Czekamy Ciebie
Czekamy Ciebie czerwona zarazo
Byś wybawiła nas od czarnej śmierci
(...) Warszawa, 26 sierpnia 44, autor „Ziutek”
UWARUNKOWANIA W PRZEDEDNIU
Optymistyczny realizm Premiera i Naczelnego Wodza gen. Wł. Sikorskiego odnośnie do możliwości utrzymywania stosunków z Rosją sowiecką, załamał się po odkryciu zbrodni katyńskiej. Stalin, oburzony za przypomnienie mu o zbrodni, zerwał stosunki dyplomatyczne z Rządem gen. Sikorskiego w Londynie. Bijąc Niemców, pod Warszawę w wyniku operacji białoruskiej, największej ofensywy II wojny światowej, nadciągała Armia Czerwona. Wcześniej jedyną nadzieją był plan gen. Sikorskiego (przedstawiony Rooseveltowi w 1942 r.) uderzenia przez Bałkany, Polska mogłaby mieć ciągle jeszcze szanse na niepodległość. Jak szybko zmieniała się sytuacja militarna, zamykając wczorajsze i otwierając nowe polityczne opcje?
Jeszcze do kwietnia 1944, N.W. gen. Sosnkowski twierdził, że pierwsi do Polski dotrą alianci zachodni. W kraju pracowano nad planem powstania powszechnego połączonego z lądowaniem Brygady Spadochronowej gen. S. Sosabowskiego i poważnych zrzutów uzbrojenia, szkolono i przygotowywano jednostki (szacowanej na ok. 350 000 żołnierzy) podziemnej Armii Krajowej. Akcja „Burza” zaś zakładała akcje dywersyjne i sabotażowe i atakowanie tylnych, wycofujących się jednostek niemieckich, aby współdziałając z Armią Czerwoną, występować jako gospodarz, jednocześnie reprezentując uznawany przez zachodnich aliantów rząd londyński.
Kiedy Roosevelt z Churchillem i Stalinem podzielili się strefami wpływów jesienią 1943 r. w Teheranie, Polska w sensie politycznym wojnę już przegrała. Z powodów geograficznych znalazła się w strefie sowieckiej. Przywódcy narodu, tak spiskujący w podziemiu, jak i ci w Londynie i w szeregach wojska na obczyźnie, wiedzieli, czego można się było spodziewać od Sowietów. Katyń, Syberia, zdradzieckie aresztowania współdziałających z Armią Czerwoną jednostek AK i ujawniających się podziemnych władz nie pozostawiały niedomówień. W tradycji naszych zachodnich sojuszników (wcześniej Francja, później Anglia i Ameryka) było przedmiotowe traktowanie Polski jako sprzymierzonego elementu, do rozgrywania na europejskiej szachownicy.
Nowym rozgrywającym był Roosevelt, który pomagając Anglii, przejmował jej międzynarodową rolę, a pomagając Rosji, cenił w niej partnera w wojnie z Niemcami i Japonią. Zwycięski pochód Armii Czerwonej, mający wspaniałą prasę na Zachodzie, utwierdzał go w przekonaniu, żeby Stalina nie drażnić, aby odpędzić czarny scenariusz oddzielnego pokoju między Stalinem a Hitlerem (powtórka z 23 sierpnia 1939). W tej sprawie, otoczony lewakami i rosyjskimi szpiegami, Roosevelt był bardzo naiwny. Los Polski był dla niego o tyle kłopotliwy, o ile myślał o 7 mln wyborców z polskimi korzeniami, dlatego demonstracyjnie przyjmował gen. Sikorskiego (koniec 1942, z Mikołajczykiem) ofiarując na działalność podziemną w Polsce 10 milionów dolarów, i później premiera Mikołajczyka (z gen. Tatarem, latem 1944 – Mikołajczyk mówił o 90 milionach dolarów w ratach dla Sikorskiego i 10 milionach dolarów uzyskanych przez siebie; Tatar to ostatnie potwierdza), kłamliwie zapewniając o pełnym poparciu dla przyszłej silnej i niepodległej Polski. Delegat N.W. do Połączonego Komitetu Szefów Sztabów w Waszyngtonie, płk dypl. Leon Mitkiewicz, w styczniu 1944 dowiedział się o rezultatach konferencji w Teheranie (listopad, grudzień 1943) i jej konsekwencjach dla Polski, informując niezwłocznie gen. Kopańskiego i rząd w Londynie. Przywódcy emigracyjni z Londynu nie poinformowali jednak o tym kolegów z podziemia w Kraju.
PLANY I MOTYWACJE POWSTANIA
Oryginalny plan powstania powstał jeszcze za życia gen. S. Roweckiego „Grota” i zakładał szybkie wypchnięcie Niemców z Warszawy, ale nie bitwę. Celem i ideą przewodnią planu była „ochrona ludności przed wymordowaniem i miasta przed zniszczeniem”. Wojskom niemieckim miano jednocześnie otworzyć drogi odwrotu przez mosty w kierunku Skierniewic i ewentualne ich rozbrajanie: „Monter” – „Opanujemy mosty, skanalizujemy ruchy wojsk niemieckich, rozsuniemy się i przepuścimy ich. Bolszewicy pójdą za nimi a my będziemy w Warszawie”. Powstanie w Warszawie było tylko przewidziane w ramach powstania powszechnego, ale nie w ramach akcji „Burza”. Powstańcy w ostatnich miesiącach przed powstaniem mieli wyjść z miasta, aby prowadzić „Burzę”.
W marcu 1944 gen. Bór-Komorowski postanowił wyłączyć Warszawę z planu „Burza” w myśl celów „Grota”-Roweckiego. Od tego czasu broń ze zrzutów (brytyjskich), czy też tajnie wyprodukowana, była wysyłana do oddziałów AK na wschodzie. Na początku lipca 1944 gen. Bór wysłał na wschód (z Warszawy!) 900 pistoletów maszynowych z amunicją. Na dwa tygodnie przed powstaniem ze stolicy wysłano jeszcze 60 pistoletów maszynowych i 4400 sztuk amunicji. Na przełomie czerwca i lipca 1944 rząd w Londynie wraz z Delegatem Rządu Jankowskim (z Kraju) rozważali koncepcję nakłonienia Niemiec, przy pomocy Watykanu i Szwajcarii, do uznania Warszawy za miasto otwarte, wyłączone z działań wojennych. W październiku 1943 roku, min. obrony narodowej gen. M. Kukiel zaproponował, by wobec odwrotu Niemców, opanować stolicę i utworzyć władze legalne, zanim Sowieci zainstalowaliby jakiś rząd komunistyczny, ale już w lipcu 1944 Kukiel mówił o opanowaniu tylko pewnego obszaru, nie całego miasta. Jeszcze w listopadzie 1943 roku Delegat Rządu Jankowski i dowódca AK gen. Bór rozpoczynają „Burzę” na terenach wschodnich. Poza pozytywnym początkowym współdziałaniem bojowym z Armią Czerwoną przeciwko Niemcom, „Burza” kończyła się w najlepszym przypadku aresztowaniami dowódców i rozbrojeniem żołnierzy AK (Wilno, Wołyń, Lwów). Niestety, klęska planu „Burza”, przy jednoczesnym złośliwym pomawianiu AK przez Stalina o neutralność, a nawet ciche sprzyjanie Niemcom, gwałtowne zbliżanie się Sowietów do Warszawy, zmuszało kierowników podziemia do szukania wyjścia z tej sytuacji.
Wieść o zamachu na Hitlera z 20 lipca wstrząsnęła Warszawą, odżyły nadzieje, czy to już koniec?
Przez lata Warszawa była ośrodkiem oporu, siedzibą Komendy Głównej AK, Rady Jedności Narodowej, Delegata Rządu, stolicą Polski Podziemnej. Tu było ok. 45 000 zorganizowanych żołnierzy, największa siła w kraju, i wydawało się logiczne stoczenie tymi siłami bitwy z bitym, wycofującym się w nieładzie i panice wojskiem niemieckim, a takim go widziano w dniach 23, 24 i 25 lipca. Napięcie rosło. Niemcy uciekali w pośpiechu z Warszawy. Jednak 26 i 27 lipca sytuacja radykalnie się zmieniła, koniec paniki, zdyscyplinowane już jednostki niemieckie przemieszczały się przez Warszawę w kierunku wschodnim.
WSTĘPNA DECYZJA
Około południa 21 lipca 44 trzej generałowie: Komorowski –„Bór”, „Lawina”, „Znicz” (d-ca KG AK), Pełczyński „Grzegorz” (szef sztabu KG, z-ca d-cy KG AK) i przybyły z Londynu w maju 1944, Okulicki – „Kobra”, „Niedźwiadek” (zastępca szefa sztabu ds. operacyjnych) podjęli wstępną decyzję o rzuceniu Warszawy do walki, aby wystąpić, jako gospodarze wobec zbliżających się w zawrotnym tempie zwycięskich Rosjan, którzy będąc sojusznikami naszych sojuszników, mieli otrzymać szansę operacyjną w Warszawie.
Nie wiedzieli jeszcze o planowanym wyjeździe premiera Mikołajczyka z Londynu do Moskwy, nie wiedzieli o utworzeniu przez Sowietów PKWN (Moskwa, Chełmno/Lublin).
Główny wpływ miały: błyskawiczne zmiany na froncie i wieść o zamachu na Hitlera. 22 lipca gen. Bór spotkał się z Delegatem Jankowskim w tej sprawie, decyzje następnie zatwierdziła Komisja Główna RJN (podziemny parlament). 25 lipca dowódca AK powiadomił depeszą Londyn: „Jesteśmy gotowi w każdej chwili do walki o Warszawę” i prosił o ewentualne zrzucenie brygady spadochronowej (gen. S. Sosabowskiego) i bombardowanie lotnisk niemieckich pod Warszawą. Kraj zdecydował się na powstanie i powiadomił rząd w Londynie, który 26 lipca podjął uchwałę (nieco przeredagowaną przed wysłaniem przez ludzi Mikołajczyka) dającą zielone światło.
NACZELNY WÓDZ
Naczelny Wódz gen. K. Sosnkowski (przyjaciel J. Piłsudskiego, intelektualista i strateg, ale bez większego doświadczenia w dowodzeniu w.j.), który najpierw chciał skakać do Polski, aby walczyć, w tej trudnej sytuacji odleciał (15 lipca do 10 sierpnia 44) do Włoch, aby być z 2. Korpusem gen. Andersa i ewentualnie buntować wojsko, w razie gdyby premier Mikołajczyk poszedł na zbyt daleko idące ustępstwa wobec Stalina w Moskwie. N.W. uważał, że Stalin chce przekształcić Polskę w 17. republikę i wszelkie rozmowy z nim nie mają sensu, był przeciwny wybuchowi powstania i dalszemu przelewania polskiej krwi, sugerował wycofanie „wartościowych elementów patriotycznych” przed Rosjanami na Zachód, spodziewając się w ciągu 5 lat wojny między Rosją a Zachodem.
Sosnkowski przestrzegał przed myśleniem o załamaniu się ducha armii niemieckiej na podobieństwo 1918 r.: „stosunki wewnętrzne i ich psychika są inne niż wówczas”. Jednak w depeszy do gen. Bora z 7 lipca pierwszy raz zasugerował nową formę powstania, w obliczu „szczęśliwego zbiegu okoliczności” opanować większe ośrodki (przedtem nakazywał tylko akcje dywersyjne) i można powiedzieć, że tę instrukcję wykonał dowódca AK 1 sierpnia 1944! We Włoszech gen. Anders uważał, że wojskowo powstanie nie miało znaczenia, ponieważ Niemcy już przegrały wojnę, i naciskał N.W., aby ten zabronił powstania wyraźnym rozkazem, którego usłucha jego podwładny gen. Bór. Sosnkowski sądził, że to rząd powinien wydać odpowiednią decyzję.
PREMIER RZĄDU NA UCHODŹSTWIE
Premier Mikołajczyk natomiast uważał, że jest konieczne i możliwe dogadanie się ze Stalinem, przyjęcie kompromisowego rozwiązania w kwestii granic i formowania nowego rządu z komunistami. Sądził, że rezygnując z niezależności w polityce zagranicznej, można będzie przy pomocy poparcia ruchu patriotycznego w kraju i dyplomatycznego poparcia aliantów zachodnich uratować „biologiczne siły narodu i nie dać się skomunizować”, a wojny między Rosją a Zachodem nie będzie przez najbliższe 20 – 30 lat. Mikołajczyk zaprojektował natomiast plan desantowania siebie i „dwóch ministrów oraz Szefa Sztabu i min. spraw wojskowych gen. Kukiela na Podhale. Rosjanie nie poszliby szczytem Karpat i my utrzymalibyśmy się w górach”, ale Churchill i szef Sztabu gen. Kopański byli temu przeciwni.
WYPADKI W WARSZAWIE
„Dopiero natarcie sowieckie na Warszawę było momentem do wydania rozkazu na akcję wewnątrz miasta. Tylko koordynacja z zewnątrz z natarciem wewnątrz mogła przynieść zwycięstwo”, pisze gen. Bór. Obawiano się szybkiego wejścia Rosjan lub zmasowania w Warszawie cofających się Niemców.
Dowódca AK widział katastrofalne klęski Niemców i nie wierzył, że mogą oni zdobyć się na zwrot zaczepny.
27 lipca gen. Bór depeszował do N.W. o aresztowaniu dowódców i rozbrajaniu przez Rosjan 27. Dyw. Wołyńskiej, która walczyła u boku Rosjan przeciwko Niemcom, nie zapowiadało to dobrej współpracy. Tegoż dnia niemiecki gubernator dystryktu warszawskiego Fisher wydał zarządzenie stawienia się 100 000 ludzi do robót fortyfikacyjnych. Również Komendant Okręgu Warszawa-miasto płk Chruściel „Monter” (w latach 1936–38 wykładowca taktyki w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie – w cywilu doktor praw) tego dnia wydał rozkaz „Alarmu” do powstania (odwołany następnego dnia przez gen. Bora).
29 lipca ukazała się odezwa płk. Juliana Skokowskiego (dowódca lewicowego PAL-u), mówiąca o (!) ucieczce gen. Bora wraz ze sztabem z Warszawy, wobec tego on obejmuje dowództwo nad wszystkimi podziemnymi oddziałami w stolicy. Wieczorem następnego dnia radio Moskwa, a dzień później radiostacja polskich komunistów – Związku Patriotów Polskich „Kościuszko” wzywają ludność Warszawy do walki: „Ludu Warszawy. Do broni”. Manifest PKWN określał komunistyczną KRN jako jedyne legalne źródło władzy w Polsce, natomiast Rząd Emigracyjny w Londynie i jego Delegat w kraju jest władzą samozwańczą i nielegalną. Niemcy spodziewali się powstania z 29 na 30 lipca i podjęli działania wzmacniające. 30 lipca przybył do gen. Bora emisariusz Jan Nowak-Jeziorański z pesymistycznymi wieściami o niemożliwości zrzucenia brygady spadochronowej, większych zrzutów broni, porozumienia z Sowietami, dodając, że Polska jest w rosyjskiej strefie wpływów i będzie okupowana przez Armię Czerwoną. Szybko jednak zrozumiał, że przybył za późno, zastanawiano się już tylko, kiedy zaczynać...
DECYZJA – MORDERCZY POSPIECH
31 lipca rano na naradzie sztabu dowództwa AK „okrągły stół” i po referacie płk. Iranka-Osmeckiego („Heller” – szef oddziału II wywiadowczego KG AK), wystąpił gen. Okulicki i w bardzo ostrej formie zarzucił tchórzostwo gen. Borowi, żądając natychmiastowego rozkazu do powstania, „Niemcy już są pobici”. Po nim wystąpił płk dypl. J. Szostak („Filip” – szef III oddziału operacyjnego), kończąc: „lepiej zacząć o tydzień za wcześnie, niż o godzinę za późno”. Następnie płk A. Chruściel „Monter” przedstawił braki w uzbrojeniu, sugerując, że siły są zbyt słabe, aby uderzyć, kiedy Niemcy nie są w odwrocie, więc trzeba czekać.
Tego dnia zarządzono drugą odprawę na 18.00. Uczestnicy dowiedzieli się o oddziałach sowieckich w Radości, Wołominie i Radzyminie, Rosjanie wzięli do niewoli dowódcę 73. dyw. niemieckiej na Pradze, o panice wśród Niemców w Legionowie. Jednocześnie ogłoszono o wyjeździe Mikołajczyka do Moskwy, powstanie mogło tylko pomóc premierowi we wznowieniu stosunków dyplomatycznych. Gen. Bór poprosił delegata Jankowskiego o zatwierdzenie decyzji. Ten zapytał jeszcze, co będzie, jeśli Rosjanie zatrzymają się, Pełczyński: „wtedy Niemcy nas wyrżną”. D-ca AK, Delegat Rządu, po naradzie z gen. Pełczyńskim i gen. Okulickim w obecności mjr. Janiny Karasiównej, „Haka”, „Bronka” (szef łączności wewnętrznej) na wniosek „Montera” podjęli decyzję o godzinie „W” na 1 sierpnia godz. 17.00. Płk Iranek-Osmecki (szef wywiadu) przybył już po wydaniu decyzji (łapanki, godzina policyjna) i zaczął podważać meldunek „Montera” o załamaniu się oporu niemieckiego, wskazując na napływające nowe jednostki pancerne. Podobny meldunek przekazał płk dypl. K. Pluta-Czachowski „Kuczaba” szef V oddz. łączności operacyjnej, Bór odparł: „Stało się. Jest już za późno, aby decyzję odwołać”.
KONSEKWENCJE I OCENY
Powstanie miało na celu opanowanie stolicy przez AK, wzmocnienie w oczach opinii światowej prawa i roszczeń legalnego Rządu w Londynie do reprezentowania i objęcia władzy w Polsce w obliczu polityki faktów dokonanych Stalina na zajmowanych polskich ziemiach. Powstanie, szczególnie w pierwszym okresie, było swoistym festiwalem polskości, patriotyzmu i „swojskości”. Są głosy, że powstanie było przyczyną, dla której Stalin nie wchłonął Polski jako 17. republiki, tego chciał ZPP z W. Wasilewską na czele, ideę tę forsowała wpływowa Zofia Dzierżyńska.
Jednak Stalin już wiosną 1943 postanowił utworzyć wianuszek państw „narodowych” w środkowowschodniej Europie i zupełnie je sobie podporządkować. Intencją przywódców polskich było przeszkodzenie w ustanowieniu się moskiewskiego PKWN w stolicy. Czy powstanie wybuchło, bo gen. Bór uległ nastrojom własnego narodu? Czy jak powiedział płk dypl. J. Bokszczanin („Sęk”, „Wir”, KG AK), że „była to albo lekkomyślność, albo nerwy nie wytrzymały”?
Nie bez znaczenia dla wyboru godziny „W” było żądanie Delegata Jankowskiego 24 godzin przed wejściem Rosjan na zainstalowanie władzy cywilnej.
Czy powstanie powinno być przerwane wobec niemieckiego bestialstwa i rozstrzeliwań, nawet bez praw kombatanckich? (Deklaracja rządów Wielkiej Brytanii i USA z 29 sierpnia 1944 o uznaniu AK za wojska sojusznicze).
RJN wystąpiła z sugestią kapitulacji ok. 10 września, ale Sowieci podeszli do Pragi i ciągle liczono na pomoc. Polacy nie chcieli czegoś niezwykłego, 19 sierpnia 1944 wybuchło powstanie w Paryżu, już 24 sierpnia do Paryża wkroczyła francuska 2. Dyw. Pancerna, następnego dnia Niemcy się poddali. Czy to pokolenie, które podjęło nierówną walkę w 1939 r., mogło nie podjąć walki w sierpniu 1944, kiedy losy Polski miały się decydować na długie lata? Warszawa z atmosferą rosnącego terroru, nieustannych zagrożeń, ciągłych rozstrzeliwań, upokarzania Polaków w każdej możliwie sytuacji, w przeciwwadze uwierzyła w ideę pomszczenia, wymierzenia sprawiedliwości, w ideę powstania.
Postępowanie Rosjan wobec powstania odsłoniło wreszcie aliantom ich oblicze, Churchill nazwał to początkiem „zimnej wojny”. Potwierdza to niemiecki historyk, Hans von Krannhals, pisząc o Powstaniu Warszawskim: „Tu i nie gdzie indziej rozpoczęła się zimna wojna między wschodem a zachodem”. Stalin dowiedział się o powstaniu 2 sierpnia o 1.10 po północy od angielskiego Sztabu Generalnego, depesza zawierała prośbę o pomoc.
Stalin (weteran przegranej wojny 1920 r.), znając plan „Burza”, był powstaniem zaskoczony, ale jeszcze tego samego dnia wydał tajny rozkaz marsz. Rokossowskiemu i marsz. Koniewowi, aby natychmiast wstrzymali ofensywę na froncie i zajęli się tylko umacnianiem zdobytych przyczółków. Jednocześnie zaczął taniec pozorów z aliantami. Liczył, że czas rozwiąże sytuację w Warszawie po jego myśli. Jednak decyzja o wybuchu powstania, zatrzymując ofensywę sowiecką, zdecydowała o tym, ile obszaru niemieckiego zajmą Rosjanie, a ile zachodni alianci (mimo wcześniejszych uzgodnień).
Czy możliwa była inna koncepcja niż zniszczenie powstania i Warszawy, przecież niektórzy Niemcy chcieli wbić „klin” między aliantów i opuszczając Warszawę z jej londyńskim rządem, wrzucić przysłowiowego „szczura” aliantom. W Warszawie powstałby popierany przez Zachód rząd, pod nosem Stalina, były takie opinie, ale po zamachu Hitler stwardniał, nie było ochotników, aby go o tym przekonać. Polacy przegrali powstanie, ale dali z siebie wszystko, zwycięstwo mogło być tylko w sferze duchowej, moralnej. Tym razem nie było wstydu za Zaleszczyki, za ucieczkę rządu i dowództwa. Walczyli do końca, ale nie mogli zwyciężyć. Tak jak w swojej długiej historii, w powstaniach: kościuszkowskim, listopadowym, styczniowym, kiedy szanse często nie były większe, wiedzieli, o co walczą i za jakie wartości przyjdzie im zginąć. Polska kwadratura koła. W marcu 1945 gen. Gehlen, wybitny znawca wschodniego teatru działań, zakończył przygotowywane dla Himmlera 200-stronicowe opracowanie o organizacji, szkoleniu, taktyce, wywiadzie i łączności Armii Krajowej. Upadające Niemcy chciały uczyć się sztuki oporu od najlepszych.
Wszelkie próby kontaktów z Rosjanami nie przynosiły rezultatów (sowieccy szpiedzy: kpt. Konstanty Kaługin, kpt. Ivan Kołos odmawiali przesyłania depesz do Armii Czerwonej albo przesłane pozostawały bez odpowiedzi). Gen. „Monter” wysłał radiostację z por. „Makiem” do Rosjan, ale kontakt trwał tylko kilka dni. Stalin miał inne plany. Na scenie milionowego miasta miał się rozegrać rozstrzygający akt politycznej polsko-rosyjskiej konfrontacji w celu ostatecznego ustawienia stosunków z rosyjskim molochem. Gen. Okulicki: „Potrzebny był czyn, który by wstrząsnął sumieniem świata”. Zniszczeniu uległo prawie całe miasto, zginęło ok. 200 000 mieszkańców, spłonęły muzea, archiwa i biblioteki. Powstanie paradoksalnie zamiast przeszkodzić, pomogło komunistom z PKWN w przejęciu władzy w Polsce. Stalin dokonał tego przy milczącym przyzwoleniu Londynu i Waszyngtonu. To, że Hitler wykonał mokrą robotę Stalina w Warszawie, nie zmienia imperialistycznego sowieckiego postępowania i tragizmu powstań: berlińskiego 1953, węgierskiego 1956 czy praskiego 1968. Może ta krwawa ofiara warszawska sprawiła, że dlatego nie było powstania w 1956 r. w Warszawie i był bezkrwawy sierpień 80?
OPINIE LIDERÓW I UCZESTNIKÓW
Gen. Anders, d-ca II Korpusu, (p.o. N.W. od 26 II ’45 do 28 V ’45): „Jestem na kolanach przed powstaniem, ale to było nieszczęście. Wojskowo powstanie nie miało znaczenia. Niemcy już przegrali wojnę. Trzeba było porozumieć się z aliantami naprzód, przed powstaniem. (...) wywołanie powstania w Warszawie w obecnej chwili było nie tylko głupotą, ale wyraźną zbrodnią”.
Bolesław Biega „Sanocki” (sekretarz Rady Jedności Narodowej w podziemiu): „Została podjęta otwarta wojna, otwarta walka z wrogiem uzbrojonym po zęby, nikłymi siłami, bez należytego ekwipunku, no, a co najważniejsze, bez jakichkolwiek gwarancji, że będzie poparcie. Ostatni tydzień to był okres zbliżania się wojsk sowieckich, wycofania się właściwie, wojsk niemieckich i to prawdopodobnie wytworzyło w największym stopniu atmosferę wybuchową”.
Płk dypl. L. Mitkiewicz (delegat N.W. do Połączonego Komitetu Szefów Sztabów w Waszyngtonie): „Powstanie Warszawskie było niepotrzebne, wybuchło o kilka dni za późno, zniszczono, zburzono Starą Warszawę”; „Powstanie Warszawskie – politycznie i wojskowo, ze względu na sytuację ogólną było wielkim nonsensem”; „...głównym inicjatorem powstania w Warszawie był Mikołajczyk, a szarą eminencją AK był gen. T. Pełczyński” (były oficer wywiadu i kontrwywiadu).
Stefan Korboński „Nowak”, ”Zieliński”, SL, kier. Walki Cywilnej, ostatni Delegat Rządu: „(...) jeśli stolica będzie uwolniona własnym wysiłkiem i ujawni się w stolicy rząd podziemny, ujawni się Komenda AK, administracja podziemna, wojsko... to przez stworzenie faktu dokonanego zmusimy Rosjan do pogodzenia się z nim”.
Jan Nowak-Jeziorański „Janek”, „Zych”, emisariusz: „Po Katyniu Powstanie Warszawskie jest największą zbrodnią reżimu stalinowskiego wobec Polski”.
Karol Popiel, SP (min. odbudowy administracji w Rządzie londyńskim) – uważa, że odpowiedzialnymi byli: Pełczyński, Rzepecki (szef BIP-u), Okulicki (agent Sosnkowskiego), a Mikołajczyk też liczył na powstanie, twierdzi też, że K. Pużak – prezes RJN, nic o wybuchu powstania nie wiedział.
Gen. Marian Kukiel, min. obrony narodowej (wybitny historyk), uważał, że za gen. Sikorskiego wojsko było instrumentem polityki, później jednak w Warszawie wojsko rządziło, nie było też koordynacji między Rządem, N.W. a Prezydentem w Londynie, słowem bałagan kompetencyjny.
Kazimierz Bagiński „Dąbrowski”, SL (wiceprezes RJN): „Gdyby nawet rząd był przeciwny powstaniu, to i tak doszłoby do powstania!... Wybuchłoby spontanicznie, zorganizowane przez społeczeństwo lub przez komunistów. Zresztą spodziewaliśmy się wejścia Sowietów w ciągu 3 dni” (oskarżony w procesie 16-tu).
Kpt. Tadeusz Zawadzki (Żenczykowski), „Kania”, szef wydz. BIP: „Powstanie było nieuniknione. Warszawa musiała pozostać w naszych rękach. To było przecież serce oporu. Bierne czekanie na oswobodzenie stolicy przez Sowiety znaczyłoby, że podziemie to tylko frazes, a działa tylko AL, a AK niczego nie dokonała. Warszawa była naładowana dynamizmem, chęcią zemsty, za łapanki, za masowe egzekucje. Walka z okupantem zakończyła się logicznie wybuchem powstania.(...) Należało też się spodziewać możliwości prowokacji ze strony komunistów. Warszawa była beczką prochu, kto miał dać zapałkę: my czy komuniści. Powstanie rozpoczęło się w chaosie. Zaniedbano zupełnie utworzenia rezerw”.
Płk dypl. Stanisław Weber, szef sztabu Komendy Okręgu Warszawskiego AK: „Gdybyśmy rozpoczęli 25 lipca lub 26 lipca, to mielibyśmy więcej szans. Moglibyśmy zdobyć artylerię na Niemcach.”
Gen. Sawicki, „Opór”, d-ca III rzutu sztabu KG AK: „Do ostatniego tygodnia lipca nikt o powstaniu nie myślał! Powstanie to była regularna bitwa, zaimprowizowana na tydzień naprzód, nie zaplanowana. Więc gdzie tu mówić o rachubie, o jakimś planie”, „Stwierdzam, że przyczyną powstania był motyw polityczny, a nie wojskowy, że decyzja zapadła pod wpływem Okulickiego, emisariusza Sosnkowskiego”, (Okulicki – więzień Łubianki – był zdruzgotany wiadomością, że jego jedyny syn został zabity we Włoszech – II Korpus Polski, służył w artylerii).
Gen. Tadeusz Pełczyński, „Grzegorz”, „Robak”, szef sztabu KG AK, z-ca dowódcy AK Do błędów zalicza zmianę godziny z nocy na popołudnie, silniejsze punkty oporu mogły być zdobyte tylko w nocy. Decyzja wybuchu powstania – zbyt późna – broń planowo wysyłano w teren. Liczył na to, że Rosjanie ruszą albo pod naciskiem aliantów albo w ich własnym interesie. Nic nie wiedział o postanowieniach w Teheranie. Bardzo przeżył śmierć syna w powstaniu (student architektury, poległ 17 września 44. Pułk „Baszty”).
Gen. Kazimierz Sosnkowski, Naczelny Wódz. Relacjonuje interesującą rozmowę z 2 sierpnia 44 odbytą pod Rzymem z dowódcą Frontu Śródziemnomorskiego marszałkiem Wilsonem, który rzekomo zaproponował przerzucenie całego II Korpusu drogą powietrzną do Polski.
Mjr Eugeniusz Arciuszkiewicz, d-ca polskiego Dywizjonu 301. „Rosjanie nie zezwalali na lądowanie w terenie przez nich zajętym. Woleli czekać na Pradze z bronią u nogi, aż Niemcy zniszczą Warszawę. Może to był rodzaj odwetu za ich klęskę w 1920 r. w pobliżu tego miasta?”. Straty Dywizjonu 301 podczas niesienia pomocy powstaniu były: 15 załóg (90 ludzi) czyli 150% stanu wyjściowego, tylko jedna załoga ze stanu wyjściowego przeżyła okres powstania (ok. 15% zrzutów trafiało do powstańców).
Adam Romer, dyr. Biura Prezydialnego Rady Ministrów RP w Londynie: „Mikołajczyk uważał, że najważniejszą rzeczą było umożliwienie rządowi powrotu do Polski. Wtedy, w najgorszym razie, zaistniałaby sytuacja taka, jaka była między Rosją a Finlandią. Finlandia, po utracie znacznej części terytorium, zachowała niepodległość, będąc w pewnej zależności od Związku Sowieckiego”.
Ppłk Roman M. Niedzielski, „Żywiciel”, kmdt. Obwodu Żoliborz: „Cały czas liczyliśmy się z tym, że akcja zacznie się w nocy, a tu powstanie w biały dzień! A my byliśmy w willowej dzielnicy, z ogrodami, z odkrytymi, obszernymi terenami. To było zabójstwo! „Monter (...) bagatelizował siły przeciwnika. Kiedy (...) podoficerowie (...) skarżyli się na brak broni, to powiedział: Musicie sobie zdobyć broń, idąc nawet z kijami i pałkami, a ci, którzy są do tego niezdolni, pójdą pod sąd”.
Kpt. Bohdan Kwiatkowski, „Lewar”, szef sztabu KO Śródmieście-Południe: „W okolicy Wilczej i Kruczej żądano $20 w złocie za niepełny kubek wody. (...) ok. 10% umarło z głodu, a jednak w niektórych piwnicach urządzano uczty”.
Kpr. pchor. Janina Pierre-Skrzyńska, łączniczka Zgrupowania „Sosny”, wrażenia z końca powstania: „Napotykałyśmy wszędzie przeraźliwie smutne obrazy. Niewypowiedziana nędza otaczała nas zewsząd. Nędza tych ludzi brudnych, przerażonych, wrogich, którym pozostało tak mało człowieczeństwa. Słyszałyśmy coraz częstsze narzekania, skargi, liczne przekleństwa rzucane w naszą stronę, bo to przez nas stało się to ogólne nieszczęście”.
Heinrich Himmler, d-a Armii Rezerwowej III Rzeszy (21 września 44 – przemówienie do dowódców i komendantów szkół oficerskich): „Od pięciu tygodni toczymy walkę o Warszawę(...) Jest to najcięższa walka, jaką prowadziliśmy od początku wojny. Porównywalna jest tylko z walkami w Stalingradzie. Tak jest ciężka”. Dalej powoływał się na „walkę w Warszawie pod dowództwem Polaka Bora (...) której przykładem moglibyśmy się sami podbudować i w tej postawie nieulegania nigdy, nawet w najcięższych warunkach i niezłomnej wiary w zwycięstwo powinniśmy wychowywać naszą młodzież”.
George Kennan, minister-radca ambasady USA w Moskwie: „Paradoksalnym powodem, dla którego alianci odnosili się z niechęcią do Polaków, był fakt, że Polacy tak bardzo chcieli obronić swoją niepodległość. Chcieli, żeby Polacy stawiali opór Niemcom, ale poddali się Rosjanom. Sądziłem, iż zamiast nakłaniać biednego Mikołajczyka, żeby zrobił coś, co byłoby haniebnym sprzedaniem własnej ojczyzny Rosjanom, powinniśmy zatrzymać im pomoc i wyrzec się odpowiedzialności”.
Jacek K. Matysiak
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!