Jakoś tak nie za wiele piszą w gazetach o historycznej wizycie, prezydenta Iranu Mahmuda Ahmadineżada w Egipcie. Coś się psuje w bliskowschodnich układankach, co może oznaczać bliski termin szerszego konfliktu.
Egipt jest ważny, bo to najludniejsze państwo arabskie, także ideologiczna "stolica Arabii". Wygląda na to, że egipska armia nie chce, albo nie może, być już policjantem amerykańsko-izraelskich interesów (pomimo ochoty na coroczną rentę z Waszyngtonu w wysokości 1,5 mld dol.), co może oznaczać, że układ z Camp David będzie można odłożyć ad acta.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!