– Delegacja poleciała do Polski w okresie dla niej dość trudnym. Nowy Prezydent i szef rządu stale atakowani są nie tylko przez własną opozycję, ale również przez polityczne środowiska lewicowo-liberalne w Unii Europejskiej, które niestety ciągle wiele znaczą w Europie. Czy prominentni politycy i osoby mające znaczenie dla naszych spraw polonijnych mieli czas, aby spotkać się z delegacją?
– Delegacja spotkała się m.in. z marszałkiem Senatu RP p. Stanisławem Karczewskim, wiceministrem spraw zagranicznych p. Janem Dziedziczakiem nadzorującym prace polskich placówek dyplomatycznych, ministrem obrony Narodowej p. Antonim Macierewiczem, przewodniczącą Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa p. Anna Anders, a także przedstawicielami IPN oraz szefem programowym TVP Polonia p. Filipem Frąckowiakiem.
– Czuliście jakieś napięcie czy niechęć podczas tych spotkań?
– Żartowaliśmy, że czujemy się dosyć dziwnie, bo po raz pierwszy w życiu rozmawiamy z przedstawicielami władz przy stole konferencyjnym, a nie przez megafon spod okna urzędu lub konsulatu. Ale poważnie. Przyjmowano nas bardzo serdecznie. Byłem mile zaskoczony olbrzymia ilością czasu, jaką nam poświęcili wszyscy politycy w tak gorącym dla Polski okresie. Jednocześnie rozmowy były bardzo konkretne i pozwoliły wypracować zasady przyszłej współpracy, jak i omówić kilka pilnych, bieżących spraw.
– Pytanie o stronę formalną. Czy reprezentowaliście całą Polonię?
– Kluby nie uzurpują sobie prawa do reprezentowania całej Polonii, ale ponieważ większość z nas mieszka w Stanach lub Kanadzie co najmniej od 20-30 lat oraz działa jednocześnie w innych organizacjach, rozmawialiśmy też o sprawach ważnych dla wszystkich Polaków mieszkających za granicą.
– Jakie tematy były poruszane? Te najważniejsze.
– Oczywiście była mowa o pracy konsulatów, o podwójnym opodatkowaniu, o finansowaniu polonijnych szkół i dobrych podręcznikach dla naszych dzieci, o wspieraniu różnych inicjatyw polonijnych, o skutecznych metodach obrony dobrego imienia Polski, o tym jak wyobrażamy sobie prawidłową politykę informacyjną i historyczną państwa polskiego, o mediach polonijnych. Tematów było wiele, a nasi gospodarze wykazali się bardzo dobrą znajomością zagadnień.
– Panu Bogu dziękować, że w kraju nareszcie został wybrany rząd, składający się z ludzi, którzy życzliwie odnoszą się do nas. Wielu z obecnych decydentów odwiedzało środowiska polskie zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i Kanadzie. Niemniej jednak, czy nie uważa Pan, że Polacy poza granicami kraju bardziej powinni uaktywnić się politycznie?
– Tak, mieliśmy to na uwadze. Rozmawialiśmy też o powrocie do idei utworzenia odrębnych okręgów, z których tylko Polonia wybierałaby senatorów RP.
W moim odczuciu, pomogłoby to zwiększyć poczucie bezpośredniego wpływu na wynik wyborów wśród Polaków w Kanadzie i USA, a w konsekwencji również zaangażowanie w proces wyborczy i życie polityczne – i to nie tylko polskie.
Ponieważ zawsze w zdecydowanej większości głosowaliśmy przeciwko "nim", przez dziesiątki lat – najpierw komuniści, a później postkomunistyczni liberałaferzyści – robili wszystko, żeby "odpolitycznić" Polaków mieszkających w Ameryce (i nie tylko w niej). Znaczącą rolę odegrała tutaj niestety bardzo aktywna agentura.
Wmawiano nam m.in., że skoro tam nie mieszkamy, "nie powinniśmy mieszać się" w bieżące sprawy w Polsce. Rezultat jest tragiczny. Odsetek głosujących w polskich wyborach w Kanadzie i USA jest niski, a organizacje polonijne, co do zasady, jak ognia unikają zajęcia zdecydowanego stanowiska wobec jakichkolwiek aktualnych wydarzeń w Polsce.
A przecież nie przestaliśmy być polskimi obywatelami i wszyscy mamy nie tyko prawo, ale wręcz obowiązek dbać o sprawy polskie. Zwłaszcza ci z nas, którzy nadal są właścicielami gospodarstwa rolnego lub jakiejkolwiek innej nieruchomości.
Niestety, skutkiem ubocznym tego "odpolityczniania" jest również praktycznie zerowe zaangażowanie Polonii w kanadyjskie życie polityczne. Nie działamy w partiach, nie dajemy na nie donacji, nie głosujemy. No to i nie mamy nawet jednego polskiego posła w Ottawie, nie mówiąc już o kimś w rządzie Kanady. Na niższych szczeblach jest niewiele lepiej. Musimy to zmienić, bo nikt nie będzie się z nami liczył. A i Polsce moglibyśmy pomóc lepiej, gdyby w końcu udało się utworzyć prawdziwe polskie lobby. Uczmy się od Ukraińców, Włochów, Hindusów.
– Oprócz polityków, co oczywiste, z kim jeszcze nawiązaliście kontakt?
– Nasza delegacja wzięła również udział w dorocznej uroczystej Gali Gazety Polskiej, podczas której p. A. Mikołajczyk wręczyła tytuł "Człowieka Roku 2015 Klubów Gazety Polskiej" Prezydentowi RP p. Andrzejowi Dudzie.
Mieliśmy również przyjemność brać udział w gali Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, w czasie której główne nagrody przyznano w tym roku bardzo wielu naszym przyjaciołom, dziennikarzom i publicystom tzw. mediów strefy wolnego słowa, którą tworzą "Gazeta Polska", "Gazeta Polska Codziennie", "Nowe Państwo", TV Republika i portal niezalezna.pl.
– Panie Dariuszu, koordynuje Pan Kluby Gazety Polskiej w Kanadzie, ale tak na dobrą sprawę wielu ludzi niewiele wie o waszej działalności. Może Pan przybliżyć nam działalność Klubów?
– Kluby Gazety Polskiej są fenomenem na skalę światową. Jest to pierwszy ruch społeczno-polityczny o tak wielkiej skali, który powstał wokół czasopisma.
W prawie czterystu klubach skupia on tysiące członków i sympatyków na całym świecie.
Zorganizowaliśmy tysiące koncertów, spotkań z wybitnymi osobistościami polityki, nauki i kultury, setki manifestacji i protestów. Bierzemy aktywny udział w kampaniach wyborczych i kontroli przebiegu wyborów. Członkowie Klubów nawet zasiadają obecnie w polskim parlamencie.
Naszą siłą są ludzie. Większość z nas jest bardzo aktywna społecznie w najróżniejszych organizacjach społecznych i politycznych działających na terenie zamieszkania, ale wszystkich nas łączy jedna wizja: wolne, niezawisłe, silne i sprawiedliwe państwo polskie oparte na kulturze chrześcijańskiej.
Łączy nas też miłość do polskiej historii i tradycji oraz niezgoda na poniżanie dobrego imienia Polski i Polaków. No i oczywiście walka z wszelkimi przejawami najbardziej zbrodniczej ideologii w historii ludzkości, jaką jest komunizm. Od lat robimy też wszystko, żeby przywrócić godności i szacunek należny żołnierzom i działaczom antykomunistycznego podziemia.
– Kto może należeć do Klubu Gazety Polskiej?
– Ruch Klubów ma swój statut, "Kartę Klubów GP", z którą można zapoznać się na stronie www.klubygp.pl, ale poszczególne Kluby są samorządne i mają pełną swobodę, jeżeli chodzi o ustalanie swojej struktury i zasady przyjmowania członków. Taka elastyczność jest bardzo korzystna, bo warunki działania na każdym terenie są inne.
Oburzenie olbrzymiej części społeczeństwa zachowaniem rządu PO oraz całego establishmentu postkomunistycznego i multimediów głównego nurtu po 10 kwietnia 2010 roku bez wątpienia przyspieszyło rozwój naszego ruchu.
W Kanadzie działają Kluby w Montrealu, Ottawie, Kingston, Toronto, London (najstarszy Klub, kierowany przez internowanego w stanie wojennym Stanisława Freja), Windsor, Winnipegu, Edmonton, Calgary i Vancouverze.
– Wrażenia z pobytu w Polsce?
– Z wielkim obrzydzeniem obserwowałem, jak – olbrzymim nakładem środków, bo widać, że mają na to duże pieniądze – ludzie odsuniętego od władzy "układu" i stanowiące jego integralną część media głównego nurtu starają się skłócić polskie społeczeństwo i wywołać poczucie zagrożenia. Chcą wywołać wrażenie, że w Polsce trwa jakaś "wojna domowa", a PiS "stanowi zagrożenie" dla całego świata, a może nawet całej cywilizacji. To nieraz sięga granic absurdu.
Tzw. elita rzeczywiście chyba po raz pierwszy czuje się zagrożona, bo ich nieukrywana nienawiść do nowego rządu aż kipi z ekranu TV i gazet.
Jak na razie ta skoordynowana kampania nie jest skuteczna.
W rozmowach ze spotkanymi "zwyczajnymi" Polakami przeważała nadzieja na szybkie i radykalne zmiany obiecane przez PiS.
Pozostali mówili "poczekajmy i zobaczymy, czy zrobią to, co obiecali, dajmy im czas". Wszyscy natomiast zgadzali się, że rządy PO i tzw. elity były kompletnie – od góry do dołu – zgniłe i skorumpowane i konieczna jest zmiana i odnowa moralna.
Zdecydowana większość jest też oburzona ingerencją Berlina i Brukseli w wewnętrzne sprawy polskie.
Tylko stosunkowo mała grupa, niestety bardzo głośna i agresywna, neguje wszystko, co zrobią nowe władze. Na razie "biegają na skargę" do zagranicznych "autorytetów", ale kto wie, do czego się jeszcze posuną. "Odspawano ich od koryta" i zrobią wszystko, żeby znowu się "przyspawać" – i to mocniej niż poprzednio. Pasożyt nie potrafi żyć inaczej.
– Dziękuje za wypowiedź.
Rozmawiał
Marek Popowicz-Watra