Rosną siły – w Europie – potencjalnie eksplozywne, nad którymi po detonacji nie zapanuje nikt. Może poza indywiduami z trupią główką na czapkach. Czy tam na pagonach.
Nikogo w podobne buty, to jest w mundury, tym bardziej w takie z trupią główką, nie odziewam na siłę, wszelako Martin Schulz, aspirujący do kanclerskiego fotela kontrkandydat Angeli Merkel, znany dobrze Polakom z aroganckich i butnych wypowiedzi mających w zamyśle dyscyplinować Polskę i Polaków, deklaruje, iż po ewentualnym zwycięstwie wyborczym SPD, eksmituje z RFN amerykańską broń jądrową. Co oznacza, iż śni mu się niezależność militarna, oficjalnie przykrywana pustosłowiem o „innych niż armia” priorytetach Niemiec.
REAKCJA HISTERYCZNA
Z drugiej wszelako strony, nie ma to, tamto: Schulz jest socjalistą, więc do socjalizmu narodowego i nazizmu nie więcej mu niż krok. Czy tam dwa kroki. No nie chce być inaczej. Zresztą na jego twarz sami popatrzcie.
Wracając do potencjalnych eksplozji, weźmy, przykładowo, półtora miliona Turków, posiadających niemieckie obywatelstwo i mieszkających na terenie Republiki Federalnej Niemiec. Prezydent Erdogan, zapewniwszy sobie uprzednio we własnym państwie władzę niemal sułtańską, wezwał niedawno do głosowania przeciwko partiom rządzącym w Niemczech (wybory do Bundestagu odbędą się 24 września). Półtora miliona głosów to nie byle co, więc łącza na linii Berlin-Ankara zagotowały się natychmiast, zaś „atmosfera współpracy dla dobra”, ble, ble, ble..., natychmiast ochłodła poniżej temperatury lodowca. Przy czym opinia światowa nie reakcję Ankary, lecz Berlina obwołała „histeryczną”. W każdym razie słowom o ingerencji w wewnętrzne sprawy Niemiec („bezprecedensowa ingerencja w suwerenność”) do dziś nie ma końca.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!