Wybrałem się znów do stolicy byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Wsiadłem do nowiutkiego białoruskiego pociągu produkcji bydgoskich zakładów kolejowych PESSLA, które nie tylko nie upadły po transformacji, ale zdobyły wiele światowych rynków.
Powracałem podobnym pociągiem, jaki kupiła kolej litewska. Pociąg był pełny, bo oprócz do rodzin i na wycieczkę, do Wilna jeździ bardzo dużo naszych, bo z Wilna do wielu miast Europy latają samoloty taniej linii Ryanair.
W trzy godziny byłem w słonecznym i ciepłym Wilnie. Okazało się, że Litwini ruszyli głową i zamiast kontroli kilka kilometrów za ostatnią białoruską stacją w Gugugaju, kontrolowali dopiero na dworcu w Wilnie.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!