Kiedy możemy mówić, że jesteśmy wolni? Kiedy chcemy? Ejże. Marksiści kulturowi przekonują, że wtedy dopiero, gdy uświadomimy sobie konieczność okazywania dozgonnej wdzięczności niejakiemu Gramsciemu.
Oczywiście dziękując za jego idee i metody. Ewentualnie wtedy, gdy uświadomimy sobie konieczność czołobitności wobec epigonów wspomnianego indywiduum. W absolutnej ostateczności, o wolności możemy mówić zaraz po uświadomieniu sobie potrzeby wychwalania nowej gwiazdy lewicy polskiej, mianowicie Zandberga Adriana – a to, ponieważ nowa stara gwiazda polskiej lewicy, mianowicie Sierakowski Sławomir, okazał się być petardą, do tego zdechłą, nie żadną super-supernową.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!