"Polska znów na rozdrożu" – oznajmia Andrzej Talaga ("Rzeczpospolita"), a zasadniczy dylemat jawi mu się następująco: "Zachować dotychczasowe atrybuty państwa narodowego czy wejść do parapaństwa, a docelowo do właściwego państwa europejskiego, stać się częścią światowej potęgi?".
Następnie Talaga objaśnia między innymi ministra Sikorskiego, przypominając, że ów "w swoim wystąpieniu sejmowym nie zawahał się przed porównaniami do starożytnego Rzymu. Wolałby, byśmy byli obywatelami (cives Romani) i dzielili z innymi Europejczykami pełnię praw, niż posiadali status sprzymierzeńców (foederati). Chce, byśmy stali się integralną częścią nowego Rzymu – Unii Europejskiej opartej na walucie euro. Foederati to z kolei koncepcja opozycji, wizja Unii jako poszerzonej strefy wolnego handlu". Na koniec pada konkluzja: "Wybór to bardzo trudny i można tylko pogratulować asertywności tym, którzy wiedzą już na pewno, co będzie dla nas lepsze. Foederati nie mieli praw Rzymian, ale zachowali własną kulturę i język, choć już nie wolność, cives przyjmowali łacinę i stawali się dziećmi Imperium, ale kosztem dziedzictwa kulturowego. Co lepsze?".
Otóż w kontekście procesów formujących Unię Europejską, pytanie "co lepsze" może zadać jedynie człowiek z poważnymi deficytami intelektualnymi, zaburzającymi tożsamość – czy to indywidualną, czy wspólnotową. Albowiem nie można sensownie odpowiedzieć na pytanie "co lepsze", nie odpowiadając wcześniej na pytania "kim jestem" oraz "kim jesteśmy". Natomiast po zdefiniowaniu własnej tożsamości i tożsamości rodzimej wspólnoty, pytanie "co lepsze" staje się bezprzedmiotowe z przyczyn nie wymagających wyjaśnień.
***
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!