Podstawą funkcjonowania każdej ludzkiej wspólnoty jest elementarny ład moralny. Nie wolno go zakłamywać ani relatywizować, gdyż na poziomie fundamentu wyłącznie jednoznaczności pozwalają na oddzielanie mądrości od głupoty, a przyzwoitości od zaprzaństwa.
Normy muszą być jednoznaczne i trwałe niczym skała, skoro to na nich opiera się każdy porządek, także porządek wspólnotowego prawa. A co dzieje się z naszą wspólnotą? Wielu Polaków w dalszym ciągu nie rozumie, co to w ogóle jest wspólnotowy ład moralny i do czego służy hołubiony przez wspólnotę system wartości. Nie mówiąc o tym, że ni w ząb nie pojmują, wedle jakiego systemu wartości kierują się na co dzień, a według jakiego kierować się powinni i czemu wychwytywanie tych różnic jest z ich perspektywy tak istotne.
Skutek? Dziennik "Rzeczpospolita" opublikował kiedyś rysunek Andrzeja Krauzego. Widać na nim raczkującego berbecia oraz bezbrzeżne osłupienie malujące się na twarzy jego ojca, gdy dziecko pyta: "Tatusiu, a jak Pan Bóg zwróci nam wolną Polskę, to znowu się zgodzimy, żeby Jaruzelski był prezydentem?". Finezyjna konkluzja, znakomicie podsumowująca dzisiejszy stan świadomości sporej grupy Polaków oraz mocne przekonanie niedouków, odwołujących się do tezy: "przecież od 1989 roku mamy wolną Polskę!". Andrzej Nowak, historyk i publicysta, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, ujmuje to samo słowami wwiercającymi się w jaźń jak sztylety: "Jeśli gen. Jaruzelski jest patriotą, to może należy się wstydzić patriotyzmu? Jeśli gen. Kiszczak jest człowiekiem honoru, to może lepiej nie mieć honoru?".
Tak jest, tak było i inaczej nigdy nie będzie: miary umożliwiające nam odczytywanie systemu wartości oraz rozumienie pojęć podstawowych, takich jak przyzwoitość czy honor, to rzecz bezcenna. Bez miar, bez punktów odniesienia, jesteśmy tylko chorągiewkami, bezrefleksyjnie wskazującymi stronę, w którą dmie wiatr sprowadzony nad nasze głowy, choć nie przez nas bynajmniej wywołany.
Procesy nieprawdziwe
Nie sposób normalnie żyć, nie podejmując racjonalnych decyzji. Czy można je podejmować, gdy jest się nieustannie oszukiwanym i wprowadzanym w błąd? Prezydent Lech Kaczyński na jednym z seminariów w Lucieniu opisał ów problem następująco: "Elementarny mechanizm demokratyczny nie może funkcjonować przynajmniej w miarę sprawnie, jeżeli rozeznanie potoczne – bo to z punktu widzenia mechanizmu demokratycznego jest najistotniejsze – tak bardzo odbiega od rzeczywistości".
Jak to wygląda w praktyce? W praktyce ludzie tuskoidalni za pośrednictwem tuskoidalnych mediów, sporej grupie Polaków (tej grupie ludzi zbudowanych z telewizorów) narzucają określone myśli, pożądane zachowania, a wreszcie zadziwiające czyny, rzeźbiąc w ludzkich umysłach obrazy odpowiadające poczynionym z góry założeniom. Socjotechnika to naprawdę nie jest dziś jakaś czarna magia, na całej tej nieszczęsnej planecie dostępna dwóm czy trzem szamanom. W efekcie kształtowanie ludzkich poglądów i postaw staje się coraz łatwiejsze, zgodnie z szokującą diagnozą Alvina Tofflera, mówiącą o tym, iż: "Techniki okłamywania rozwijają się szybciej niż techniki weryfikacji. Ludzie wierzą w różne rzeczy – w fakty albo procesy – które przestały być prawdziwe". Najgorsze zaś, że tak wielu poddawanych praniu mózgów najwyraźniej nie dostrzega, jak bardzo pochłania ich cuchnące szambo politycznego oraz moralnego relatywizmu.
Sfałszowane wartości
Ludzie przyzwoici obserwują oczywisty efekt: dramatycznie zakłamaną tożsamość narodową oraz zanik myślenia o Polsce jako wspólnocie pokoleń na przestrzeni dziejów – wspólnocie pokoleń minionych, obecnych i przyszłych.
Przyczyny tego stanu rzeczy to rzecz na inną okazję, lecz podstawowe fakty warto przypominać po wielekroć. Choćby te, że w wyniku II wojny światowej, w wyniku niemieckiego oraz sowieckiego ludobójstwa, śmierć poniosło ponad pięć milionów polskich obywateli. Że Polska utraciła połowę swojego historycznego terytorium, a Polaków zmuszono, by inkorporowali nowe, dotąd cudze przestrzenie. Że zwłaszcza po 1944 roku dokonywano na Polakach fizycznej oraz intelektualnej dekapitacji. Że nas mordowano, zaszczuwano czy zmuszano do emigracji. Wreszcie, że komunistyczna indoktrynacja non stop fałszowała wartości, które mogłyby na nowo konstytuować naród.
Niewykluczone, że suma wszystkich tych dramatów owocuje traumą, w wyniku której tak trudna jest dziś restytucja polskości w Polakach. Historyk Andrzej Nowak w swojej pracy "Westerplatte czy Jedwabne" wykazał wszak, do jakiego deficytu w obszarze narodowej tożsamości prowadzi przemilczanie czynów chwalebnych, przy jednoczesnym ustawicznym akcentowaniu momentów narodowej hańby. To uwaga bardzo na czasie w kontekście premiery najnowszego filmu Władysława Pasikowskiego.
• • •
Nie sposób prawidłowo odczytywać przeszłości i nie można budować satysfakcjonującej przyszłości, nie rozumiejąc, że wyłącznie moralne jednoznaczności pozwalają nam zachować przytomność umysłu w czasach, w których ludzie gnają za postępem i nowoczesnością tak szybko, że aż wiatr wysusza im mózgi. Niektórym naprawdę nic nie zostaje, żadna kropla wstydu.
Krzysztof Ligęza
www.myslozbrodnik.pl
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!