Powstanie Styczniowe jest jednym z tych denerwujących, bo przegranych epizodów polskiej historii. Przez minione 200 lat historia nam, Polakom, udzieliła wielu krwawych lekcji, jednak zdaje się, że nadal mieliśmy jeszcze za mało, żeby zmądrzeć.
Dlatego przy okazji Powstania Styczniowego, którego ocena jest jednoznacznie negatywna (przepraszam, ale nie potrafię się przekonać do tłumaczeń, że warto było wysłać na tamten świat kilkadziesiąt tysięcy najlepszej młodzieży, bo to zapobiegło ruskolubnej asymilacji, co potem odegrało niebagatelną rolę przy wybijaniu się na niepodległość i mobilizacji przeciwko bolszewikom). Są to argumenty okrutne, a niestety pokutujące przez pokolenia polskiej irredenty.
Patrząc z dzisiejszej perspektywy, można prosto zauważyć, że Pan Bóg nas pokarał. Dziewiętnastowieczni Polacy, zamiast zrobić sobie prosty obrachunek sumienia, nadal powtarzali grzechy ojców, nurzając się w pysze. Z tym że ich dziadkowie pławili się w pysze zwycięstw, bogactwa i siły, zaś oni – w pysze klęski, dorabiając racjonalizacje mesjanistyczne, grzesząc wybraństwem i wyniosłością.
Bo też kiedy mowa o powstaniach, zaczynajmy "od początku", czyli dlaczego w ogóle musieliśmy "powstawać". Zwłaszcza że jeszcze te 200 lat przed powstaniami mieliśmy jedno z najbogatszych i najpotężniejszych królestw na ziemi. Tutaj – jak mawiają Niemcy – piesek jest pogrzebany – tutaj trzeba szukać odpowiedzi na upadek polskiego domu, tu popatrzeć, jak to się najbogatszym i najpotężniejszym Polakom poprzewracało w głowach z pychy możnowładztwa do tego stopnia, że przehandlowali i wzgardzili własnym poddanym narodem, że rozszabrowali państwo, w swej głupocie niepomni jego ochronnej siły.
Od tego musimy dzisiaj zaczynać, abyśmy nie poprzestali na głupich sporach, czy warto młodzież pchać na armaty, czy też lepiej jest dla niej, by się kształciła i bogaciła choćby ze sznurem na szyi.
Polacy odwrócili się od Pana Boga, zapomnieli, skąd płynie zamożność ich królestwa, nadstawili ucha na podszepty i zdradzili Polskę. Zdradzili ją najczęściej za miraże wywyższenia się i najnormalniej w świecie za złoto. Sprzedając Polskę, sprzedali w niewolę własne dzieci, wnuki i prawnuki. To ich zstępnych gnano później w kibitkach na Sybir i rezano w kozackich szarżach. To właśnie było w prostej linii konsekwencją działania kilkunastu polskich elitarnych rodów.
Zdrada. Tak się nazywa główny polski grzech.
Ta zdrada dawała później wielokrotnie znać o sobie. Już podczas Powstania Listopadowego, wszczętego w o wiele lepszych okolicznościach niż styczniowe, a przegranego z powodu kunktatorstwa elit. Zdrajców, którzy nie dorośli do kierowania narodem.
Co tam powstania – nauka z nich gorzka, ale najcenniejsza polska nauczka płynie nie z powstań, a z samych rozbiorów. To przecież ewenement na skalę Europy, by olbrzymie i przebogate imperium dało się rozebrać przez głupotę własnych elit. Przez ich niedojrzałość, nieodpowiedzialność – przez pychę.
Pan Bóg Polski nie wybrał na żadnego "Chrystusa narodów", Pan Bóg tylko Polskę pokarał za to, jak żyli Polacy, sromotnie zdradzając wszystko, co w królestwie jest Boże.
Od odczytania tej wyjątkowej lekcji każde pokolenie Polaków powinno zaczynać myślenie o dorosłym życiu. To tamte grzechy powielały się w następnych pokoleniach. Polacy zmitologizowali własny los, nie dopuszczając myśli, że ponoszą zasłużoną karę za grzechy ojców. Kolejnym pokoleniom wydawało się, że wszystkiemu winna obca ręka, a oni jak te dziewice bez skazy. Tymczasem litania narodowych grzechów była długa jak listy proskrypcyjne.
Polska upadła przez Polaków, a nie przez Rosjan czy Austriaków. Polska upadła, bo oszołomiona pychą magnateria zamiast wziąć odpowiedzialność za lud, prześcigała się w orgiach przepychu i pogardzie dla niższych stanów.
Nie można mówić o powstaniach w oderwaniu od polskich przewin. Polacy, straciwszy imperium, przez kilka pokoleń nie byli w stanie się podnieść. Odłamki tych win tkwią w nas nierozliczone. Stąd kolejne pokolenia powtarzają ten sam chocholi pląs; kolejne pokolenia rozhuśtują się między patosem polskich klęsk a kręgami piekieł zdrady.
Tymczasem aby zbudować normalny, silny kraj, trzeba rozliczyć zdrajców, zdefiniować polski interes i w najnormalniejszy sposób zacząć go bronić.
Powstanie Styczniowe upuściło Polsce morze krwi i pozbawiło Polaków olbrzymiego majątku. Niestety, pozbawiło nas to na długi czas zdolności do normalnego politycznego myślenia. Oczywiście nie zmienia to oceny poświęcenia i patriotyzmu polskiej młodzieży, tak ciężko pokaranej za winy ojców.
Pycha nasza na nas i na dzieci nasze – odpowiadały szatanowi rzesze przedrozbiorowych Polaków, wydając Królestwo.
I ta pycha hasa po nas do dziś.
Andrzej Kumor
Mississauga
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!