O co chodzi? Chodzi o to, żeby spoglądać obłudnemu światu prosto w oczy bez przesadnej, prawda, naiwności.
Ujmując temat odrobinę dosadniej: o to chodzi, żeby wytrzymać twarde spojrzenie świata, gdy ten wciąż i wciąż, na rozmaite sposoby, usiłuje spopielić czy to ciebie, czy to, kim jesteś, a przede wszystkim to, co kochasz najbardziej. Chodzi o to, by wytrwać pod zbrylonym i stężałym, łykowatym, nieczułym, spojrzeniem świata, powtarzam, i nie ulec mu, brudząc bieliznę. Zaś rzecz ujmując generalnie – w znaczeniu, że najkrócej jak się da – chodzi o to, żeby nie spieprzyć sobie życia.
PROWOKACJA KONTROLNA
Dajmy na to taki Konstanty Gebert potrafi, zresztą nie tylko samemu sobie, bo co do innych, też stara się jak może. W rozmowie z angielskojęzycznym „Newsweekiem” (26.4.2018), rzekł ci on: „Wielu członków narodu polskiego ponosi współodpowiedzialność za niektóre zbrodnie nazistowskie popełnione przez Trzecią Rzeszę”. Jak wyjaśnił dalej Gebert, miałaby to być intelektualna „prowokacja kontrolna”, sprawdzająca, jak działa nowela ustawy o IPN, której parę zapisów prezydent Duda skierował do Trybunału Konstytucyjnego. Więc.
Więc, jak się wydaje, ustawa w znowelizowanej wersji nie działa – wszelako sądzę, że nie ma co najeżać się za słowa Geberta. Wielu członków narodu polskiego ponosi współodpowiedzialność za niektóre zbrodnie nazistowskie popełnione przez Trzecią Rzeszę? Też coś. Taką samą prawdę daje się opisać stwierdzeniem podobnym litera w literę. Że, mianowicie: „Wielu członków narodu żydowskiego ponosi współodpowiedzialność za niektóre zbrodnie sowieckie popełnione przez ZSRS”. Słodycz na jeżyku, tak na marginesie.
SPIELBERG MĘCZENNIK
Czy tam na języku. Aż powtórzymy dla ukontentowania i oklasków tę frazę: „Wielu członków narodu żydowskiego ponosi współodpowiedzialność za niektóre zbrodnie sowieckie popełnione przez ZSRS”.
Swoją drogą, tym sposobem słynny „dialog” polsko-żydowski daje się ciągnąć w nieskończoność. Mało tego: tak właśnie trzeba, na zaczepki odpowiadając wrogowi jego monetą, bo nawet jeśli reaktywność wydaje się słabą bronią i to raczej przeciwnika należy przymuszać do reakcji na przez siebie wybranym polu, to przecież zasada wzajemność również zobowiązuje.
No i grzeczność ma swoje prawa. Ponoć reżyser Spielberg Steven – to ten gość od hagiografii niemieckiego fabrykanta, który nie chciał oddawać Żydów katu, bo nabywanie umiejętności przez dosyłanych mu nowych robotników uznał za nazbyt kosztowne, rozpowiada, że mają go aresztować w Polsce, to jest w kraju, którego obywatele chcieliby „powrotu SS, żeby ich chroniło”. Powinniśmy rzecz jasna sprawić tę przyjemność Stevenowi i poaresztować go, delikatnie, choćby za uszami. W podzięce za oferowaną Polsce subtelność koniecznie czymś równie subtelnym. Tarką do cebuli może?
POLONOFOBI ATAKUJĄ
Teraz ważniejsze. To, czego nasi wrogowie dopuszczają się przeciwko nam, to jedno. To, czego my nie czynimy w ramach odpowiedzi, choć to właśnie czynić powinniśmy, to jeszcze gorzej. Ale najpoważniejszym problemem nie jest antysemityzm czy antypolonizm. Problemem tym, najpoważniejszym powiadam, staje się polonofobia, a jej potęgujące się objawy deformują ogląd rzeczywistości u obu stron, niemal kompletnie druzgocząc nasze relacje wzajemne. Ogląd Polaków deformują, ponieważ bezzasadne defamacje wywołują równie bezzasadny odwet defamacyjny, co w konfrontacji z żydowskim potencjałem medialnym stanowi problem wpychający nas w kosztowną defensywę. Wszelako polonofobia deformuje również wizerunek środowisk żydowskich, a to, ponieważ wobec światowej opinii publicznej ujawniają się podwójne standardy, jakim niektóre z tych środowisk hołdują. Żeby nikt nie zarzucił mi gołosłowności: skoro Żyd nie odpowiada moralnie (prawnie też nie) za wydanie na śmierć współbraci, gdy sam siebie usiłował ocalić, w takim razie Polacy w sytuacji zagrożenia życia mogli postępować identycznie, czy nie tak? I tu podnosi się wrzask.
***
„Nie tak!” – wołają Żydzi. Niektórzy wołają bardzo głośno: „Ale byli żydowscy kaci?” – pyta dziennikarz telewizji publicznej pewnego rabina w rozmowie na żywo. „To nie wchodzi w żadna rubryka!” – ucina rozmowę na ten temat wywołany do tablicy rabin.
Między innymi dlatego nie ufam Żydom, wypowiadającym się negatywnie o zapisach ustawy o IPN, mimo że zapisy te są niemal tożsamą kopią zapisów penalizujących „kłamstwo oświęcimskie”. Nie toleruję człowiekowatych, którzy mnie oszukują. Kto normalny tolerowałby?
Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Dalsza część artykułu dostępna po wykupieniu subskrypcji. Kup tutaj!