Patrząc z dzisiejszej perspektywy, łatwiej dostrzec alternatywną drogę, którą krocząc Polska mogła próbować odbudować dawne znaczenie i odzyskać niepodległość.
Bez zbędnego dramatyzowania każdy przyzna, że dzisiejsza pozycja i znaczenie Polski nie odpowiada potencjałowi kraju. Polaków stać na więcej, kiedyś tworzyli – pomimo licznych wad – całkiem poważne państwo zapewniające podmiotowość polityczną narodowi.
Co zatem można było uczynić w Polsce pod koniec 1989 roku, aby: 1. uzyskać większy stopień suwerenności; 2. lepiej wykorzystać szanse, zapewniając rozwój polskiej przedsiębiorczości i poczesne miejsce polskich korporacji wśród europejskich graczy.
Co można było zrobić inaczej? Co można było ugrać? Bardzo wiele!
Po pierwsze, dlatego, że sytuacja międzynarodowa była korzystna – osłabione, zataczająca się Jelcynem Rosja i Niemcy zajęte trawieniem dopiero co przyłączonego NRD, dawały Polsce chwilę oddechu.
Należało zatem zacząć od podstaw.
Polska była zniewolona, ponieważ Polakom odebrano własność. Należało tę własność przywrócić, wprowadzając zarazem nowoczesny system finansowy i reformując pieniądz poprzez podpięcie do dolara. Główny element reform polegałby na wprowadzeniu zapisów hipotecznych i umożliwieniu brania kredytu pod hipoteki. W ten sposób, bez zewnętrznego kapitału, Polacy uzyskaliby płynny kapitał na inwestycje.
Uwolniony pieniądz posłużyłby do inwestowania w środki produkcji, bo przy odpowiednim ustawieniu kursowym eksport byłby najbardziej opłacalną formą aktywności gospodarczej. Było to łatwo wykonalne, bo wartość polskiego pieniądza była zaniżona, powolna, systematyczna aprecjacja złotego pozwalałaby na stały wzrost poziomu konsumpcji, ale przy wzroście produkcji eksportowej wykorzystującej modernizowany za uwolnione środki potencjał przemysłowy.
Państwo poprzez rozpisanie po-życzki narodowej uzyskałoby środki do rozbudowy infrastruktury. PRL-owska nie była najgorsza – przede wszystkim kraj produkował dużo energii z uwagi na erwupegowską specjalizację w przemyśle ciężkim. Wystarczyło do tego dodawać 1000 km autostrad i nowoczesnych dróg rocznie, co nie było niemożliwe.
Polska miała idealne położenie do rozwijania produkcji eksportowej tak przemysłowej, jak rolnej ze względu na położenie, wykwalifikowaną i wykształconą siłę roboczą, a przede wszystkim wspomniany zaniżony kurs złotego. To właśnie ten kurs sprawiał, że takie polskie zboże na rynkach trzecich byłoby bezkonkurencyjne.
Reformy te były możliwe, ponieważ społeczeństwo po latach komunizmu było emocjonalnie wstrząśnięte, gotowe do poświęceń. Energia społeczna była olbrzymia, nadzieje również. Ważne więc było, aby: a. – odbudować u ludzie poczucie elementarnej sprawiedliwości i potrzebę zadośćuczynienia za krzywdy,
b. – zapewnić stałą, acz niekoniecznie znaczną poprawę losu, chodzi o upowszechnienie poczucia poprawy losu,
c. – wyzwolić energię gospodarczą narodu poprzez zniesienie ograniczeń administracyjnych prowadzenia małych i średnich przedsiębiorstw.
Do tego można było – tak jak Polska uczyniła to w roku 1918 – wykorzystać potencjał wiedzy, stosunków i kapitału diaspory na Zachodzie, głównie amerykańskiej Polonii.
- Tak więc uwalnianie kapitału poprzez założenie hipotek – większość nieruchomości w Polsce była "spłacona"; przekształcenie spółdzielni mieszkaniowych i uwłaszczenie lokatorów umożliwiające zaciąganie kredytów pod mieszkanie – przy szerokich zachętach prowadzenia działalności handlowej, produkcyjnej – dałoby ludziom do rąk realne środki bogacenia się, budowy politycznej siły i prężnego państwa.
Do tego dodać trzeba odtworzenie patriotyzmu i uczuć narodowych, szybką modernizację wojska, policji, służb specjalnych i wywiadu – słowem zakrojoną na wielką skalę budowę instytucji państwowych...
Mrzonki? Kto niby miałby to robić?!
Istniała w PRL-u jedna grupa realnej władzy, która mogła spróbować, ale dała tyłka, bo przedłożyła własną kieszeń nad budowę kraju, za który dzieci i wnuki stawiałyby im pomniki.
Byli to oficerowie peerelowskiego wywiadu, Wojskowej Służby Wewnętrznej – ci sami "czekiści", którzy rozkradli Polskę, mogli również uczynić ją wielką.
Świadczy o tym ewolucja aparatu władzy w Rosji, gdzie początkowo miał miejsce ten sam degeneracyjny proces co w Polsce, jednak grupa państwowców-kagebistów zdołała go zastopować, pozamykać i wypędzić internacjonalistycznych oligarchów działających na szkodę Rosji.
Polscy czekiści, choć przez całe życie chodzący na smyczy sowieckiego centrum, gdyby mieli trochę jaj, mogliby się wyemancypować – zamiast przewerbowania na Zachód, zamiast orgii szabru, kosztem demontażu państwa i okradania rodaków, mogli stworzyć patriotyczną juntę (oczywiście nie nazywając tego w ten sposób), zasłaniając ją pokrywką "demokracji"; mogli nie dopuścić aby kraj został wpisany w rozpiskę obcych wywiadów.
Oni jedni mieli wiedzę i środki.
Reszta nas była jak te dzieci we mgle, bez wystarczającego rozeznania potencjału, szans i zagrożeń.
Można oczywiście pisać całe elaboraty, dlaczego do takiego patriotycznego uniesienia części peerelowskiego establishmentu nie doszło, jedno jest pewne, za mało było w nim Kuklińskich, za dużo "internacjonalistów" przywiezionych czołgami z Moskwy. Ale, jeśli była szansa, to właśnie tam.
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!