De mortuis nihil nisi bene – co się wykłada, że o zmarłych – tylko dobrze, toteż kiedy w Moskwie zastrzelony został Borys Niemcow, inaczej niż dobrze mówić o nim nie tylko nie wypada, ale chyba i nie wolno, bo padł właśnie rozkaz, że był on wielką nadzieją nie tylko rosyjskiej, ale i światowej demokracji, toteż nic dziwnego, że świat pogrążył się w żałobie. Tym większej, że od razu spenetrował prawdę, iż rozkaz zabicia Borysa Niemcowa wydał zimny ruski czekista Putin.
To znaczy – tak świat, a w każdym razie Umiłowani Przywódcy w naszym nieszczęśliwym kraju twierdzili początkowo, bo teraz już nie są tacy pewni, a to za sprawą profesora Zbigniewa Brzezińskiego, który stwierdził, że zabójstwo Borysa Niemcowa zorganizowała Służba Bezpieki Ukrainy pod kierownictwem Stanów Zjednoczonych. Jeśli prof. Brzeziński nie zwariował – a nic na to nie wskazuje – to znaczy, że coś tam musi wiedzieć, tym bardziej, że przy okazji potwierdził, że w zabójstwie Niemcowa brali udział "specjaliści realizujący zadanie wystrzelania »niebiańskiej sotni« na Majdanie", czyli mówiąc wprost – ukraińscy prowokatorzy.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!