Pamiętam czasy studenckie, kiedy to uczestnicząc w rozmaitych rajdach, a nawet autokarowych wycieczkach do "bratnich krajów", nagle do podlewanego piwem repertuaru trafiały zwrotki niepoprawnego hymnu naszej imperialnej Rzeczypospolitej. Wiele z nich poświęconych było tryumfalnemu powrotowi na Kresy, a kabaretowo buńczuczne słowa wyrażały wolę zajęcia Lwowa, Wilna, a nawet odleglejszego Mińska czy Omska.
Mam też w pamięci emocjonalne poruszenie mocno starszego już kombatanta, który kilka lat temu na konferencji poświęconej koncepcji integracyjnej Europy Wolnych Ojczyzn domagał się, by na wszelkiego rodzaju emblematach i logo nie umieszczać granic Rzeczypospolitej w ich obecnym kształcie.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!