Nowo odkryty polski kompozytor epoki mozartowskiej, Józef Zeidler
W programie koncertu znajdą się nasze polskie i kilka obcych ulubionych kolęd w wykonaniu chóru i orkiestry, arie solowe oraz zawsze z entuzjazmem przyjmowane Alleluja z oratorium Mesjasz G.F. Haendla. Nie zabraknie też wypatrywanej przez publiczność części programu zapraszającej do wspólnego śpiewania (tzw. Sing-along). Ale prócz tego – dwie ciekawostki.
Najpierw o jednej z nich. Nazwijmy ją ciekawostką polską. Otóż, dnia 8 stycznia 2017 r. będzie miało miejsce pierwsze na kontynencie amerykańskim wykonanie obszernych fragmentów Mszy Pasterskiej (Missa Pastoritia) polskiego kompozytora epoki klasycyzmu, Józefa Zeidlera. Okres klasycyzmu dzieli od współczesności ponad 250 lat. Nazwiska trzech najwybitniejszych klasyków, tzw. klasyków wiedeńskich, potrafi wymienić każdy uczeń 5. klasy szkoły podstawowej: Haydn, Mozart, Beethoven. A Polacy? Tu będzie trochę gorzej. Już nie tak gotowe w naszej pamięci są nazwiska Michała Kleofasa Ogińskiego (autora słynnego poloneza Pożegnanie Ojczyzny), Józefa Elsnera (nauczyciela F. Chopina), Karola Kurpińskiego, Marii Szymanowskiej czy Józefa Zeidlera.
250 lat to wystarczająco długi okres, szczególnie w naszej burzliwej historii, by zaginęły źródła, informacje, przedmioty, pamiątki – w tym dzieła sztuki. A zatem wiele szczegółów po prostu przepada w mrokach historii. Wszyscy znamy kontrowersję dotyczącą śmierci W.A. Mozarta. Zmarł w wieku 35 lat. (225. rocznica śmierci kompozytora minęła zaledwie miesiąc temu.) Dlaczego odszedł tak młodo? Był chory, czy go otruto?... No i – gdzie został pochowany?... Tego, niestety, nigdy się już nie dowiemy. Nasz „polski Mozart” – Józef Zeidler – również nie pozostawił zbyt wielu szczegółów dotyczących swego życiorysu, szczególnie wczesnego okresu życia. Nie znamy jego pochodzenia ani dokładnej daty urodzin. Źródła podają domniemany rok 1744. Za datę i miejsce śmierci kompozytora podaje się 4 lub 14 kwietnia 1806 r. Tak więc – zmarł 210 lat temu w Gostyniu, a żył 62 lata.
Więcej wiadomo o drugiej połowie życia Zeidlera. W roku 1775, a więc w wieku około trzydziestu jeden lat, pojawił się w Kongregacji Oratorium św. Filipa Neri na Świętej Górze koło Gostynia jako już znany i ceniony kompozytor. Skąd przybył, gdzie kształcił się muzycznie, kto był jego mistrzem – nie wiadomo… Być może był samoukiem. Jeśli – to samoukiem genialnym. W Gostyniu został członkiem kapeli klasztornej, nie wiemy jednak, na jakich instrumentach grywał. Zajmował się również komponowaniem oraz kopiowaniem utworów znajdujących się w bibliotece klasztornej, m.in. J. Haydna, W.A. Mozarta, K. Stamica czy L. Cherubiniego, co prawdopodobnie posłużyło mu dodatkowo jako materiał do studiów i doskonalenia warsztatu kompozytorskiego. Wiódł najprawdopodobniej pracowity i skromny, ale pogodny żywot w życzliwym klasztorze Ojców Ffilipinów, których – przypomnijmy – jednym z celów jest nauczanie ludzi, że można wierzyć, a jednocześnie być człowiekiem wesołym, promiennym i pełnym humoru.
W klasztorze oo. Filipinów na Świętej Górze w Gostyniu zachowała się większość jego spuścizny kompozytorskiej. Część utworów znajduje się również w archiwach parafii farnych w Poznaniu, Grodzisku i katedry w Gnieźnie, a także na Jasnej Górze w Częstochowie. Mamy więc około 40 utworów Józefa Zeidlera. Są to religijne kompozycje wokalno-instrumentalne – msze, nieszpory, litanie, ofertoria i tym podobne. Przypuszcza się, że twórczość Zeidlera była znana i na przełomie XVIII i XIX wieku wykonywana chętnie i często przez liczne kapele kościelne w Wielkopolsce. Potem jednak muzyka ta została zaniechana i… pokrył ją kurz niepamięci. Dopiero w roku 2006, w przypadającą dwusetną rocznicę śmierci kompozytora, przypomniano jego dzieła na I Festiwalu Muzyki Oratoryjnej Musica Sacromontana i… odkryto go na nowo! Okrzyknięto go „polskim Mozartem”, doceniono przejrzystą, pełną elegancji i prostoty twórczość, odpowiadającą zasadom klasycystycznej epoki. Przypomnijmy – klasyczny (łac. classicus) znaczy doskonały. A zatem – mamy doskonałego klasycznego twórcę, przyrównywanego stylem do jednego z największych geniuszy muzycznych, jakich nosiła nasza ziemia, W.A. Mozarta!
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/7836-koncert-%c5%9bwi%c4%85teczny-b%c3%b3g-si%c4%99-rodzi-w-ko%c5%9bciele-our-lady-of-sorrows#sigProId1f800d2eba
Missa Pastoritia (Msza pasterska), którą we fragmentach usłyszymy po raz pierwszy tu, w Toronto, a zarazem w ogóle na kontynencie amerykańskim 8 stycznia, została napisana w roku 1786. Mamy więc kolejną okrągłą rocznicę. Dzieło liczy sobie 230 lat! Składa się ono z rozbudowanych części stałych Mszy Świętej: Kyrie, Gloria, Credo, Sanctus, Benedictus, Agnus Dei, na głosy solowe, chór i małą orkiestrę. Wczytajmy się uważnie w tytuł tej Mszy. Msza pasterska, czyli… pasterka! Msza św. odprawiana na całym świecie o północy w każde święta Bożego Narodzenia na pamiątkę modlitwy pasterzy i ich oczekiwania na narodziny Dzieciątka Jezus. Wiadomo, że już od VI wieku w Rzymie nakazano odprawianie w dzień Bożego Narodzenia aż trzech specjalnych Mszy Świętych: pasterki w nocy, mszy o świcie i mszy w dzień.
Józef Zeidler miał 42 lata, kiedy pisał te msze, i był już od 11 lat rezydentem klasztoru gostyńskiego w Wielkopolsce. Skąd zatem te „góralskie”, jak ktoś powiedział, motywy, wyraźnie słyszalne w niektórych fragmentach tej muzyki? Ale może jednak wcale nie są one góralskie… Zeidler spędzał czas w klasztorze w Wielkopolsce. Nie był mnichem, ale żywot prowadził zapewne mnisi. Z pewnością nie podróżował. To zresztą czas pierwszego rozbioru Polski. A zatem „góralskość”, moim zdaniem, nie wchodzi w rachubę. Można pokusić się o odpowiedź, że w mszy pasterskiej, czyli pastoralnej, ludowej – jak najbardziej na miejscu są odniesienia do folkloru, stylizacje melodii i rytmów, pasterskie motywy, zawołania i pewna „taneczność”. Ale – skoro nic nie wiemy o okolicznościach pisania przez Zeidlera tej kompozycji, o jego zamysłach czy inspiracji którymś z regionów, pozostaje nam snuć domysły… Ot, jeszcze jedna zagadka, ukryta w pomrokach dziejów.
Drugą ciekawostką nadchodzącego koncertu jest udział zespołu dzwonków ręcznych (handbells), instrumentów perkusyjnych strojonych, czyli o określonej wysokości dźwięku. Każdy dzwonek to jedna nuta. Zespół BELLS OF ST. MATTHEW’S działa już od 25 lat, zaś jego założycielka i kierownik artystyczny, Joan Plume, obchodziła niedawno 40-lecie pracy jako dyrygent chóru dzwonków. Pierwsze dzwonki zostały stworzone przez braci Roberta i Williama Corów w Anglii na przełomie XVII i XVIII w. O historii tego instrumentu, jego rodzajach, odmianach, technikach gry etc. opowie słuchaczom krótko dyrygentka zespołu, pani Joan Plume. Z naszej strony – możemy tylko z zachwytem stwierdzić, że słuchałyśmy niedawno tego zespołu, że są to naprawdę świetni artyści, a muzyka bożonarodzeniowa w takiej dźwiękowej oprawie brzmi absolutnie niebiańsko!
Historia i architektura kościoła Our Lady of Sorrows
W 1940 roku arcybiskup James Charles McGuigan ogłosił powstanie pierwszej parafii Matki Boskiej Bolesnej w Etobicoke, której proboszczem został ksiądz Grzegorz F. Kelly, rektor katedry św. Michała. Parafia obejmowała 60 rodzin. Projekt architektoniczny obiektu opracował architekt James H. Haffa, nawiązując do tradycji romańskiej. Oto cytat z pisma architekta związany z wyborem stylu kościoła Our Lady of Sororws:
„Dla mnie istnieją tylko trzy style architektoniczne – architektura grecka lub nadproża; architektura romańska lub okrągłego łuku; architektura gotycka lub pinakli...“,
„Romański styl wywodzi się z dwóch wielkich gałęzi – Wschodu i Zachodu, lub inaczej bizantyjskiej i lombardzkiej...”,
“Wybraliśmy styl lombardzki...”
Kościół zbudowany jest z wyselekcjonowanego kamienia z Credit Valley, wykończony wapieniem ze stanu Indiana. Podłoga nawy głównej wykonana z lastryko jest lekko pochyła, aby umożliwić lepszy widok na sanktuarium. Audytorium mieści około 900 osób. Wnętrze kościoła proste, halowe, ściany gipsowe, pomalowane na delikatny krem i złoto, ładnie harmonizują z kolorom sklepienia. Godną uwagi cechą elewacji budowli kościoła jest jego zielony dach oraz drzwi z brązu (Door to Heaven) wykonane przez znanego włoskiego rzeźbiarza, Ernesto Lamagna. Kościół zaplanowano na rzucie prostokąta z prezbiterium, zakończonym absydą. Wnętrze podzielono rzędami kolumn na trzy nawy. Sklepienia opierają się na ścianach i kolumnach. W prezbiterium kościoła znajdują się piękne mozaiki, nawiązujące do stylu bizantyjskiego, oraz ikona Chrystusa Króla, od której bije przedziwny blask…
Ikona Chrystusa Króla została pobłogosławiona przez Jego Ekscelencję ks. biskupa Johna Boissonneau podczas uroczystości Podwyższenia Krzyża Świętego w niedzielę, 14 września 2008 r. To piękne dzieło zatytułowane Christos Pantokrator zostało namalowane przez polsko-kanadyjskiego artystę, Grzegorza Furmańczyka, którego prace zajmują znaczące miejsce w kolekcjach publicznych i prywatnych na całym świecie, w tym w Izbie Gmin Heritage Collection w Ottawie. Pantokrator (od greckiego Παντοκράτωρ) to w ikonografii przedstawienie Jezusa Chrystusa jako władcy i sędziego Wszechświata. Najczęstszym tłumaczeniem Pantokratora jest „wszechmogący”. Najstarszą znaną zachowaną ikoną Chrystusa Pantokratora jest ta namalowana na desce w szóstym lub siódmym wieku i przechowywana w odległej pustyni Synaj w klasztorze Świętej Katarzyny. Ikona obrazuje to, co literatura bizantyjska nazywa „niewysłowionym odblaskiem boskiego Piękna”. Maluje się ją „na świetle”, stąd ten przedziwny blask. Światło symbolizuje obecność Boga, który sam o sobie powiedział: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło (J8,12) . Malowanie ikony polega więc na coraz większym nasyceniu obrazu światłem i rozjaśnianiu przyszłego wyobrażenia, czyli buduje się światło na ciemności, a nie na odwrót.
Organy Casavant Frères Opus 2805 – 1965
Organy znajdujące się w kościele oprócz uświetniania uroczystości, służą również do celów nagraniowych: to tutaj wybitny brytyjski organista i kompozytor, Peter Hurford, nagrał dla wytwórni Argo Record Company oraz Decca Records Toccatę, Adagio i Fugę C-dur J.S. Bacha. Te znakomite organy piszczałkowe zostały zaprojektowane i zbudowane przez firmę Casavant Frères w Ste. Hyacinthe, Quebec, a nadzorowane przez organomistrza – męża światowej sławy organistki Dame Gillian Weir – Lawrence’a Phelpsa (1923–1999). Lawrence Phelps najpierw uzyskał wykształcenie muzyczne, następnie techniczne. Często niezadowolony z powierzchownych ulepszeń, kierował się sztuką organową poprzednich wieków i doskonalił organy do momentu uzyskania satysfakcji z wyników muzycznych. Organy w Our Lady of Sorrows są pierwszymi organami w Ontario zbudowanymi z pozytywu – małych przenośnych, określanych jako pozytyw balustradowy, znanych też jako pozytyw plecowy (Rückpositiv), gdyż znajdują się za plecami siedzącego tyłem do ołtarza organisty. Umieszczenie organów w kościele było problematyczne, ponieważ sześć skrzydlatych aniołów na rysunku zwróconych w kierunku rozety w tylnej galerii zostałoby częściowo zakrytych. Postanowiono więc rozdzielić główną konsolę. W ten sposób aniołki są widoczne.
Podsumowanie
Ten skromny przewodnik po obiekcie, jego historii i związanych z nim sławnych osobach, jak również małe omówienie programu ma na celu – nie ukrywamy – zachęcić Państwa do uczestnictwa w tym nadchodzącym koncercie „Bóg się rodzi”. Najserdeczniej zapraszamy do wysłuchania i zapoznania się z obszernymi fragmentami Mszy pasterskiej Józefa Zeidlera w wykonaniu chóru Novi Singers, wysłuchania i pośpiewania pod batutą Macieja Jaśkiewicza pięknych kolęd, a także do przeżycia naprawdę uroczych wrażeń, gwarantowanych nam przez anielskie brzmienie dzwonków! A wszystko to w otoczeniu przepięknych mozaik i dzieła naszego rodaka, Grzegorza Furmańczyka. Do zobaczenia.
Rysunek: Wacław Ferens
Zdjęcie: Jadwiga Ferens