W Mińsku przez ostatnie dni było nawet do 18 stopni mrozu, ale słonecznie. Większość pań i panów chodziła w pikowanych kurtkach do łydek. Na głowach, nie jak dawniej, futrzane czapki, a wełniane, trykotowe. Taniej i lżej.
W Warszawie natomiast, oświetlonej różnymi girlandami po całym mieście, nawet po dalekiej Sadybie, było do momentu, gdy to piszę, prawie bez śniegu i ciepławo.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!