie, a nadto sprzątała domy prywatne. Artitchkonis spotykał się z nią wielokrotnie. Zapraszał ją do restauracji, fundował obiady. Ale jego dążenie do większego zbliżenia ona odrzucała. W końcu zaproponował jej zapłacenie pewnej kwoty za zawarcie z nim fikcyjnego związku małżeńskiego. Ona zgodziła się na to, ale zażądała zapłacenia jej od razu dwunastu tysięcy dolarów. Artitchkonis nie miał tej kwoty. Proponował, że w miarę jak będzie postępowało załatwianie ich sprawy, czyli zawarcie związku małżeńskiego, załatwianie sponsorowania i pobytu jego w Kanadzie, będzie jej płacił ratami. Negocjował też z nią niższą kwotę. Ona stanowczo nie zgadzała się na to. Żądała zapłacenia jej jednorazowo dwunastu tysięcy dolarów, i to zanim zawrze z nim związek małżeński. Po trwających rok przetargach Artitchkonis w końcu zrezygnował z tej możliwości zalegalizowania swojego pobytu w Kanadzie.
Kolejne dwa lata przebiegały bez zakłóceń. Ale Artitchkonis przeżywał coraz większy kryzys. Siostra się rozwiodła z mężem. Tak więc jej dom też nie był ostoją dla niego. Coraz częściej żal i tęsknotę za krajem topił w alkoholu. Pracował ciężko, czuł się samotny, opuszczony, bez związków z kulturą i obyczajami swojego rodzinnego kraju. Angielski znał tylko w zakresie możliwości porozumienia się w pracy. Litwinów kolegów nie miał. Pozostali tylko Polacy, którzy byli w nie lepszej sytuacji niż on. Najpierw libacje alkoholowe były organizowane w piątki, po zakończeniu pracy, i trwały do niedzieli. Później zdarzały się i w dni powszednie, po zakończeniu pracy. Aż nadszedł ten newralgiczny dzień.
Artitchkonis poszedł z kolegą z pracy na kolację do polskiej jadłodajni. Nawet się nie przebrali. W tym lokalu tolerowano obecność pomęczonych robotników, często przychodzących w ubraniach roboczych, bez kąpieli, przynoszących różne zapachy z ich miejsc pracy. Artitchkonis był „w dołku”. Po wypiciu większej ilości wódki powiedział koledze, że idzie zgłosić się na policję. Ten, mimo zamroczenia alkoholowego, starał się go odwieść od tego zamiaru. Nic nie pomogło. Artitchkons udał się do najbliższej komendy policji i powiedział, że jest nielegalnie w Kanadzie i aby go aresztowali i odesłali do jego kraju rodzinnego. Policjanci pragnący bezproblemowo zakończyć swoją zmianę radzili mu, aby udał się do swojego mieszkania i przespał po zakrapianej alkoholem libacji. Ten jednak upierał się przy swoim. Co mieli zrobić? Zadzwonili po oficerów imigracyjnych, a ci, po sprawdzeniu danych Artitchkonisa, aresztowali go i przywieźli do aresztu imigracyjnego.
Artitchkonis ze zrozumieniem znosił warunki aresztu. Najbardziej dokuczał mu zakaz palenia papierosów. Chodził nerwowo wokół placu, gdzie inni grali w koszykówkę i piłkę nożną. Poznał tam jednego Polaka, z którym trochę rozmawiał. Znajomi przywieźli jego rzeczy osobiste do aresztu. Mówił, że na Litwie sytuacja się poprawiła i że da sobie radę. Tęsknił za córką, teraz już kilkunastoletnią panną. Po kilku tygodniach pobytu w areszcie wyleciał z Kanady i po dobie, po ośmiu latach przygody z Kanadą, miał już być w Kownie.
Pora na łososie
W rzekach Humber w Toronto i Credit w Mississaudze jest już sporo łososi migrujących na tarło.
Humber nie może się jednak równać pod względem liczby łososi i możliwości łowienia z Credit River. Do tej rzeki wchodzi przynajmniej sześć razy więcej ryb niż do Humber. Na Humber obowiązuje też zakaz łowienia przy każdym z wodospadów od Old Mill do Dundasu. Przy niskim stanie wody najwięcej łososi zatrzymuje zwykle wodospad przy Old Mill. Jest więc to dobre miejsce na spacer i zrobienie zdjęć skaczącym łososiom w Toronto. Na rzekach często pojawiają się strażnicy ochrony przyrody, którzy sprawdzają, czy wędkarze łowią łososie dozwolonymi sposobami. Za nielegalne sposoby łowienia łososi uznaje się flossing, lining i snagging.
Łososie w czasie wędrówki tarłowej nie pobierają pokarmu. W wielu przypadkach łapią tylko żyłkę, a nie przynętę. Kiedy łososie są w rzekach, nie interesuje ich pobieranie pokarmu, a tylko tarło. Zachowują się bardzo agresywnie i chronią swoje terytorium, dlatego też uderzają w różne przynęty, które znajdą się na ich drodze. O tej porze roku najskuteczniejszą przynętą jest duży kawałek świeżej ikry w błonie, założony na haczyk bez siateczki. Ryby instynktownie próbują zniszczyć obcą ikrę, w ten sposób ich własna ma większe szanse na przetrwanie.
Na Credit najwięcej wędkarzy łowi w Erindale Park w miejscach popularnie znanych jako ice breakers, mesh pool i falling rock. Wkrótce za łososiami do rzek zaczną wchodzić pstrągi.
Również rzeki na wschód od Toronto „zapakowane” są łososiami. Wędkarze łowią sporo ryb w Oshawa Creek, Bowmanville Creek i na Ganarasce w Port Hope.
Łososie najbardziej biorą na tzw. skein, czyli ikrę jeszcze w błonie. Spora grupa wędkarzy łowi samice łososi jedynie po to, aby zdobyć świeżą ikrę na przynętę, np. na pstrągi. Ikrę ze złowionych łososi można przechowywać przez długi czas. Sposoby przechowywania ikry z łososi są różne. Sztuką jest jednak jej przygotowanie i konserwacja. Częstym błędem jest płukanie ikry wodą z kranu. Jak wiadomo, zawiera ona chlor. Wymyta pod kranówą ikra straci kolor, zapach i smak.
Na rynku dostępnych jest kilka gotowych i dobrych środków, jak np. borax, Pro Cure, Fire Cure, Pro Cure, Shake, którymi można zabezpieczyć ikrę przed zepsuciem, jednocześnie zachowując jej zapach, smak i odpowiednią miękkość. Czasami wędkarze używają również soli, cukru i oleju. Te rodzaje konserwantów są wciąż najbardziej popularne.
Ikra pochodząca ze sklepów wędkarskich (salmon) konserwowana jest przeważnie solą. Przeważnie jest zbyt twarda i brakuje jej naturalnego zapachu.
Jak zmierzyć rybę
Sprawa wydaje się prosta, ale nie wszyscy wiedzą, jak prawidłowo powinno się zmierzyć złowioną rybę. Według regulaminu, ryba powinna być mierzona od pyska do końca płetwy ogonowej. Aby uzyskać dokładny pomiar, płetwę należy ścisnąć. Nie należy mierzyć do tylko do środka płetwy. Prawidłowy pomiar ryby jest ważny, szczególnie na wodach, gdzie obowiązują wymiary ochronne.
Limity
Co to jest catch limit? Jest to limit połowu w ciągu jednego dnia. Do tego limitu zalicza się ryby złowione i niewypuszczone od razu, czyli zatrzymane, ryby zjedzone lub ryby oddane drugiej osobie.
W ontaryjskim regulaminie sportowego połowu ryb występuje również określenie possesion limit. Jest to łączna liczba gatunków ryb, które można mieć w swoim posiadaniu w każdej chwili. Do limitu posiadania zalicza się ryby złowione w danym dniu lub wcześniej. Są to więc ryby dopiero co wyholowane, ryby w samochodzie lub łodzi, w coolerze lub w domu w lodówce czy zamrażarce. Limit posiadania nie obejmuje ryb spożytych lub rozdanych.
O ile regulamin nie stanowi inaczej, limity połowu i limity posiadania są takie same.
Jeśli na poszczególny gatunek obowiązuje limit, ryby skonsumowane (np. tzw. shore lunch) są częścią dziennego limitu. Jeśli wędkarz złowi 6 szczupaków, które następnie zostaną zjedzone, oraz tego samego dnia złowi i zatrzyma ryby tego samego gatunku, w myśl ontaryjskiego regulaminu sportowego połowu ryb, łamie prawo.
Każda ryba złowiona ponad limit dobowy musi być natychmiast wypuszczona. Wykroczeniem jest również zniszczenie w jakikolwiek sposób ryby legalnie złowionej, która nadaje się do spożycia.
Podczas przewożenia ryb z łowiska do domu należy pamiętać, aby ryby można było łatwo policzyć i określić ich gatunek. Na filetach należy pozostawić kawałek skóry z łuskami, najlepiej z odcinka pomiędzy głową a płetwą grzbietową.
Sztuczny też dobry...
Od dawna rynek jest wypełniony sztucznym kawiorem. Obecnie sztuczny kawior produkuje się w południowej Francji, Niemczech, Danii, Izraelu, Ameryce Północnej i Ameryce Łacińskiej, a także w Chinach.
Produkcja sztucznego kawioru jest niezwykle dochodowa. Sztuczny kawior, jeśli jest wytwarzany poprawnie, nie różni się od naturalnego kawioru. Przynajmniej ludzie nie czują różnicy w smaku.
Jednak według kulinarnych trendów, najlepszy kawior pochodzi z jesiotrów z Morza Kaspijskiego i najlepiej z bieługi, potem z siewrugi i sterleta. Rosyjski urząd ochrony przyrody szacuje, że osiemdziesiąt procent kawioru jesiotra na sprzedaż w Moskwie pochodzi z czarnego rynku.
„Jelly”
Josh Jelly Gelinas, który w sezonie jest przewodnikiem na Wielkim Jeziorze Niedźwiedzim, reprezentuje Kanadę na mistrzostwach świata w wędkarstwie muchowym, które trwają na Słowacji (5-11 września).
Po tygodniach poszukiwań trafiamy na nasz „wymarzony” dom. Czas złożyć ofertę.
Warto wiedzieć o kilku sprawach. Oferta kupna i sprzedaży oraz sam proces negocjacji jest bardzo obszernym tematem. Dziś podam tylko kilka podstawowych informacji.
Pisemna oferta kupna jest zwykle inicjowana przez agenta reprezentującego kupujących. Przygotowywana jest ona na standardowych formularzach opracowanych przez Real Estate Board. Formularze te opracowane są przez prawników i w poszczególnych punktach zawarte są typowe paragrafy chroniące obie strony. Modyfikowane są tylko te elementy oferty, które w formie pisemnej określają warunki na jakich potencjalny klient gotowy jest kupić wystawioną na sprzedaż nieruchomość.
Wstępna oferta zawiera takie detale, jak proponowana cena, proponowany depozyt, warunki, jeśli jest to oferta warunkowa, dzień przejęcia nieruchomości oraz tak zwane inclusions – czyli określa, jakie sprzęty gospodarstwa domowego zawarte będą w cenie.
Depozyt, który towarzyszy ofercie, wynosi zwykle 3-5 proc. ceny wywoławczej. Jeśli oferta zostanie zaakceptowana, to depozyt przekazywany jest firmie reprezentującej właścicieli i umieszczany na specjalnym koncie – Trust Account.
Oferta jest ważna tylko przez określony okres. Może to być tydzień, mogą to być dosłownie godziny. Jeśli nie zostanie ona rozpatrzona w tym czasie, to traci swoją ważność.
Właściciel domu, który otrzymuje ofertę, może w określonym ofertą czasie: zaakceptować ją bez zmian, dokonać zmian i zaproponować kupującym swoje warunki, nazywane jest to counter-offer, lub jeśli oferta nie jest do zaakceptowania, pozwolić jej wygasnąć.
Jeśli oferta złożona przez kupujących rokuje nadzieję na szczęśliwe zakończenie, zwykle następują zmiany i oferta wraca do kupujących. Nazywa się to sign-back lub counter-offer.
Zwykle oferta krąży pomiędzy dwoma stronami przez jakiś czas. Za każdym razem strona robiąca zmiany zwykle przedłuża czas na akceptację oferty.
Negocjacje zwykle trwają, dopóki jedna ze stron nie zaakceptuje wszystkich warunków w składanej jej ofercie. Nie ma limitu co do liczby counter-offers, ale zwykle wystarczają 2 – 4 tury negocjacji, by uzyskać kontrakt akceptowany przez obie strony.
W procesie negocjacji biorą udział dwie strony – kupujący i sprzedający nieruchomość. Strona, która w końcowym efekcie akceptuje warunki drugiej strony – podpisuje na ofercie confirmation of acceptance. Wszelkie zmiany w ofercie po tym stadium – mogą być dokonywane tylko poprzez inny dokument zwany amendment to agreement.
Zaakceptowana oferta trafia do prawnika – który od tego momentu reprezentuje swoich klientów aż do zakończenia transakcji.
Należy pamiętać, że wszystkie negocjacje i uzgodnienia muszą być na piśmie.
Inaczej proces negocjacji przebiega, kiedy mamy kilka ofert, z którymi musimy konkurować. Sytuacja, w której mamy kilka ofert na jeden dom, nazywana jest multiple offer situation. Z perspektywy sprzedających dom jest to wymarzona okoliczność. Kilku chętnych na ten sam dom to niemalże gwarancja sprzedaży domu szybko i często ponad wystawioną cenę. Najczęściej wystarczy przeanalizować wraz z agentem wszystkie oferty i wybrać najlepszą.
Z perspektywy kupujących jest to dużo bardziej skomplikowana i denerwująca sytuacja i chciałbym poświęcić jej trochę uwagi.
Jeśli znajdą Państwo dom i okaże się, że jest na niego kilka ofert, należy zdawać sobie sprawę, że zwykle cena sprzedaży będzie wyższa niż w przypadku pojedynczej oferty. Dlatego należy zadać sobie pytanie, jak bardzo nam zależy na kupowanym domu?
Jeśli jest to przeciętny dom, jakich wiele, to można albo zrezygnować ze składania oferty, albo złożyć ofertę zgodną z Państwa osobistym odczuciem wartości.
Natomiast jeśli dom, na który chcą Państwo składać ofertę, jest tym jedynym i wymarzonym domem spełniającym wszystkie (lub prawie wszystkie) oczekiwania, to sytuacja się zmienia. Warto wówczas zastanowić się, jak grać, by wygrać?
Należy pamiętać, że w przypadku kilku ofert zwykle wygrywają te, które mają najmniej warunków oraz oferują najwyższą cenę. Przed prezentacją oferty wiemy, ile ogólnie ich będzie. Jeśli mamy do czynienia z jedną konkurencyjną ofertą, strategia może wyglądać inaczej niż w przypadku pięciu konkurencyjnych ofert.
Oferty bezwarunkowe, oferujące datę przejęcia oczekiwaną przez sprzedających oraz oferujące dobrą cenę, mają największe szansę akceptacji.
Oferty warunkowe na załatwienie pożyczki lub inspekcję domu – zwykle nie mają wiele szans na akceptację.
Żaden z agentów przynoszących ofertę nie wie, jaką cenę i jakie warunki oferuje konkurencja. Jedynie właściciele sprzedawanego domu i ich agent mają pełny przegląd sytuacji. Dla kupujących oznacza to dość duży stres oraz odrobinę hazardu. Każdy tysiąc dolarów dodany do oferowanej ceny zwiększa szansę. Jeśli walczą Państwo o wymarzony i unikatowy dom, warto czasami zapłacić trochę więcej. Wszak dodatkowe na przykład 5000 – stanowi tylko około 22 dol. w miesięcznych spłatach. Oczywiście należy do końca zachować zdrowy rozsądek. Czasami nie warto poddać się emocjom. Agent real estate znający rynek powinien być tutaj bardzo ważnym doradcą.
Finałowa cena w przypadku kilku ofert może znacznie przekroczyć cenę wywoławczą. W różnych rejonach miasta i w różnych kategoriach cenowych ta nadwyżka może wyglądać inaczej. W Mississaudze w przypadku domów do 600.000 tys. – często przekracza 50.000 dol. Natomiast w okolicy na przykład Bloor/Princ Edward zdarzają się przebitki nawet o 200.000 tysięcy dol. Wszystko wynika z podaży i popytu. Wszystkie te rejony, w których domy bywają kupowane na spekulację przez kontraktorów i gdzie buduje się domy na zamówienie – zwykle osiągają wyższe ceny.
Były więzień Auschwitz zmarł na Kubie
Napisane przez Adam Cyra OświęcimOdszedł Zygmunt Sobolewski, jeden z czterech ostatnich żyjących byłych więźniów pierwszego transportu Polaków do KL Auschwitz. Miał dziewięćdziesiąt cztery lata.
http://www.goniec24.com/teksty/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=2940#sigProId4fdf5c2c04
Zygmunt Sobolewski (po wojnie Sigmund Sherwood) urodził się 11 maja 1923 roku w Toruniu. Przed drugą wojną światową był uczniem korpusu kadetów polskiej marynarki wojennej.
Jego ojciec był kapitanem Wojska Polskiego, w zamian za którego Gestapo już w pierwszych miesiącach okupacji niemieckiej aresztowało siedemnastoletniego Zygmunta.
W pierwszym transporcie polskich więźniów politycznych został deportowany z więzienia w Tarnowie do KL Auschwitz 14 czerwca 1940 roku, gdzie oznaczono go numerem obozowym 88.
„Przeżyłem też dlatego, że byłem młody” – mówił Sobolewski. „Nie zdawałem sobie sprawy z tego, co się dzieje. Większość ludzi, którzy przeżyli, to zwykli ludzie, robotnicy, chłopi z polskich wiosek, którzy nie potrafili czytać i pisać, ale byli przyzwyczajeni do ciężkiej pracy. Prawnicy, lekarze, technicy, absolwenci wyższych uczelni: wielu z nich po trzech lub czterech tygodniach w Auschwitz popełniało samobójstwa, ponieważ zdawali sobie sprawę, że ich szanse na przeżycie są bardzo małe”.
Szanowna Polonio,
z całego serca dziękuję za wsparcie mojej tegorocznej wycieczki po Paryżu i Londynie.
Dzięki Państwa ofiarności, miałem okazję zobaczyć w życiu dwa nowe miasta w Europie.
Pobyt był bardzo udany i owocny, bez żadnych komplikacji. Leciałem samolotem po raz pierwszy w życiu, więc było to dla mnie miłe, nowe doświadczenie.
Poznałem również miłych, sympatycznych ludzi, z którymi utrzymuję kontakt przez Internet.
Jeszcze raz dziękuję społeczności polonijnej za realizację mojego marzenia, wspomnienia z wyprawy zostaną we mnie do końca życia.
Z wyrazami szacunku,
Michał Sydorko
Pobyt w Paryżu i Londynie był niesamowitym przeżyciem w moim życiu. Również ze względu na moją niepełnosprawność, ponieważ musiałem mierzyć się z zupełnie nowymi doświadczeniami.
Przede wszystkim pierwszy raz leciałem samolotem. Obsługa lotniska we Wrocławiu (oraz w Londynie, przy samolocie powrotnym do Polski) była bardzo miła i pomogła mi aż do zajęcia miejsca na pokładzie samolotu. Tutaj nie ma żadnych przeszkód w podróżowaniu dla osoby niepełnosprawnej, tylko przy rezerwacji biletu należy zaznaczyć opcję, że potrzebuje się pomocy.
W Paryżu byłem zafascynowany pięknem starych, zadbanych kamienic. Byłem wzruszony, móc oddać cześć największemu kompozytorowi, Chopinowi, przy jego grobie w największej paryskiej nekropolii, Père-Lachaise. Transport publiczny jest częściowo dostosowany dla osób niepełnosprawnych. Metro było budowane w XIX wieku, więc praktycznie wszystkie stacje są niedostępne dla wózkowiczów. Najlepszym transportem są autobusy, nimi można dojechać wszędzie, do każdego ważnego miejsca w Paryżu.
Londyn zachwyca wielkością oraz różnorodnością atrakcji. Dla każdego coś miłego, nie ma miejsca na nudy. Cieszę się, że miałem okazję wysłuchać na żywo bicia dzwonu w Big Benie, ponieważ teraz „zamilkł” aż na cztery lata. Byłem również przed siedzibą brytyjskiej królowej (Buckingham Palace), niestety nie było jej w środku pałacu podczas mojej wizyty, więc nie załapałem się na popołudniową herbatkę u niej. Londyn jest niesamowicie wielkim miastem, o wiele większym od Paryża. Pełnym turystów z całego świata oraz oczywiście mieszkańców.
Z komunikacją z innymi ludźmi nie było problemów. Osobiście dość dobrze potrafię posługiwać się językiem angielskim. Paryżanie, wbrew powszechnym stereotypom, są w stanie komunikować się po angielsku, jednak z drugiej strony, wypada znać kilka zwrotów po francusku.
Na swojej drodze życiowej poznałem wielu miłych, sympatycznych ludzi z całego świata, z którymi utrzymuję teraz kontakt przez Internet. Między innymi z Japonii, Grecji czy z USA.
Oczywiście spotkałem również Polaków, którzy byli tak jak ja turystami albo wiele lat żyją we wspomnianych miastach, więc mogłem zawsze liczyć na ich uprzejmość oraz dobrą radę.
Gorąco polecam Państwu wizytę w tych miastach któregoś dnia. Najlepiej na początku sierpnia, wtedy paryżanie wyjeżdżają na wypoczynek i praktycznie sami turyści są w stolicy Francji. Natomiast w Londynie każdego dnia jest wszędzie pełno ludzi.
http://www.goniec24.com/teksty/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=2940#sigProIdb1402e1fc0
Z cyklu: Niedaleko od domu - Ukryte skarby Georgian Bay
Napisał Andrzej KumorTegoroczne lato powoli nam wygasa, dlatego na koniec propozycja wypadu – dwie godziny od Toronto – przed Parry Sound, nad Georgian Bay.
W marinie King Bay należącej do indiańskiego rezerwatu możemy zostawić samochód (10 dol. za dzień) i zwodować kajak lub canoe. Stamtąd wprost na zachód, za niecałe 3 km dotrzemy do archipelagu odartych z gleby głazów tworzących sieć kanałów i basenów z ciepłą wodą. Niewielu ludzi się tam zapuszcza bo trudno pływać ze śrubą czy z kilem. Na niektórych wyspach zauważyłem też tabliczki no tresspasing, nature reserve.
Piękne surowe skały i szafirowa woda – zapewniają doskonałą atmosferę do modlitwy i medytacji. Ciepła woda zaprasza do kąpieli.
Jeśli stać nas na nieco dłuższe wiosłowanie, to dalej w kierunku południowo-zachodnim mamy pasmo wysp Pine Islands; cudne, kiedyś stanowiły natchnienie dla sławnych kanadyjskich malarzy. Dopłyniemy tam przez trzykilometrowy odcinek otwartej wody. Pływanie po Georgian Bay niesie ze sobą ryzyko fali, więc dobrze się otrzaskać i przyzwyczaić do wertykalnego ruchu wody. Dobrze jest też zaopatrzyć kajak w kotwicę, aby można było po drodze zatrzymać się na moment, zjeść czy odpocząć, bez przykrego – zwłaszcza gdy płyniemy pod wiatr – dryfu.
Wspaniała wyprawa w dość pustawych okolicach niedaleko od miasta – słowem, ideał. Trafimy łatwo, bo z autostrady wystarczy zjechać na 12 Mile Rd. Tam będziemy mieć radość prowadzenia, bo kręta i wąska asfaltowana droga ma ograniczenie do 80 km na godzinę, a są zakręty, których z taką prędkością nie weźmiemy.
W King Bay Marina jest oczywiście mały sklep, więc można co nieco dokupić, a po wyjściu z zatoki przystani trzeba uważać, bo przecinamy ruchliwy tor wodny. Warto więc mieć przy sobie marine horn, aby w razie czego trąbnąć na co bardziej rozpasane motorówki.
Tym razem zabrałem do mojego dmuchanego kajaka drona, co zaowocowało zdjęciami z góry na piękną turkusową wodę zatoki.
Jeśli wyjedziemy rano, to pod wieczór zaliczymy cały program. Pine Islands, jak i wspomniany archipelag, są pod opieką Georgian Bay Land Trust; This property is open for the public to enjoy and appreciate. Before visiting, please review the GBLT Visitor Guidelines for maintaining the environmental integrity of the property.
Nie wolno palić ognisk, nie można zostać na noc, ale można wyjść na brzeg, robić zdjęcia i położyć się na leżaku.
Podobno jesień ma być ciepła, więc jeśli tylko fala nie jest zbyt wysoka, a wiatr zbyt silny, wypad do King Bay i kajakiem na zachód to idealny sposób spędzenia soboty. Jeśli ktoś lubi ryby na kolację, wystarczy w trakcie wiosłowania wyrzucić błystkę za burtę...
(ak)
http://www.goniec24.com/teksty/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=2940#sigProId30ce850cfa
Konsultowałam niedawno klienta, któremu urodziło się dziecko poza Kanadą, na Filipinach. Żona Filipinka nie dostała wizy, urząd imigracyjny nakazał wystąpić z wnioskiem o sponsorowanie, ale klient, który jest obywatelem Kanady, strasznie ubolewał, że żona nie może do Kanady przywieźć ich 2-letniego, chorowitego synka, który wychowuje się w bardzo trudnych warunkach na Filipinach. Tutaj, dzieckiem chwilowo mogliby się zaopiekować rodzice mężczyzny. Zdziwiła mnie bardzo ta sytuacja, ponieważ dziecko po ojcu obywatelu posiada już nadane prawem kanadyjskie obywatelstwo. Niestety, brak informacji na ten temat uniemożliwił Kanadyjczykowi przywiezienie dziecka do Kanady, by mogło wychowywać się w o wiele lepszych warunkach.
Poradziłam, by wystąpić o dokument potwierdzający kanadyjskie obywatelstwo. Tak się też stało, dziecko bezproblemowo otrzymało kanadyjski dowód obywatelski oraz paszport, co umożliwiło połączenie się dziecka i ojca w Kanadzie.
Żona czeka na wizę pobytową, więc miejmy nadzieję, że rodzina będzie niebawem w komplecie. Ta opisana sytuacja zainspirowała mnie do opisania istniejących przepisów.
W świetle kanadyjskiego prawa, dziecko urodzone po 14 lutym 1977 roku z rodzica obywatela Kanady posiada automatycznie kanadyjskie obywatelstwo. Nie musi też ubiegać się o kanadyjskie obywatelstwo, jedynie o dowód jego posiadania z racji obywatelstwa rodzica.
Ale uwaga, dzieci obywatela czy obywatelki, którzy uzyskali obywatelstwo w ten właśnie opisany prosty sposób (po rodzicu), nie mają już takich samych praw. Prawo uzyskania kanadyjskiego obywatelstwa po rodzicach dotyczy tylko PIERWSZEGO POKOLENIA.
Trzeba bardzo uważać z interpretacją tych przepisów. Słyszę często, jak ludzie przekazują sobie te informacje – zasadę, że dziecko urodzone poza Kanadą z rodzica obywatela jest także obywatelem... no właśnie nie zawsze. Prawo to obowiązuje od 2009 roku. Znam bowiem wcześniejsze przypadki uzyskania obywatelstwa po dziadku, które niestety zostały odebrane, w dodatku prawem działającym wstecz. Na szczęście, od 2012 roku prawo nie może działać retroakcyjnie w tym przypadku. Ale to temat na zupełnie inny artykuł.
Chciałabym także potwierdzić, że dziecko urodzone w Kanadzie jest także obywatelem i jest bez znaczenia, czy rodzice są obywatelami, stałymi rezydentami, czy nawet nieudokumentowanymi imigrantami. Przepis ten nie jest zmieniony.
Instrukcję, jak uzyskać dowód posiadania kanadyjskiego obywatelstwa przez dziecko urodzone z rodzica czy rodziców obywateli poza Kanadą, znajdą Państwo na stronie:
http://www.cic.gc.ca/english/citizenship/proof-how.asp
Izabela Embalo
licencjonowany doradca imigracyjny
Kanada
tel./text. 416-515-2022
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Szanowni Państwo, kontynuujemy nasz cykl ujawniania materiałów rezydentury wywiadu PRL w Kanadzie. Część z nich pochodzi z niedawno odtajnionego zbioru zastrzeżonego. Materiały te są pozyskiwane w ramach prowadzonego przez nasz tygodnik programu badawczego w IPN „Polonia i jej korzenie”. Zachowano oryginalną pisownię.
Podlega zwrotowi do Centrali
następnym kurierem!
Tajne spec. znaczenia
Egz. nr 1
INSTRUKCJA NR 2/K/86 Z DNIA 1986-02-13 DLA „WISANA”
1. Dot. „HALER” /dane depeszą/
Wszechstronne sprawdzenia „H” wykazały, że nie jest on związaną z żadną jednostką. Zgadzamy się z wnioskiem „Fenta” odnośnie przystąpienia do jego pozyskania w charakterze kontaktu operacyjnego. W związku z powyższym prosimy o sporządzenie formalnego raportu o zezwolenie na pozyskanie, który po zatwierdzeniu w Centrali będzie stanowił podstawę do podjęcia aktywnych przedsięwzięć wobec „H”.
2. Dot. „MEKS”
Prosimy, aby „Fent” odebrał od „M” charakterystyki Dąbrowskiego Andrzej /chodzi szczególnie o bliższe dane personalne, utrzymywane kontakty, rodzinę w kraju, plany przyjazdowe do Polski/ oraz Gostkowskiego Zenona /interesują nas głównie jego kontakty, plany przyjazdowe i miejsca pobytu w kraju/. Z posiadanych przez nas informacji wynika, że Gostkowski Zenon w 1957 roku zdezerterował ze statku rybackiego „Wielki Wóz” w porcie francuskim – Dunkierka.
3. Dot. „SUN”
Podczas pobytu „S” w kraju odbyliśmy z nim spotkanie, w trakcie którego przekazał kilka interesujących z operacyjnego punktu widzenia informacji dotyczących firm kanadyjskich handlujących z „Dalimpex’em”. Otrzymał on do realizacji następujące zadania:
– otoczenie dyskretną kontrolą Sklar Liz celem ustalenia jej kontaktów zarówno w środowisku placówkowym, jak i kanadyjskim /Sklar Liz ma zamiar doprowadzić do zatrudnienia w „Dalimpex’ie” swojej córki – prosimy o zebranie bliższych danych o niej/,
– ustalenie adresu zamieszkania Muszyckiego i Tarnowskiego,
– sporządzenie charakterystyk zawierających bliższe dane personalne, adresy zamieszkania i ewentualnie kontakty następujących osób: Carr John z firmy „Bonavista”, Cape i Karp Isaak z firmy „Triton”, Malkin Lionel z firmy „Mal-Ber”, Seagale Mike z firmy „Popular” /posiadamy jednoźródłowe dane, że Malkin Lione i Seagale Mike są współpracownikami „Oddziału”/.
Ustaliliśmy także, że „S” będzie informował nas o nowonawiązywanych kontaktach zarówno służbowych, jak i prywatnych.
4. Dot. Tassey
Więcej...
Turystyka
- 1
- 2
- 3
O nartach na zmrożonym śniegu nazyw…
Klub narciarski POLMEDEN przy Oddziale Toronto Stowarzyszenia Inżynierów Polskich w Kanadzie wybrał się 6 styczn... Czytaj więcej
Moja przygoda z nurkowaniem - Podwo…
Moja przygoda z nurkowaniem (scuba diving) zaczęła się, niestety, dość późno. Praktycznie dopiero tutaj, w Kanadzie. W Polsce miałem kilku p... Czytaj więcej
Przez prerie i góry Kanady
Dzień 1 Jednak zdecydowaliśmy się wyruszyć po raz kolejny w Rocky Mountains i to naszym sta... Czytaj więcej
Tak wyglądała Mississauga w 1969 ro…
W 1969 roku miasto Mississauga ma 100 większych zakładów i wiele mniejszych... Film został wyprodukowany aby zachęcić inwestorów z Nowego Jo... Czytaj więcej
Blisko domu: Uroczysko
Rattray Marsh Conservation Area – nieopodal Jack Darling Memorial Park nad jeziorem Ontario w Mississaudze rozpo... Czytaj więcej
Warto jechać do Gruzji
Milion białych różMilion, million białych róż,Z okna swego rankiem widzisz Ty… Taki jest refren ... Czytaj więcej
Massasauga w kolorach jesieni
Nigdy bym nie przypuszczała, że śpiąc w drugiej połowie października w namiocie, będę się w …
Life is beautiful - nurkowanie na Roa…
6DHNuzLUHn8 Roatan i dwie sąsiednie wyspy, Utila i Guanaja, tworzące mały archipelag, stanowią oazę spokoju i są chętni…
Jednodniowa wycieczka do Tobermory - …
Było tak: w sobotę rano wybrałem się na dmuchany kajak do Tobermory; chciałem…
Dronem nad Mississaugą
Chęć zobaczenia świata z góry to marzenie każdego chłopca, ilu z nas chciało w młodości zost…
Prawo imigracyjne
- 1
- 2
- 3
Kwalifikacja telefoniczna
Od pewnego czasu urząd imigracyjny dzwoni do osób ubiegających się o pobyt stały, i zwłaszcza tyc... Czytaj więcej
Czy musimy zawrzeć związek małżeńsk…
Kanadyjskie prawo imigracyjne zezwala, by nie tylko małżeństwa, ale także osoby w relacji konkubinatu składały wnioski sponsorskie czy... Czytaj więcej
Czy można przedłużyć wizę IEC?
Wiele osób pyta jak przedłużyć wizę pracy w programie International Experience Canada? Wizy pracy w tym właśnie programie nie możemy przedł... Czytaj więcej
FLAGPOLES
Flagpoling oznacza ubieganie się o przedłużenie pozwolenia na pracę (lub nauk…
POBYT CZASOWY (12/2019)
Pobytem czasowym w Kanadzie nazywamy legalny pobyt przez określony czas ( np. wiza pracy, studencka lub wiza turystyczna…
Rejestracja wylotów - nowa imigracyjn…
Rząd kanadyjski zapowiedział wprowadzenie dokładnej rejestracji wylotów z Kanady w przyszłym roku, do tej pory Kanada po…
Praca i pobyt dla opiekunów
Rząd Kanady od wielu lat pozwala sprowadzać do Kanady opiekunki/opiekunów dzieci, osób starszych lub niepełnosprawnych. …
Prawo w Kanadzie
- 1
- 2
- 3
W jaki sposób może być odwołany tes…
Wydawało by się, iż odwołanie testamentu jest czynnością prostą. Jednak również ta czynność... Czytaj więcej
CO TO JEST TESTAMENT „HOLOGRAFICZNY…
Testament tzw. „holograficzny” to testament napisany własnoręcznie przez spadkodawcę. Wedłu... Czytaj więcej
MAŁŻEŃSKIE UMOWY O NIEZMIENIANIU TE…
Bardzo często małżonkowie sporządzają testamenty razem (tzw. mutual wills) i czynią to tak, iż ni... Czytaj więcej
ZASADY ADMINISTRACJI SPADKÓW W ONTARI…
Rozróżniamy dwie procedury administracji spadków: proces beztestamentowy i pr…
Podział majątku. Rozwody, separacje i…
Podział majątku dotyczy tylko par kończących formalne związki małżeńskie. Przy rozstaniu dzielą one majątek na pół autom…
Prawo rodzinne: Rezydencja małżeńska
Ontaryjscy prawodawcy uznali, że rezydencja małżeńska ("matrimonial home") jest formą własności, która zasługuje na spec…
Jeszcze o mediacji (część III)
Poprzedni artykuł dotyczył istoty mediacji i roli mediatora. Dzisiaj dalszy ciąg…