Polskie kalekie i bezsilne środowisko opozycyjne (czyli ludzie, którzy nie mogą się pogodzić z wizją Polski jako niemieckiego przysiółka rozkradanego pod nieobecność pana w domu przez swołocz z politycznych czworaków) co raz targane jest nowymi falami nieskutecznego pseudodziałania.
Po fali pisania petycji (co faktycznie uwiarygodnia instytucje i organy, do których się pisze) mamy obecnie falę nawoływań do narodowego "przebudzenia". Jest to wszystko łatwe do wytłumaczenia postromantyczną schedą, w której zakłada się, że nasz wielki polski naród, sam w sobie mocny, mądry i cnotliwy, przysnął sobie tylko na chwilkę i na dźwięk złotego rogu zaraz przetrze oczka i otrząśnie się z "obcego wojska". Pokazuje to, jak silne są wpływy romantycznych bajań w polskim politykowaniu. Bajań, które tak naprawdę kierują parę w gwizdek.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!