Wybuczeli Donalda Tuska, wygwizdali Gronkiewicz-Waltz, niewiele brakowało, by opluli Władysława Bartoszewskiego. Gwałtu, rety, co się dzieje!
Dranie i szuje! Podłe kreatury! Żulia! Faszyści! Ale dostało się nędznikom, oj, dostało. Temu i owemu dostało się zasłużenie. Albowiem nie należy buczeć nad grobami. Gwizdać też nie wolno. Nie wolno również szydzić z przedstawicieli narodu zaplątanych mentalnie w tuskoidalność. Z tych zresztą szydzić nie wolno w żadnych okolicznościach. Muss nicht, można powiedzieć. Zapreszczieno.
Wszelako zostawmy ironię, albowiem ironia to nadto gorzka. W zamian przyznajmy, co przyznać bezwzględnie należy: jedno, co nad grobami wypada, to wypada zachowywać się przyzwoicie. Nad każdym grobem i w każdych okolicznościach. W tym kontekście zachowanie gwiżdżących i buczących przyzwoite nie było. Przeciwnie, było wredną i wstrętną egzemplifikacją braku przyzwoitości. Podobnie jak ohydnym przejawem braku przyzwoitości i obłudy jest składanie Powstańcom wieńców przez ludzi, którzy na co dzień opluwają idee przez Powstańców wyznawane.
W imię wartości
Albowiem ów medal, zszargany błotem nieprzyzwoitości przez "faszystów", warto odwrócić na drugą stronę. Po to, by nie rozstając się z rozsądkiem, zauważyć przytomnie, że gdyby Powstańcy mogli z grobów powstać, gdyby została Im dana możliwość rozglądnięcia się wzdłuż, wszerz i w poprzek współczesnej Rzeczypospolitej, a to w celu dokonania właściwej oceny stanu kraju, za który oddali życie, gdyby zajrzeli Oni w głąb "demokratycznego państwa prawnego, urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej", wreszcie gdyby zechcieli zweryfikować intencje i efekty działań podejmowanych przez współczesnych włodarzy Polski, a także stosunek tychże władz do polskiej historii – wówczas bez najmniejszych wątpliwości nie skończyłoby się na gwizdach i buczeniu.
Albowiem Powstańcy poświęcili życie za pewien zespół wartości oraz za oparty na tych wartościach kształt i formułę Polski, a nie za interesy ludzi co prawda nazywających się Polakami, lecz działających dziś w Polsce na rzecz "Unii Europejskiej", czyli na rzecz interesów Berlina oraz Rosji. Powstańcy walczyli i ginęli między innymi dla wartości takich jak suwerenność i niepodległość, czyli tych, których ze świecą szukać w postawach nadwiślańskiego establishmentu. Z oczywistych względów wartości tych nie ma także w rozstrzygnięciach, podejmowanych wbrew naszym interesom i wbrew polskiej racji stanu. Co ujęte innymi słowami oznacza, że dwie Polski w Polsce to fakt niezaprzeczalny.
Dwa narody
W kapitalnym "Eseju o duszy polskiej" Ryszard Legutko podkreślał, że jednym z fundamentalnych problemów współczesnej Polski jest kłopot z tożsamością narodową Polaków. W wywiadzie dla dziennika "Rzeczpospolita" Jarosław Marek Rymkiewicz zauważył, że: "Istnieją tuż obok siebie dwie Polski, a jeśli istnieją dwie Polski, to muszą też istnieć dwa narody Polaków. (...) Jeden to naród patriotów, drugi – naród kolaborantów". Po czym dodawał: "To co nas podzieliło – to się już nie sklei". Stanisław Michalkiewicz powiada tak: "Nie ma już jednego narodu polskiego. O jednym narodzie można bowiem mówić tylko wtedy, gdy ma wspólny ideał. Ale jaki wspólny ideał może mieć spadkobierca tradycji niepodległościowej z PPR-owcami czy ubekami, którzy w naszym nieszczęśliwym kraju nie tylko dochowali się licznego potomstwa, ale »szczują swe szczenięta« przeciwko wszystkiemu, co polskie? (...) Naród polski jest dzisiaj już tylko częścią polskiego społeczeństwa, być może nawet – jego mniejszością, coraz bardziej zdominowaną przez moskiewskie psiaki i wychowanych przez michnikowszczyznę europejsów". Zaś Antoni Kępiński, żyjący w ubiegłym wieku psychiatra i filozof, tłumaczył, że nawet u zwierząt, gdy "zmiesza się z sobą osobniki należące do różnych stadeł", wówczas w całej grupie szerzy się chaos oraz zaczynają dominować "sposoby zachowania się o charakterze wyraźnie lękowym i agresywnym".
Ocalić godność
Nawet u zwierząt, proszę, proszę. Czyli nie powinniśmy dziwić się, obserwując reakcje obronne, gdy dana społeczność, wbrew biologii, niejako wbrew elementarnym regułom sztuki przetrwania i wbrew swojej woli, skonfrontowana zostaje z "osobnikami należącymi do innego stadła". Co dopiero, gdy osobniki te zawłaszczają nie tylko świętą dla Polski i Polaków przestrzeń nad grobami Powstańców, ale kradną nam historię, zarazem w proch obracając perspektywy.
Natomiast co do generała Ścibor-Rylskiego i jego bolejącego serca, to – z całym dla generała szacunkiem – swego czasu Marek Edelman (ta postać w żadnej z moich bajek nie była bohaterem pozytywnym) odrzucił zaproszenie władz, nie biorąc udziału w obchodach czterdziestej rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, przy tej okazji rzekłszy: "40 lat temu walczyliśmy nie tylko o życie – walczyliśmy o życie w godności i wolności. Obchodzenie naszej rocznicy tutaj, gdzie nad całym życiem społecznym ciąży dziś poniżenie i zniewolenie, gdzie doszczętnie zafałszowano słowa i gesty, jest sprzeniewierzeniem się naszej walce, jest udziałem w czymś całkowicie jej przeciwnym, jest aktem cynizmu i pogardy. Nie będę w tym uczestniczył – nie zaakceptuję uczestnictwa innych, skądkolwiek by przybywali i czymkolwiek by się chcieli legitymować".
Oto postawa człowieka, ocalająca w człowieku człowieczeństwo.
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem:
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Zapraszam również tutaj:
www.myslozbrodnik.blogspot.com
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!