Moto-Goniec
Gdy w 2002 roku odwiedziłem torontońską wystawę motocyklową - nie mogłem uwierzyć, że prezentowany obok motocykl pochodzi ze stajni Harleya. Minęło 10 lat i właśnie firma postanowiła uczcić rocznicę rozpoczęcia produkcji tego udanego modelu tak bardzo różniącego się od pozostałych maszyn H-D. Wszystkie modele VRSC na rok 2012 udekorowane zostały znaczkami upamiętniającymi 10-lecie tej serii. Również jego nowe kolory mają nawiązywać do oryginalnego modelu V-rod – lakier brilliant silver pearl nawiązuje do anodyzowanego aluminium oryginalnego modelu V-Rod, w którym w 2002 roku po raz pierwszy zastosowano chłodzony cieczą silnik revolution V-Twin. W tworzeniu tego silnika brała udział firma Porsche.
10 lat temu harleye po raz pierwszy w ruszyły na chłodzonych cieczą silnikach revolution V-Twin o pojemności 1250 cm3 z podwójnymi górnymi wałkami rozrządu, czterozaworowymi głowicami cylindrów i elektronicznym portem sekwencyjnego wtrysku paliwa. Układ transmisyjny posiada specjalne sprzęgło poślizgowe, pięciostopniową skrzynię biegów oraz niezwykle wytrzymały pas napędowy z włókien węglowych. Wyposażenie obejmuje również opony radialne Michelin Scorcher, w tym tylną szerokości 240 mm. Standardem są również potrójne hamulce tarczowe Brembo i ABS. Wszystkie modele V-Rod wyposażono również w system zabezpieczeń Smart Security System z brelokiem do bezdotykowej identyfikacji. Aby podkreślić jego charakter, do srebrnego V-Rod 10th Anniversary dopasowano kolorystycznie ramę. Dzięki temu ten model stał się unikatowym w linii V-Rod. Dodatkowo motocykl zdobią chromowane i polerowane powierzchnie silnika, układu wydechowego i prędkościomierza.
W ciągu zaledwie dziesięciu lat, rodzina V-Rod poszerzyła się o wiele nowych modeli. V-Rod zawitał na tory wyścigowe w 2007 roku, stanowiąc bazę dla modelu Custom Vehicle Operations V-Rod Destroyer – fabrycznego motocykla wyścigowego typu drag. Był również inspiracją dla modelu Harley-Davidson Screamin' Eagle/Vance & Hines V-Rod, czterokrotnego mistrza świata w zawodowych wyścigach Pro Stock Motorcycle.
W sezonie 2012 H-D produkuje 32 modele swych maszyn.
Od wyścigu, kiedy to na torze Circuit Gilles Villeneuve w Montrealu święcił triumfy nasz Robert Kubica, mijają cztery lata. W najbliższy weekend na malowniczej wyspie w sercu miasta znów zawyją silniki bolidów F1 i odbędzie się wyścig szaleńców, gdzie stawką jest sława i pieniądze - ogromne pieniądze. Będą to kolejne zawody w Kanadzie bez polskiego zawodnika, który w dalszym ciągu leczy rany po poważnym wypadku samochodowym, który miał miejsce w podrzędnym rajdowym wyścigu. Jaka szkoda, że go w Montrealu nie będzie, bo miasto to było świadkiem wielkich chwil w życiu naszego asa kierownicy...
W 2008 roku Robert Kubica - wówczas jeżdżący w teamie BMW Sauber - wygrał GP Kanady. Na torze w Montrealu wyprzedził Nicka Heidfelda i Davida Coultharda. Dzięki tej wygranej Polak stał się przez krótki czas liderem klasyfikacji generalnej.
Dla Polaka wygrana w Montrealu miała dodatkowy smaczek, bo właśnie na tym torze rok wcześniej nasz zawodnik miał groźnie wyglądający wypadek, z którego jednak wyszedł bez szwanku. Wypadł on na prawe pobocze podczas 27. okrążenia na zakończeniu długiego łuku pomiędzy zakrętem numer 10 a nawrotem Pit Hairpin numer 11 i roztrzaskał swój bolid o betonową barierę przy prędkości około 230 km/godz. Po odbiciu, koziołkując, przeleciał na drugą stronę toru i po raz kolejny uderzył w bandę. Według badań FIA, w trakcie wypadku Kubica przeżył przeciążenie średnie równe 28 g. Byłem świadkiem tego wydarzenia, choć sam wypadek oglądałem na wielkim telebimie umieszczonym w pobliżu mety. Gdy podano przez megafony, że katastrofie uległ Robert Kubica, na trybunach zapadła martwa cisza. Po chwili, gdy okazało się, że nasz zawodnik żyje - wszyscy odetchnęli z ulgą. Kolejne komunikaty dotyczące zdrowia Kubicy były coraz bardziej optymistyczne...
Jaka szkoda, że nasz najlepszy kierowca dość lekkomyślnie traktował swe uczestnictwo w ekskluzywnym klubie kierowców Formuły 1. Tragiczny wypadek, który zdarzył się we Włoszech, wykluczył go z tego grona - zdaje się na zawsze. Dlatego tegoroczne wyścigi w Kanadzie znów są bez Kubicy.
***
Siódmy wyścig sezonu 2012 zapowiada się niezwykle atrakcyjnie. Stawka jest w tym roku niesamowicie wyrównana, o czym świadczyć może fakt, że w pierwszych sześciu wyścigach wygrało sześciu różnych kierowców, reprezentujących pięć różnych zespołów.
Grand Prix Kanady to jeden z najbardziej elektryzujących wyścigów. Tor już na pierwszy rzut oka robi wrażenie niesamowicie ciężkiego dla kierowców. Powstał on w 1978 roku, a przy jego tworzeniu zaadoptowano parkingi oraz drogi zbudowane na targi EXPO ’67. Obiekt ten znany jest z tzw. ściany mistrzów. To określenie przylgnęło do bandy na prostej startowej. W czterech miejscach zawodnicy osiągają prędkości ponad 300 km/godz.
Pierwszym zwycięzcą Grand Prix w Montrealu był pochodzący z Quebecu, Gilles Villeneuve, który zmarł w sezonie 1982 w wypadku podczas ostatniego okrążenia kwalifikacji do Grand Prix Belgii. Kilka tygodni po jego śmierci, tor w Montrealu został nazwany jego imieniem.
***
Ubiegłoroczne GP Kanady zostało zakłócone przez gwałtowne opady deszczu, które spowodowały aż dwugodzinną przerwę. Opłacało się jednak poczekać, bo końcówka po mokrym jeszcze torze była niesamowita - mnóstwo manewrów, ciekawe walki, zwroty wydarzeń. Choć w tym roku synoptycy przepowiadają lepszą pogodę, to czarne chmury złowieszczo wiszą nad wyścigiem o Grand Prix Kanady. Szef Formuły 1 Bernie Ecclestone zagroził organizatorom odebraniem imprezy, jeśli nie dojdzie do gruntownej modernizacji toru im. Gillesa Villeneuve’a w Montrealu. Obecna umowa wygaśnie w 2014 roku.
Strona kanadyjska potwierdza, że rozmowy w sprawie przedłużenia kontraktu trwają, a jednym z ich najważniejszych punktów są kwestie techniczne dotyczące obiektu. Według ekspertów, koszt przebudowy i unowocześnienia garaży oraz alei serwisowej może przekroczyć sumę 15 milionów dolarów.
Faktycznie, tor na wyspie nie sprawia najlepszego wrażenia. Jest co prawda pięknie położony, ale boksy, garaże i trybuny wymagają remontu, na który ciągle brakuje pieniędzy. Władze miejskie, choć czerpią niezłe profity z faktu, że co roku siódma edycja F1 ma miejsce w Montrealu, nie kwapią się z finansową pomocą, bo miasto ma więcej potrzeb. Każdy, kto choć przejeżdżał przez Montreal, na własne oczy może zobaczyć rozpadające się autostrady, połuszczony beton przejazdów i wiaduktów. Spadające na przejeżdżające auta kawałki betonu z wiaduktów, to prawie codzienność tego miasta...
***
W najbliższą niedzielę zasiadamy więc przed telewizorami - prawdę mówiąc, łatwiej jest śledzić na nich cały wyścig, niż siedząc na trybunach, gdzie co minutę i 17 sekund coś przed nami zawyje i zniknie za zakrętem. Jeśli jednak mamy ochotę na bezpośredni kontakt z F1, to ceny biletów mogą nas z tej ochoty wyleczyć. Najtańsze siedzące miejsce na weekendowe eliminacje i główny wyścig kosztuje 319 dolarów, stojące - 139 dolarów. Ceny w sektorze przed linią mety są dwa razy większe...
***
By śledzić z większym zrozumieniem, a i zarazem z większą przyjemnością najbliższe wyścigi, warto poznać nowe zasady, które obowiązują w Formule 1 w sezonie 2012.
1. Maksymalny czas wyścigu - od startu zawodów do ich zakończenia nie może upłynąć więcej niż 4 godziny. Zeszłoroczne GP Kanady trwało aż 4 godz. 4 min i 39.437 s, mimo że kierowcy ścigali się tylko przez 57 min i 10 s. Wszystko przez przerywanie zawodów oraz wyjazdy na tor samochodu bezpieczeństwa.
2. Obrona pozycji - kierowca naciskany przez rywala z tyłu, broniąc się nie może zmienić toru jazdy więcej niż jeden raz - do najbliższego zakrętu. Atakowany zawodnik może powrócić na poprzednią linię jazdy, ale musi zostawić miejsce między swoim pojazdem, a krawędzią jezdni wystarczające do zmieszczenia się drugiego bolidu.
3. Testy zderzeniowe - Bolid nie zostanie dopuszczony do udziału w normalnych testach na torze, dopóki nie przejdzie wszystkich testów zderzeniowych FIA. Wcześniej wymagano homologacji wyścigówki dopiero przed pierwszym wyścigiem.
4. Testy w trakcie sezonu - bezwzględny zakaz przeprowadzania normalnych testów trakcie sezonu przestał obowiązywać. FIA dopuściła możliwość przeprowadzenia trzydniowych jazd testowych między pierwszym, a ostatnim wyścigiem. W 2012 roku odbędą się one w maju na włoskim torze Mugello.
5. Wyjątki godziny policyjnej - obsługa cateringowa, ludzie marketingu oraz personel ds. kontaktów z mediami został wyłączony z nałożonego przed rokiem na zespoły zakazu przebywania na torze w określonych godzinach podczas weekendu wyścigowego.
6. Wyprzedzanie samochodu bezpieczeństwa - jeśli zaistnieją ku temu okoliczności, podczas neutralizacji zdublowane bolidy będą mogły wyprzedzić samochód bezpieczeństwa i ustawić się na końcu stawki, by w trakcie restartu nie przeszkadzać liderom w walce.
7. DRS na mokrym torze - dyrekcja wyścigu może zakazać korzystania z systemu regulacji tylnego skrzydła (DRS), jeśli uzna, że panujące warunki na to nie pozwalają.
Zmiany w regulaminie technicznym:
1. Niższy nos - mając na uwadze bezpieczeństwo postanowiono, że końcówka nosa bolidu nie może być usytuowana wyżej, niż 55 centymetrów od podłoża. Zaostrzenie tego przepisu spowodowało, że zdecydowana większość samochodów posiada załamanie na dziobie. Niższy nos ma zapobiec wzbijaniu się pojazdu w powietrze, gdy ten uderzy w rywala.
2. Koniec dmuchanych dyfuzorów - gazy pochodzące z wydechu nie mogą wpływać na wydajność aerodynamiczną pojazdu. FIA chce za wszelką cenę wyeliminować możliwość wspomagania pracy dyfuzora spalinami, dlatego wprowadziła także rygorystyczne przepisy dotyczące umiejscowienia wydechu. Oprócz tego dokonano modyfikacji regulacji odnoszących się do produkcji spalin przy zamkniętej przepustnicy.
3. Zwiększona sztywność przedniego skrzydła - podczas testów na elastyczność przedniego skrzydła, przy zastosowaniu ciężaru 100 kilogramów płat może się ugiąć co najwyżej o 10 milimetrów. W zeszłym sezonie taki sam ładunek miał prawo zakrzywić skrzydło o 20 milimetrów.
***
Począwszy od sezonu 2011 tylko jedna firma - Pirelli - dostarcza opony wszystkim zespołom Formuły 1. Ma to na celu uatrakcyjnienie widowiska i redukcję kosztów - głównie poprzez zmniejszenie nakładów na przygotowanie i testy nowych wariantów ogumienia.
Podczas Grand Prix każdy ma do wyboru dwie specyfikacje opon na suchą nawierzchnię - kierowca musi użyć obu specyfikacji podczas wyścigu (oprócz wyścigów w deszczu). Jeśli tego nie zrobi, czeka go wykluczenie z wyników, bądź też dołożenie 30 sekund do końcowego rezultatu (w przypadku, gdy nie został pokonany pełen dystans zawodów).
Podczas weekendu każdy kierowca ma do dyspozycji 18 kompletów opon - 11 na suchą nawierzchnię oraz 7 na mokrą.
W sobotę kierowca ma do dyspozycji 8 nowych zestawów opon na suchy tor. Dwóch z nich pozbywa się po trzecim treningu, zostawiając na kwalifikacje sześć kompletów.
Podobnie jak rok temu kierowcy, którzy zakwalifikowali się do wyścigu z miejsca od pierwszego do dziesiątego, zobowiązani są do startowania do wyścigu na takich oponach na jakich ukończyli kwalifikacje.
Kierowcy mają do dyspozycji osiem silników na cały sezon, przy czym korzystanie z tej samej jednostki napędowej podczas kolejnych weekendów Grand Prix nie jest już wymagane. Karane jest jedynie każdorazowe napoczęcie motoru spoza tej puli. Wówczas stosuje się sankcję przesunięcia zawodnika o 10 pól na starcie.
Silnik, który w trakcie weekendu został zastąpiony innym, nie może zostać użyty podczas jakichkolwiek następnych kwalifikacji i wyścigu, z wyjątkiem ostatniej rundy sezonu.
Restrykcjom podlega także użycie skrzyni biegów - każdy kierowca musi korzystać z jednej przekładni podczas pięciu kolejnych Grand Prix. Jeśli wymagana jest zmiana skrzyni biegów, kierowca zostanie cofnięty na starcie o pięć pozycji.
Jeśli jednak kierowca z powodu awarii nie ukończy wyścigu, podczas następnego weekendu może wykorzystać nową skrzynię biegów bez żadnych konsekwencji.
Od sezonu 2013 bolidy Formuły 1 będą wyposażone w czterocylindrowe jednostki napędowe o pojemności 1,6 litra z turbo - zastąpią one aktualne silniki ośmiocylindrowe o pojemności 2,4 litra. Przy okazji każdy bolid będzie miał system KERS.
Opracował na podstawie materiałów własnych i agencyjnych: Jerzy Rosa
Raider i raider S to dwie pięknie skrojone maszyny, które można nabyć w salonie Yamahy w Kanadzie. Klasyczny raider ma nieco więcej czerni jeśli porównywać go do modelu S, ale w rzeczywistości są to identyczne motocykle. Oba posiadają doskonale wystylizowane nadwozie, z siedziskiem znajdującym się zaledwie 70 centymetrów nad ziemią. Kierowca trzyma szeroką kierownicę i obejmuje kolanami bak w kształcie wydłużonej kropli, taki sam często możemy zobaczyć u chopperów. Silnik o pojemności 1854 cc jest chłodzony powietrzem, a jego zasilanie odbywa się za pomocą wtryskiwaczy. Jest to największy silnik Yamahy, firma stosuje go przy konstrukcji jeszcze pary swych motocykli: roadlinera i stratolinera. Motor osiąga pełną moc przy 2500 obrotów wału, co pozwala mu maksymalnie nią operować przy zakresie prędkości 90-120 km/godz.
Napęd z 5-biegowej przekładni przekazywany jest na tył za pomocą pasa. Projektanci maszyny świetnie wkomponowali w jej sylwetkę mały chromowany reflektor, który znajduje się na widełkach obejmujących 21-calowe, odlewane z aluminium koło. Całość uzupełnia szerokie tylne koło i pięknie poprowadzony dwururowy chromowany tłumik z mocno ściętymi końcówkami. "Chopperowy" charakter maszyny podkreśla ucięty tylny błotnik.
Raider, mimo chłodzenia silnika powietrzem, ma dużą masę – w pełni gotowy do jazdy waży 331 kg. By zatrzymać taką masę, niezbędne są mocne i niezawodne hamulce. Raider wyposażony został w dwie tarcze z przodu (średnica 298 mm) i jedną z tyłu średnicy 310 mm. Z tyłu również znajdziemy najszerszą oponę, jaką zastosowano w wyrobach Yamahy – ma ona szerokość 210 mm. Bak mieści 16 litrów paliwa, a maszyna na jednym litrze jest w stanie pokonać 18 kilometrów trasy.
W sezonie 2012 yamaha raider lakierowana jest na srebrny kolor. W Kanadzie kosztuje 15.999 dolarów.
W połowie tego roku Kanada będzie gościć najmniejszego chevroleta o nazwie spark. Jego premiera w naszym kraju i sąsiednich Stanach Zjednoczonych zamyka triumfalny pochód tego autka przez cały świat – jest on bowiem znany od paru już lat na innych kontynentach z wyjątkiem naszego – północnoamerykańskiego.
Za kilka miesięcy pojawi się i u nas w nieco zmodyfikowanej postaci, dostosowanej do naszej rynkowej specyfiki. Wiele elementów i stylistycznych pomysłów spark w wersji północnoamerykańskiej czerpie z hatchbackowego modelu chevrolet sonic, ale całość jest bardziej zwarta i co najważniejsze – sprawia bardzo dobre wrażenie.
Spark w Kanadzie ma dwóch konkurentów: fiata 500 i sciona iQ. Od obu jest dłuższy, ale ustępuje im w kategorii szerokości wozu – fiat jest szerszy o 3 cm, a scion aż o 10 centymetrów. Większa długość samochodu pozwoliła jednak na zaprojektowanie dwóch par drzwi, co jest w klasie subkompaktowych aut prawdziwą rzadkością. Jak korzystne jest to rozwiązanie, wie każdy, kto próbował usiąść na tylnej kanapie w scionie iQ czy fiacie 500.
Obecność drugiej pary drzwi jest ledwo dostrzegalna, bo zawiasy i klamki są zamaskowane, by stwarzać wrażenie nieobecnych – tak modne teraz usportowione samochody są bowiem zwykle 2-drzwiowe.
Chevrolet spark prezentuje się bardzo dobrze – zdaje się być najładniejszym firmowym samochodem i niebawem przełoży się to na dobre wyniki sprzedaży w Kanadzie. Mam pewność, że autko odniesie w naszym kraju sukces, bo widziałem, jak wielkie zainteresowanie wywoływało na zimowej wystawie samochodowej w Toronto.
Usportowiony hatchback Chevroleta mieści w swym wnętrzu cztery osoby i posiada więcej przestrzeni niż jego główni konkurenci.
Największą zaletą sparka zdaje się być duża oszczędność paliwa. Samochód na nasz rynek zostanie wyposażony w 4-cylindrowy silnik o pojemności 1,2 litra produkujący 84 KM. Standardową przekładnią będzie 5-stopniowa skrzynia biegów, a za dopłatą otrzymamy 4-biegowy automat. Choć liczba koni pod maską nie oszałamia (fiat 500 ma ich 101, a scion – 94), to trzeba pamiętać, że nowy samochód ma niewielką masę – w wersji z przekładnią manualną waży nieco więcej niż jedną tonę (1021 kg), a z automatem jego masa wynosi 1051 kilogramów. Nie ma jeszcze szczegółowych danych dotyczących poziomu zużycia paliwa, ale na amerykańskich stronach internetowych można natknąć się na wynik 40 mil na jednym galonie w jeździe po autostradzie, co się przekłada na spalanie około 5 litrów benzyny na setkę.
Spark, choć ma niewielkie rozmiary, zdaje się być autem stabilnym. Jego koła umieszczono maksymalnie po obrzeżach, co zapewnia mu także większą zwrotność. Model fabrycznie wyposażony jest w 15-calowe koła z aluminiowymi felgami. Zwiększono sztywność całej konstrukcji, która zbudowana jest teraz w 60 procentach z wysokojakościowej stali. W razie kolizji kierowcę i pasażerów samochodu chroni aż 10 poduszek powietrznych.
Standardowo wóz posiada układ ABS, system kontroli stabilizacji i trakcji.
Podstawowy model LS ma być sprzedawany w Kanadzie za 13.495 dol. Najbardziej doposażona odmiana 2LT 4AT ma mieć cenę 19.745 dolarów. Porównując do ceny sciona iQ i fiata 500, jest to bardzo atrakcyjna oferta – podstawowa wersja iQ kosztuje bowiem 16.760 dolarów, a "500" – 15.995 dolarów.
Chevrolet spark stanie się więc dla wielu osób pierwszym samochodem w życiu – jest to bardzo cenne zjawisko i firmy samochodowe walczą o nie z wielką pasją. Badania marketingowe stwierdzają bowiem, że marka pierwszego w życiu auta bardzo często przywiązuje klienta na stałe do siebie. Taka lojalność przynosi duży profit producentowi, dlatego stara się, by półka z wozami typu "entry level" była szczególnie atrakcyjna.
Jerzy Rosa
Mississauga
Rosyjskie urale sprzedawane są w Kanadzie od trzynastu lat – ten klasyczny model z czasów II wojny stanowi niezwykłe urozmaicenie na naszym motocyklowym rynku. W Kanadzie w sezonie 2012 firma oferuje do sprzedaży osiem modeli – z tego jeden "solo" bez bocznej przyczepki. W sumie jest w czym wybierać, a urale z bocznymi wózkami stanowią ozdobę każdej motocyklowej wystawy.
Historia urala to opowieść o kradzieży patentów i pomysłów, którą na szeroką skalę stosowali Sowieci. Motocykle z fabryki IMZ-Ural w Irbitsku są w prostej linii potomkami modelu BMW R71, który komuniści skopiowali na potrzeby wojenne. Proces ten określa się teraz jako "reverse engineering", ale była to zwykła kradzież myśli technicznej zlecona przez Stalina. Zakupione od Szwedów sześć maszyn BMW rozebrano na części i skopiowano, tworząc w 1941 roku sowiecki model M-72. Na potrzeby wojska wyprodukowano setki tysięcy tych motocykli, po wojnie produkcję kontynuowano, sprzedając jednocześnie licencję Chinom. Po rozpadzie ZSRS produkcję urali (taką nazwę nadano motocyklom "cywilnym") podjęła fabryka w Irbitsku. Urale sprzedawane są w kilkunastu krajach świata. Ich charakterystycznym wyróżnikiem jest boczny wózek i właśnie te modele są najbardziej popularne.
Model "retro" swym wyglądem nawiązuje do M-72 w sposób prawie idealny. Z zewnątrz różni go tylko kolor lakieru – oryginalne malowane były na oliwkowo – ten współczesny jest czarny. Maszyna jest napędzana klasycznym boxerem o pojemności 749 cm3 chłodzonym powietrzem. Ma moc 40 KM, cztery biegi do przodu i jeden wsteczny, co pozwala doskonale manewrować tym motocyklem z wózkiem w każdych warunkach. Zasilanie poprzez podwójny gaźnik, starter elektryczny, ale na wszelki wypadek można też zapalić urala na kopa. Zbiornik mieści 22 litry paliwa (zalecana benzyna 91-oktanowa). Cały osprzęt z najlepszych wytwórni, np.: hamulce od Brembo, układ zapłonowy od Ducati Energia.
Cena urala w wersji retro wynosi 13.999 dolarów i jest taka sama w Kanadzie jak i w USA, co stanowi niezwykłe wydarzenie. Maszyna ma gwarancję na dwa lata nieograniczoną limitem kilometrów.
Najbliższy dealer Urala znajduje się w Markham pod adresem 4340 Highway #7, tel.: 905-752-0881.
W ostatnim kwartale tego roku ujrzymy na naszych kanadyjskich drogach najmłodsze dziecko Chevroleta – kompaktowego crossovera trax. Choć z założenia ma to być auto globalne i dostępne na rynkach 140 krajów świata, General Motors planuje jego tegoroczną premierę tylko w dwóch krajach: Meksyku i Kanadzie.
Co ciekawe – na razie samochód nie będzie dostępny w Stanach Zjednoczonych, i to przez długi czas, ponieważ marketingowi stratedzy GM-a podejrzewają, że doszłoby na tamtym rynku do zjawiska kanibalizmu – chevrolet trax konkurowałby z chevroletem equinox, który w USA nadal sprzedaje się doskonale. Equinox popularny jest również w Kanadzie, ale nasz rynek jest dziesięciokrotnie mniejszy od amerykańskiego, więc ewentualne straty spowodowane wewnętrzną konkurencją, byłyby również 10-krotnie mniejsze. Przed globalną premierą, która będzie miała miejsce na wiosnę przyszłego roku, zobaczymy więc w naszym kraju ten nowy samochód jako jedni z pierwszych na świecie.
Subaru ma doskonałą reputację jako wytwórca samochodów z napędem na cztery koła. Wszystkie jego pojazdy wyposażone są w układ jezdny, który stanowi patent fabryki, przekazujący moc na obie osie. Wyłom w tradycji stanowi najnowszy produkt Japończyków – subaru BRZ...
To małe sportowe auto jest wynikiem ścisłej współpracy Subaru i Toyoty. Zobaczymy je w samochodowych salonach w Kanadzie już w lipcu. Co ciekawe – choć to sportowy model, cena pojazdu nie zbija z nóg, za standardowo wyposażony samochód z 6-biegową manualną przekładnią trzeba zapłacić 27.300 dolarów, a więc za połowę ceny podstawowego modelu porsche cayman.
Choć skuter ten jest na rynku od sześciu lat, to nadal jego widok na naszych kanadyjskich drogach to prawdziwa rzadkość. W tym sezonie w Kanadzie mamy do wyboru dwa modele tej maszyny: tourer 500 i sport 500.
Piaggio MP3 (nazwa to skrót: "Moto Piaggio z 3 kołami") to trójkołowiec, który posiada ciekawe rozwiązanie układu kierowniczego. Przy skręcie oba koła pochylają się, co zapewnia większe bezpieczeństwo i komfort jazdy – przedni most, z dwoma niezależnie zawieszonymi kołami, gwarantuje bowiem stabilność większą niż w jakimkolwiek skuterze.
Husqvarna Motorcycles produkująca sportowe jednoślady istnieje od 1903 roku, ale jej historia jest jeszcze bardziej ekscytująca, bo ta szwedzka firma wytwarzała przez kilkaset lat broń dla swej armii. W XIX wieku Husqvarna zaczęła produkować rowery, by w 1903 roku rozpocząć wytwarzanie motocykli. Początkowo silniki do swych konstrukcji Szwedzi kupowali u innych dostawców, ale od 1920 roku rozpoczęli produkcję własnych. Były to wzorowane na silnikach H-D 550-centymetrowe czterotaktowe motory. Widlak miał rozwarcie cylindrów wynoszące 50 stopni – podobne silniki montowano także w motocyklach innej sławy – firmy Indian. Z biegiem lat Husqvarna wyspecjalizowała się w motocyklach terenowych. W latach 60. ubiegłego wieku skonstruowano w tym celu serię lekkich dwutaktowych silników, co zapewniło dominację szwedzkiej wytwórni na długie lata. Konstrukcje, które schodziły z taśm wytwórni, zdobyły w ciągu jednej dekady 14 światowych motocrossowych rekordów w klasie 125, 250, 500 cc.
W lipcu ujrzymy na naszych kanadyjskich drogach amerykańską wersję giulietty włoskiej firmy Alfa Romeo. Na naszym rynku zwać się ona będzie dodge dart. Na potrzeby bowiem promocji pierwszego wspólnego produktu Fiata i Chryslera wyciągnięto z archiwum dawną nazwę wozów produkowanych w latach 1960-1976.
Pierwszy dodge dart nie ma nic wspólnego z najnowszym dziełem Włochów i Amerykanów. Był to duży wóz z tylnym napędem w kilku nadwoziowych wersjach. Miłośnicy kina mogą go pamiętać z kryminalnych filmów z lat siedemdziesiątych, służył bowiem policji w Los Angeles ze względu na swe spore rozmiary i moc silników. Policyjna wersja miała pod maską prawie 6-litrowe monstrum.