Inne działy
Kategorie potomne
Okładki (362)
Na pierwszych stronach naszego tygodnika. W poprzednich wydaniach Gońca.
Zobacz artykuły...Poczta Gońca (382)
Zamieszczamy listy mądre/głupie, poważne/niepoważne, chwalące/karcące i potępiające nas w czambuł. Nie publikujemy listów obscenicznych, pornograficznych i takich, które zaprowadzą nas wprost do sądu.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanych listów.
Zobacz artykuły...Prochy pierwszego dowódcy Dywizjonu 303 wracają do Polski
Napisał Andrzej Kumor
http://www.goniec24.com/goniec-automania/itemlist/category/29-inne-dzialy?start=6650#sigProId169be9030b
W poniedziałek 12 maja o godz 12w kościele św. Kazimierza w Toronto odprawiona została uroczysta Msza św. za dusze pierwszego polskiego dowódcy Dywizjonu 303 płk. pil. Zdzisława Krasnodębskiego oraz jego żony Wandy. Mszę św koncelebrowali oblaci proboszcz parafii O. Jacek Nosowicz, wikary O. Marcin Serwin oraz kapitan armii kanadyjskiej kapelan o. Marcin ROSIŃSKI. Uczestniczyli przedstawiciele kombatantów, władz państwowych i Stowarzyszenia Weteranów Armii Polskiej, a także garstka wiernych. Urna z prochami jeszcze tego samego dnia odleciała do kraju.
Urny z prochami państwa Krasnodębskich zostaną dostarczone do Warszawy przez weteranów Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie. Oficjalne przywitanie nastąpi w Wojskowym Porcie Lotniczym na Okęciu. W środę po nabożeństwie w katedrze polowej Wojska Polskiego odbędzie się ceremonia pochówku na cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Urny zostaną złożone w kwaterze żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.
Pułkownik pilot Zdzisław Krasnodębski uczestniczył w wojnie obronnej 1939 r., w kampanii francuskiej w 1940 roku, a wcześniej także jako nastoletni ochotnik w wojnie 1920 roku. Był absolwentem Korpusu Kadetów we Lwowie i Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, dowódcą stacjonujących w Warszawie 111. Eskadry Myśliwskiej i III Dywizjonu Myśliwskiego Brygady Pościgowej.
Dowodzenie słynnym Dywizjonem 303 RAF objął 2 sierpnia 1940 roku. Jednostka weszła do walki 30 sierpnia 1940 roku. We wrześniu 1940 samolot Krasnodębskiego został zestrzelony, a pilot – ciężko poparzony – trafił do szpitala. Generał Władysław Sikorski odznaczył go Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari.
W 1941 r. Krasnodębski udał się do Kanady, by werbować w Ameryce rekrutów do polskiego wojska. Do końca wojny pełnił funkcje dowódcze w naziemnych strukturach brytyjskiego lotnictwa wojskowego.
Dzięki staraniom Krasnodębskiego Dywizjon 303 otrzymał imię Tadeusza Kościuszki i zgodę na malowanie na kadłubach myśliwców najbardziej znanego polskiego godła lotniczego – emblematu z krakowską czapką i kosami, noszonego do dziś przez myśliwce MiG-29 stacjonujące w Mińsku Mazowieckim.
Pułkownik Krasnodębski zmarł w wieku 76 lat w 1980 r. w Toronto. W 2009 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Wanda Krasnodębska, żołnierz Armii Krajowej, uczestniczka Powstania Warszawskiego, zmarła w 2006 r., również w Toronto. (inf własna oraz Nasz Dziennik)
Siedem dni ze Stanem Tymińskim. Codzienność z szokową transformacją w tle (9)
Napisane przez Wojciech BłasiakZ początkiem 1989 roku wznowiliśmy jeszcze w trakcie Okrągłego Stołu działalność, jako wydziałowa "Solidarność". Ale nie było już motywacji i atmosfery nawet z lat stanu wojennego. Ze zdumieniem stwierdziłem, że większość moich koleżanek i kolegów nie jest zdolna wykrzesać z siebie żadnej już aktywności. Mnie zaś traktują jak komisarza, którego psim obowiązkiem jest załatwiać ich problemy. W październiku 1989 roku złożyłem rezygnację z funkcji wiceprzewodniczącego wydziałowej "Solidarności”.
Stan Tymiński uważał wówczas i uważa tak również dzisiaj, że Polacy nie mieli i nie mają przywódców politycznych. Nie mają przywódców politycznych i nie mają autentycznych elit politycznych. Nie mają ich od 1944 roku. Zostały wymordowane. Elity polityczne zaś wyłonione w III Rzeczpospolitej, Tymiński uważa za "uzurpatorskie i kompradorskie pseudoelity".
Idzie wiosna, powoli robi się ciepło, krew zaczyna szybciej krążyć, łatwiej bezwiednie dociskać gaz, coraz więcej młodych (ale nie tylko) ludzi doznaje wiosennego oszołomienia motoryzacyjnego, które przejawia się na przykład ruszaniem z piskiem opon spod świateł. W sytuacji wiosennego nabuzowania łatwo nie tylko o wypadek, ale również o niezbyt przyjemne kontakty z innymi użytkownikami naszych szos.
Jak się zachować, gdy ktoś nam wygraża, gdy zaczyna agresywnie stroszyć pióra – jedzie zbyt blisko, zajeżdża drogę, zaczyna za nami jechać czy w jakikolwiek inny sposób nam grozi?
Opowiem dzisiaj o przypadku, który właściwie zastał mnie jak sarenkę w światłach reflektora, bo nie wiedziałem, jak się zachować, i zachowałem się głupio.
Była niedziela po Mszy św. w centrum Toronto, ruszyłem, skręciłem w prawo na zielonym i po jakichś 50 metrach od skrzyżowania zahamowałem przed człowiekiem przechodzącym ulicę w miejscu niedozwolonym. Stanąłem. Ponieważ wyjechałem zza zakrętu, gość się przestraszył, przyspieszył, następnie zreflektował się, zaczął mnie wyzywać, podbiegł do auta i z całej siły buta kopnął w drzwi.
Mój błąd? Że stałem jak kołek. Może to było jeszcze takie pokościelne rozanielenie, bo widząc, co się dzieje, powinienem mieć refleks, wcisnąć gaz i tyle by mnie widział. Nie zrobiłem tego. W pierwszej chwili chciałem po prostu wysiąść i – jak to się mówi na podwórku – mu jeb...ć. Swoją wagę mam, "sprawca" był zaś podskakującym w złości młodym wymoczkiem, wyraźnie na dragach. Odruch ustąpił jednak miejsca konstatacji, że mogę mieć za to kłopoty. Musiałbym udowodnić, że gada uderzyłem w obronie własnej, no a ja przecież "bronię" jakiejś blachy. On mi nic nie zrobił, on "tylko" zwandalizował moją własność. Wyjdzie na to, że fizycznie napadłem na niewinnego człowieka. Gdybym miał czas, powinienem był zamknąć się w samochodzie, zadzwonić na policję, zaalarmować, że czuję się zagrożony bo jakiś menel kopie mi w auto i grozi, a w ręce trzyma jakiś przedmiot, co w centrum Toronto, w pobliżu katedry św. Michała, z pewnością zaowocowałoby szybką akcją znudzonej policji. Jak mówię – gdybym miał czas -– a, że nie miałem, opuściłem ogon i odjechałem, zostawiając za sobą wygrażającego i podskakującego facecika. Oczywiście całe przedstawione tu rozumowanie zabrało mi nie więcej niż 2 sekundy.
Co robić, gdy ktoś zachowuje się wobec nas agresywnie? Cóż, trzeba sobie przypomnieć ogólne zasady angażowania się w konflikty. Jak uczą w Krav Maga, pierwsze – jeśli to możliwe – oddalić się, odejść, uciec, odjechać; drugie – starać się nie eskalować sytuacji, nie dodawać do pieca, milczeć, obserwować przeciwnika, ocenić jego zachowanie, potencjał, ruchy, wycofywać się. Jeśli zada pierwszy cios i "zacznie" – być przygotowanym na sparowanie, unik i… natychmiast ruszyć do obrony z wykorzystaniem wszystkich posiadanych atutów, kopnąć w krocze, wbić palce w oczy itd. Jeśli ktoś nas fizycznie atakuje, musimy zakładać, że chce nas zabić.
Jak to się przekłada na sytuację w ruchu drogowym? Pierwsze, dać sobie na wstrzymanie, a więc nie "oddajemy" gestów, nie zachowujemy się jak idiota, robiąc to samo, co nam robią, staramy się zwolnić lub przyspieszyć – odsunąć się, zgubić agresora, niech sobie jedzie. Jeśli to niemożliwe, czujemy się zagrożeni – chwytamy za telefon i dzwonimy na policję – możemy to zrobić bez żadnego zestawu głośnomówiącego, telefon na numer 911 usprawiedliwia. Dobrze jest zapamiętać okoliczności i wygląd agresora, jego samochodu – jeśli to możliwe numer rejestracyjny. Gdy taki człowiek nadal usiłuje "nam pokazać", jedzie z nami etc., udajemy się pod najbliższy komisariat…
W dzisiejszych czasach rzeczą na drodze bardzo pomocną jest kamera zamontowana na masce samochodu, która kręci automatycznie np. ostatnie 40 minut jazdy. Jest to trudna do przecenienia pomoc w sytuacjach konfliktowych, zwłaszcza dlatego, że w większości z nich jesteśmy w aucie sami i wystarczy, że po drugiej stronie będziemy mieli dwóch mafiosów, i będziemy ugotowani, bo nasze słowo przeciwko ich słowu będzie blado brzmiało.
Kolejna ważna zasada, jak to wielokrotnie już pisałem na tych łamach – podczas jeżdżenia wyluzujmy się – nie do nas należy ściganie piratów drogowych i napominanie przysypiających staruszek. Jeśli podejrzewamy, że ktoś jedzie pijany lub pod wpływem narkotyków, jeśli ktoś nam śmignął 200 na godz. tuż przed maską – trzeba uruchomić ludzi, którym za to płacimy z własnych podatków, czyli policję – niech się zajmą. Oni zrobią to tym chętniej, im większa skala i zagrożenie wynikające z takiego wykroczenia.
Ja zaś, gdy widzę jakiegoś drogowego idiotę, zawsze tłumaczę sobie, że przecież każdy może mieć zły dzień (miałem takie) i każdemu może się spieszyć (spieszyło mi się nie raz). Nie znam przecież tego człowieka i z uśmiechem schodzę mu z drogi – nic mnie to nie kosztuje – przeciwnie, lepiej się po tym czuję, no bo – jak mówiła babcia, rozdzielając nas z kuzynem – mądrzejszy ustępuje (zasada ta ma oczywiście swoje odstępstwa).
Wracając zaś do wspomnianego incydentu. W sumie nic się nie stało, blacha się wgięła, odskoczyła – zero kosztów.
O czym z zadowoleniem
powiadamia Wasz Sobiesław
Drapieżniki na weekend
Na wodach Georgian Bay szczupaki i sandacze można już łowić od 1 maja. Sezon na te dwa gatunki otwarty jest również na jeziorze Ontario od pierwszej soboty maja. W sobotę – 10 maja, sezon na szczupaki i sandacze otwiera się również w dystrykcie nr 16. Na 17-tce, czyli jeziorach Kawarthas, od soboty wolno już łowić sandacze. Sezon na szczupaki w dystrykcie nr 17 otwarty jest cały rok. Na przykład na Balsam Lake, Canal Lake, czy też na Darlymple Lake, czyli jeziorach należących do 17-stki szczupaki nie mają okresu ochronnego. Taki regulamin w tym dystrykcie, dotyczący szczupaka, obowiązuje od 2010 r.
Dzienne limity połowów w zależności od karty wędkarskiej: S – karta sportowa – sport fishing licence, C – rekreacyjna – conservation licence.
Życie jest zbyt krótkie, żeby pić kiepskie wino...
Napisane przez Krzysztof Ronikier, PMA
Dawno temu pewien mądry człowiek powiedział: "Życie jest zbyt krótkie, żeby pić kiepskie wino". Dlatego w cyklu felietonów, drukowanych na tych łamach, starałem się uzmysłowić miłośnikom tego trunku możliwości uchronienia się przed złym wyborem.
Od tej pory minęło już sporo czasu, ale nadal napływają do mnie różne pytania dotyczące tego tematu. Dlatego wracam do niego i na początek pragnę wyjaśnić najczęściej występujące wątpliwości.
Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów (Konno przez Azję Centralną) (23)
Napisane przez Antoni Ferdynand OssendowskiGdym powrócił do jurty, zastałem już w niej hutuhtę. Podarował mi duży żółty "chatyk" i prosił, bym razem z nim zwiedził klasztor. Twarz Dżełyba nosiła ślady troski, i zrozumiałem, że chce znaleźć sposobność do pomówienia ze mną. Gdyśmy szli głównym dziedzińcem klasztoru, przyłączyli się do nas: rosyjski starosta handlowy oraz oficer mongolski. Weszliśmy do jakiegoś dużego domu, stojącego za jaskrawo-żółtem ogrodzeniem. Ujrzawszy moje zdziwienie na widok tej niezwykłej barwy, Dżełyb rzekł:
– W tym domu zamieszkiwali Dalaj-Lama i Bogdo-Gegeni-Chan; na pamiątkę ich pobytu ogrodzenia budynków, gdzie przebywali, zawsze są malowane tą "świętą" farbą. Wstąpmy tu na chwilę!
Wewnątrz dom był urządzony z przepychem. Na parterze mieścił się pokój jadalny, w którym stały ciężkie rzeźbione z hebanu stoły roboty majstrów chińskich i takież szafy i kredensy, przeładowane drogocenną, starożytną porcelaną i bronzem. Na pierwszem piętrze były tylko dwa pokoje. W pierwszym z nich mieściła się sypialnia, której ściany i sufit były bardzo gustownie i misternie udrapowane grubą, żółtą, tkaniną jedwabną. Z sufitu zwieszała się na łańcuchu z bronzu latarnia chińska, wspaniałe dzieło sztuki z drzewa, kryształu, malowanej porcelany i masy perłowej.
Czasami zastanawiamy się, co wpływa pozytywnie lub niegatywnie na wartość domu. Dziś chciałbym wspomnieć o niektórych negatywnych czynnikach mogących obniżyć wartość domu. Warto o tym pomyśleć w chwili podejmowania decyzji o zakupie, bo później może być za późno. Nie ma żadnych mierników określających idealny dom. Każdy dom jest oceniany subiektywnie. Jednym ludziom przeszkadzają pewne elementy czy rozwiązania danego domu, a innym wcale nie. Tolerancja do ewidentnych problemów czasami wynika ze spraw kulturowych. Podróżując kilka lat temu po Wietnamie, byłem zdziwiony, że tak wielu było chętnych do posiadania domów przy głównych zatłoczonych ulicach. Ja osobiście nie mieszkałbym tak za żadne pieniądze. Gdy jednak po kilku dniach podróży przyjrzałem się zwyczajom i sposobowi życia zrozumiałem przyczynę. Po prostu wynikało to z tego, że z takiego domu można było prowadzić biznes, a biznes dla Wietnamczyków to sprawa bardzo poważna. Czyli ekonomia decyduje o tym, co jesteśmy w stanie zaakceptować.
Wracając do tematu – co wpływa negatywnie na wartość domu? Takich czynników jest bardzo wiele. Niektóre z nich nie zawsze są zależne od nas czy łatwe do naprawienia.
Z drugiej strony, istnieje szereg negatywnych składników, które możemy poprawić, by zlikwidować ich negatywny wpływ.
Zacznijmy od elementów, na które nie mamy wpływu:
* Lokalizacja – domy, które sąsiadują z liniami wysokiego napięcia, torami kolejowymi, autostradami, bardzo ruchliwymi arteriami czy wysypiskiem śmieci zwykle sprzedają się znacznie dłużej i za mniejsze pieniądze. Wielu kupujących nie lubi również bezpośredniego sąsiedztwa ze szkołami, plazami czy zakładami przemysłowymi. Kupując dom, należy pamiętać o tym fakcie i starać się unikać wątpliwych lokalizacji.
* Domy z piętnem (stigma) – domy, w których uprawiano marihuanę, są zwykle niechętnie kupowane ze względu na obawy zdrowotne. Domy, w których poprzedni właściciel zmarł, a jeszcze gorzej, gdyby popełnił samobójstwo, są zwykle unikane przez kupujących. To samo dotyczy domów, w których popełniono brutalne przestępstwo. Innym negatywnie odbieranym wydarzeniem z przeszłości może być pożar czy powódź – choć to w mniejszym stopniu. Natomiast domy wychodzące na cmentarz są dla jednych ogromnym minusem, dla innych bardzo pożądanym elementem. Pierwsi boją się duchów, drudzy cenią sobie spokój i prywatność.
* Domy zabytkowe (heritage homes) – są to zwykle atrakcyjne domki o historycznym znaczeniu dla danego miasta. Jeśli ktoś jest gotowy taki dom zaakceptować, to może być nawet bardzo dobra reklama do prowadzenia w nim biznesu. Natomiast wszelkie przeróbki takich domów mogą być problematyczne, dlatego większość kupujących unika tego typu zakupów.
* Szkodliwe substancje – obecność azbestu, Urea Formaldehyde Foam Insulation (UFFI), Vermiculite Insulation czy zagrzybienie zdecydowanie negatywnie wpływa na obniżenie sprzedawalności danej nieruchomości. Dla większości kupujących jest to poważny problem, pomimo że tak naprawdę moim zdaniem często jest to wyolbrzymione i na przykład jeśli chodzi o UFFI, to dawno już środki te, nawet jeśli były zainstalowane, przestały wydzielać jakiekolwiek opary. W USA środek ten jest używany powszechnie i nie budzi obaw.
* Zbiorniki na olej opałowy. Te, które są prawdziwym problemem, to są te zakopane w ziemi. Po latach mają one tendencję do wycieków, a tym samym bardzo kosztownych napraw czy kosztów usunięcia. Domy, które mają takie zbiorniki, są bardzo trudne do ubezpieczenia.
* Czynnik ludzki – tak zwany przekrój społeczny ma zdecydowanie wpływ na ceny nieruchomości. Nie zawsze chodzi tu tylko o kolor skóry, ale często o to, jak niektóre nacje dbają o domy albo nie! Dlatego jeśli kupimy dom w słabej okolicy, to nawet "złote klamki" nie pomogą podnieść jego wartość.
Jest jeszcze cały szereg elementów, które negatywnie wpływają na wartość nieruchomości, ale które w jakiś sposób możemy kontrolować lub poprawić poprzez modernizację, renowację albo konwersję. Wymienię tu kilka:
* Rodzaj ogrzewania – zwykle elektryczne jest mniej mile widziane niż nadmuchowe, ale wraz ze wzrostem kosztów gazu to może się zmienić. Ponadto są sposoby, by przerobić system na nadmuchowy. Kosztuje to od 7 do 12 tysięcy, ale czasami jeśli kupimy dom z elektrycznym ogrzewaniem znacznie taniej, to i tak się to opłaci.
* Serwis zasilający dom mniejszy niż 100 amperów. Zmiana zasilania na większe jest łatwa. Moim zdaniem jest to po prostu tylko niedogodność.
* Aluminiowe okablowanie domu – nie jest prawdziwym problemem, jeśli się o tym wie i odpowiednio podchodzi do wszelkich przeróbek. Panuje przekonanie, że takich domów nie można ubezpieczyć. Jest to nieprawda.
* Problemy funkcjonalne domu – brak przestrzeni do życia czy zła strefa wejściowa. Czasami możemy to poprawić poprzez usunięcie kilku ścian, ale zawsze sugeruję kupować domy, które od początku są wystarczająco duże.
* Problemy techniczne domu – stary piec, okna, kuchnie, łazienki czy dach – potrafią zniechęcić wielu do zakupu. Z drugiej strony, wielu renowatorów poszukuje właśnie takich domów.
* Liczba łazienek – wszyscy lubimy komfort i często brak dodatkowej łazienki powoduje, że dom nie jest kupowany. Z drugiej strony, często można "wykroić" drugą łazienkę kosztem małych przeróbek, a wartość domu znacznie wówczas wzrasta.
* Baseny – tu zdania są podzielone, ale statystycznie 70 proc. ich nie chce.
Elementów, które mogą wpływać negatywnie na wartość nieruchomości, jest znacznie więcej. Kupując dom na własną rękę i nie mając doświadczenia, możemy dokonać złego wyboru. Dlatego warto mieć agenta, który te wszystkie sprawy zna.
Zdarza się, że sprzedający dom wie o problemach z domem i czasami je zataja. Jeśli problemy te są widoczne gołym okiem i na przykład dotyczą ewidentnych problemów technicznych, jak stary dach czy okna albo stara kuchnia – to kupujący powinien sam to odkryć lub przy pomocy inspektora.
To są normalne sytuacje i nie prowadzą do problemów.
Za to, jeśli ukryjemy poważne sprawy, np. że w domu uprawiano marihuanę czy ktoś w nim zmarł, to takie sprawy wyjdą na jaw zaraz po przejęciu domu, bo doniosą o tym życzliwi sąsiedzi.
Konsekwencje mogą być bardzo poważne, a przede wszystkim kosztowne! To samo dotyczy ukrywania cieknącego basementu czy innych poważnych ukrywanych spraw konstrukcyjnych.
Jeśli wiemy, że istnieją problemy strukturalne albo z wilgocią to lepiej je albo ujawnić i dostać pisemne potwierdzenie, że kupujący o tym wie, ale wówczas tracimy na cenie sprzedaży. Lepszym rozwiązaniem jest naprawa problemów i otrzymanie gwarancji, która pomoże nam uzyskać zwykle lepszą cenę.
Jeśli wiemy o problemach takich jak śmierć w domu, uprawianie marihuany czy szkodliwe substancje, to lepiej tego rodzaju problemy ujawnić z góry. Istnieje specjalny dokument określany "disclosure".
Tak, to zwykle utrudnia sprzedaż domu czy obniża jego wartość, ale koszty sądowe będą znacznie wyższe, jeśli tego nie zrobimy.
Wszystko zaczęło się, gdy zdobyłam po raz trzeci złoty medal w Konkursie Recytatorskim organizowanym przez Fundację Władysława Reymonta w Kanadzie. To był bardzo ważny moment w moim życiu, ponieważ wiedziałam, że kiedy się zdobędzie trzy razy złoty medal, to Fundacja w nagrodę wysyła medalistę na Ogólnopolski Konkurs Recytatorski pt. "Mówimy Reymontem" do Polski.
26 września 2013 roku pojechałam na lotnisko z rodzicami, gdzie spotkałam się z panem Kazimierzem Chrapką, który był naszym opiekunem oraz z dwojgiem innych zwycięzców konkursu: Joanną Górską z London w Ontario oraz Patrykiem Łukszą z Montrealu. Kiedy pożegnałam się z rodzicami i weszliśmy do samolotu, nie mogłam nadal uwierzyć, że to dzieje się naprawdę: Lecę do Polski! W Warszawie na lotnisku im. Fryderyka Chopina czekał na nas pan Andrzej Andrechowicz, który zawiózł nas do Solca Mazowieckiego, gdzie właśnie miał się odbyć IX Ogólnopolski Konkurs Recytatorski "Mówimy Reymontem" i XVII Ogólnopolski Zlot Szkół Rymontowskich. Mieliśmy okazję spotkać się z uczestnikami tych imprez. Następnie był przejazd do pałacu w Gostyninie, gdzie było przywitanie delegacji i szkół tegorocznego konkursu i zlotu. Byliśmy bardzo mile zaskoczeni pięknym występem zespołu tanecznego z Solca i prezentacjami poszczególnych szkół.
W ostatnim tygodniu mieliśmy okazję poznać główne elementy proponowanego budżetu Ontario. Niezależnie od tego, czy budżet w tej postaci będzie zatwierdzony, czy nie, to warto podkreślić fakt, że rząd prowincji zauważa rosnący i doskwierający problem kanadyjskich emerytur.
Jedną z najważniejszych inicjatyw budżetowych jest propozycja wprowadzenia niezależnego, prowincyjnego planu emerytalnego. Ontaryjski Plan Emerytalny (ORPP) jest wzorowany na Kanadyjskim Planie Emerytalnym (CPP) i ma funkcjonować jako dodatek. Aktualnie jest to pierwsza inicjatywa tego rodzaju wśród wszystkich prowincji Kanady. Głównym celem nowego projektu (ORPP) rządu Ontario jest planowane podwojenie dochodu emeryta.