Konferencja z udziałem byłego rektora KUL-u ks. prof. Andrzeja Szostka MIC. Niepokalanów - zagłębie wiary
W związku ze zbliżającym się jubileuszem 35-lecia istnienia parafii i 30. rocznicy konsekracji kościoła pod wezwaniem św. Maksymiliana Kolbe w Mississaudze, jej obecny proboszcz ojciec Janusz Błażejak zaplanował szereg wydarzeń i imprez mających uświetnić ten jubileusz. Jednym z najciekawszych jest bez wątpienia seria konferencji głoszonych przez zaproszonych pracowników naukowych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego pod wspólnym tytułem "Wielcy Polacy, ich tożsamość i znaczenie dla świata".
Pierwsza z tych konferencji miała miejsce w sobotę, 16 listopada, a wygłosił ją były rektor KUL-u ks. prof. Andrzej Szostek MIC. Jej tematem była postać naszego wielkiego Rodaka, Ojca Świętego Jana Pawła II, zatytułowana "Jan Paweł II: wiara przemieniająca świat".
Czym jest wojna o symbole?
Jestem katolikiem.
Kiedy ktoś twierdził, że katolicy, a ogólnie mówiąc chrześcijanie, spędzają wiele czasu na kolanach przed symbolami religijnymi modląc się do nich, to zazwyczaj zaprzeczałem. "To nie chodzi o figurę Matki Boskiej ani o drewniany krzyż z przybitą, metalową figurką Jezusa Chrystusa, to chodzi o to, co te figury reprezentują" – próbowałem elokwentnie tłumaczyć. To, czy w szklanym pudełku są autentyczne relikwie świętego Piotra lub innego z naszych wyświęconych, to nie jest tak istotne jak fakt, że my, katolicy, wspólnie przed nimi klękamy i wznosimy modlitwy do Boga.
Spotkałem kiedyś wierzącego księdza
Nazywał się Aleksander Posacki. Był rok 2006. Bardzo potrzebowałem pomocy, bo zetknąłem się ze Złem zagrażającym mi i mojej rodzinie. Zło nosiło bardzo aktualną nazwę New Age. To nie był pierwszy ksiądz, którego prosiłem o pomoc.
Po spotkaniu z pierwszym, jezuitą Jarosławem Naliwajko, poprosiłem Pana Boga o postawienie na mojej drodze wierzącego księdza. Bo według mojej oceny, ten wierzył jedynie w psychologię. Już po spotkaniu znalazłem w Internecie wywiad z nim. Okazało się, że nie był to zwykły zakonnik, ale zajmował eksponowane stanowisko w krakowskiej kurii. Był koordynatorem Centrum Psychiatryczno-Religijnego przy kurii krakowskiej. Co bardzo szybko i złośliwie zinterpretowałem jako instytucjonalną próbę psychiatrycznego zdiagnozowania wierzących w Pana Boga, jaki nam się objawił w Jezusie Chrystusie II tysiące lat temu. Nie dziwcie się mojej uszczypliwości, oto fragment wywiadu:
Istnienie diabła jest co prawda uznane przez Kościół, ale nigdzie nie znajdziemy jasnej definicji, czym albo kim jest szatan. Dlatego bardzo trudno ustalić, czy dane objawy to przejaw choroby psychicznej, czy opętania. Wszystkie wymieniane przez Kościół znamiona demonicznej obecności mogą zostać równie dobrze zaklasyfikowane jako objawy choroby psychicznej.
Jubileusz 30-lecia parafii Matki Bożej Królowej Polski w Scarborough
Od wielu pokoleń Polacy opuszczali ziemię ojczystą w poszukiwaniu chleba, wolności, lepszego bytu. I jeżeli z ziemi ojczystej jako cały swój dobytek wywozili najczęściej tylko "pracowite ręce i serce ochocze", to także zabierali ze sobą wiekowe przywiązanie do wiary ojców, które nakazywało im "nie rzucim Chryste świątyń Twych". To jest polska tradycja, to jest w polskich genach i pod tym względem Polacy nie potrafią być inni, nie wyobrażają sobie, aby mogli być inni, nie chcą być inni.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/tag/religia?start=110#sigProIdbe89819c37
Takimi samymi cechami charakteru wykazali się również polscy emigranci, którzy przywędrowali do Scarborough, wschodniej dzielnicy największej metropolii kanadyjskiej, Toronto. W przeważającej swej liczbie byli to ci, którzy wyjechali z Polski w okresie dziejowych przemian pod sztandarem "Solidarności" w latach 80. XX wieku, a więc w okresie ocenianym również jako polska, pokojowa "rewolucja", bowiem zapoczątkowała ona upadek ateistycznego, bezbożnego systemu komunistycznego, który zniewolił Polskę przez prawie 50 lat po drugiej wojnie światowej.
"Żywe Wspólnoty Kościoła"
Witamy dzisiaj na łamach Gońca ojca Krzysztofa Zielendę, oblata Maryi Niepokalanej, który od grudnia ubiegłego roku gościł w parafii św. Maksymiliana Kolbe w Mississaudze.
Ojciec Krzysztof przybył do nas aż z Kamerunu, gdzie pracował jako misjonarz. Dlaczego mówimy o misjonarskiej pracy ojca Krzysztofa w czasie przeszłym, wyjaśnimy na końcu naszej rozmowy.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/tag/religia?start=110#sigProId0335b9de75
Wojciech Porowski: Ojcze Krzysztofie, ile lat spędził Ojciec w Kamerunie i dlaczego właśnie tam?
o. Krzysztof Zielenda: Przybyłem tu, do Mississaugi, po 20 latach pracy w Kamerunie. Liczę tylko te lata, które naprawdę spędziłem na ziemi kameruńskiej, gdyż w czasie mojej pracy misyjnej były jeszcze trzy lata studiów doktoranckich.
Dlaczego właśnie w Kamerunie? To chyba z Opatrzności Bożej, bo trudno mówić o przypadkach, kiedy się jest człowiekiem wierzącym. Po ukończeniu studiów teologicznych w Rzymie, ponieważ nie miałem jeszcze wieku kanonicznego, który był wymagany do otrzymania święceń kapłańskich, przełożeni zaproponowali mi dwuletni staż diakonalny właśnie w Kamerunie. Po dwóch latach pracy jako diakon odkryłem w sobie powołanie do pracy misyjnej w tym kraju. Byłem nim zauroczony, nie tylko kulturami, które tam spotkałem, ale również poświęceniem i metodą pracy misyjnej, jaka była właściwa oblatom w Kamerunie. Tak więc początkowo wybór kraju misyjnego nie był mój, a raczej propozycją przełożonych. Po święceniach kapłańskich otrzymałem moją obediencję i od tej pory należę do prowincji w Kamerunie.
25 lat przy ołtarzu o. Mariana Gila OMI
W niedzielę, 29 września, o godzinie 11.00 w parafii św. Kazimierza w Toronto została odprawiona Msza św. z okazji 25. rocznicy przyjęcia święceń kapłańskich przez o. prowincjała Mariana Gila. Mszę odprawiał sam jubilat, a koncelebrowali pozostali ojcowie z parafii: o. Jacek Nosowicz, o. Michał Pająk i o. Marcin Serwin.
Po procesji na wejście, której uroczysty charakter nadali Rycerze Kolumba, o. Jacek serdecznie przywitał jubilata. O. Marian Gil pracował w parafii św. Kazimierza przez trzy lata, ale było widać, że mimo tak krótkiego czasu jest rozpoznawany przez większość parafian.
W kazaniu o. Marian przywołał początki swojej kapłańskiej drogi, a także służbę ministranta, którą pełnił jako dziecko. Wspominał też czas spędzony w naszej parafii, mówił o rozmowach z parafianami, którzy przychodzili do niego w trudnych chwilach. Nawiązał do niedzielnej ewangelii wg św. Łukasza i podkreślił, że nad każdym, nawet najmniejszym, najsłabszym i ubogim należy się pochylić i widzieć w nim godność Dziecka Bożego.
Kościół był pełen wiernych. Za oprawę muzyczną odpowiadał chór parafialny.
Nie znajdzie ludzkość ukojenia... (3) - Rozmowa "Gońca" z księdzem Grzegorzem Bliźniakiem
Rozmowa "Gońca" z księdzem Grzegorzem Bliźniakiem, przełożonym Stowarzyszenia Misjonarzy Jezusa Miłosiernego, mającego za cel głoszenie orędzia Bożego Miłosierdzia, przekazanego przez św. siostrę Faustynę.
W każdym razie na krótko przed śmiercią, a umiera 15 lutego 1975 roku w Białymstoku, zaczął szukać kogoś, komu mógłby przekazać tę misję. Czuł, że ta misja jest bardzo ważna, zresztą sam powiedział, że to jest bardzo ważne żądanie Pana Jezusa. Był przekonany, że to zgromadzenie zakonne, kiedy powstanie, ono niejako będzie robić to, co Pan Jezus zlecił św. Faustynie, więc rozszerzać to orędzie Bożego Miłosierdzia. W tej chwili wiele osób to robi, wielu kapłanów to robi, ale ks. Michał był przekonany, że ten zakon jest potrzebny, ponieważ Pan Jezus go żądał. I na łożu śmierci przekazał tę misję swojemu przyjacielowi, dziś już nieżyjącemu ks. prałatowi Zygmuntowi Chodosowskiemu, i ten kapłan przez następne trzydzieści lat usiłował założyć takie zgromadzenie zakonne. I to znowu jest materiał na jeden duży artykuł. Też mu się nie udało. Już byli kapłani, spotykali się, modlili się, nie mogli w żaden sposób znaleźć biskupa, który by chciał to zatwierdzić.
Muszę przypomnieć, że to są czasy, kiedy całe orędzie Bożego Miłosierdzia stało pod takim znakiem zapytania. Tzn. to było tak, że najpierw Kościół uznał, potem się wycofał, bo były niesłuszne zarzuty wobec ks. Michała Sopoćki wobec całej interpretacji orędzia. Diabeł się wściekał, mówiąc krótko. Pan Jezus powiedział do Faustyny, że będzie taki moment, że to całe dzieło będzie jakby w całkowitym zniszczeniu. Powiedział, że całe moje dzieło, czyli dzieło zbawienia świata, napotyka trudności, ale żadnemu orędziu tak się nie przeciwstawi diabeł, jak orędziu Bożego Miłosierdzia, mojego miłosierdzia. Bo przez to orędzie wielu ludzi będzie zbawionych, uratowanych.
Pielgrzymka grup młodzieżowych z parafii św. Kazimierza w Toronto do Rzymu (2)
Czwartek, 19 września
Ten dzień upłynął nam pod znakiem zmęczenia. Gdy tylko zatrzymywaliśmy się na chwilę, zaraz większość siadała, opierała głowę na rękach i starała się utrzymać oczy otwarte.
Rano wyruszamy do bazyliki św. Piotra. Wchodzimy około 8.00, jeszcze jest tak pusto. Niemal przy każdym ołtarzu odprawiana jest Msza św. Czasem tylko dla kilku osób. Właśnie w takiej chwili, bez tłumu, można poczuć wielkość miejsca. Uczestniczymy we Mszy św. odprawianej przez o. Marcina, po czym zwiedzamy wnętrze bazyliki. Zaczynamy od Świętych Drzwi, które są otwierane co 25 lat w latach jubileuszowych. Ostatni raz otwierał je Jan Paweł II. Po tym zostają zamurowane. Gdy wchodzimy do środka, rzeczywiście w tym miejscu jest ściana. Zaraz obok za szybą znajduje się Pieta Michała Anioła. Artysta stworzył rzeźbę w bardzo młodym wieku, tak że nikt nie dawał wiary, że to jego dzieło. Dlatego umieścił swoje imię na szarfie Maryi.
Pielgrzymka grup młodzieżowych z parafii św. Kazimierza w Toronto do Rzymu (1)
Sobota, 14 września
Wylot mamy o 11.00 wieczorem. Więc na lotnisku zbieramy się o 8.00, żeby szybko przejść odprawę i mieć miejsca blisko siebie. Udaje się – nawet nie ma wielu spóźnialskich. Wylatujemy też w miarę punktualnie.
Niedziela, 15 września
Rzymskie lotnisko Fumicino wydaje się jakieś szare. I niebo takie nie-włoskie, bo wydawałoby się, że włoskie to będzie błękitne. A tymczasem jest pochmurne. Tak nas ten wyczekany Rzym wita. Ale się nie zrażamy. Odbieramy walizki i ruszamy do pociągu, który zawozi nas do centrum Rzymu. Potem przesiadka do metra. Do miejsca noclegu musimy kawałek przejść. Ojciec Marcin narzuca tempo. Mamy okazję poczuć, że stolica Włoch jest miastem na siedmiu wzgórzach – w pewnym momencie musimy wciągać nasze walizki pod całkiem sporą górkę, a zaraz potem... znosić je po schodach. Szczęśliwy, kto ma lekki bagaż.
Zaczyna padać deszcz. Zastanawiamy się, czy pokrzyżuje nam plany.
Wzruszający spektakl
Warto było się wybrać do kościoła p.w. Trójcy Świętej w Windsor na spektakl "...i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu...", czyli opowieść o męce św. Maksymiliana Marii Kolbego, który przygotowali bracia franciszkanie z Niepokalanowa. Dodajmy, że autorem tekstu jest Kazimierz Braun, a spektakl wyreżyserowała Anna Osławska z krakowskiego Teatralnego Centrum Wartości i Pojednania "Theatrum Mundi" im. Mieczysława Kotlarczyka.
http://www.goniec24.com/lektura/itemlist/tag/religia?start=110#sigProId69a0ba2910
Wydaje mi się, że nie potrzeba przybliżać postaci św. Maksymiliana, zakonnika, który w Auschwitz ofiarował się na śmierć, aby uratować życie współwięźnia, Franciszka Gajowniczka; Gajowniczek przeżył wojnę, a zmarł mając 95 lat, był zatem świadkiem zarówno beatyfikacji, jak i kanonizacji o. Kolbego.
Spektakl, który przygotowała A. Osławska we współpracy z franciszkanami, przypomina ostatnie chwile z życia św. Maksymiliana, a więc aresztowanie, pobyt na Pawiaku i męczeńską śmierć w sierpniu 1941 r. Jest to sztuka, w której bierze udział dwóch aktorów: ojciec Andrzej Sujka i brat Krzysztof Dzido, którzy odczytują tekst, ale nie tylko bowiem jest to spektakl, w którym aktorzy wychodzą do uczestników, przez co czujemy się współuczestnikami dramatu. Wrażenie to potęguje sam tekst, który przypomina nam opis męki Jezusa; sposób opisania uwięzienia, cierpień o. Kolbego stawia nam przed oczami ewangeliczny opis pojmania Jezusa, z pocałunkiem Judasza, biciem i okrutną śmiercią.