http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/4414-pami%c4%99tajmy-o-nich-%c5%9bladami-kresowych-miejsc-pami%c4%99ci#sigProId5f0f2ca1c2
Po wyjeździe z Wołkowyska pojechaliśmy w kierunku Mińska, by po drodze zatrzymać się na cmentarzu w miejscowości Naliboki, od której pochodzi nazwa Puszczy Nalibockiej. W czasie II wojny światowej Naliboki stanowiły bazę dla partyzantów Armii Krajowej. Z tej miejscowości rekrutowało się wielu żołnierzy zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego AK, które zapisało chlubną kartę w walkach w Puszczy Nalibockiej, Puszczy Kampinoskiej i w powstańczej Warszawie. Dziesiątki żołnierzy tego zgrupowania poległo podczas przebijania się w Góry Świętokrzyskie pod Jaktorowem 29 września 1944. Ludność Naliboków za schronienie i udzielanie pomocy polskim partyzantom została surowo ukarana przez okupanta niemieckiego i partyzantkę sowiecką. Mieszkańców wymordowano, a wieś spalono. O tej tragedii przypomina skromny pomnik na cmentarzu parafialnym. Zapaliliśmy znicze i wraz z lokalnym proboszczem odmówiliśmy modlitwę za pomordowanych mieszkańców tej wioski.
Na północ od centrum Mińska, stolicy Białorusi, znajduje się uroczysko Kuropaty – miejsce spoczynku wielu tysięcy rozstrzelanych Białorusinów, a także Polaków. Według niektórych danych, jest tam pochowanych ok. 3870 Polaków z tzw. listy białoruskiej. Kuropaty są miejscem pochówku ofiar stalinizmu w latach 1937–1938 i późniejszych. Niektórzy historycy szacują ich liczbę od 30 do 250 tysięcy. W czasie czystek stalinowskich w latach trzydziestych w Kuropatach rozstrzeliwano białoruską inteligencję, osoby związane z nauką i kulturą, często fałszywie posądzaną o szpiegowanie na rzecz Polski. Masowo mordowano chłopów białoruskich posądzanych o kułactwo. Kuropaty nie są typowym cmentarzem, są uroczyskiem leśnym, na którym postawiono setki symbolicznych drewnianych krzyży. Aleja, która prowadzi na uroczysko, nosi nazwę "alei krzyży". Zatrzymaliśmy się przy jednym z nich, na którym umieszczono tabliczkę w języku polskim o tym, że tam na uroczysku został zamordowany Bogusław Wężyk, absolwent Szkoły Morskiej w Gdyni, który bardzo krótko cieszył się swoim dyplomem. Od 1993 roku Uroczysko Kuropaty jest zapisane jako zabytek historyczny na Białorusi.
W 1994 roku ten leśny cmentarz odwiedził prezydent USA Bill Clinton, który pozostawił tam mały granitowy pomnik jako dowód pamięci od narodu amerykańskiego. Przed odejściem przy krzyżach zapłonęły znicze przywiezione z Polski. W milczeniu wracaliśmy do mikrobusów obok setek krzyży, myśląc o tragedii wielu ludzi w Kuropatach.
Czekała nas kilkugodzinna jazda do granicy białorusko-rosyjskiej. Na granicy zostaliśmy zatrzymani przez graniczną służbę rosyjską, którą poinformowaliśmy o celu naszej podróży – wizycie na cmentarzu w Katyniu następnego dnia. Nawet nie wymagano od nas pokazania paszportów. Kierowcy musieli jedynie podać liczbę pasażerów w każdym z mikrobusów. Po północy dotarliśmy do hotelu w pobliżu Smoleńska.
Na następny dzień po śniadaniu wyjechaliśmy do Smoleńska w poszukiwaniu miejsca tragicznej katastrofy samolotu prezydenckiego w dniu 10 kwietnia 2010. W okolice lotniska Siewiernyj, tam gdzie rozbił się samolot prezydencki, dojeżdża się od ulicy Kutuzowa, ale miejsce katastrofy nie jest nigdzie po drodze oznaczone. Nie zauważyliśmy żadnej tabliczki ani żadnej informacji. Zdani byliśmy na miejscowych przechodniów. Zatrzymaliśmy się kilkakrotnie, pytając Rosjan o to miejsce. Jedni odpowiadali, że nie wiedzą, a inni bez entuzjazmu wskazywali nam, jak dojechać.
W końcu dotarliśmy do jednej z bocznych ulic i wjechaliśmy na mały plac, na którym znajdowała się drewniana trybuna, obok drewniany krzyż, nieduży kamień z tablicą z tekstem w języku polskim i rosyjskim. Trochę dalej postawiono polskie flagi. Zauważyliśmy szarfy z napisem od jednej ze szkół w Polsce, suche kwiaty i wypalone znicze, za którymi znajduje się polana, na której rozbił się polski samolot. Było to dla nas wstrząsające uczucie, że niedaleko od tego miejsca zginął tragicznie polski prezydent z małżonką wraz z towarzyszącymi osobami i załogą Tu-154. Z tej polany można zobaczyć początek betonowego pasa startowego, a samo lotnisko Siewiernyj wygląda na opuszczone. Miejsce to jest monitorowane i chyba dzięki ukrytej kamerze szybko zaszczyciła nas wizytą rosyjska policja. Widząc, że modlimy się przy krzyżu i palimy znicze, pozostawiono nas w spokoju. Wielu z nas miało łzy w oczach. Delegacja polska na czele z prezydentem Polski udawała się na obchody 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej. W tym smutnym nastroju wyjechaliśmy do Katynia.
Aby dojechać do autostrady, trzeba przejechać przez Smoleńsk, który sprawia wrażenie miasta na rubieżach wielkiego imperium, przejeżdżaliśmy w pobliżu murów Kremla i starówki smoleńskiej. Droga do Katynia zajęła nam ok. 40 minut. Wejście na cmentarz prowadzi przez bramę. Po lewej stronie od niej znajduje się Muzeum Katyńskie, a tak naprawdę jest to muzeum sowieckich ofiar stalinizmu. Ani słowa o polskich oficerach. Po prawej stronie w pobliżu parkingu znajdują się dwie okazałe cerkwie. Przy wejściu jest również tablica w języku rosyjskim i polskim informująca, że w lesie katyńskim zostali rozstrzelani polscy oficerowie. Droga do cmentarzy prowadzi alejką, która rozwidla się w dwie strony. Po lewej stronie jest cmentarz rosyjski, a po prawej Polski Cmentarz Wojenny formalnie otwarty 28 lipca 2001 roku. W sześciu zbiorowych mogiłach pochowano 4421 jeńców wojennych. Niedaleko wejścia znajduje się długi mur, na którym umieszczone są tabliczki z imionami i nazwiskami wszystkich pomordowanych. Na jednej z nich figuruje nazwisko mojego wuja. Był to najtrudniejszy moment mojego pobytu w lesie katyńskim. Na końcu cmentarza wybudowano stół pod ołtarz polowy, a jego tłem jest duża żeliwna ściana z nazwiskami wszystkich tych, którzy tu zginęli. Nie wszystkie można odczytać z powodu rdzewienia materiału. W ścianie umieszczono symboliczny dzwon. Tu złożyliśmy wieńce, kwiaty, zapaliliśmy znicze i pomodliliśmy się za zmarłych, a opiekun naszej grupy wygłosił okolicznościowy referat na temat historii Zbrodni Katyńskiej. Na zakończenie naszej wizyty na cmentarzu jeden z uczestników uderzył kilkakrotnie w dzwon, a jego niskie tony rozniosły się po lesie katyńskim. Ten las kryje wiele tajemnic i przeraża. Opuszczając cmentarz, zadawaliśmy sobie pytanie, dlaczego w tym miejscu nie ma nawet polskiej kapliczki? Wyjeżdżając z Rosji w drodze powrotnej na Białoruś, myśli nasze kierowały się ku zbiorowym mogiłom polskich żołnierzy, którzy pozostali tu na zawsze.
Po krótkiej kontroli paszportowej wjechaliśmy na Białoruś i udaliśmy się w kierunku zachodnim, do Nowogródka.
To miasteczko jest szczególnie bliskie Polakom. To tu 12 lutego 1799 roku w farze w kościele pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego został ochrzczony Adam Mickiewicz. To tu również znacznie wcześniej król Władysław Jagiełło brał ślub z księżniczką Zofią Holszańską, matką królów Władysława Warneńczyka i Kazimierza Jagiellończyka. Nad miastem górują ruiny XIII-wiecznego zamku książąt litewskich. Na pamiątkę pobytu Mickiewiczów w Nowogródku ludność polska w latach 1924–1931 usypała 17-metrowy kopiec.
W dworku Mickiewiczów obecnie znajduje się Muzeum Adama Mickiewicza. W czasie ostatniej wojny w okolicach Nowogródka działały partyzanckie oddziały AK. Dało to pretekst niemieckim okupantom do akcji pacyfikacyjnej przeciwko ludności polskiej w Nowogródku. Z 17 na 18 lipca 1943 roku hitlerowcy dokonali aresztowań 120 Polaków. Jedenaście zakonnic ze Zgromadzenia Najświętszej Rodziny w Nazarecie zgłosiło się do lokalnego Gestapo, aby wymienić swoje życie na życie ojców rodzin skazanych na śmierć. Gestapowcy wyrazili zgodę. Przed śmiercią siostry nazaretanki modliły się przez całą noc, prosząc aby ofiara ich została wysłuchana. W niedzielę, 1 sierpnia 1943 roku, hitlerowcy rozstrzelali w lesie zakonnice. Po ich śmierci aresztowania w Nowogródku ustały. W roku 1945 szczątki sióstr zostały przeniesione do wspólnej mogiły przy kościele farnym im. Przemienienia Pańskiego. Teraz znajdują się we wspólnym sarkofagu w tym kościele. W marcu 2000 roku Papież Jan Paweł II beatyfikował męczennice. Przy życiu pozostała siostra Małgorzata, która po śmierci zakonnic pilnowała kościoła farnego przez wiele lat, mieszkając w bardzo trudnych warunkach.
W drodze powrotnej odwiedziliśmy cmentarz w miejscowości Wawiórka w rejonie lidzkim, gdzie spoczywają żołnierze z oddziału partyzanckiego legendarnego majora Jana Piwnika – "Ponurego", który zginął w walce z Niemcami w roku 1944. "Ponury" początkowo był pochowany na cmentarzu w Wawiórce, a jego grobem i innymi grobami polskimi opiekowali się miejscowi Polacy. W roku 1987 przeniesiono szczątki majora Jana Piwnika "Ponurego" do klasztoru Cystersów w Wąchocku w Górach Świętokrzyskich.
Jadąc do Grodna, zatrzymaliśmy się w wiosce Wasiliszki Stare, gdzie odwiedziliśmy dom, obecnie muzeum, w którym w roku 1939 urodził się znany polski piosenkarz i kompozytor Czesław Wydrzycki, znany wszystkim jako Czesław Niemen, wykonawca takich przebojów, jak "Dziwny jest ten świat", "Bema pamięci rapsod żałobny" czy "Sen o Warszawie".
Zakończeniem naszego pobytu śladami kresowych miejsc pamięci rodaków na Białorusi było spotkanie w Domu Polskim z Polakami i kombatantami mieszkającymi w Grodnie, wysłuchanie opowieści o ich losach i o historii Grodna. W głównej sali ośrodka znajduje się wystawa malarska poświęcona obrońcom Grodna – orlętom grodzieńskim, w roku 1939. Przejeżdżając przez most na rzece w pobliżu granicy z Polską, pożegnaliśmy romantyczny Niemen, obiecując sobie, że wrócimy choć jeszcze raz w te strony. Podróżując przez Białoruś, trudno zatrzeć wrażenie, że mieszkamy w innym systemie. Tam do dziś w miastach, miasteczkach i małych wsiach można spotkać nazwy ulic i placów bohaterów rewolucji proletariackiej 1917 roku, jak również kilkumetrowe pomniki jej wodza Włodzimierza Lenina.
Na terenie obecnej Białorusi i w Rosji znajduje się wiele zapomnianych i zniszczonych polskich cmentarzy, wiele grobów zamordowanych i poległych Polaków i zbiorowych leśnych mogił. Na większości z nich nie płoną znicze ani nie ma kwiatów. Ale to nie znaczy, że nie powinniśmy o nich pamiętać. Możemy być dumni i wdzięczni, że grupy polskiej młodzieży włączyły się w akcje porządkowania i odnawiania polskich cmentarzy, które po II wojnie światowej znalazły się poza granicami kraju.
Krzysztof Alwast: zdjęcia z wyjazdu, opiekun grupy