Wprawdzie Polski już nie ma, ale przecież jesteśmy takimi samymi Polakami jak przedtem, a nawet jest nam lepiej niż przedtem. Przedtem musieliśmy się martwić, co Kozacy, co Turcy, co król jegomość pruski, co Katarzyna, a teraz – niech Katarzyna się martwi – mówiło wielu Polaków po III rozbiorze Polski, a w każdym razie takie głosy odnotowuje w swoich pamiętnikach Kajetan Koźmian.
W podobnym tonie utrzymane było sejmowe przemówienie biłgorajskiego filozofa, najmocniej oklaskiwane przez uczestniczącego w jego dziwnie osobliwej trzódce posła Biedronia. Biłgorajski filozof w trosce o zapewnienie bezpieczeństwa naszemu nieszczęśliwemu krajowi radził, żeby jak najszybciej wejść do strefy euro, która będzie pełnić funkcję "tarczy antyrakietowej". Krótko mówiąc – najlepszym zabezpieczeniem dla Polski byłoby wchłonięcie jej przez Niemcy, co w nowomowie nazywa się albo "pogłębieniem integracji", albo "federalizacją". Ciekawe, że o ile na Ukrainie "federalizacja" uważana jest za grzech śmiertelny, w naszym nieszczęśliwym kraju awansuje ona do rangi zbawiennego remedium. Tak czy owak, gołym okiem widać ciągłość również między renegaty, którzy podobnie jak w wieku XVIII, również i teraz ukrywają zlecone im zadania pod patetycznym, patriotycznym frazesem.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!