Stado psujów dyplomowanych przez osiem długich lat urządzało polskie gospodarstwo wedle woli swych mocodawców. Nie tylko dywany ufajdane zostawili po sobie, nie tylko parkiet cuchnący moczem, ale i uwalany fekaliami sufit.
Mało tego: kanalizacja zapchana, z pustej spiżarni wieje chłodem, drewno zgromadzone w zachacie spalone do ostatniej drzazgi, a w stodole po gołej posadzce mysie hordy ścigają się z wiatrem, bo dach dziurawy, zaś wrota trzymają się ścian wyłącznie na staropolskie słowo honoru. Nawet zawiasy gdzieś, komuś, się wzięły i przydały.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!