Polska wiruje w chocholim tańcu dookoła czegoś, czego nie ma i czego jeszcze długo nie będzie. Mam na myśli wybory do Sejmu Rzeczypospolitej, dokonywane w przejrzystym systemie jednomandatowych okręgów wyborczych.
Kiedy przed tygodniem Paweł Kukiz przeżywał w Lubinie swoje wielkie show, właśnie o te nieszczęsne JOW-y zahaczyła mnie moja Szanowna Właścicielka. Szczegółów nie zdradzę, wszelako przyznam, że była to sytuacja z serii tych bez wyjścia, przykładowo: tu chłop w telewizor wpatrzony, tu kobieta pretensje zgłasza takie i owakie, tymczasem po piwo i solone orzeszki nie ma komu pójść. Słyszałem, że niektóre właścicielki właśnie tak mają: zgłaszają te pretensje i zgłaszają, ale piwa i solonych orzeszków swoim właścicielom nie podadzą choćby nie wiem co. No a potem wielce zaskoczone, że rozpadają się im małżeństwa.
Może rzeczywiście niektóre właścicielki tak mają, może nie mają, nie ma powodów, bym wypowiadał się o nieznanych mi właścicielkach. W zbliżonych okolicznościach od półtora roku nieodmiennie parafrazuję Elżbietę komisarz Bieńkowską: "Sorry, taki mamy system operacyjny". Innymi słowy: Szanowna Właścicielka grzecznie Właściciela pyta, Właściciel grzecznie Szanownej Właścicielce odpowiada, śmieci wyniesione, jutro na obiad placki ziemniaczane po węgiersku ze śmietaną. Plus zsiadłe mleko.
Jak na mój gust: bardzo zdrowy układ. Wyjąwszy te nieszczęsne węglowodany oraz nadmiar nasyconych kwasów tłuszczowych.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!