W związku z tym, że trudno było mi określić, na czym polega fenomen popularności Gabriela Maciejewskiego, przeczytałem jego książkę "Kredyt i wojna tom I" z serii "Baśń jak niedźwiedź". Wbrew nazwie serii w książce zawarte są eseje o historii średniowiecznej Europy, a nie, jak by można było sądzić po tytule serii i popularności autora na prawicy, bajki z politycznym podtekstem (coś w stylu czerwonego kapturka aktywistki ruchu komunistycznego czy siedmiu krasnoludkach wykorzystujących seksualnie księcia w śpiączce).
Lektura pracy Gabriela Maciejewskiego absolutnie nie wyjaśniła mi, czemu jest on popularny. Na historii średniowiecza się nie znam, więc nie wiem, czy to, o czym autor pisze, to prawda, czy żeruje na ignorancji czytelników. Lektura nie jest łatwa i wymaga wysiłku od czytelnika. Więc nie powinna być popularna (rozumiem, gdyby autor w swoich książkach z detalami opisywał perwersyjne życie erotyczne trubadurów i rozpustnych młodych wieśniaczek z Prowansji). Dodatkowo publicystyka autora dotyczy średniowiecza, czyli okresu, który nie wzbudza, moim zdaniem, sądząc po ofercie wydawniczej, dużego zainteresowania. I do tego autor pisze w Polsce, gdzie świadomość historyczna sięga tylko wydarzeń z ubiegłego tygodnia, a czasy wcześniejsze to mityczna epoka nieodległa od czasów smoków, piratów i egipskich piramid.
Więc czemu Gabriel Maciejewski jest popularny? Nie wiem. Wiedza i popularność pisarza musiała się więc rozszerzać niczym wirus w mediach społecznościowych i przez indywidualne kontakty czytelników, poza medialnym obiegiem. Obecność stoiska pisarza na wszystkich targach książek świadczy o sukcesie wydawniczym (na tle mediów i wydawców prawicowych, których zazwyczaj nie stać na takie wydatki, jak udział w imprezach targowych). Oczywiście może ktoś Coryllusa zewnętrznie finansować. Tylko kto i po co? Żydzi, masoni i finansjera odpada (ze względu na rewizjonistyczny klimat esejów), a na prawicy chyba nie ma sponsorów chętnych do finansowania inteligenckiego przedsięwzięcia.
Gabriel Maciejewski kreuje swoje wizje niezwykle plastycznie, czytelnik, czytając jego tekst, ma przeświadczenie, że autor jest autorytetem w dziedzinie, którą opisuje (tym bardziej że autor przedstawia rzeczywistość niebędącą przedmiotem publicznej debaty). Autor opisuje kulisy globalnej polityki, które zdają się być o wiele ważniejsze i istotniejsze niż scena polityczna, na której aktorzy błaznują dla uciechy gawiedzi.
Oryginalnym elementem publicystyki Gabriela Maciejewskiego jest obsadzenie w roli negatywnego bohatera historii Anglików, prowadzących swoją imperialną politykę kosztem innych europejskich narodów. Klasycznym prawicowym motywem jest krytyczne podejście autora do antykatolickich heretyków, finansjery i po części, ale bez ekscesów, do Żydów.
Bardzo cenne są obserwacje Gabriela Maciejewskiego ukazujące niezmienną naturę polityki, tego, że wydarzenia z przeszłości, podobnie jak dzisiaj, wywoływane są przez określone siły w celu osiągnięcia zysków. Tak jak dziś wywoływane są wojny o zyski z eksploatacji zasobów, tak w średniowieczu wywoływano wojny czy tworzono herezje w celu zdobycia kontroli nad handlem i rynkami zbytu.
Zdaniem Gabriela Maciejewskiego, herezje niszczące katolicyzm były z perspektywy społecznej projektem politycznym, w którym realizacji swoich interesów upatrywali przeciwnicy polityczni papieża i sił z papieżem współpracujących. Według autora książki, herezja katarów została stworzona i finansowana w celu zwiększenia dochodów środowiska czerpiącego zyski z tkactwa. Teologia heretyków miała na celu skłonienie ludu do pracy w większym zakresie i za mniejsze stawki.
W swych tekstach Gabriel Maciejewski wielokrotnie ukazuje, jak XIX- i XX-wieczna popkultura tworzyła mity użyteczne w bieżącej polityce, a dotyczące historii średniowiecznej Europy.
Szczególnie cieszą w twórczości Gabriela Maciejewskiego informacje okazujące ponure realia polityki monarchii średniowiecznej Europy, informacje ukazujące absurdalność utopijnych rojeń współczesnych monarchistów, kreujących obraz średniowiecznych monarchów i rycerzy jako istot cnotliwych i moralnych. Dodatkowo opisy brudnej polityki średniowiecznych monarchów są równie plastyczne i aktualne niczym scenariusze do najlepszych cykli powieści fantasy.
Zdecydowanie nieustraszeni pogromcy antysemityzmu mogliby w tekstach Gabriela Maciejewskiego dopatrzyć się straszliwego antysemityzmu, który podnieca ogień w piecach Auschwitz. Zdaniem autora pracy, "uprzywilejowana pozycja Żydów wynikała zaś z faktu, że mieli oni władzę polityczną, militarną, intelektualną i ekonomiczną. Słowem, dysponowali zarówno władzą tajną poprzez pieniądze, jak i świecką poprzez podporządkowanie sobie niektórych władców chrześcijańskich i biskupów" zadłużonych u żydowskich lichwiarzy. Sojusz z Żydami był dla władców niezbędnym warunkiem sukcesów w polityce.
Niewątpliwym plusem publicystyki Gabriela Maciejewskiego jest to, że w swoich czytelnikach rozbudza on zainteresowanie dziejami średniowiecznej Europy, dzięki czemu zainspirowani czytelnicy sami zaczną szukać informacji o średniowieczu, a najłatwiej będzie im je znaleźć w publikacjach naukowych (bo publikacji popularnych na ten temat jest mało).
•••
Orszak Trzech Króli 2016. Polacy porzucają kompleksy narzucone przez środowisko "Gazety Wyborczej"
Przez wiele lat środowisko "Gazety Wyborczej" (będące niekwestionowanym autorytetem dla wszelkich mediów w III RP) wdrukowało w psychikę i tożsamość Polaków kompleks niższości. Z czasem źródłami pedagogiki wstydu stały się też i inne media (np. TVN). Zgodnie z antypolską logiką lewicy, wszystko co polskie, katolickie czy prawicowe było złe i wieśniackie. Dlatego odrzucenie antypolskiej kliki rządzącej, odebranie jej wpływów medialnych jest tak pożądana dla zdrowia psychicznego narodu polskiego (nawet pomimo tego, że dokonuje się rękami PiS, a nie np. środowisk wolnościowych).
Przejawem odradzania się zdrowia psychicznego w narodzie polskim, wyzwalania się z kompleksów, aktywizacji i wzrostu poczucia własnej wartości są nie tylko demonstracje organizowane przez narodowców i wolnościowców, ale także takie katolickie tożsamościowe inicjatywy, jak Orszak Trzech Króli.
W święto Trzech Króli, Orszaki Trzech Króli przeszły już po raz ósmy ulicami miast w Polsce i innych krajach na świecie. Na czele warszawskiego orszaku szedł prezydent Polski Andrzej Duda, co niewątpliwie podkreślało katolicki charakter Polski (sprzeczny z laickim terrorem Unii Europejskiej). Warszawa była jednym z aż 420 miast w Polsce, w których przeszły Orszaki Trzech Króli, co z kolei pokazuje, że odrodzenie poczucia własnej godności wśród Polaków ma miejsce nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce (i co szczególnie cieszy też i w Polsce prowincjonalnej). Identyczne imprezy odbyły się też w 20 miastach na całym świecie (2 w Rwandzie, 2 w Republice Środkowoafrykańskiej, 1 w Chicago, 1 w Ekwadorze, 4 w Wielkiej Brytanii, 2 w Niemczech, 2 we Włoszech, 1 w Rumunii, 5 na Ukrainie).
Celem Orszaku Trzech Króli jest publiczne oddanie czci nowo narodzonemu Jezusowi, tak jak to przed 2000 lat w imieniu pogańskich narodów zrobili trzej królowie, oraz przywrócenie polskiej tradycji wspólnego kolędowania i odgrywania misteriów ewangelizacyjnych. Niestety, w środowiskach prawicowych część osób niemających wiedzy o polskich tradycjach i folklorze, postrzega takie inicjatywy jako modernistyczne.
http://www.goniec24.com/polecamy/item/6078-kim-jest-gabriel-coryllus-maciejewski-niezwykle-popularny-na-prawicy-publicysta#sigProIdf495ab560b
W zeszłym roku orszaki odbyły się w 330 miejscowościach i wzięło w nich udział ponad milion osób, co pokazuje, że z roku na rok aktywizacja Polaków jest coraz większa. Dla mediów lewicowych ta demonstracja żywotności katolicyzmu w Polsce nie była interesująca tak jak tysiące razy mniejsze parady pederastów czy obrońców koryta.
W czasie Orszaków Trzech Króli przeprowadzona została kwesta; zebrane środki zostaną przeznaczone na utrzymanie pielgrzymów, którzy przybędą do Polski na Światowe Dni Młodzieży, które środowiska narodowe i wolnościowe powinny wykorzystać do promocji swoich słusznych poglądów (dziś niestety wielu katolików nie jest świadomych, że społeczne nauczanie Kościoła zawarte w encyklikach jest radykalnie antysocjalistyczne). Wśród uczestników orszaków została rozprowadzona w nakładzie 250 000 egzemplarzy bezpłatna gazeta "Pomagamy misjom" przybliżająca dzieła misyjne Kościoła katolickiego na całym świecie. Szkoda, że swoich materiałów wśród uczestników orszaków nie rozprowadzali ani narodowcy, ani wolnościowcy (takie tracenie korzystnych szans do promocji prawicy jest naszą prawicową tradycją).
Warszawskiemu orszakowi towarzyszyły sceny, na których dzieci, młodzież i dorośli z wielkim zaangażowaniem odtwarzali historie znane z kart Pisma Świętego, np. obok Pałacu Prezydenckiego na scenie odbywała się, przy dźwiękach "Walkirii" Wagnera, walka aniołów z diabłami. Wydarzenia tego, które powinno z powodu kompozytora zbulwersować antyfaszystów i Żydów, prymitywy z mediów lewicowych nie odnotowały z racji swojego ubóstwa intelektualnego i kulturowego. Natomiast czujna jak zwykle "Gazeta Wyborcza" zbulwersowała się tym, że marsze chronione były przez licznych narodowców.
Nie da się ukryć, że tak liczna aktywność katolików w przestrzeni publicznej jest dla zaszokowanych lewaków wyrazem zawłaszczania przez katolików przestrzeni publicznej. Przez ostatnie dekady dzięki oficerom frontu medialnego lewicowcy czuli się w Polsce jak w swoim kraju.
Z czasem lewicowcy zaczęli tracić kolejne przyczółki. Na uniwersytetach studenci zaczęli mówić językiem narodowców i wolnościowców. Prawicowa aktywność zdominowała debatę w Internecie. Władzę przejęła partia antyestablishmentowa. I nawet na spacerze tłumy katolików idący w Orszakach Trzech Króli czy Marszach Niepodległości nachalnie przypominają lewakom, że nie są oni już we własnym kraju.
Dla lewicowców Orszaki Trzech Króli to wyraz klerykalnego tryumfalizmu, mający na celu utwierdzanie mas ludowych w przeświadczeniu, że władza świecka winna jest uznania wyższości nad sobą Boga. To masowe zjawisko, podczas którego szerzone są antysocjalistyczne i antysemickie stereotypy – negatywną postacią orszaku jest administracja państwowa uosabiana przez żydowskiego króla Heroda.
Dla przerażonych lewaków dzieci występujące podczas orszaku poddawane są kryptorasistowskiej indoktrynacji. Kreowany jest przez katolików wśród dzieci pozytywny wizerunek nieprzypadkowo białych aniołów i negatywny wizerunek nieprzypadkowo czarnych diabłów, podczas gdy zgodnie z antydyskryminacyjną polityką Unii Europejskiej, obie grupy powinny być wielokulturowe i wieloetniczne i żadna z nich nie powinna być dyskryminowana negatywną stygmatyzacją, szczególnie czarna.
Orszaki muszą też wzbudzać przerażenie feministek. Orszaki ewidentnie dyskryminowały, nie tylko czarnych, ale i kobiety – zapewne zdaniem feministek, wśród trzech królów przynajmniej jeden powinien być kobietą, a drugi transseksualistą. Wyznawcy ideologii gender zapewne byli wstrząśnięci dyskryminacją przedstawicieli odmiennych preferencji seksualnych, których złośliwie pominięto w narracji obecnej na orszaku, podobnie jak tym, że katolicy złośliwie odebrali nieletnim podczas orszaku ich prawo do edukacji seksualnej, nie zapewniając im ani kondomów, ani książeczek o siusiakach czy cipkach, które są już w każdym postępowym przedszkolu.
Podczas orszaków nachalnie promowano też militaryzm. Dziesiątki tysięcy osób zebranych podczas orszaków entuzjastycznie przyjmowało bitwy toczone między dziećmi przebranymi za diabły a dziećmi przebranymi za rycerzy czy anioły.
Orszak Trzech Króli poprzez zawłaszczenie przestrzeni publicznej, aktywizację setek tysięcy ludzi w kilkuset miastach Polski, ukazuje klęskę idei neutralności światopoglądowej i budowy państwa laickiego. Liczna obecność dzieci, rodzin z dziećmi i młodych ludzi ukazuje, że w wojnie kulturowej, toczonej przez katolików z lewicą, katolicy nie zawahali się użyć jednej z najstraszliwszych broni – demografii. Miast ścigać się z lewicą w szczytnej rywalizacji, kto będzie miał więcej skrobanek, kto będzie bardziej samotny, czyje domy będą bardziej puste, katolicy cynicznie postanowili się rozmnażać, by zdominować ziemię, gdy lewicowcy postanowili taktownie wymrzeć, by ograniczyć przeludnienie ziemi.
Jan Bodakowski