Właściwie przyzwyczailiśmy się już, że rząd jest marnotrawny, że miliardy dolarów są po prostu wyrzucane w błoto albo wykorzystywane „niezgodnie ze swoim przeznaczeniem”, co oczywiście jest eufemizmem oznaczającym rozkradanie.
Rozkradanie przez ludzi, którzy mają „dojście”; rozkradanie przez grupy „interesów specjalnej troski”, ludzi, którzy podpłacają polityków po to, żeby dostać od nich ten najlepszy miodzik, czyli pieniądze wyciśnięte z nas przez urząd skarbowy. Znajomy pracujący dla tegoż urzędu z pewnym zażenowaniem tłumaczy nawet, że od jakiegoś czasu trwa „rozkułaczanie”, to znaczy biorą różnych takich cienkich Bolków pomniejszego garnituru; ludzi, którzy kombinują jak koń pod górkę, mając nadzieję, że jednak im się poprawi i jakoś się dorobią.
Ta nadzieja jest jednak coraz bardziej płonna, bo socjalistyczny rząd prowincji Ontario i socjalistyczne władze federacji uważają, iż dobrobyt można zadekretować, że wystarczy podkręcić płacę minimalną, aby dostatek rozlał się na nas wszystkich.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!