Z okazji sowieckiego majowego "bożego narodzenia" knuli sobie w Moskwie liderzy kontynentalnego Paktu Trzech. Przywódcy Chin co prawda nie przyjechali na święto zwycięstwa nad faszyzmem po to, by zawierać ważne umowy. Chiny bowiem potrafią czekać i dobierają odpowiednio moment, by przycisnąć Moskwę do ściany. Kurtuazyjne spotkania nie zawsze są sposobne ku składaniu sobie strategicznych deklaracji.
Ale mimo wszystko nic nie jest bez znaczenia, zwłaszcza w polityce chińskiej, więc prezydent Xi ze swoim sfinksowym wyrazem twarzy – i ze swoją ekipą, w której każdy z Chińczyków miał minę tyleż przebiegłą, skrytą, nieobecną wręcz, ile pełną pogardy dla Rosjan i ich schodzącego imperium – swoją mową ciała oraz ogólnikami wygłaszanymi na wspólnej konferencji z prezydentem Putinem, komunikował wyraźnie, jaki jest stosunek Królestwa Środka do Federacji Rosyjskiej. Tę mianowicie żółci spokojnie i rzeczowo wykorzystują. Moskwa, osłabiona przez Waszyngton, jest jeszcze łatwiejszym kąskiem dla Pekinu, który robi to na zimno, wiedząc również, że ta korzystna koniunktura niedługo się skończy, Waszyngton bowiem również pojmuje, jak nieopłacalna dla niego jest słabnąca Rosja zbytnio uzależniająca się od Chin…
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!