Korespondencja z Wilna
Doszła do skutku odłożona po katastrofie smoleńskiej wizyta premiera Donalda Tuska w Kanadzie. O różnych jej aspektach przeczytają Państwo w numerze, ja chciałabym się skupić na odwiedzinach premiera na Ontaryjskich Kaszubach, w miejscowości Wilno. Na tych terenach w połowie XIX w. osiedlali się pierwsi polscy zorganizowani emigranci z Kaszub, stąd właśnie nazwa. Drogi w Wilnie nadal noszą nazwiska pierwszych osadników, a mieszkańcy zachowali kaszubski język i pielęgnują stare tradycje. Znajduje się tu także kaszubski skansen-muzeum, w którym Donald Tusk w niedzielę, 13 maja 2012, posadził symboliczne drzewko. Po II wojnie światowej tereny te, bogate w jeziora i malownicze wzgórza, stały się miejscem letniego wypoczynku dla rzeszy Polaków z nowszej emigracji i obozów polskich harcerzy.
http://www.goniec24.com/goniec-zycie-polonijne/item/366-dlaczego-tak-ma%c5%82o#sigProIdba295a9910
W programie pobytu premiera w tym dniu była również wizyta na starym cmentarzu i spotkanie z miejscowymi Kaszubami w sali pod kościołem Matki Boskiej Częstochowskiej, w którym uczestniczyli też przedstawiciele ambasady RP, władz Wilna i wybrani goście z Kongresu Polonii Kanadyjskiej.
Byłam tego dnia w Wilnie, po godz. 10.00. U stóp pięknie położonego na wzgórzu kościoła szykowała się do demonstracji – za zgodą proboszcza – zorganizowana grupa ok. 20 – 30 osób, większość z Ottawy. Byli to przedstawiciele ottawskich Solidarnych 2010, Związku Narodowego Polskiego Gminy im. Lecha Kaczyńskiego i Klubu Gazety Polskiej, a także kilkoro Polaków mieszkających w Wilnie na stałe. Przyjechali tu wyrazić swój sprzeciw przeciwko temu, co dzieje się w Polsce za rządów premiera Tuska, przeciwko sposobowi prowadzenia śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej, z żądaniem zwołania międzynarodowej komisji dot. tego śledztwa, a także przeciwko ograniczaniu wolności słowa, w tym z żądaniem miejsca na cyfrowym multipleksie dla TV "Trwam", jak głosiły licznie przygotowane transparenty, których było notabene o wiele więcej niż uczestników protestu. Wszyscy czekali wytrwale na przybycie premiera – choć niemiłosiernie cięły czarne muszki, kanadyjska wiosenna specjalność. Na spotkanie w sali parafialnej zaczęli zjeżdżać się miejscowi Kaszubi, niektórzy w regionalnych strojach. Część z nich, widząc transparenty, zatrzymywała się i czytała, część podchodziła i pytała, o co chodzi w proteście. Organizatorzy byli świetnie przygotowani, pan Grabkowski prowadził manifestację po angielsku i polsku, rozdawano zainteresowanym ulotki. Pod kościół zajechał też autobus z przedstawicielami Kongresu Polonii Kanadyjskiej. Premiera Tuska demonstranci powitali okrzykami m.in. "Wolne media", "Żądamy prawdy", "Żądamy powołania niezależnej międzynarodowej komisji ws. katastrofy smoleńskiej", i takimi samymi go pożegnano.
Do protestujących podszedł kamerzysta TVP i dziennikarka kanadyjskiej telewizji OMNI. Pan Grabkowski udzielił wywiadu, jednocześnie wygłaszając apel o rzetelne podawanie informacji do filmujących ze wzgórza dziennikarzy z innych polskich mediów, którzy nie odważyli się podejść. Nie pofatygowali się zresztą, żeby zamienić choć kilka słów z protestującymi, przedstawiciele Kongresu, bez słowa też minął ich poseł federalny Partii Konserwatywnej Władysław Lizoń z żoną...
Tego dnia była świetna okazja do powiedzenia, w obecności kanadyjskich mediów i oficjeli, premierowi Tuskowi, co leży na sercu Polakom, również tym żyjącym na stałe w Kanadzie, i nagłośnienia tego. Nie było kordonów policji ani straży miejskiej jak w Polsce, premier był na wyciągnięcie ręki. Porządku pod kościołem strzegło zaledwie kilku miejscowych policjantów, nie licząc służb specjalnych przy samej sali.
W związku z tym na koniec kilka pytań.
Dlaczego tak niewiele osób zdecydowało się zaprotestować?
Dlaczego nie było tu ani jednego przedstawiciela bardzo licznej Rodziny Radia Maryja z Toronto, tym bardziej że SOS – Komitet Obrony Telewizji Trwam prosi o współpracę Polonię i nagłaśnianie sprawy za granicą w obliczu starań o referendum europejskie ws. dyskryminacji Telewizji "Trwam"?
Czy rzeczą właściwą było, że w spotkaniu z premierem wzięli udział przedstawiciele Kongresu Polonii Kanadyjskiej, choć niektórych czołowych działaczy KPK (z innych krajów także) polski MSZ wpisał na tzw. czarną listę, nakazując placówkom dyplomatycznym ich bojkot? Czy nie była to dobra okazja do oprotestowania przez Kongres tego faktu poprzez zignorowanie tej wizyty?
Te pytania pozostawiam zainteresowanym do rozważenia.
Joanna Wasilewska
Fot. Andrzej Jasiński
Mississauga