Tutaj, w Kanadzie, zwłaszcza w wielkich aglomeracjach, jesteśmy coraz częściej mniejszością w naszym wielokulturowym społeczeństwie.
Coraz częściej dochodzi też do konfliktów i choć polityczna poprawność każe je zamiatać pod dywan, przyklejając etykiety „rasizmu” i innych „izmów”, to od tego konflikty te nie nikną.
Jedną z sytuacji konfliktowych jest sposób, w jaki masowo wykorzystują miejskie parki ludzie z Azji, zwłaszcza Hindusi. I nie chodzi jedynie o nadbrzeżne pogrzeby z rozzrzucaniem ludzkich prochów do rzek, lecz o lekceważenie miejskich przepisów.
Z nowymi obyczajami przegrywamy nie tylko dlatego, że jesteśmy bierni i wolimy się wycofywać, usuwać, wyprowadzać, ale przede wszystkim dlatego, że nie mamy wystarczającej liczby dzieci. O przyszłości kultury decydować będzie dzietność, co widać już w szkołach podstawowych Mississaugi.
Piszę o tym dlatego, że w minionym tygodniu do redakcji zadzwoniła p. Marzena mieszkająca nieopodal Summerlea Park w Etobicoke – urokliwym zakątku, który warto odwiedzić na rowerze czy rolkach. Tam właśnie co tydzień nad rzeką odbywają się religijne obrzędy Azjatów.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!