Nie wiem do końca, czy ja zawsze wiem o czym mówi i co ma na myśli premier Kanady Justin Trudeau; rozumiem jednak że jest to człowiek wrażliwy, który często płacze. Ma problem z kontrolowaniem własnych emocji to fakt, ale zastanawiam się czy nie ma też problemu z kontrolowaniem logiki swojego myślenia.
Premier federalny pojechał do Chin. Złośliwi twierdzą że po nic, bo efekty wyjazdu nawet opisane w tradycyjnej dyplomatycznej terminologii są mizerne, o ile nie zerowe. Chińscy gospodarze stwierdzili przytomnie, że biorąc pod uwagę okoliczności polityczne - to cytat - "jest rzeczą naturalną, iż Kanada i Chiny patrzą inaczej na wiele spraw" .
Nasz premier pouczył nas tymczasem, że wolny handel z Chinami to będzie lekarstwo na "narastający populizm i odradzający się nacjonalizm", które stwarzają zagrożenie dla kanadyjskiego biznesu. Rozumiem że aby w Kanadzie było lepiej powinniśmy otworzyć się na Chiny i wyeksportować tam jeszcze więcej miejsc pracy, wtedy populizm przejdzie nam jak ręką odjął...
Może jest w tym jakaś logika, ale jej dostrzeżenie jest trudne bez właściwego przygotowania w naszych ośrodkach deradykalizacyjnych...
Słuchając wypowiedzi chińskich biurokratów podczas spotkań z kanadyjskim premierem, trudno nie odnieść wrażenia że mają do niego stosunek taki jak stary kocur do osieroconej myszy, którą trzeba się trochę kurtuazyjnie pobawić zanim się ją zje. Tego bowiem wymaga kultura.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!