Czy posiadanie dwóch Ojczyzn
jest lepsze niż tylko jednej?
Czy miłość jest podzielna?
Podczas krótkiego pobytu w kraju z przykrej okazji, bo Opatrzność zabrała do swojej chwały następną osobę z (wciąż na szczęście licznej) mojej rodziny – przeprowadziłem oportunistycznie prywatnego „gallupa” wśród różnych grup spotkanych rodaków. Nie tylko tych wysoko zadzierających nosa intelektualistów (rodzinka!), ale także wśród rodaków powiedzmy „przeciętnych”, praktycznych, których maksymą jest: „Panie, z polityki się chleba nie je!”. Ci pierwsi uważają, że trendy jest popierać oPOzycję (!). O chleb się mniej martwią, a raczej zgodnie z maksymą królowej Marii Antoniny – jedzą na kawiarnianych kanapach kawiarniane kanapki – o przepraszam – ciastka. Niestety, w rozmowach przelewają z pustego w próżne, bo „PiS to wiadomo”. Taka ich bezmyślna mantra. Przed nimi leżą oczywiście mądre opiniotwórcze perdiodyki, które (jedyne) czytają. To oczywiście „Wybiórcza”, „Newsweek”, „Polityka” i inne popularne i zresztą sprawnie redagowane piśmidła.
Mądrale – a jak? – polegając na ich racjach, zapominają (?), że choć używające języka polskiego periodyki, to jako finansowane przez kapitał niemiecki i żydowski (Soros), reprezentują interes tego, kto płaci – i wymaga. Sączą one swoje tezy – „no bo przecież wiemy, rozumiemy” – sloganowe, chwytliwe mądrości dla tych, którzy ze swojej naiwności sprawy sobie (nie chcą?) nie zdają.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!