Będąc młodą matką, co najmniej raz dziennie chodzę na spacer. Często mijam kawiarnie. Nie wchodzę do nich – stoliki są ciasno rozstawione, więc gdzie bym się tam przeciskała z wózkiem. Poza tym w domu robię bardzo dobre espresso. Nie wchodzę, ale zaglądam przez okna i czynię pewne obserwacje.
Niemal przy każdym stoliku siedzi ktoś z laptopem. Odwraca się do innych "jabłkiem". Wieczorem to nawet śmiesznie wygląda, światła w kawiarniach lekko przygaszone, twarze rozjaśnione poświatą ekranu i te świecące jabłuszka na srebrnych laptopach. Jak oznaki życia.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!