Oferta z Polski
Dla młodych osób jak ja – z bardzo ograniczonym budżetem i bez większych obowiązków – mieszkanie w Polsce jest bardzo korzystne dla podróżowania.
Europa jest malutka. Z Toronto chyba najkrótszy lot jest do Ottawy, albo może do Detroit, a nawet wtedy kosztuje to parę stów, Porterem albo Jazz Air. Co prawda latając z jednej prowincji do drugiej, można czasem poczuć się, jakby się poleciało do innego kraju, ale jednak to nie to samo.
Przed tym jak się zdecydowałam na kilka miesięcy przeprowadzić do Polski, miałam w planach spędzić ten czas w Paryżu, studiując francuski na Sorbonie. Plany się zmieniły i zdecydowałam się jednak na Polskę, ale to nastawienie do Francji mi pozostało, więc wiedziałam, że muszę przynajmniej pojechać tam na wakacje.
W Złotych Tarasach w Warszawie jest salon Play, w którym zawsze jest kolejka. Nie wiem, skąd tylu ludzi się tam bierze, ale zawsze w tym samym momencie, kiedy mi się rozładuje konto jest, tam przynajmniej pięć osób w kolejce.
Na szczęście niedawno zauważyłam, że w Empiku też jest salon Play i tam nikogo nie ma. Zadowolona swoim odkryciem podeszłam pewnego dnia do pracownika i powiedziałam: "Chciałabym naładować telefon". Trzy osoby się na mnie popatrzyły skonfundowane.
Jestem istnieniem.... bo jedni z nas mijają czas...
Napisane przez Krystyna Starczak-KozłowskaGłębiej pojęta publicystyka, będąca wyrazem nieprzepartej ciekawości świata, a polegająca na zgłębianiu jego zawiłości, nieodmiennie ma coś wspólnego z artystycznym stosunkiem do życia...
Przykładem Wilek Markiewicz, który mówi o sobie, że zawsze uważał się za dziennikarza, swego czasu uchodził zresztą za wziętego, znanego w obu Amerykach, redaktora, felietonistę... Był też założycielem redakcji "Kuriera Polsko-Kanadyjskiego", co miało miejsce w 1972 roku. Przez 13 lat pracował jako dziennikarz w "Toronto Sun", gdzie stworzył Kolumnę Etniczną, którą prowadził do 1985 roku. Współpracował również z pismami w języku hiszpańskim w Toronto i Lozannie...
Kiedyś jak koleżanka mnie zapytała, jakie jest moje ulubione święto, odpowiedziałam Remembrance Day albo 11 listopada. Popatrzyła się na mnie trochę śmiesznie i zapytała, czy na pewno nie wolę świąt Bożego Narodzenia albo moich urodzin.
Może trochę ściemniałam, nie powiedziałabym, że 11 listopada mi się specjalnie podoba, ale zawsze jakoś czułam ważność tego dnia i tego, co on znaczy, a przynajmniej tyle ile mogą czuć ludzie w moim wieku i z moim doświadczeniem.
W Kanadzie często czułam, że miałam większe emocjonalne zaangażowanie w te święta niż inni. Uczą nas w szkole, że mamy pamiętać i być wdzięczni tym, którzy walczyli za naszą wolność, ale czy na pewno za naszą wolność walczyli?
My ją odbudujemy... Relacja z Marszu Niepodległości
Napisane przez Andrzej KumorO jedenastej wchodzę do piwiarni "Warka" przy Wilczej w środek młodych ludzi, członków i działaczy organizacji młodzieżowej Patriae Fidelis z Wielkiej Brytanii. Wielu na Marszu – podobnie jak ja – jest pierwszy raz. I od razu jest ta wspaniała atmosfera polskiej jedności – porozumienia ludzi, którzy w sprawach polskich rozumieją się bez słów, atmosfera, która będzie nam potem towarzyszyć przez cały dzień. Jesteśmy u siebie wśród swoich.
Na ścianie przeciwległego budynku ktoś wywiesił brudną już szmatę transparentu "Faszyzm nie przejdzie". Jesteśmy w pobliżu osławionego squatu... Transparent szpeci elewację, więc wkrótce ląduje w koszu.
Kuśtykając, nadchodzi wydawca i redaktor Wirtualnej Polonii Włodek Kuliński – idzie na marsz z nogą w łupkach – "ścięgno Achillesa". Jest jubilatem – 11 listopada to również jego prywatne święto – urodziny.
Czekamy na samolot do Londynu. Przed nami stoi dziewczyna z Wietnamu, a za nami para z Anglii, oprócz tego nie słyszę żadnej grupy, która rozmawia pomiędzy sobą po angielsku, wszyscy Polacy.
Nie jest to w sumie nic dziwnego, w Polsce się tak często nie widuje obcokrajowców. Jest to trochę jak Korea, obcokrajowcy są, ale procentowo stanowią małą liczbę społeczeństwa. Nigdy nie byłam w Londynie i chociaż wiem, że to jest miasto wielokulturowe, nadal spodziewam się tego samego, dużo Anglików i mało obcokrajowców. Nie mogłabym być dalej od prawdy.