Wedle opozycji w Moskwie, w ostatnich wyborach prezydenckich zastosowano ciekawy system. Sporej liczbie ludzi wydano po kilkadziesiąt zaświadczeń – uprawnień do głosowania. Taki dokument może dostać każdy, kto w dniu wyborów nie będzie w miejscu zamieszkania, i na jego podstawie może głosować w dowolnym punkcie wyborczym. Potem takich "wyborców" pakowano w autobusy. Jeździli od punktu wyborczego do punktu wyborczego i "właściwie" oddawali głosy.
Inna metoda była taka, że wyborca był "zapraszany" do jakiegoś "miejsca" koło lokalu wyborczego. Tam dawano mu wypełniony "właściwie" biuletyn. Potem szedł do swego punktu wyborczego, brał biuletyn i szedł za przepierzenie. Nowy biuletyn wkładał do kieszeni, a otrzymany wypełniony biuletyn wrzucał do urny. Otrzymany od komisji biuletyn zanosił do wspomnianego miejsca i otrzymywał "dolę".
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!